08-07-2017, 08:57 | #221 |
Reputacja: 1 | U Wilków Szarej - Jasne że kogoś znamy- Odpowiedział jedenz chłopaków. - Super! To do kogo mam się zgłosić i ile to będzie kosztować ? Najfajniej byłoby mieć papiery na latynoskie nazwisko. Co Panie władzo nie podoba się wam że mam latynoskie nazwisko ? Jest Pan rasistą ? Może pogadam z mediami i podam MPD sądu ha? - Bill zaczął zastraszać wyimaginowanego pacjenta po czym, zaczął mówić wściekłym tonem po hiszpańsku. Zerknął jaką reakcje wywołało jego przedstawienie następnie sam wybuchł gromkim śmiechem. - Oczywiście, nie będę tego nadużywać bo to zawsze ryzyko ale może się przydać w podbramkowej sytuacji- Tańczący z Trupami ustalił szczegóły dotyczące lewych papierów, podziękował za pomoc i poprosił żeby wypili za jego zdrowie. Ratowanie maszyny Wbrew obawom Billa Ragnar stał tam gdzie go zostawił więc mógł mu spokojnie wymienić koło - Wielkie dzięki za twoją pomoc Jay wiszę ci przysługę. Przekazałbyś to Angi? Może go w coś zaklnie ? Bo z Ragnarem i KITTem jej wyszło super spodziewałem się że będzie więcej chętnych na takie trofeum a tu tylko problem. Może uda jej się wyciągnąć jakieś informacje o nowym Królu elfów ?- Poprosił przekazując Godzilli torbę z głową. Było to najprostsze rozwiązanie Przodkowie oczywiście się w tej sprawie pokółcili. Wuj Arnull radził spalić a resztki nadpalonych kości wyrzucić do morza, Wuj Ragnar doradzał zjeść co z kolej odradzał Angus który słyszał pieśni o tym że wampiry szaleją po wypiciu krwi starszego ludu jak po świętych grzybach więc jest szansa że i wilkołakowi zaszkodzi. Po wysłuchaniu tego wszystkiego Bill uznał że najlepiej postawić na demonice bo ona miała największe szanse wydobyć informacje o które tutaj chodziło kusiło go nowe doświadczenie ale bał się obrazić Gaj. Niby umówił się z Mikiem że będzie spał u niego ale mag wydawał się wkurzony i młody Pomiot nie chciał się narzucać stąd postanowił spędzić noc na ulicy nie była to dla niego pierwszyzna z tą różnicą że tym razem zaśnie oparty o opętany motor który ostrzeże go gdyby świnki chciały go zgarnąć, ktoś próbował okraść albo zdarzyło się inne niebezpieczeństwo. Do tej pory zawsze ostrzegał go przed takimi zagrożeniami szósty zmysł ale teraz miał dodatkowe zabezpieczenie. Rano Bill planował wykąpać się w morzu. Rozmowa z Mentorem Wuj Ragnar ciągle zrzędził że nie korzysta z wspaniałego Mentora którego mu przydzielono oraz że rozdał cenne Klevy za bzdurno zamiast przekazać je przywódcy swego plemienia. Po części po to żeby udobruchać antycznego ducha a po części dlatego że nie znał żadnego szamana po śmierci Artura na tyle dobrze żeby prosić o przysługę pojechał na pole golfowe poszukać Prica. Zostawiwszy demoniczny motor na parkingu odnalazł starego wilka niedaleko pomieszczenia gdzie odebrał pierwszą lekcje brutalnej polityki Garou i przeżył coś na kształt ponownych narodzin niczym wojownik Majów. Billowi który zawsze był przesądny nie podobał się ten symbolizm lecz jedną z zasad którą się kierował była konieczność odwagi - Bądź pozdrowiony Mentorze czy mogę zająć krótką chwilę twojego czasu ? Podczas ostatniej bitwy z Pentexem zdobyłem Kleve na Tancerzach Cienia ale jedyny szaman którego znałem również zginął w tej bitwie - Szybko wyjaśnił w czym