Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2007, 21:18   #106
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Post Learion Aylinn

(post konsultowany z MG)

Zdjąwszy opaskę, gnom zmrużył oczy wślepił je w postać intensywnie przyglądnął się jej. Nie tylko jej zresztą. Oglądnął też okolicę i siebie samego, by w końcu rzec cicho, pod nosem:

- Może następnym razem...

Fristus już znał ten rytuał. Nie pierwszy raz gnom sprawdzał, czy widzi. Pewnie też nie ostatni. Zdumiewające było natomiast jak szybko strząsał z siebie rozczarowanie takimi próbami.

"Do diaska! To nie jest iluzja! O co więc chodziło? Jeśliby to była iluzja, raczej bym dostrzegł. Właściwie... prawie na pewno bym dostrzegł!"

Tymczasem, miast kolorów, aur, czy błysków, Leariona otacza nieprzenikniona ciemność. Nic nie wskazywało na to, żeby w pobliżu działało jakiekolwiek zaklęcie. Przybity na moment gnom cieszył się, że chociaż jego blef zadziałał.

Fristus nie wydawał się tak świetnym aktorem, by przejrzeć gnomie kłamstewko i nie dać tego po sobie poznać. Tak przynajmniej osądził sam zainteresowany.

Rozglądając się za czarami, jednocześnie nasłuchiwał, węszył, a wziąwszy parę głębszych oddechów, kiedy 'przybity' zwieszał głowę i zakładał z powrotem opaskę na niebieskie, charakterystyczne dla gnomów oczy, smakował otoczenie.

"Zimny, wilgotny korytarz. Powietrze jest tu przesycone wodą i stanowczo pachnie mokrą ziemią. Nie ma tu wiatru - brawo, młody Aylinnie, Twoja logika jest bezbłędna, brawo, geniuszu! Hmmm... Niewiele słyszę. Oddech Fristusa - czy to naprawdę Fristus? Cholera - i kapanie wody. Woda kapie po lewej, z tyłu, i po skosie w przód. Wciągając powietrze można nawet poczuć wilgoć na języku. Hmmm... Nie jestem mądrzejszy niż byłem. Na moje czterdzieści dwa imiona, jestem w labiryncie pod ziemią, z przewodnikiem, któremu nie ufa istota, której ja ufam bezgranicznie, i pewnie jeszcze jakiś mag ma z tego ubaw. Jeśli ta pamięć okaże się potem nieważna, to dodam sobie pięć imion opisujących moją głupotę. Brr. To byłby wstyd. Nie. Ta pamięć BĘDZIE ważna. MUSI być."

Ostatnia myśl tchnęła absolutną pewnością. Pewnością, którą stężały też rysy twarzy młodego Aylinna. Jeśli tu był, to miał powód. No i nie należało zapominać o jednym. Mag mógł mieć z tego ubaw... ale największy ubaw z całej sprawy miał ten, który odkrył najwięcej tajemnic. Tak zawsze było i tak zawsze będzie. Szeroki, przekorny uśmiech wykwitł na ustach gnoma na moment, kiedy ten unosił głowę.

"Więc Fristus ma pewną tajemnicę? Zobaczmy jak długo ją utrzyma!"

Sam Fristus został najwyraźniej zaskoczony pytaniem o to, czy są tu sami. Zapadła bowiem pełna konsternacji cisza, a obraz jaki przesłał panu Fialar ukazywał jak bardzo pytanie zbiło człowieka z tropu. Po chwili milczenia, mężczyzna niepewnie odrzekł:

- Jak najbardziej... Nikogo tu nie ma poza tobą i mną.
- Jesteś pewien, że Deanlath nic tu nie wrzucił?
- zapytał poważnie gnom - Wrzucił w końcu pułapki, skąd pewność, że dla rozrywki nie wrzucił czegoś jeszcze? I czy on nas w ogóle obserwuje?
- Mój pan na pewno „nie wrzucił” do labiryntu żadnych potworów, wiec o to, że coś cię zaatakuje nie musisz się martwić.

"W jego głosie wyraźnie słychać zaskoczenie, ale nie zdenerwowanie. Pytanie chyba naprawdę go zdziwiło. Nic w jego głosie nie wskazuje, by kłamał. Zatem..."

- Mmmm? Szkoda. Mogłoby być ciekawiej. - odrzekł gnom, nadal głaszcząc kota. Także kot nie postrzegał mężczyzny jak przez zaszkloną warstwę czaru, zatem iluzja niemal na pewno odpadała. - A z tym obserwowaniem? jak sądzisz, Fristusie, obserwuje nas teraz? - niczym na sznurku, głowa gnoma uniosła się ku nierównemu sklepieniu komnaty. - Za uszami, tak? Ty pieszczochu... - cicho się zaśmiawszy, gnom począł delikatnie głaskać okolice uszu nadal pomrukującego i wiercącego się niespokojnie kota.

- Nie wiem - odpowiedział spokojnie Fristus, którego szczerą i otwartą twarz "ujrzał" Learion.

Odkąd Fialar tak wyraźnie zaprotestował przeciw temu, by Fristus dotknął jego towarzysza, gnom kupował czas. Kot okropnie cię wiercił i starał wyrwać z uścisku, ale Aylinn miał dziwne wrażenie, że jeżeli go puści to ten rzuci się na Fristusa, stąd zmienił uchwyt. Blef, że coś słyszał, pytanie czy są sami, wszystko to miało kupić czas. Najwyraźniej tak jedno, jak i drugie podziałało, bo podrapanie przeszło bez echa. Mężczyzna zdawał się nie pamiętać o zajściu, miast tego zapytując stanowczym głosem po chwili:

- To jak możemy już ruszać?

Learion nie mógł zobaczyć twarzy Fristusa, ale był przekonany, że mężczyzna wpatruje się w niego z wyczekiwaniem. Nie czekając na odpowiedź jego towarzysz ruszył wzdłuż korytarza nucąc coś pod nosem. Learion kierując się dźwiękiem głosu swojego towarzysza ruszył w jego ślady, trzymając na rękach Fialara.

Ruszając, zajął się pułapkami. Były. Natomiast brakło jakichkolwiek żywych istot poza ich trójką, potwierdzając słowa przewodnika. Uważając, by nie dać się dotknąć posuwał się zręcznie, jak na ślepca, dość wysoko przestawiając nogi, by się nie przewrócić. Parę razy zagadywał tak do nadal niespokojnego (choć znacznie mniej) Fialara jak i do wciąż "świergoczącego" Fristusa, lecz na większość pytań sam udzielał sobie odpowiedzi, często wśród żartów i śmiechów.

Gdzieś na horyzoncie zarysowywał się kolejny zakręt. Korytarz, którym szli zdawał się dużo dłuższy niż sądzili. Do ich nozdrzy docierało coraz wilgotniejsze powietrze. Na ramiona spadały zimne krople wody. Po kilkunastu minutach marszu Fialar przeciągle miauknął. Learion natychmiast zatrzymał się i zagłuszył "świergot" Fristusa słowami:

- Zatrzymaj się towarzyszu! Mam złe przeczucia.
- Spokojnie doskonale ją widzę. Tuż za zakrętem drogę zastępuje wyrwa w ziemi usiana kolcami. Jest jeszcze kilka kroków ode mnie.


Fialar zgrabnie zeskoczył z rąk swego pana. Gnom wykorzystał okazję, sprawdzając pas. Narzędzia zwykł nosić przy pasku, zawinięte w kawałek skóry. Niewiele, ale wszystkie podstawowe, które mogły służyć do rozbrajania pułapek. Gdy kot podszedł w stronę skarpy nadrabiając drogi by obejść Fristusa, Learion mógł "dostrzec" prawdziwą istotę pułapki. Obraz zafalował, zaś przepaść "przesunęła się" pod same stopy przewodnika

Mruczenie i marudzenie mężczyzny niewiele myśląc Learion skwitował więc łapiąc tamtego za ramię, i osadzając go na miejscu krótką kontrą:

- Ta pułapka jest zdradliwa. Okłamuje twoje oczy.

Mężczyzna z niedowierzaniem podniósł z ziemi kamyk i poturlał go w stronę krawędzi. Niestety gnom nie mógł zobaczyć jego miny, gdy kawałek skały wsiąkł w podłogę tuż o krok od niego, Fialar zainteresował się wtedy niedaleką ścianą.

- I kto tu jest ślepy?
rzekł Learion przerywając niezręczną ciszę. Na jego twarzy wykwitł szeroki, przekorny uśmiech. Puścił tamtego i dodał cokolwiek złośliwie:

- Ale przewodnikiem jesteś dobrym, prawda?
- Przestań mi urągać gnomie
- rzucił szybko Fristus spostrzegłszy, jak kot przechodzi przez zaporę - właśnie znalazłem przejście. Idź za moim głosem.

Gnom roześmiał się perliście, komentując:

- A zatem przynajmniej dobry przewodnik! Chodźmy, towarzyszu!

Gdy oboje przekroczyli niewidzialne wrota ich oczom ukazało się kolejne wyzwanie. Rozdroże. Fristus nie zastanawiał się długo:

- Ja proponuje pójść prosto. Ta droga prowadzi w głąb labiryntu, a ta druga na jego zewnętrzną część. Więc wybór jest jasny.

- Czyżby? - skontrował łobuzersko młodzian - Nie zgadzam się! Wyjścia bywają na obrzeżach labiryntu. Zatem powinniśmy kierować się na zewnątrz. Ale sednem labiryntu, każdego jednego labiryntu, jest jego serce. Zazwyczaj centrum, ale może być to coś zupełnie innego. Magiczny przedmiot, którego dany labirynt strzeże, jakaś dobra broń przy jakimś cudnie wyrzeźbionym posągu, czyjś sarkofag, który należałoby odwiedzić, bo samotny i zakurzony, jakiś heros lub paskudnik zamrożony złym/dobrym zaklęciem - wszystko to można znaleźć właśnie w sercu labiryntu. Tam zwykle czeka nagroda. No i wyjście awaryjne. Nie? - wesoło zapytał towarzysza, zwracając ku niemu nie przesłonięte opaską oczy, lecz lewe ucho, wyraźnie nasłuchując jego odpowiedzi. - Gdzie chciałbyś iść, ku sercu i zwycięstwu, czy rozsądnie i pragmatycznie ku obrzeżom labiryntu, gdzie powinny być jakieś wejścia, jeśli projektował to ktoś z odrobiną zdrowego rozsądku?

W tym miejscu gnom skrzywił się lekko. No tak. Pozostawało pytanie, czy tajemniczy Deanlath BYŁ kimś, kto projektował własne labirynty umieszczając wejścia na obrzeżach, czy też umieszczał wejścia gdzie chciał, bo to w końcu jego labirynt był i takim miał pozostać, a akurat tego dnia zupa była za słona. No i dodatkowo, były te dwie wątpliwości...

- Fristus? - zagaił młodzik - Ten labirynt... on jest stworzony tak, sobie a muzom, czy też ma coś w środku? I w ogóle, wyjście jest w środku czy na zewnątrz? no i - strzelił gnom kolejnym pytaniem - skąd myśmy właściwie zaczynali tę podróż?
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline