Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2017, 02:16   #146
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- Jak planujesz dostać się na miejsce niezauważony? Kamery nie złapią twojej temperatury, ale czy aby na pewno nie mają takich, które ‘widzą’ normalnie? - Alice wolała się upewnić. Była już jednak zdecydowanie spokojniejsza.
- Zaufaj mi, znam się na przekradaniu. Przed wypłynięciem sprawdziłem jeszcze mapy tej wyspy. Przemkniemy jak lisy do kurnika - skwitował Irakijczyk i po chwili zastanowienia, położył dłoń na jej ramieniu.
- Alice… - odezwał się trochę skrępowanym głosem. - Nie chcę zabrzmieć prozaicznie, ale już od momentu, kiedy cię zobaczyłem, tam przed windą… Wiedziałem, że coś w tobie jest. Coś niespotykanego. Obserwowałem cię od tamtej pory. I każde twoje zachowanie tylko utwierdzało mnie w tym przekonaniu - nieśmiało zajrzał jej w oczy. - Wierzę w ciebie. Wiem, że moje zmysły mnie nie okłamują. Poradzisz sobie bo… taka jesteś. Ta, która wszystko przetrwała. Dlatego cię potrzebuję.
Harper zerknęła na dłoń Sharifa, a potem przyglądała się jego twarzy, gdy mówił. Jej oblicze nadal wyrażało ten wcześniejszy spokój, ale spojrzenie iskrzyło delikatnie, ujawniając buzujące emocje.
- Bo kiedy żyjesz od najmłodszych lat pomiędzy Tu, a Indziej, musisz umieć wytrzymać. Los jest dla mnie zawsze bardzo surowy. Jest też moim przyjacielem. - Alice uśmiechnęła się bardzo blado
- Jak rodzic, którego mi zawsze brakowało. Dobrze. Płyńmy i załatwmy ich. - rudowłosa podniosła dłoń i pogłaskała Sharifa po jego na swoim ramieniu, po czym skinęła głową by zabrał się za ‘kapitanowanie’.
- Pójdę zobaczyć, co tam spakowałeś, na dzisiejszy ‘piknik’. - rzuciła bardzo zimnym żartem i ostrożnie podniosła się by zejść na dół i pogrzebać mu w torbie.

Sharif odprowadził ją wzrokiem i zerknął na swoją dłoń, którą jeszcze przed chwilą dotknęła dziewczyna. Zrobił skonsternowaną minę, bowiem wydawało mu się, że czuł rozchodzące się z niej ciepło. Zacisnął pięść i uśmiechnął się delikatnie do siebie.
- Chwytaj to, co zobaczyłeś, a zostaw to, co usłyszałeś - odezwał się cicho w zadumie, po czym wstał, wracając do steru.

Niespodziewanie komórki znowu odezwały się - zarówno Sharifa, jak i Alice. Jedynie telefon Natalie pozostawał niemy, choć przed chwilą wypluwał z siebie długie minuty mrożącego krew w żyłach nagrania. Pojedyncze sygnały obwieściły odebranie wiadomości.

Cytat:
Nie kontaktujcie się z siedzibą. Znajdźcie bezpieczne miejsce, tam zostańcie i nie rozdzielajcie się. Jesteśmy w zagrożeniu. Zadzwonię jak tylko będę mogła.
Sophie K.

