Przysięga wieczysta? Chyba komuś bogowie rozum odebrali, pomyślał Randulf, gdy zapoznał się z tekstem umieszczonym na pierwszej stronie.
Najwyraźniej twórcy przeklętego tomiszcza zależało na tym, by jego dzieło trafiało w odpowiednie ręce. Ale chyba tylko głupek czy desperat przysięgałby wykonać coś, o czym nie ma pojęcia? Kto wie, jakich składników wymagały te zaklęcia? A nuż trzeba było kogoś zarżnąć, by zdobyć miarkę krwi lub bijące jeszcze serce? Nie, nie miał zamiaru w ciemno się pakować w kolejne, demony wiedzą jakie, tarapaty.
- Spaliny to paskudztwo - powiedział do gryfa. - A tobie nie dam tego zjeść, bo by ci jeszcze zaszkodziło.
Schował sakiewkę do kieszeni i z księgą pod pachą ruszył w stronę wyjścia.
- Chodź, mały, poszukamy pozostałych - ponownie zwrócił się do gryfa. |