Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2017, 16:49   #223
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
W końcu dotarli na miejsce. Kiedy tylko zbliżyli się do posiadłości Okhe, w kilku oknach pojawiło się światło oliwnych lamp. Kompani zatrzymali powóz nieopodal frontowych drzwi.
-Chyba powinniśmy obudzić gospodynię. Pewnie się zdziwi jak zobaczy gromadkę dzieciaków i naszego nowego kompana…- tutaj Albrecht spojrzał wymownie na smoczydło, które ostatnie dwie godziny podróży usiadło na skraju powozu i wbiło wzrok w zagwieżdżony firmament.
Paladynka zsiadła z wierzchowca i podeszła do wozu. Przyjrzała się z troską na śpiącego w nim Netira i pozostałe dzieci, po czym uniosła wzrok na Albrechta, uśmiechając się do niego radośnie.
- Tak też zrobię - zgodziła się z propozycją kapłana. - Lepiej tak niż, żeby denerwowała się gdyby rano sama go napotkała. Zajmijcie się końmi, a ja idę pomówić z Okhe - nakazała na koniec, spoglądając po towarzyszach, po czym ruszyła do budynku.
Rycerka tylko zbliżyła się do frontowych drzwi, a te przed nią stanęły otworem. W progu ujrzała ona rudowłosego krasnoluda.


Domyśliła się, iż był to Malvoin. Brodacz miał w ręku lampę, choć w korytarzu i holu płonęły świece. Krasnolud zmierzył Venorę wzrokiem od stóp do głów, wyjrzał za jej plecy gdzie Gritta próbowała dobudzić dzieciaki na wozie, po czym znów spojrzał na Venorę. Malvoin skinął jej tylko lekko głową w geście zaproszenia i odsunął się z przejścia.
- Mamy ze sobą dzieci i smoczydło - odezwała się Venora, wchodząc do środka. - Ten ostatni nie stanowi zagrożenia - dodała by krasnolud nie zdenerwował się. - Musimy gdzieś przenocować wszystkich. Zajmiesz się tym, czy lepiej żebym już teraz pomówiła z Okhe? - zapytała Malvoina.
Brodacz raz jeszcze wyjrzał za Venorę. Najwyraźniej nie dostrzegł smoczydła, lub też nie rozpoznał jego gadziej natury w mroku nocy.
-Nie mamy tylu pokoi- wzruszył ramionami -Wprowadź dzieci do salonu. Rozłożymy futra na ziemi, przy kominku. Idę obudzić Okhe. Tak czy siak, pewnie chce wiedzieć jak wam poszło- oznajmił i zostawił Venorę samą sobie.


Paladynka wróciła więc na zewnątrz.
- Malvoin zaraz obudzi panią dworu - powiedziała do Gritty i Albrechta. - Dzieci mamy zaprowadzić do salonu, przy kominku przygotujemy im prowizoryczne posłania na dzisiejszą noc - wyjaśniła towarzyszom. Razem z nimi dobudziła wszystkich uratowanych z rąk kultystów i wspólnie, również z Balthazaarem, udali się do salonu.
Smoczydło idąc w kierunku domu, rozglądało się uważnie na boki. Wielkolud zrównał się na krótką chwilę z Venorą. W oczach rycerki był prawdziwym olbrzymem. Jego tors był potężny i dobrze umięśniony. Łuski na łapach, karku i głowie lekko mieniły się w blasku świec, kiedy przekroczyli próg. Balthazaar buchnął parą z nozdrzy, rozglądając się po bogato ozdobionych ścianach korytarza. Tuż za nimi szła Gritta pilnując dzieciaków, a na samym końcu szedł Albrecht. Kompani dotarli w końcu do salonu, gdzie porozsiadali się po całej izbie, za wyjątkiem smokoczłeka, który przykucnął przy kominku, grzejąc sobie dłonie.
W końcu w izbie pojawiła się zaspana Okhe, kobieta szczelnie opatuliła się szlafrokiem, przyglądając się znacznie liczniejszej grupie towarzyszy Venory.
-Na bogów, co to za gigant?- spojrzała z zdziwieniem na Balthazaara.

