Oddawanie broni u bram miasta Berwin osobiście uważał za pomysł idiotyczny. Wszak tubylcy z pewnością w swoich skrzyniach trzymali ostre narzędzia. Przepis zatem skierowany był przeciw przyjezdnym i bynajmniej nie wzbudzał w przepatrywaczu zaufania do władz miejskich.
Dobre sobie. Miasto pełne złodziei i szumowin, a nie można było mieć przy sobie broni. Kpina jakaś.
W dodatku Karelia na pożegnanie posłała im uśmiech i buziaka w powietrze. Na zasadzie "żegnaj Genia świat się zmienia".
Cały plan zaliczenia verenitki poszedł się je... dynie donikąd.
Nic dziwnego, że Berwin był poirytowany i wypalił: - A po chu...steczkę mamy w ogóle iść do tego ku ...motra Mössbauera?
Przecież sam mówił, że jest wysłannikiem Gretchen Herzberg, Najwyższej Kapłanki Vereny w Pfeildorfie. Do niej idźmy. Nie wiem jak Wy, ale ja po żadnych spelunach bez broni nie mam zamiaru łazić. |