Schumann zaklął sążniście pod nosem. Skąd te sukinsyny sprawiły sobie łuki? Wypuścić z cięciwy strzałę - w poprawny sposób znaczy się, żeby być w stanie trafić coś oprócz własnej stopy - łatwo wcale nie było. Nauka trwała nieco. Założyłby się, że to zżyta i długo istniejąca banda. Tylko nie miał z kim. I o co.
- Ja zostanę komendrować łucznikami! - zawołał za oddalającym się Wasylem. "I będę dla nich głosem rozsądku, kiedy przyjdzie pora na spierdalanie stąd z podwiniętym ogonem", dodał w myślach. - Strzały na cięciwy, nie wychylać się za bardzo. Ognia!
Sam też naciągnął ponownie cięciwę z zamiarem posłania strzały. Zastanawiał się, gdzie się u licha podział ten szurnięty krasnolud. Teraz by się przydał.