Alice zerknęła najpierw na telefon Natalie, a potem na swój gdy zadzwoniły dźwiękiem sygnalizującym wiadomość. Zmarszczyła lekko brwi
- Sophie K… Czy to nie Lotte? - zawołała ze środka jachtu do Sharifa. Cóż, jeśli tak, to by znaczyło, że się ocknęła, gdy ich już nie było… Co skłoniło ją do napisania takiej wiadomości? Niestety nie mogli jej teraz obiecać, że będą grzecznie siedzieć zabunkrowani przed złem. Niee… Oni zmierzali mu utrzeć nosa, do kości.
”To jak gra w szachy. Tylko, że my zagramy teraz koniem... Może i nasze są czarne, ale czarny to elegancki kolor.” - pomyślała i uśmiechnęła się lekko. Jeśli pozbawią Valkoinen wzroku, będą mieli nad nimi ogrom przewagi.
- Tak, też to widzę - odkrzyknął Irakijczyk, jedną ręką sterując, a w drugiej odczytując wiadomość.
- Cóż, jeśli to naprawdę ona, to nie wszystko idzie nie po naszej myśli. Mam nadzieję, że Lotte została z Mary w rezydencji. Jeśli przekonają premiera, powinien ich dobrze schować. Choćby z ciekawości, by dowiedzieć się od nich później, o co tutaj chodzi.
Alice ‘MHMnęła’ głośno ze środka. Rozejrzała się tymczasem za jakimiś luźno pozostawionymi sznurkami. Potrzebowała w końcu jakoś zebrać włosy w kitkę, nie chciała wybierać się na taką akcję w rozpuszczonych, bo to przysporzyłoby problemów jak w domu z ruską mafią.
- Zastanawia mnie tylko, ile one ustaliły już teraz w międzyczasie. Po tym jak skończymy na miejscu, wracamy. Będziemy musieli zabrać Ismo i Fluksa i zmienić miejsce stacjonowania. Może i premier by nas schował, ale nie chcę mieszać jego i jego żony w to wszystko jeszcze bardziej, niż już to zrobiliśmy… To tacy… Mili ludzie. - powiedziała wyglądając ze środka jachtu.

- Masz rację - przytaknął, zerkając za siebie na Alice. - Zabierzemy stamtąd resztę i ukryjemy się. Kiedy Ismo będzie już bezpieczny, niezwłocznie ruszymy po Natalie. A później… później się pomyśli. Najważniejsze, by trzymać się już razem.
Alice zaczęła się tymczasem rozglądać znów po wnętrzu jachtu za jakimiś chociaż dwiema koszulami. Po znalezieniu dwóch, z całkiem sympatycznymi nadrukami, wywróciła je na drugą stronę i z jednej pomyślała, że zrobi sobie chustkę na głowę, a z drugą wyszła do Sharifa na górę
- Zwolnij trochę i zrób sobie z tego nakrycie głowy z takim zawinięciem rogu na twarz… Wiesz, jak turban… - zasugerowała i zarumieniła się, że tłumaczy jak zawiązać turban z koszuli Irakijczykowi. Zamrugała skonfundowana, bo przecież normalnie ludzie nie umieją, ale on to na pewno tak i wróciła ponownie na dół. Porozglądała się jeszcze po jachcie
- Albooo.. Wiesz co… Chyba mam lepszy pomysł… - odezwała się zaraz mocno rozedrganym tonem, bo w sumie doszła do wniosku, że to by było trochę głupiutkie. Wybrała sobie jakąś broń z torby Sharifa i wyciągnęła SIG Sauer’a P226, razem z magazynkiem który by do niego pasował. Po czym wyłączyła dźwięk w telefonie swoim i Natalie.
- Biorę tego. - z jachtu wysunęła się ręka z bronią, by znów skryć i na zewnątrz wyjrzała głowa Alice z włosami ściśle poupychanymi pod szerokim, jasnym kapeluszem i tylko paroma niesfornym kosmykiem dyndającym to tu to tam spod brzegów.
- Może lepiej to… - rzuciła podsuwając mu czapkę.
- Częstuj się - skinął głową na wybrany przez nią pistolet, po czym przyjął czapkę, osadzając ją na swojej wygolonej głowie.
- Fajny kapelusz - zagaił z uśmiechem rozbawienia. - Jak wyglądam?
Alice uśmiechnęła się bardzo słabo, bo nadal nie była w najlepszym nastroju, ale chociaż była już spokojniejsza
- Dzięki… - przyjrzała mu się, zerkając na niego przez ramię
- Hmm, całkiem dobrze. Jak turysta… - stwierdziła i pokiwała głową, po czym rzuciła okiem na linię brzegu, gdzie się zbliżali. A ta była coraz bliżej. Pomyślne wiatry szybko pchały ich w kierunku Suomenlinny. Pozostawało jedynie mieć nadzieję, że premier Holkeri nie napuści na nich patrolu wodnej policji z powodu nieoczekiwanego pożyczenia żaglówki na dłużej. Zresztą nic na to nie wskazywało. Z jednej strony przecież zajęty był niesforną księgową, a z drugiej wydał im łódź za swoją świadomą zgodą. Nawet dłuższa wyprawa nie powinna zwrócić jego uwagi.
W linii prostej Alice i Sharif ujrzeli prostą linię z zalesionym brzegiem, za którym w pewnej odległości piętrzył się wysoki, wiekowy kościół. Mogli skręcić w lewo - w stronę portu, przy którym znajdowało się wiele łodzi oraz turystów. Ewentualnie, gdyby podążyli w prawo, dotarliby do nieco mniejszej wyspy połączonej dwoma mostami z resztą Suomenlinny. Wydawała się najbardziej dziewicza, surowa i najmniej popularna wśród odwiedzających.
- Jak myślisz, gdzie powinniśmy przybić? - zawołał Sharif, zachęcając Alice, by dołączyła do niego.

