Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2017, 16:30   #225
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
18 dzień Przypływu lata 1372 roku rachuby Dolin. Posiadłość Okhe

- Ciociu wstawaj! - wpierw usłyszała dwa głosy, a zaraz poczuła szarpanie za ramię. Venora otworzyła oczy i ujrzała swoich bratanków. Byli przebrani, a Netir nawet doprowadzony do porządku i obaj promienieli radością jakby dopiero co zrobili sobie przerwę w zabawie. Panna Oakenfold uśmiechnęła się do nich ciepło i przeciągnęła w łóżku.
- Już wstaję - powiedziała ziewając i usiadła. - Śniadanie już pewnie czeka, co? - zapytała chłopców i rozejrzała się po izbie. Było jasno, ale paladynka poza stwierdzeniem, że jest dzień to nie nie potrafiła określić jego dokładnej pory.
- Już obiad będzie - odezwał się Netir, który z dwójki braci był zawsze bardziej rezolutny. Venorę zaskoczyło to i zarazem sprawiło, że z większą werwą zaczęła się zbierać w sobie by wstać.
- A co tak późno mnie budzicie? - zapytała zrzucając z siebie kołdrę i wstając.
- My chcieliśmy. Bo byś się z nami bawiła, ale dorośli zabronili. Mówili, żebyś spała - odparł jej Ergon, a młodszy pokiwał na to głową.
- Pobawisz się z nami po obiedzie, prawda? - dociekał Netir.
- Oczywiście - odparła bez zawahania uśmiechając się do nich. - A teraz idźcie, muszę się ubrać - ponagliła ich. Została w końcu sama i zaczęła zbierać swój strój.

Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego jak bardzo potrzebowała tego odpoczynku. Chyba po raz pierwszy odkąd wyruszyła na tą wyprawę, tak dobrze się spała. I nic w tym przecież dziwnego, bo nareszcie, mając bratanków blisko siebie, mogła przestać zamartwiać się o ich życie. Nawet koszmary jej przestały ją zadręczać. Była tak bardzo szczęśliwa, że chyba i wyrzucenie jej z zakonu nie byłoby w stanie pozbawić ją tego samozadowolenia, które czuła od czasu pokonania kultystów. Paladynka skończyła sznurować buty, wyciągnęła spod koszuli swój medalion z symbolem Helma, tak by był widoczny i dopiero wtedy była gotowa wyjść z izby. Przyjemny zapach przygotowanych potraw niósł się po korytarzu. Venora czuła jak ssie ją w żołądku z głodu, więc przyspieszyła kroku. Przybyła do jadalni chyba jako ostatnia i zajęła miejsce jakie zostało dla niej między Harfiarką i kapłanem. Od razu paladynka przeprosiła Grittę za to, że nie pomogła jej przy dzieciach tak jak obiecywała. Zupełnie jej to wyleciało z głowy. Elfka na szczęście machnęła tylko ręką, nie żywiąc z tego powodu urazy. Jadła było sporo, lecz tym razem biesiadujących dużo więcej. Dzieci z roześmianymi buziami zajadały się, mogąc w końcu napełnić żołądki czymś więcej niż tylko suchy chleb i woda. Jej bratankowie, szczególnie Netir, świetnie czuli się w ich towarzystwie. Nic dziwnego, w końcu byli to jego niedawni towarzysze niedoli, a takie warunki potrafiły zbliżyć. Dwaj młodzi Oakenfoldowie nie posiadali się z dumy, że to właśnie ich ciocia była tą osobą która ich uratowała razem ze swoimi przyjaciółmi.

Ale nie tylko dzieci miały doskonały humor. Gritta nawet na chwilę nie przestawała się uśmiechać. Dobry nastrój za to nie udzielał się smoczydle. Po tym typie w ogóle ciężko było określić co w danej chwili myśli, bo jak już nieraz w trakcie tej krótkiej znajomości, zdawał się być nieobecny duchem. Venora nawet zaczynała mieć poważne obawy czy będzie w stanie jakkolwiek się z nim dogadać.
Odgoniła jednak te myśli, bo na tą chwilę najważniejsze było napełnienie żołądka, dlatego też paladynka sięgnęła po to co jeszcze zostało na stole i skupiła się na jedzeniu.
Po skończonym posiłku Venora udała się prosto na rozmowę z kapłanką Kossutha, po drodze zapewniając bratanków, że po tym zajmie się nimi. Paladynka była w doskonałym humorze i już nie mogła doczekać się kolejnego dnia, niezależnie od tego co teraz uda jej się ustalić z Okhe.
Rudowłosa siedziała na wiklinowym krześle w ogrodzie, za domem, skąd nie było widać powiewających trupów, a piękne wzgórza i niewielki wodospad. Okhe wpatrywała się w niebo z lekko przymrużonymi od słońca oczami. Gdy Venora zbliżyła się nieco, pani tych włości spojrzała na nią kątem oka.
-Wyruszamy jutro przed południem z portu. Moi ludzie przygotują załadunek, więc nie musimy wstawać wczesnym rankiem- wyjaśniła nie czekając na pytania rycerki.

- Bardzo dobrze, bo zebranie się tam z dziećmi będzie nie lada wyprawą - ucieszyła się Venora. - Do którego portu płynie twój statek? Jest szansa by był on w Marsember? - zapytała wprost.
-Tam właśnie płyniemy. Już myślałam, że będziesz prosić by dobić do Suzail- zaśmiała się rudowłosa.
Panna Oakenfold odetchnęła z ulgą, że wcale nie musi przekonywać Okhe do swojego pomysłu.
- To wspaniałe wieści - ucieszyła się. - Mam nadzieję, że nie narobiłam tobie problemów sprowadzając tu te sieroty i mojego nowego towarzysza.
-Wiele wam zawdzięczam…- wzruszyła ramionami rudowłosa -Dzięki waszej pomocy górski szlak handlowy będzie bezpieczny, a odzyskanie własności gigantów było nie lada wyczynem…- przekonywała rozmówczynię Okhe -Myślę, że wzajemnie pomogłyśmy sobie w podobnym stopniu. A niczego bardziej od uczciwych układów sobie nie cenię- dodała.
- To prawda. To była sprawiedliwa wymiana - uśmiechnęła się Venora. - [Mi bez twojej pomocy byłoby w tej krainie naprawdę ciężko. No i przyznam szczerze, że nie spodziewałam się, że walka z kultystami będzie jak wieczorny spacerek w porównaniu z odzyskaniem kryształu gigantów - wyznała z rozbawieniem.

-Nawet tak fundamentalna siła jak zło dzieli się na różne rodzaje. To w Podmroku, reprezentowało dno otchłani mrocznych sił. Banenici to ludzie, krasnoludy i elfy. Nic więcej. Czart, zawsze będzie przewyższał śmiertelnika siłą, sprytem. Diabły i demony nie obrali sobie złej drogi, oni się zrodzili ze zła…- wycedziła mocno filozoficznie Okhe.
- W twoich ustach brzmi to tak, że aż chce się współczuć czartom - odparła paladynka. - Apropo nich. Czy osoba opętana przez demona musi obawiać się jakiś późniejszych efektów ubocznych? - zapytała.
-Nie znam się zbyt dobrze na opętaniach. Wiem natomiast, że jest to w jakimś stopniu zależne od siły demona oraz tego jak długo trwało opętanie- odparła rzeczowo Okhe.
- Martwiłoby mnie to bardziej gdyby nie fakt, że demon został zabity na śmierć - stwierdziła paladynka w zamyśleniu. - To chyba wszystko co chciałam z tobą omówić. A czy ty masz do mnie jakieś pytania?
-Nie. Bądźcie gotowi z rana- zakończyła rozmowę, odwracając wzrok w stronę horyzontu.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline