Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2017, 17:00   #227
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Venora ujrzała twarze najgorszych zakapiorów, jakich można było sobie wyobrazić. Liczne blizny i całkiem dobry sprzęt świadczyły o tym, że gildia wzięła ich sobie na poważnie i przysłała bardziej wymagających przeciwników niż słudzy Czarnej kapłanki. Rycerka usłyszała za plecami dźwięk wyślizgującego się z pochwy miecza. Kątem oka dostrzegła Balthazaara, który trzymał jednorącz miecz, którym ona sama ledwie dałaby radę oburącz walczyć. Smoczydło powiodło zdrowym okiem od rękojeści aż po sam błyszczący czubek ostrza.
Harmider zbroi zagrzmiał, kiedy Malvoin zeskoczył z powozu. Krasnolud potrząsnął swoim toporem mrucząc pod nosem jak wygłodniały lew. Okhe nie schodziła z grzbietu konia, lecz była w pełni skupiona i gotowa do użycia swych najpotężniejszych zaklęć.
Albrecht wywijał lekko młyńce swoim buzdyganem rozgrzewając się do walki.
-Najpierw wesprę nas modlitwą, a później przyzwę niebiańskiego towarzysza… - oznajmił.
-Nie dajcie się obejść. To podstępne skurwysyny, nie zawahają się by wbić wam nóż w między żebra z flanki, czy poderżnąć gardzie od tyłu- przestrzegł ich Malvoin.
Gritta natomiast stała najbliżej wozu z dziećmi, naciągając prędko linkę kuszy. Elfka wyprostowała się odłożyła broń pod nogę i zaczęła intonować pieśń o zabójcy smoków, który bohaterstwem inspirował, a odwagą przerażał wrogów.

Paladynka do serca wzięła sobie uwagi krasnoluda i nie zamierzała wyrywać się samotnie przeciw zbójom. W planach miała dopaść w pierwszej kolejności do Stradiusa, bo wydawał się on być hersztem tej bandy. Więc dopiero gdy smoczydło zrównało się z nią, Venora skupiła się i zaciskając mocniej dłoń na rękojeści miecza, natchnęła jego ostrze boską mocą. Spojrzała na Balthazaara i skinieniem głowy wskazała mu cel.
Czarni oprawcy ruszyli w miarę zwartym szyku w stronę Venory i jej kompanów, a ci nie mieli zamiaru czekać i również wyszli im naprzeciw.
Za ich plecami zagrzmiał głos Okhe. Kobieta z końskiego grzbietu wykonała szereg szybkich i skomplikowanych gestów dłońmi, wykrzykując przy tym frazy inkantacji. Nagle na ziemi, pomiędzy ludźmi Pomocnej Dłoni, a grupą Venory pojawił się błyszczący symbol, który w sekundę zaczął uwalniać zielonkawą mgłę. Oprychy najwyraźniej nic sobie z zaklęcia nie zrobiły, gdyż większość nawet nie zwróciła na nią uwagi, czego szybko pożałowali, kiedy ich buty i nagolenniki nagle zaczęły skwierczeć i korodować.
Albrecht uniósł ręce do nieba prosząc Helma o wsparcie dla siebie i swych kamratów. Bóg Strażników w swej łasce zesłał na nich błogosławieństwo odwagi i skuteczności w boju.

Pierwszy natarł Stradius, a za cel obrał sobie nikogo innego jak Venorę. Rycerka już po krótkiej chwili poczuła na własnej skórze, różnicę między szkoleniem ludzi Pomocnej Dłoni, a kultystami. Miecz oprycha uderzył ją w naramiennik i choć nie uszkodził stalowej płytki pancerza, to jednak silnie pogruchotał ramię Venory. Mężczyzna pochylił się lekko i natarł od drugiej strony, lecz tym razem rycerka spokojnie sparowała jego cios.
Odtrącając miecz przeciwnika swoją tarczą, paladynka z zacięciem wymalowanym na jej twarzy, zamachnęła się Pożogą prosto w odsłonięty bok oprycha. W ten cios włożyła całe zaangażowanie w to by nie pozwolić im dotrzeć do dzieci, do jej bratanków. A motywację miała tak wielką, że chyba sama Tymora musiała z uznaniem się temu przyglądać. Ostrze miecza Venory rozcięło jej przeciwnikowi pół boku, lecz na tym rycerka nie poprzestała. Sprawnym ruchem ręki zmieniła kierunek cięcia i klinga z sykiem rozorała hersztowi brzuch. Krew obficie zaczęła lać się z ran przeciwnika panny Oakenfold.
Oprych wyszczerzył swoje zęby z bólu, lecz jak widać był równie mocno zmotywowany, co Venora. Człek pobladł w momencie, lecz nie poprzestał atakować i o dziwo udało mu się dwukrotnie oszukać przeciwniczkę trafiając ją dwa razy potężnie - w udo oraz w bok.

