Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2017, 22:29   #226
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację

Grupa kapitana Drozdowa poruszała się niezgrabną chmarą ku przeciwnikom. Gdy dowódca starał się oczyścić umysł przypomniał sobie, że jeden z drwali na trzebieży miesiąc temu zabity został właśnie strzałą o czarnych lotkach. Z naprzeciwka nie nadleciał już jednak żaden pocisk. Co innego zza pleców. Wasyl, Tankred oraz najemnicy i milicjanci w osobach: Gustawa, Iriny, Chudego Piotera, Michaiła i Rudego Arniego usłyszeli komendę Schumanna i pięć pocisków śmignęło nad ich głowami. Dwa niebezpiecznie blisko głowy Arniego, na tyle by mężczyzna odruchowo zatrzymał się i zakrył głowę rękoma.

Na szczęście dla niektórych Leonard dowodził raptem piątką łuków. Rybacy ukryci za ostrokołem wyglądali przeciwników hałasujących na grobli, skąd dobiegał odgłos katowanej krowy. Albo kilku. Ryki były głośne i przerażały swoją nieoczywistością.

Po lewej stronie od łuczników, między opłotkami, oczekiwali na swą kolej sołtys z synem i kolejnych dwóch rybaków. W tej grupie wyróżniał się sołtys, który ubrany w kolczą zbroję dzierżył dwuręczny topór o stylisku wyższym niż większość obecnych. Ten mężczyzna w niczym nie przypominał typowego zarządcy majątku.

Kilkadziesiąt metrów dalej Adelmus ruszył po śliskim podłożu na szczyt kopca. Ostrożnie stawiał stopy i rozglądał się przy tym czujnie. Paradoksalnie nie pod nogami a na niebie znalazł najważniejszą wskazówkę. Pomiędzy chmurami dostrzegł pojawienie się Morrslieba tuż nad Gwiazdą Uroku. Z wrażenia aż wstrzymał oddech. Z braku innych alternatyw począł wznosić modły do Boga Śmierci, bowiem miały wydarzyć się rzeczy straszne.

Tymczasem na skraju bagna rozpoczęło się regularne starcie. Choć część mężczyzn była wyraźnie obolała i walczyła z trudnościami wrogowie zostali zatrzymani na błotnistym cyplu. Na jego grzbiecie mogło walczyć obok siebie jednocześnie troje wojowników stojąc ramię w ramię a każdy zbyt intensywny wypad mógł skończyć się w czarnym błocie. W pierwszej linii stanęli Wasyl, Michaił i Tankred. Pozostali rozeszli się po flankach oraz za ich plecami.

Gdy udało się położyć trupem pierwszego ze zwierzoludzi na lewej flance pojawił się stwór, którego faktycznie łatwo było z drzewem pomylić. Metrowy pień na dwóch korzeniopodobnych nogach wymachiwał długimi gałęziskami wijącymi się jak węże. Stąpał powoli w kierunku zabudowań ku radości zwierzoludzi. Ich wrzaski i piski brzmiały jak zachęta.
Monstrum przystanęło po raptem kilku krokach wydostawszy się z błot. Stanęło w pełnej krasie a światło krwawego księżyca padło na błyszczące punkty na pniu. To miało zęby.

Kilkoro obrońców na ten widok zamurowało. Tankred nie oprzytomniał nawet gdy pałka przeciwnika uderzyła go w ramię, wytrącając na moment z równowagi. Gorzej było przy ostrokole. Do Leonarda nie docierały nawet ostrzeżenia od łuczników, że na grobli pojawili się zwierzoludzie. Stał tak, skamieniały i wpatrzony w mroczne młode. Pierwszego demona jakiego spotkał w życiu.

Demon nie wyglądał na niezainteresowanego walką. Podparł się zaś na swych pięciu konarach i ogromną szczęką zaczął wykrzykiwać niezrozumiałe słowa. Gdy skończył Adelmusem wstrząsnęło raz jeszcze, powalając go na kolana. Kilka metrów dalej mokrą glinę rozgrzebywały dawno martwe ręce. Gdy nieumarły wydostał się na powierzchnię w całości zwrócił swój pusty wzrok na kapłana.
- Byłem pewien, że przybyłeś mnie zwolnić z dalszej katorgi. Demon był jednak szybszy - skwitował truposz otwierając szeroko gnijące usta i bezdźwięcznie się śmiejąc.
- Demony są takie głupie. Takiego wała - rzekł i niespodziewanie szybko pokazał morrycie plecy, kierując się na południe, wprost na bagna. W kierunku kapłana biegł zaś Fredrick, dotąd obserwujący sytuację zza karczemnej okiennicy. Strach w kapłanie zelżał razem z oddalającym się ożywieńcem i pozwolił mu przejąc władzę nad łomoczącym sercem.

Przy ostrokole łucznicy szyli do napastników na drodze. Z łatwością powalili połowę oddziału, który widocznie pokaleczony wyszedł im naprzeciw następnie oddalając się między chaty. Jeden z nich uciekając trzepnął wierzchowca w zad a ten uniósł nietomnego Leonarda aż za karczmę nim jeździec go okiełznał. Gdy stracił on monstrum z oczu odzyskał jasność myślenia.

Zwierzoludzie przed Wasylem padali jak muchy. Kolejne trupy lądowały w błocie pod skarpą zepchnięte kopniakami. Tankreda w walce zastąpiła Irina. Znalazł się on w bezruchu w drugiej linii. Wciąż czuł obecność demona, która go obezwładniała. Nie zrobiło na nim większego wrażenia nawet to, że tuż przed nim Michaił zwalił się na ziemię tryskając krwią z odciętego ramienia. Wokół trwało zamieszanie, ktoś szarpał konającego, ktoś przepychał się przed starego południowca. Wszystko to zdawało się dziać jakby za szybą. Jauch z obryzganą posoką twarzą i zdziwioną miną stał obojętny i niewzruszony.

Test obserwacji
Adelmus (30+10=40): 35 udany

Test astronomii
Adelmus (49): 33 udany

Modlitwa
Adelmus (2): 19 nieudany

Test strachu
Wasyl (49): 47 udany
Tankred (31+10=41): 48 nieudany
Leonard (31): 88 nieudany
Frederick (30): 23 udany

Obłęd
Tankred (0) +1
Leonard (0) +1

Żywotność
Tankred (8) -3

Test strachu
Adelmus (44): 99 nieudany
Frederick (30): 05 udany

Obłęd
Adelmus (0) +1

Test strachu
Tankred (31+10=41): 80 nieudany
Leonard (31): 86 nieudany


 
Avitto jest offline