Bill
Price złapał nagłym ruchem Billa za kark i przyciągnął do siebie. Stary miał krzepę, ale Bill czuł, że był od niego silniejszy. - Kiedy ty do kurwy nędzy przestaniesz przepraszać, że żyjesz. - warknął mu prosto w twarz. - Zdobyłeś w walce łup. Jest twój. Możesz z nim robić co chcesz. Oddasz komuś, to będziesz głupcem, zatrzymasz twoja potęga wzrośnie. A nawet jak będziesz głupcem to ktoś może być ci przychylniejszy dzięki temu. Rób co ma być zrobione i przyjmij konsekwencje. - puścił Billa i odwrócił się by odejść, ale zatrzymał się i rzucił przez ramię - a szamana powinieneś odwiedzić naszego. Chyba, że chcesz być winny przysługę komuś spoza plemienia. Obecnie - To goście i tak ich traktujcie. Nie jesteście już szczeniakami by prowadzić was za łapę.
Dalsze pytania zbył milczeniem. Szybki skan samochodu ujawnił, że samochód jest w dobrym stanie, to i owo dałoby się poprawić, ale nie miało to aż takiego znaczenia dla poprawnego funkcjonowania.
Jeśli Mastersa ubodło zasypanie piachem spod kół to nie okazał tego. Splunął na parking i sięgając do kieszeni odwrócił się by odejść. Michael widział w lusterku jak wyjął komórkę wybrał jakiś numer i dzwoniącą wrzucił do kieszeni.
Limuzyną szarpnęło, mało nie rąbnęła w malowany na biało płotek przy drodze prowadzącej do bramy. |