Panna Oakenfold skrzywiła się na twarzy. Teraz pragnęła jak najszybciej zakończyć walkę dlatego też biorąc kolejny zamach Pożogą tchnęła w cios energię karcącą zło. Ostrze zajaśniało gdy prowadząca je ręka, wymijając obronę oprycha skierowała je wprost na jego nieosłonięte ciało. Trafiła go w szyję, rozrywając ją na wysokości grdyki, aż dało się usłyszeć chrobot gdy stal uderzyła o kości kręgosłupa. Herszt padł bez sił bulgocząc krwią i drgając.
- Trzeba było odpuścić! Teraz to miejsce będzie waszym grobem! - krzyknęła paladynka stojąc nad truchłem herszta i rozglądając się po polu walki.
Od paru dobrych chwil Okhe inkantowała jakieś trudne i żmudne w stworzeniu zaklęcie. Jej ciało zalśniło ognistą poświatą, która spłynęła z kobiety i stanęła tuż obok. Twór zaczął wypełniać puste wnętrze żywym ogniem, a jego rozmiary w jednej chwili urosły do kilku metrów. Twór przybrał postać humanoidalnej formy ognia.


Balthazaar radził sobie całkiem sprawnie, lecz drobny rozcięcia pomiędzy łuskami świadczyły o wysokim poziomie jego przeciwnika. Smoczydło wyprowadziło potężny cios znad głowy i choć wojownik zdołał sparować atak swoim mieczem, uderzenie było tak silne, że wytrąciło jego broń z obolałej ręki. Mężczyzna skulił się lekko z bólu i wtedy smoczydło zbliżyło się jednym krokiem do przeciwnika łapiąc go szponiastą łapą za szyję. Venora przypomniała sobie swoją potyczkę z Żelaznym, który walczył w bardzo podobny sposób. Balthazaar zacisnął szpony na szyi oprycha i zbliżył go do swojej paszczy unosząc z łatwością kilka centymetrów nad ziemię. Paladynką aż wzdrygnęło na ten widok. Smoczydło otworzyło paszczę, ukazując szereg potwornych zębów i nagle z jego gardzieli wystrzelił z łoskotem piorun. Błyskawica spopieliła doszczętnie twarz mężczyzny. Wielkolud puścił łotra a ten padł w drgawkach na ziemię.

Kątem oka Venora widziała jak Malvoin potężnym ciosem zmiażdżył kolano oponenta powalając go na ziemię w strasznych mękach.
Ricko radził sobie trochę gorzej. Młodzieniec miał na piersi sporą, krwawiącą ranę. Gritta również nie próżnowała, lecz jej strzały do tej pory były niecelne mimo szczerych chęci.
Venora nie chcąc tracić czasu zaatakowała kolejnego oponenta, który stał jej na drodze do Ricka, do którego chciała się zbliżyć by wesprzeć go leczeniem. Paladynka planowała nie oddalać się od chronionego przez nich wozu z dziećmi. Pożoga świsnęła w powietrzu, znacząc na ziemi krwawy ślad, z juhy nowego przeciwnika. Mężczyzna omal nie zemdlał z bólu, patrząc na Venorę przerażonym wzrokiem. Kobieta już miała dokończyć ataku, gdy ujrzała jak pozostali wysłannicy Pomocnej Dłoni skupiają wzrok na jednym celu, gdzieś na prawo od pola bitwy. Venora spojrzała tam i doznała lekkiego szoku gdy na jej oczach przywołany żywiołak podpala żywcem ognistym podmuchem jednego z oprychów, a drugiego wbija masywną pięścią w glebę, pozostawiając krater, jak po zderzeniu meteora.

Nagle tuż obok głowy Venory świsnął bełt, trafiając ledwie żywego oprycha w czoło, posyłając z impetem na ziemię.
-Helmie! Ulecz swego sługę, niech wraca w bój!- krzyczał Albrecht za plecami rycerki, a chwilę później poczuła dotyk zimnych rękawic kapłana na szyi i poczuła lekką ulgę w bólu.
Malvoin i Balthazaar nie próżnowali. Smoczydło wzięło potężny zamach mieczem nad głową oponenta. Najemnik uchylił się, unikając śmiertelnego ciosu, lecz wielkolud wykorzystał moment nieuwagi mężczyzny i poprawił wolną łapą, rozcinając paskudnie głębokie bruzdy na twarzy i szyi mężczyzny.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline