| Alice kiwnęła lekko głową, układając sobie w głowie to co powiedział. Jeśli tak rzeczywiście wyglądał jego dzień, to był porównywalnie wybuchowy co jej. Zastanawiając się nad tym, nigdy nie zabiła nikogo… A w ciągu paru ostatnich dni widziała więcej śmierci, niż przez całe życie, z czego kilka wyszło spod jej ręki zamierzenie, lub nie. Pobladła zdecydowanie.
- Nad jeziorem Ismo był ze swoją matką i siostrą… W czasie gdy jechaliśmy wozem strażackim… Widziałam jak jego matka jedzie samochodem… - zatrzymała się gdy głos jej się załamał
- Płonące drzewo się na niego zwaliło. Nie wiem co powiedzieć chłopcu, ani kiedy… - powiedziała zmieniając temat, by nieco odwieźć myśli Sharifa od Bee. Sama przy okazji tematu pomyślała o Max i mało nie dostała ataku choroby morskiej.
- To jest jakiś koszmar… Mój zaczął się wieczór przed dniem gdy się spotkaliśmy… - powiedziała starając się uśmiechnąć, ale nie wyszło jej to zbytnio. A miała to być miła kolacja… Do diabła…
Sharif uniósł spojrzenie, zerkając na Alice i przysłuchując się jej uważnie. Kiedy skończyła, nie odpowiedział od razu, tylko wstał z miejsca i odblokował ster. Przez chwilę się z nim siłował, by złapać odpowiedni hals i uchylił się przed strąceniem z pokładu przez żagiel. Na końcu sprawdził jeszcze wysunięcie miecza, a kiedy pokiwał głową, najwyraźniej zadowolony rezultatem, ponownie zablokował ster. Wbił wzrok na miejsce obok panny Harper, jakby zastanawiał się, czy tam usiąść. Ostatecznie jednak powiódł wzrokiem po pokładzie i wiedziony instynktem, usiadł naprzeciwko dla zachowania równowagi.
- Zajmiemy się nim. Po tym wszystkim - odezwał się, wbijając w nią spokojne spojrzenie. - Mały na pewno ma jeszcze jakąś rodzinę - pokiwał z przekonaniem głową.
- Znasz już moją historię. Jaka jest więc twoja? - zapytał i rozsiadł się wygodniej, na ile było to możliwe.
Alice przyglądała mu się cały czas, a gdy poruszał się po jachcie, wykonując manewr, starała się zająć swoją osobą jak najmniej przestrzeni, by mu nie przeszkadzać.
Gdy skończył i zahaczył temat Ismo westchnęła i kiwnęła lekko głową. A kiedy zapytał o jej historię, posmutniała znowu i spojrzała gdzieś za horyzont
- Wieczorem miałam występ. W operze. Grałam jedną z dość istotnych ról… Teraz to jakby to był sen… Po występie przyszedł mężczyzna, zaprosił mnie na kolację. Miałam inne opcje, ale wybrałam tę z czystej ciekawości. Pojechaliśmy do tej bardzo drogiej restauracji. I okazało się, że tam była mafia włoska. Zaczęli jakąś nieprzyjemną akcję… A potem… Potem Pojawiła się Maxinne. To moja przyjaciółka, zaufałam jej. Pojechałam z nią do hotelu. A tam podała mi coś w drinku… Obudziłam się następnego dnia pod kroplówką. Chyba… Zmieniła zdanie i zechciała mi pomóc uciec. I wtedy, w tamtej windzie… To uciekałyśmy właśnie… - westchnęła
- A żeby tego było mało, gdy okazało się, że Natalie to moja siostra… To okazało się, że ów mężczyzna, który zaprosił mnie wtedy na kolację… To mój przyrodni brat. A niech to licho! - westchnęła spoglądając wreszcie na Sharifa. Zmarszczyła lekko brwi
- Minęło tak mało czasu, a tyle wydarzeń stało się naraz. Czy myślisz, że taka ilość zbiegów okoliczności ma sens być nadal tylko zbiegami okoliczności? - Alice powolutku zaczęła się zastanawiać. Łączenie rozproszonych puzzli nie było łatwe. Coś tu jej nie grało w tym wszystkim. Bo kiedy rzeczywistość zaczyna przypominać senną jawę, to znaczy, że gdzieś jest coś poważnie nie tak. Albo cel owego zjawiska jest niespełna rozumu
- Czy jestem szalona? - zapytała go w pełni poważnym tonem, szukając odpowiedzi i jednocześnie potwierdzenia.
Detektyw zacisnął dłoń na prawym przedramieniu i poruszył palcami.
- Jesteś… bardzo ważna, Alice - odezwał się do niej, przypatrując się jej zmieszany. - Nie wiem, czego chcieli od ciebie ci ludzie, ani jak się w to zamieszałaś. Wiem jednak, że dopóki jesteś przy mnie, nie pozwolę, by ktoś cię znowu skrzywdził - dodał, zerkając na swój plecak. Tam właśnie trzymał broń, którą postrzelił wynajętego przez mafię strażaka. - Co do Natalie… tam, w wozie strażackim, zostawiła telefon z włączonym dyktafonem. Nie miałem jeszcze okazji odsłuchać nagrania, ale powinniśmy to zrobić. - W tej chwili wyciągnął z kieszeni komórkę Natalie i podał ją rudowłosej. Po tym spojrzał na nią i kiwnął jej głową. - Istnieje szansa, że pomoże to nam w namierzeniu jej porywaczy. ”Jesteś… bardzo ważna, Alice.” - wcale się taka nie czuła. Nigdy. Nie było zbyt wiele osób, które jej to powiedziały, o ile po prostu czegoś od niej nie chciały i choć miło było to usłyszeć, Alice na obecny czas nie była w swej krainie Nietulandii, tylko twardo grawitacja trzymała ją przy ziemi. Szkoda tylko, że próbowała ją w nią wgnieść. Kobieta milczała chwilę, słuchając słów Sharifa, po czym gdy ten wspomniał o nagraniu, aż prawie wstała z miejsca
- No to czemu nie mówiłeś o tym od razu?! Przecież w końcu to moja siostra… - wyrzuciła trochę z pretensją, a trochę wdzięczna i skołowana. Kobiety…
Chwyciła za ów telefon, jakby była Golumem, a on pierścieniem i zaraz ostrożnie oparła się o oparcie ławeczki na której siedziała i zaczęła przegrzebywać opcje, by odnaleźć i odtworzyć nagranie. Podkręciła głośność, bo przy wietrze i falach mogli nie do końca dobrze usłyszeć co się na nagraniu będzie działo…
__________________ If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies... |