Po drugiej stronie słuchawki odezwał się męski głos.
- Cześć Michael. Co nie odbierasz komórki?- To był Luigi. Jeden z lepszych kierowców w tej części Stanów i zarazem częsty organizator wyścigów.
- No mniejsza o to. Za dwa dni szykuje się wyścig o grubszą kasę. Jakieś sześćdziesiąt tysiaków w puli. Piszesz się?- Mówił dość szybko.
- Gdzie ma się odbyć i na ile aut?- Zapytał Michael spokojnym, skupionym głosem.
- Ustalamy jeszcze dogodne miejsce, ale na Florydzie. Aut przewidujemy sześć czyli po dziesięć na wejście od kierowcy.- Przedstawił sytuację Luigi.
- Możesz na mnie liczyć. Daj znać kto się jeszcze zgłosił. Dzięki i pozdro.- W takich słowach nastąpiło zakończenie rozmowy.
Młody mag chwilę jeszcze siedział i w końcu wstał i zszedł na dół do warsztatu i podszedł do Rafaela i Klaudi.
- Za dwa dni mamy przejażdżkę. Ogarniemy chyba Czarną Perełkę.- Na te słowa twarze pracowników rozweseliły się. Gdy młody mag miał ruszyć do niebieskiego mustanga by zająć się naprawą lusterka usłyszał podjeżdżającego Billa na Ragnarze.
Po przywitaniu i przedstawieniu ludzi ruszyli bo biura i Bill wyjawił mu powód przyjazdu. Michael uśmiechnął się tylko.
- Nie ma problemu.- Wstał i ruszył do drzwi.
- Ian! Weź z motoru zapasowe koło i zrób z nim porządek. Od ręki jeśli łaska.- Wydał polecenie najmłodszemu członkowi zespołu. Młodziak od kilku miesięcy dorabiał sobie u Michaela i miał chęć i smykałkę do napraw.
- Chcesz się ogarnąć? Zjeść? Kąpiel?- Zaproponował wilkołakowi wracając do biura.
Kiedy Bill już był gotowy i wrócił do warsztatu zobaczył maga przy jednym z samochodów na podnośniku. Widać było, że jest zadowolony z roboty i gdy odwrócił się do wchodzącego wilkołaka usłyszeli dźwięk przychodzącego SMS-a do telefony wilkołaka.
- Koło masz już w motorze.- Rzucił Michael do wyciągającego komórkę Rozjemcy. Nie minęła dobra chwila gdy Swordich zawył i zwinął się z bólu gdy i jego komórka oznajmiła przyjście wiadomości tekstowej.
- No ja... Niech go szlag!- Bełkotał podczas walki z bólem. Klaudia doskoczyła do niego i objęła.
- Wszystko gra? Co Tobie?- Rzucała pytania i aż zdębiała gdy Michael wstał jak gdyby nigdy nic.
- Wszystko w porządku. Obiłem się tylko podczas ostatniej przejażdżki.- Dodał spokojnie z ciepłym uśmiechem na twarzy.
- Idę na chwilę do biura.- Oznajmił i ruszył do schodów.
Podjechał holownikiem na miejsce spotkania. Wysiadł i patrzył na limuzynę.
- Podoba ci się?- Usłyszał za plecami głos Mastersa. Władca Cieni podszedł i poklepał limuzynę po dachu.
- Chcesz się przejechać?- - Nie gustuję w czołgach.- Rzucił trzymający nerwy na wodzy mag.
Masters przedstawił szybko czego oczekiwał od Rozjemców.
- Kim oni są? Mamy się czegoś po nich spodziewać? Będą robili problemy?- Zapytał Swordich.
- Jakaś zasadzka jest planowana czy coś skoro taki czołg mamy wziąć?- dodał po chwili.
- Czemu Pan nie wspomniał, że wypada być lepiej ubranym?- Michael spojrzał na siebie i Billa. Mag miał ciuchy które nie były zbyt świeże a do tego dzisiejsza praca w warsztacie nie pomogła w utrzymaniu czystości odzieży.
Michael usiadł za kierownicą i zaczął skanować pojazd w poszukiwaniu ukrytych usterek.
- A i tak przy okazji.- Zwrócił się do Mastersa otwierając okno i ruszając z piskiem opon nakierowując pojazd a w szczególności koła buksujące na spory placek piachu.
- Niezbyt miłe jest dzwonienie do mnie na komórkę wiedząc, że mam problem.- W tym momencie spod kół, które właśnie znalazły się na piachu poleciała chmara kurzu i drobniutkich kamyczków, które poleciały wprost w stojącego Mastersa.
Michael zastanawiał się czy znaczący wilkołak uzna to za przypadek czy nie. Miał to prawdę mówiąc gdzieś, chociaż może zrozumie, że Michael też umie się odgryźć i się go nie boi.