problem. Mógł na tym zakończyć zamilknąć bał się że tym co powie teraz zaszkodzi sobie oraz Szarej lecz z drugiej strony chciał przetestować starego może nie powinien go prowokować ? Był jednak ciekaw jego reakcji wątpił też żeby istnienie dwóch pozostałych ostrzy dało się ukryć na długo przed wytrawnym politykiem. Nabrał powietrza i ściszonym głosem dodał: - Właściwie były jeszcze dwa jeden większy i jeden mniejszy z początku chciałem wszystkie trzy ofiarować na rzecz wzmocnienia naszego plemienia. Doszedłem jednak do wniosku że to może urazić Alfę, z drugiej strony gdybym oddał mu broń obraziłbym ciebie oraz nasze plemię. Duży Klave oddałem Szarej jeden z małych chcę zatrzymać dla siebie w ten sposób najwięcej skorzystają Pomioty żeby uniknąć o to oskarżeń jeden oddałem Oliverowi ze Srebrnych Kłów wspierając koalicje i Rozjemców.- Wyjaśnił swoje polityczne rozumowanie. Nie spodziewał się wielkiej łaski po facecie który miał go za śmiecia, poparł jego prośbę o śmierć po hańbie z pająkiem oraz odrzucił własnego syna... Ostatnio edytowane przez Brilchan : 11-07-2017 o 17:00. Powód: u |
11-07-2017, 13:40 | #222 |
Reputacja: 1 | O dziwo dzień upłynął bez nagłych telefonów. Dopiero wieczorem wieczorem przyszedł sms. Za godzinę bądźcie na parkingu na wyspie. Dojazd nie zabrał nikomu więcej niż 40 minut. Gdy parkowali musieli trochę uważać. Stała tam biała limuzyna. Przez przyciemniane szyby nie było widać czy ktoś jest w środku. Michaelowi przemknęło przez myśl, że musiała się prowadzić jak czołg. Musnął materia samochód i wiedział że jest opancerzona. - Podoba ci się? - usłyszał za plecami głos Mastersa. Władca Cieni podszedł i poklepał limuzynę po dachu. - Chcesz się przejechać? Zabrzęczały kluczyki rzucone magowi. Ten zaskoczony ledwo je złapał. - Odbierzecie gości z lotniska. Pięć osób. Przylecą samolotem z Grecji. To dyskretna misja, więc nie chce tego oglądać w wiadomościach. Łapiecie? Klepnął w ramię Billa. - A ty zachowuj się i nie przynieś wstydu staremu. To ważni goście, nie naróbcie wsi. Ruszajcie, macie niecałą godzinę, w bagażniku macie tabliczkę której będą wyglądać goście. |
11-07-2017, 17:03 | #223 |
Reputacja: 1 | Po załatwieniu wszystkich spraw pojechać do Swordicha sprawdzić jak kumpel się miewa? Jeżeli będzie w lepszym nastroju zaproponuje napisanie raportu z wczorajszej akcji. Spyta się też czy kumpel nie miałby na zbyciu gumowej łaty klejonej na gorąco ? Warto spróbować naprawić przestrzeloną oponę żeby mieć zapas. Wieczorem - Zrozumiano - Odpowiedział grzecznie Mastersowi nie chcąc robić sobie wroga bez potrzeby - Mam jechać w środku czy jechać za wami na Ragnarze ?- Spytał reszty Rozjemców. |
12-07-2017, 08:12 | #224 |
Reputacja: 1 |
|
12-07-2017, 10:35 | #225 |
Reputacja: 1 | Bill Price złapał nagłym ruchem Billa za kark i przyciągnął do siebie. Stary miał krzepę, ale Bill czuł, że był od niego silniejszy. - Kiedy ty do kurwy nędzy przestaniesz przepraszać, że żyjesz. - warknął mu prosto w twarz. - Zdobyłeś w walce łup. Jest twój. Możesz z nim robić co chcesz. Oddasz komuś, to będziesz głupcem, zatrzymasz twoja potęga wzrośnie. A nawet jak będziesz głupcem to ktoś może być ci przychylniejszy dzięki temu. Rób co ma być zrobione i przyjmij konsekwencje. - puścił Billa i odwrócił się by odejść, ale zatrzymał się i rzucił przez ramię - a szamana powinieneś odwiedzić naszego. Chyba, że chcesz być winny przysługę komuś spoza plemienia. Obecnie - To goście i tak ich traktujcie. Nie jesteście już szczeniakami by prowadzić was za łapę. Dalsze pytania zbył milczeniem. Szybki skan samochodu ujawnił, że samochód jest w dobrym stanie, to i owo dałoby się poprawić, ale nie miało to aż takiego znaczenia dla poprawnego funkcjonowania. Jeśli Mastersa ubodło zasypanie piachem spod kół to nie okazał tego. Splunął na parking i sięgając do kieszeni odwrócił się by odejść. Michael widział w lusterku jak wyjął komórkę wybrał jakiś numer i dzwoniącą wrzucił do kieszeni. Limuzyną szarpnęło, mało nie rąbnęła w malowany na biało płotek przy drodze prowadzącej do bramy. |
12-07-2017, 11:49 | #226 |
Reputacja: 1 | Wcześniej Bill naprawdę ledwo dał radę powstrzymać odruchy z czasów walk w bidulu i gdyby nie krzyki przodków którzy powstrzymali go pewno skorzystał by z tego że oponent sam zbliżył swoją twarz do jego i po prostu trzasnął by go z byka - Wiesz że każdy inny kto by mi coś takiego zrobił miałby właśnie złamany kinol? Chciałem cię traktować z szacunkiem jak Przodków żeby nie było że coś przed tobą ukrywam ! Nic nowego mi nie mówisz buduje sobie sojuszników ale chciałem żebyś wiedział. A przychodzę do ciebie bo nie wiem który szaman nasz jest! Gdzie w tym widzisz przepraszanie że żyje?! Bo zachowujesz się tak jakbyś właśnie tego oczekiwał - Krzyknął za staruchem który zgodnie z oczekiwaniami okazał się bezużyteczny. Obecnie Bill obserwował całe zajście z boku kiedy już Masters odszedł młody wojownik podszedł do samochodu i spytał - Wszystko w porządku stary ? Musisz lepiej rozpoznać do kogo i kiedy startować z mordą- Poradził - A na twoje pytania ja mogę odpowiedzieć Oli choć no żebym nie musiał dwa razy powtarzać- Gdy już wszyscy byli gotowi słuchać wyjaśnił ściszonym głosem. - Będziemy przewozić wilkołaczyce z plemienia czerwonych Furii które spiskują przeciwko Alfie ale szef o tym wie to pewnie przygotował jakąś odpowiedz. Wolę jechać po za samochodem bo nasze plemienia się nie lubią do tego zaoszczędzę wam smrodu. Ostatnio edytowane przez Brilchan : 12-07-2017 o 21:50. |
12-07-2017, 12:46 | #227 |
Reputacja: 1 |
|
12-07-2017, 15:06 | #228 |
Reputacja: 1 | U Micheal na zapiecku czyli co takiego Bill robił przed wieczorem ? Uśmiechnął się widząc że kumpel jest w humorze sam miał kiepski poranek ale to nie znaczy że musi się zachowywać jakby go osa w jaja ugryzła co niestety wydaje się być Modus Operandi jego pożałowania godnego mentora. - Za prysznic dziękuje wykąpałem się w morzu z rana potem zmyłem sól plażowym prysznicem. Niestety żadne mydło ani sto pryszniców nie pomoże. Co do jedzenia zrobiłem "drobne" zakupy żeby nie było że waletuje. Co powiesz na jajecznice ala Gastone? Skorzystałbym tylko z kuchenki patelni i naczyń- Wyciągnął trzy tuziny jajek i butelkę oleju które kupił w 7 eleven za pieniądze po Chrisie. Plan był taki: Zrobić kopiastą jajecznice którą poczęstuje Mika i jego małpich mechaników żeby nastawić ich do siebie pozytywnie! Może wtedy zignorują jego smród i będzie mógł się pokręcić po garażu i czegoś nauczyć? Piękną i Bestie puścili mu kiedyś w szkolę Bill zupełnie nie mógł zrozumieć co takiego fajnego w debilowatym księciu który ukrywa się w zamku zamiast korzystać z władzy i pozycji którą daje mu siła nowej formy i urodzenie! O wiele fajniejszy wydał mu się nie lubiący książek potężnie zbudowany Gastone który jego zdaniem powinnien być bohaterem całej opowieści. Młody wilkołak wziął się za smażenie śpiewając przy tym piosenkę Gastona o tym jak to francuski łowca potrafi wszystko najlepiej i co rano zjada trzy tuziny jaj. Gdy już skończył swe kulinarne arcydzieło spróbował nim wszystkich poczęstować to czego nie dadzą rady zjeść pójdzie do lodówki. Po żarciu umył Ragnara z błota resztę dnia spędził kręcąc się po warsztacie starając się pomóc w drobnych pracach i jak najwięcej nauczyć. Wyjazd - Spoko, stary masz jaja ale uważaj Furie to ostre wojownicze feminazistki które na serio nienawidzą chłopów- Nieco redundantnie ostrzegł Swordicha po czym wsiadł na błyszczący czystością motor i w hełmie na obleśnym łbie ruszył śladem limuzyny na lotnisko. Postanowił że przy Furiach postara się po prostu trzymać język za zębami. Nie miał czasu żeby się zamartwiać bo podczas podróży zajęty był tłumaczeniem radosnemu motorowi że feminazistki wcale nie są dzielnymi młodymi kobietami dbającymi o przedłużenie Arijskiej rasy i trwanie myśli Hitlera. Ostatnio edytowane przez Brilchan : 12-07-2017 o 15:18. |
13-07-2017, 00:43 | #229 |
Reputacja: 1 | Wolny czas Oliver pożegnał się ze wszystkimi, z chłopaki z jego grupy i z alfy. Podszedł ostrożnie do swojego auta które stało dwie przecznice dalej, tak by nie było widać że tacha z sobą karabin. Gdy był już przy otwartym bagażniku wyjął magazynek z broni i odłożył zarówno ją jak i jego na swoje miejsce. Po zamknięciu bagażnika, wsiadł do samochodu i ściągając kominiarkę ruszył do garażu na mieście zamienić Pontiaca na Doga, oczywiście w budynku przebierając się spowrotem we wcześniejsze ciuchy, zabrał także Kleiva ze sobą. Spojrzał się jeszcze na rysę z boku auta, trzebą będzie oddać do lakiernika, rano, po odwiezieniu Amber do szkoły. Do domu dojechał koło pierwszej, gdy córka już dawno spała, w progu jak zwykle przywitał go Cesar, jedyne zwierzę która na sam jego zapach nie ucieka, nie szczeka lub nie chce go ugryźć. Wziął szybki prysznic by zmyć z siebie pot, po czym położył się spać, nie kłopocząc już się kolacją, późno już było a jutro i tak miał sporo zajęć. O szóstej rano obudził go budzik, wstał na poranny jogging, jak w każdy weekend o tej godzinie, w tygodniu trochę później, najpierw musiał wtedy zawozić Amber do szkoły. Po godzinie biegania razem z psem, przyszła pora na godzinę w domowej siłowni a następnie oczywiście prysznic. Ubrał się w białe buty czarną podeszwą, białe spodnie i fioletową koszulę oraz zegarek na srebrnej bransolecie. I poszedł przygotować śniadanie, zrobił jajko sadzone na bekonie z grzankami, podał akurat jak Am schodziła ze schodów, jeszcze nie gotowa, jak zwykle. - Chodź chodź, śniadanie. - zawołał ją. Dziewczyna tylko ziewnęła i usiadła na swoim miejscu i nic nie mówiąc zaczęła jeść. Jeszcze się do końca nie obudziła. - Jak zjesz będę musiał pojechać do lakiernika. Szybko załatwię i wrócę. - Dobrze tato. - odpowiedziała niemrawo. Po śniadaniu poszedł do Vipera zawieźć go do lakiernika, przedtem opróżniając i chowając zawartość skrytki z bagażnika. - Witaj Dave. - wyciągając dłoń przywitał się z właścicielem warsztatu. - Siema Oli. Jak tam? - mężczyzna w średnim uścisnął podaną dłoń. - A powolutku, nie narzekam. U ciebie? - Też dobrze, interes się kręci. Nie narzekam. Z czym przyszedłeś? - Szkoda gadać, drobnostka. Chodź pokażę Ci. - Oliver zaprowadził znajomego do Dodga pokazać rysę na boku - Jakieś zazdrosne dzieciaki porysowały - Nooo, nie ładnie to wygląda. Zajmiemy się tym. - Byłbym wdzięczny gdyby jutro rano był do odbioru. - Rano może ciężko. Nie wiem, nie wiem. - Zapłacę ekstra. - Zobaczymy co da się zrobić, ale nic nie obiecuję. - Dobra dzięki. - Oliver dał kluczyki Dave’owi i wyciągnął dłoń no porzegnanie. - Zadzwonię jak będzie gotowy. Narazie. - Narazie. Oliver zamówił sobie taxi by go zawiozła do domu. Posiedział chwilę w domu dotrzymując towarzystwa córce. Oczywiście jak to z nastolatkami bywa, jakoś nie kwapiła się mocno do wspólnego spędzania czasu, lepiej sobie z tym radziła Allison, dziewczyny szybko podłapały wspólny język. Zadzwonił dzwonek u drzwi. O wilku mowa, Allison przyszła ich odwiedzić. - Cześć brat. - Cześć Alli. - Dawaj wchodź.- zaprosił siostrę do środka - Amber! Ciocia Allison przyszła! Posiedzieli chwilę w salonie gadając na luźne tematy. - Alli, posiedzisz chwilę z Amber? Ja muszę jechać do klubu i restauracji. - zapytał się w pewnym momencie. - Pewnie, jedź. My tu sobie pogadamy na babskie tematy. - puściła oko bratanicy. - Dzięki. Kochana jesteś. W klubie jak i w restauracji nie zabawił długo. Dowiedział się szybko co słychać, jak się sprawy mają. Interesami nie On się zajmował, zatrudniał kogoś od tego, On był tylko właścicielem, wykładał i zgarniał pieniądze. Następnie pojechał do Dantego, Teurga z Loży Księżyca z prośbą o zbadanie Kleiva. - Witaj Panie Dante. - skłonił głowę w geście przywitania. - Witaj Panie Cole. Co pana do mnie sprowadza? Nie przyszedłby pan do mnie gdyby nie chciał pan czegoś. - starszy mężczyzna siedział za starym, dębowym zdobionym biurkiem. Jak na gust Olivera zbędny przepych, jak i cały dom. Jego plemiennicy lubowali się w czymś takim. - Przychodzę z prośbę o zbadanie tego artefaktu. - podszedł z zawiniątkiem do biurka, odwinął je i pokazał Kleiva szamanowi - Zdobyty na sługach Żmija, zanim zacznę go używać chciałbym się upewnić że jest to bezpieczne. Mężczyzna przyjrzał się sztyletowi, pomruczał coś pod nosem. - No dobrze. Ale co ja mam z tym wspólnego? - zapytał się spowrotem opierając się o oparcie fotela. - Wzmocnienie plemienia nie wystarczy? Ewentualny kolejny Kleiv w rękach kogoś ze Srebrnych Kłów. - Oliver uśmiechnął się do rozmówcy. Pan Dante postukał palcami w blat stołu, i po chwili zastanowienia w końcu się odezwał. - Dobrze, zostaw to. - zajął się jakimiś papierami na biurku nie zwracając już uwagi na Olivera. Cole kiwnął głową, zostawił zawiniętego Kleiva na biurku i ruszył do wyjścia. Wiedział, że Dante o tym nie zapomni, spodziewał się też że w jakiś sposób to wykorzysta. Sms z wezwaniem na parking dostał jak już siedział w domu, przy kolacji. Na parking miał nie więcej jak dziesięć minut więc mógł spokojnie pozwolić sobie na skończenie jedzenia. Parking Na parking zajechał czarny Chrysler 300C z którego po chwili wyszedł Oliver. Był minutę przed czasem. Zabrał ze sobą Berettę 96A1, schowaną w kaburze z tyłu pasa, wciąż był też ubrany w strój z rana. Przywitał się z Mastersem zdawkowym skinieniem głowy, widać było od razu że nie darzy go ciepłym uczuciem, a szacunku miał dla niego tyle ile wymaga się do starszego. Cóż można powiedzieć, jednak plemię i na Oliverze odcisnęło swoje piętno. Z Michael’em i z Billem za to przywitał się podając każdemu dłoń. Po wysłuchaniu rozkazu skinął głową na znak zrozumienia. - Tak jest. - dodatkowo odpowiedział krótko. Odwrócił się do chłopaków. - Ja proponuję żebyś Ty Bill jechał za nami, a ja w szoferce obok Michael’a. - spytał się spojrzeniem czy się zgadzają, nie widząc protestów wsiadł do limuzyny. Oliver już chciał łapać za kierownice, ale kumpel jakoś sobie poradził. - Masz farta że Masters nie przyjął tego do siebie. - skomentował całą sytuację z telefonem - Nie chciałbyś by się zdenerwował. - Jakim smrodem? Ja nic nieprzyjemnego nie czuję. Fakt, nie ma koło Ciebie typowego zapachu, ale nic co by przeszkadzało. - odpowiedział Billowi z przyjacielskim uśmiechem na ustach. - Nie boję się o to. Najpierw musiałbym mieć żonę czy dziewczynę. A o takiej nic mi nie wiadomo. A u Ciebie z tym jak? Jakaś dziewczyna co mogła by być zazdrosna na nocne wypady z innymi laskami? - odpowiedział Michaelowi. Ostatnio edytowane przez Raist2 : 13-07-2017 o 18:32. |
14-07-2017, 15:11 | #230 |
Reputacja: 1 | Lotnisko było już im znane. Wieczorem korków prawie nie było więc dojechali przed czasem. I dobrze, bo sporo czasu zeszło się z parkowaniem czołgu. Wyjąwszy tabliczkę z bagażnika przeczytali: “Witamy w Miami” Pierwszą przeszkoda do sforsowania były wykrywacze metalu. Dalej już było prosto, znaki poprowadziły ich do hali przylotów. Sprawdzili samoloty. Lot z Grecji nie miał opóźnień, miał lądować za dziesięć minut. W końcu z korytarza zaczęli się wysypywać podróżni. Niestety chwilowo nikt się nie interesował nimi ani ich tabliczką. Nagle usłyszeli z boku: - Pan Shah A’ll? Witamy w Miami. - jakiś chudy facet w garniturze przywitał araba w burnusie i turbanie. Jakim cudem wpuścili go tak ubranego do samolotu? Tego nie dane było im się dowiedzieć, bo poczuli coś… Zanim jeszcze w wyjściu z korytarza pojawiły się oczekiwane obmyła ich fala spokoju. Pierwsza szła wysmagana wiatrem i słońcem na oko trzydziestoletnia kobieta. Same mięśnie i ścięgna i ani grama tłuszczu. Koszulka bez rękawów odsłoniła wiele blizn. jej oczy omiatały halę w poszukiwaniu zagrożeń. Dwa kroki za nią po bokach szły dwie młode siksy, wymalowane jak na halloween, obie identycznie w krótkich koszulkach odsłaniających brzuchy i różowych szortach. Zza pleców prowadzącej wyłoniła się na oko dwudziestoletnia dziewczyna w prostej białej sukience. Długie włosy miała spięte w koński ogon. Ściągała uwagę jak magnes. Gdy się pojawiła, hala jakby poweselała, stała się jaśniejsza i przytulniejsza. - To was przysłali jako szoferów? - chropowaty głos ekstremalnej kulturystki obudził ich ze snu. Dopiero teraz zwrócili uwagę na piątą dziewczynę, w szarym garniturze. Szła za tą w bieli. Zmrużonymi oczami otaksowała Rozjemców niczym prawnik przed wpisaniem w pozew kwoty odszkodowania. Nie powiedziała ani słowa. |