[media]http://i.imgur.com/hsLpBht.jpg[/media]

Alice rozejrzała się po tym co widzieli i zmarszczyła lekko brwi, myśląc
- Jeśli zatrzymamy się w głównym porcie, będzie nam najwygodniej wmieszać się w tłum… Ale wiesz co. Nie mam chyba pieniędzy na opłatę portową? Czy jak to działa z jachtami w takich miejscach? - zapytała zerkając na Sharifa
- Myślę, że nawet jeśli, pieniądze nie byłyby problemem, jednakże… tę jednostkę miejscowi mogą kojarzyć. Pan premier na pewno często tu bywał i ma swoje miejsce wykupione. Myślę, że możemy spróbować szczęścia - mrugnął, odbijając w lewo.
Alice kiwnęła głową, po czym zeszła pod pokład, rozejrzeć się znowu trochę po rzeczach. Jeśli mieliby wykupione stałe miejsce, na pewno powinno być gdzieś to napisane, prawda? Byłoby im wtedy łatwiej je znaleźć, niż pływać od punktu do punktu.
Znalazła wiele różnych, ciekawych rzeczy. Papierośnicę, która wyglądała na równie drogą, co nieużywaną. Pudełeczko z dropsami. A nieopodal kilka podniszczonych książek. Wydawało się, że były to ulubione lektury premiera, bo nosiły na sobie ślady częstego użytkowania. Alice już straciła nadzieję, że znajdzie jakieś dokumenty, kiedy podniosła ostatni, ciężki tom. Kalevala. Zbiór mitologii fińskiej, prawiący o tutejszych duchach, zjawach, demonach, bohaterach, bogach. Mniej więcej w połowie zatknięto kopertę. Alice rzecz jasna wolałaby nie ingerować w prywatność Holkeriego, jednak znalezisko wydawało się obiecujące. I rzeczywiście - okazało się, że kryje w sobie książeczkę portową, legitymację, dowód własności żaglówki i kilka innych dokumentów.
Alice zaraz przeczytała jaki numer stanowiska portowego im przysługiwał, po czym wetknęła kopertę za okładkę książki o mitologii fińskiej. Wyszła na zewnątrz, by wskazać Sharifowi odpowiednie miejsce i pomóc przy przybijaniu do brzegu, jeśli oczywiście jej pomocy będzie potrzebował. Obecność dużego tłumu nieco ją denerwowała wewnętrznie, bo jakby to był teatr, to byłoby w porządku, ona na scenie, oni na widowni. Tak jednak będzie miała z nimi cały czas kontakt blisko, a przez swoją empatię, było to dość… Męczące doświadczenie. Przygotowywała się więc na to mentalnie, pozwalając, by ten dziwny, nieco obcy spokój i wola działania powolutku zaczynały nią władać.
- Trzymaj się blisko, dopóki nie powiem inaczej - zagaił Khalid, kiedy już podpływali. - Pamiętaj o naszej przykrywce. I cały czas miej oczy szeroko otwarte. Zrozumiano?
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline