Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2007, 18:10   #129
Macavity
 
Reputacja: 1 Macavity nie jest za bardzo znany
*DARK SIDE* Aristea' Ira Cruenta

Aristea’ bez uczucia ekstazy spojrzał na leżący przed nim… eee… posiłek? Można to chyba tak nazwać przy pewnej dozie miłosierdzia. Oczywiście, dla nas nie warto gotować. Lepiej myśl o tym jako o proteinach i lipidach. Młodzieniec wziął się w garść i na próbę dźgnął zawartość talerza widelcem. Obiad spojrzał na niego wzrokiem pełnym wyrzutu. Kiffar zamknął oczy, policzył cicho do dziesięciu i nie otwierając ich zaczął jeść. Wbrew oczekiwaniom, nie wyrywało się. Aristea’ jadł kolację i prowadził cyniczny dialog sam ze sobą, gdy nagle w jego duszy, niczym eksplozja rozbrzmiało słowo:

„Hidoi...”

Niczym smagnięcie bata, z okrutną brutalnością rozerwało jego umysł na dwie połowy. Myśli eksplodowały w wielogłosowym bełkocie.
„Co..? Kto..? Hidoi. Co znaczy? Ty. Ja. My. My? Jest tylko jeden. Ja. Ty. On. JA. Hidoi. Kto to? Moc..? Moc nie gada, durniu! Ależ tak! Nie ma dobra i zła. Jest tylko władza i potęga. Groza. Strach. Gniew. Ból. Nie! Tak. To twoje przeznaczenie. Nieś zniszczenie. Nie!!! Okrucieństwo twoim znamieniem. Krew twoją drogą! NIE!!! Tak! Nie uciekniesz. Nie uciekam. Jestem tobą. Ty. Ja. My. Jeden… Zerwij z przeszłością. Zapomnij. Zło to nie jest rozwiązanie! Ależ tak! Najlepsze. Rań innych by zdobyć Moc i by ciebie nie zraniono!!! Ty! Twoje imię znaczy Krwawy Gniew. Poddaj się. Nie! Tak… nie… tak… n…”
Wszystko ucichło. Dopiero po chwili Aristea’ zorientował się, że jego talerz jest pusty. Najwyraźniej, podczas gdy w jego umyśle nastała apokalipsa, on po prostu mechanicznie jadł. Spojrzał na Drrana. I poczuł od razu różnicę. Jedna strona nie miała wątpliwości. „Nie możesz mu ufać. Zabije cię przy pierwszej okazji. Chyba, że ty będziesz szybszy.” I jednocześnie, z równą pewnością druga nalegała. „Nie masz nikogo poza nim. Sam zginiesz. Zaufaj mu…” Po ułamku sekundy znowu wszystko ucichło. Dwoistość zniknęła. Myśli znowu były jednolite. Aristea’ uśmiechnął się. Paskudnie. Mimo woli.

- Dobranoc.

Powiedział spokojnym, pewnym głosem, który zadziwił nawet jego. Poczym wstał i poszedł w kierunku swojego pokoju. Dopiero tuż przy drzwiach odzyskał kontrolę nad swoją mimiką. Zatrzasnął za sobą drzwi i skulił się w kącie łóżka jak przerażone dziecko. Przerażone samym sobą…
 
Macavity jest offline