- Okhe, poznaj mojego nowego towarzysza - Venora pośpieszyła by przedstawić jaszczuroczłeka. - To Balthazaar. Niestety nie jest rozmowny - przestrzegła ją. - Ale mniejsza o to. Mamy tu większy problem - dodała i skinęła głową na grupkę dzieciaków. - Pokonaliśmy kultystów, zabraliśmy ich dobytek. Wszystko co się zmieściło jest na wozie, ale trochę rzeczy zostało w młynie, więc jak masz ochotę to podamy ci gdzie możesz wysłać swoich ludzi po resztę łupów. No i jak odbiliśmy mojego bratanka to nie mogliśmy zostawić pozostałych dzieci na pastwę losu - wyjaśniła sytuację. Rudowłosa wzięła głęboki wdech, nie kryjąc swojego zaskoczenia.
-I co chcesz z nimi zrobić?- spytała.
- Pomyślę o tym jak się prześpię - westchnęła paladynka. - Ruszyliśmy bez przystanku, zaraz po walce, więc wszyscy jesteśmy wymęczeni - wytłumaczyła się.
-Dobrze. Zatem odpocznijcie. Rankiem pomówimy- zgodziła się i wyszła z pokoju.
- Chodź Albrechcie, zdejmijmy z siebie zbroje - zaproponowała Venora, spoglądając na kapłana. Swojego pancerza miała niemiłosiernie dość po dzisiejszym dniu. - Ja później wrócę tu, pomóc przy dzieciach - zapewniła Grittę, by nie myślała, że zostawi ją z tym samą. Panna Oakenfold wzięła jeszcze na ręce Netira i ruszyła do pokoju, gdzie zapewne spał jej drugi bratanek.

Ergon od razu podniósł głowę, kiedy tylko Venora otworzyła drzwi do “swojej” izby. Chłopak chwilę przyglądał się jej obliczu w bladym świetle lampy, lecz po chwili do niego dotarło iż to jego własna ciocia budzi go w środku nocy. Chłopak zerwał się z łóżka i przez sekundę zawahał kogo powinien najpierw objąć. Ergon złapał mocno młodszego brata, a drugą ręką objął Venorę za udo.
- Widzisz, dotrzymałam obietnicy. Razem wrócimy do domu - powiedziała z rozczuleniem paladynka i przyklęknęła by móc objąć obu chłopców. - Idźcie spać, ja muszę się jeszcze zająć się kilkoma sprawami. Ale jak tylko to zrobię to do was wrócę - to mówiąc puściła ich i wyprostowała się. Spojrzała na Albrechta i wyszła z izby zostawiając bratanków samych. - Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że rozbiorę się z tego u ciebie - zapytała klepiąc się po napierśniku. - Inaczej oni nigdy nie pójdą spać, zasypując mnie pytaniami.
Albrecht uśmiechnął się przyjacielsko -Oczywiście, że nie mam nic przeciwko- odparł -No i co ci mówiłem?- spytał już poważnym tonem, rozplątując wiązania naramienników towarzyszki.
- Że jak się będę tak prowadzić to za dziesięć lat nie będę mogła rękami ruszać… - westchnęła i zrobiła przepraszającą minę.

-He he…- zaśmiał się cicho -Ja nie o tym. Mówiłem, że odbijemy twoich bratanków, przed wyruszeniem z Suzail wyjaśnił.
- Ah to, no tak... - uśmiechnęła się promiennie. - Cieszę się, że wierzyłeś w powodzenie. Ja nawet nie sądziłam... Naprawdę nie myślałam, że to się tak bardzo nam uda - powiedziała szczerze. - I... - zawahała się. Ale w końcu się przemogła. - Ze wszystkich towarzyszy jakich do tej pory miałam to z tobą najlepiej mi się podróżuje - wyznała mu i chyba nawet lekko się przy tym zarumieniła. Albrecht uśmiechnął się pod nosem, odkładając kolejny element zbroi. Znał ten rytuał już na pamięć i na prawdę szło im to bardzo sprawnie -Chcesz wyruszyć z tym smoczydłem?- spytał chcąc się upewnić.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline