Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2017, 01:17   #157
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Rozgrywający się na powierzchni spektakl dało się opisać jednym słowem - Piekło. Pełne ognia, dymu i wybuchów, rozrywających ziemię, miażdżących mocą pocisków wszystko, co znalazło się w zasięgu. Niebo wypełnił kolaż z ołowiu i czarnego dymu, doprawionego snopami jasnych iskier, tańczących w rozedrganym powietrzu na podobieństwo stada upiornych świetlików tym intensywniejszych, że odbitych gorejącymi punktami na tle smolistych, lepkich oparów, wzbudzanych artyleryjską nawałą. Nash chłonęła ten widok rozszerzonymi oczami, wdychając chciwie powietrze jakby chciała poczuć zapach napalmu i rozrywanych, broczących żółtą posoką ciał płonących teraz kilkadziesiąt metrów wyżej. Piekło, chaos. Żywa pożoga w której nie miało prawa ujść z życiem nic, co znalazło się na powierzchni. Znów na parę sekund pożałowała braku głosu, scena prosiła o krótkie, jednowyrazowe podsumowanie.
- Piękne - lektor zrobił to w jej imieniu, a jego głos połączył się z wyrażającym czysty zachwyt westchnieniem. Naraz kłótnia z Patino poszła w niepamięć, tak samo jak powód dla którego się rozpoczęła… przynajmniej od tej rudej strony. Teraz oboje stali obok siebie - on gapiąc się na obcą laskę proponującą bajery podziemnego kompleksu i ona wpatrzona w obraz serwowany przez panel drona. Dla lepszego efektu przytrzymywała kurczowo ciemnoskóre ramię, aby ustabilizować obraz.
- Ile to potrwa? - spytała Obrożą, nie odrywając wzroku od przedstawienia. Wódka, prochy i kurwy mogły poczekać. Nie na co dzień dało się oglądać coś równie pięknego, co spektakl rozgrywający się nad ich głowami.

- Aż im się przeznaczone na fajerwerki ammo skończy albo jakiś gwiazdkowiec uzna, że przeciwnik osiągnął założony poziom strat. - wzruszył mokrymi wciąż ramionami Latynos. Też zerknął na wyświetlane holo z powierzchni. - Mam nadzieję, że skończą zanim mi bateria padnie. - wskazał palcem na róg ekranu pokazując niski, alarmująco niski, poziom naładowania. Choć to samo w sobie nie mówiło ile dron jeszcze pociągnie. Żołnierz schylił się i podniósł mokre ubranie które zaczął nakładać na siebie. Mokry materiał nachodził na mokre ciało dość opornie.

- Poślij go pod najbliższy CH. Zamówiliśmy baterie do Black i do Brownpoint. Lepiej niech zdechnie tam. Nie będziemy go nieść - Obroża zaszczekała, a Nash uniosła wzrok, spoglądając meksowi w oczy. Też liczyła po cichu, że latadełku starczy many aż do zakończenia rozróby. Mogło się im jeszcze przydać, zwłaszcza w późniejszych etapach. Westchnęła i dopisała - Jak padnie i go zniszczą może da się domówić na najbliższy zrzut. Chyba że wyślemy młodą do jej nowych kolegów. Chuj wie co tu trzymają schowane. Potrzeba nam zapasów. Sprzętu, granatów. Leków i odpoczynku. Przegrupowania. Potem. Jeszcze jest czas. Po cholerę zakładasz to gówno? Chcesz pochować po kieszeniach więcej zajebanego szpeju? - na koniec dorzuciła szpilę, zanim nabrała ochoty aby mu podziękować. Po raz drugi jej nie zostawił. Spławiła go, nawarczała i wystawiła kolce, a ten idiota postanowił mieć to całkowicie gdzieś… po co? Dlaczego? Pytania bez odpowiedzi.

- No i po co się tak drzesz? Teraz pani się skapnie, że zajebałem mydło. - Latynos który zdążył ubrać podkoszulkę i właśnie nakładał bluzę powiedział z udawaną pretensją patrząc na Black 8 a potem wskazując na wciąż stojącą w drzwiach przewodniczkę. Ta zahihotała się wdzięcznie i żart Latynosa chyba ją rozbawił na serio.

- Możesz kochaniutki nabrać tyle mydła ile ci się w kieszeni pomieści. - roześmiała się dziewczyna machając ręką na te mydło czy coś innego. Aż ciężko było zgadnąć czy naprawdę tak uwierzyła z tym mydłem czy tylko dostosowała się do żartu żołnierza.

- No i następna. - Latynos wyrzucił ramiona pod sufit i pokręcił głową jakby kolejna reakcja kolejnej kobiety pod rząd wręcz go załamała. - No co to za kradzenie mydła za pozwoleniem? Przecież to psuje całą zabawę. - poskarżył się stojącej w drzwiach dziewczynie i przetrzymał ją tek w tym niby poważnym oskarżeniu i skardze. Dziewczyna nie wytrzymała i roześmiała się na całego.

Latynos kończył się już ubierać i sięgał po pancerz i resztę ekwipunku. Wrócił też do bardziej poważnych tematów. - Nie, wasz Checkpoint nic nie da teraz. Też jest pod ostrzałem. Wszystko w okolicy jest w zasięgu ognia. - pokręcił głową i gdy zapiął z powrotem swój pancerz poruszył mechanizmami naręcznego komputerka i ponownie wyświetlił obraz. Widok na nim nieco zwiększył perspektywę i widać było, że cała okolica jest ogarnięta eksplozjami. Bezpiecznego miejsca na powierzchni nie było. Ciężko było stwierdzić gdzie się kończy granica ostrzeliwanego obszaru bo najbliżej właśnie wszystko wybuchało a dym wznosił się już wysoko z wcześniejszych eksplozji przesłaniając widok nawet na wysokości kilkuset metrów na jakich wznosił się dron.
- Mogę polecieć nim do miasta i wylądować gdzieś tam. Albo wzlecieć na krawędź krateru i tam wylądować. No ale tam raczej będzie nam ciężko dotrzeć a nie wiem czy po tym wszystkim uda się go jeszcze podnieść w powietrze. Start zabiera sporo energii. No i musiałbym go zostawić w czuwaniu więc byłby nieruchomym, naziemnym celem. Ale jeśli ostrzał potrwa wystarczająco długo to i tak mana mu się skończy i spadnie. Zostało mu jeszcze ze dwadzieścia minut, może trzydzieści. Trochę więcej jeśli pozbyłbym się rakiet. - Latynos wzruszył na końcu ramionami przedstawiając jak wygląda obecna sytuacja z dronem. Czas aktywności mu się kończył ale sporo zależało od tego ile potrwa nawała artyleryjska a tego nie wiedzieli. Ruchem głowy dał znać, że chyba jest gotów do ruszenia w dalszą drogę bo kiwnął w stronę wyjścia z pryszniców i stojącej tam wciąż dziewczyny.

W międzyczasie Nash skończyła dopinać własny pancerz, ścierając wierzchem dłoni resztki wody z płyt. Niewiele pomogło, ale chociaż zajęła czymś ręce. Nie posiadali informacji gdzie postaną następny Checkopint, o ile przeżyją dotarcie do najbliższego. Centrala mogła ich wyrzucić w dowolnym kierunku, kwestia gdzie Parchy będą bardziej… użyteczne.
- Zrzuć rakiety - przekazała lektorem, obchodząc trepa szerokim łukiem. Jakoś podejście do niego zbyt rozpraszało uwagę, a wypadało się skupić - Wiem że tam wszystko płonie. Poczeka w powietrzu. Może wytrzyma. Nie ma co go nigdzie odsyłać. Jak spadnie dostaniesz nowego przy następnym CH. Domówię z orbity. Jakoś wytrzymasz bez podglądania ludzi. Masz mydło - kiwnęła brodą w jego stronę, szczerząc się prawie bez złośliwości - Mahler się ucieszy. Zamkniecie się sami i umilicie czas. Bez poślizgu nie ma frajdy - parsknęła, by zaraz pokręcić głową. Staczała sie po równi pochyłej, ale było to przyjemne doświadczenia i do diabła ze szczegółami.

- Mam przeżyć bez podglądania ludzi? Jakichś foczek? - Latynos wskazał na siebie dłonią nieco opóźniając sięgnięcie po pojemnik z mydłem. Spojrzał jakby właśnie ruda saper kazała mu złamać latynoski stereotyp i zacząć żyć uczciwie czy podobną bzdurę. Zaraz wymownie też strzelił spojrzeniem w dekolt stojącej w progu dziewczyna a ta znów się roześmiała tym bezczelnym zagraniem Latynosa i nie zrobiła nic by się jakoś zasłonić przed tą wzrokową napaścią.

- No a za mydło bardzo dziękuję. - skłonił się kapral Armii biorąc z uprzejmym i dla odmiany poważnym wyrazem twarzy pojemnik z mydłem. - Przekażę koledze twój dar. - powiedział prostując się ponownie do pionu. Schował mydło w jedną z pustych obecnie przywieszek z taką powagą jakby wkładał tam jakiś magazynek z superammo albo podobny granat. Zaraz jednak zajął się poważniejszymi rzeczami. Zwrócił swoją uwagę na holo ekran i postukał coś. - Widzicie moje panie? Dwa razy zestaw przeciwpancerny! I bum! - odpalił powiększenie i na ekranie widać było jak z dołu kamery “wyskakuje” jedna rakieta a potem zaraz kolejna. Ekranem nieco szarpnęło przy każdym odpaleniu. Rakiety szybko znikły z widoku i były widoczne tylko dzięki pozostawionym smugom. Same eksplozje jednak prawie nie były widoczne w tym dymie i kolejnych eksplozjach. Pociski zdolne zdemolować pojazd bojowy czy mecha teraz błysnęły jedynie jak blady poblask zapalniczki przy pokazie fajerwerków.

Dłoń żołnierza jednak chwilę gmerała przy panelu kontrolnym. - Dobra wzlecę trochę wyżej. Jak chłopaki się nie zapomną, że mają limit do wystrzelenia no to może się uda. - powiedział marszcząc brwi i patrząc w skupieniu na holoekran. Ale chyba skończył bo ekran zniknął “wciągnięty” przez urządzenie na przedramieniu żołnierza a on sam znów wrócił do mało poważnie wyglądającego standardu na twarzy.

- Moje panie… - Latynos zabłysnął bielą uśmiechu i trochę podał łokieć a trochę jakby złapał Nash po własne ramię. Podszedł do drzwi i podobnie zaprezentował drugie wolne ramię dziewczynie która miała ich zaprowadzić gdzie trzeba. Ona sama cała obserwowaną sceną musiała bawić się całkiem nieźle bo promieniała wesołością jaką nawet profesjonalistce byłoby trudno podrobić. Oboje gości chyba rozbawiło ją naprawdę. - Jak ci na imię? - zapytał Latynos do ich przewodniczki wychodząc we trójkę na korytarz.
- Lena. - dziewczyna lekko kiwnęła głową przedstawiając się. - A wy? - zapytała ciekawie zerkając na idącą razem z nią parę.

Cholerny meks panoszył się jakby na swoją dzielnię trafił i właśnie miał zamiar iść zbierać haracz za mozliwosc handlu prochami na podlegajacych mu ulicach. Saper skrzywiłą się, po cyzm wyplątała spod łaskawego ramienia, trzymajaćego ja dotąd w wielkopańskim geście.
- Tylko tym razem nie potknij się o własne nogi, żeby znowu wpaśc do szybu. - lektorowi zawtórowało sarkastyczne syknięcie - Parch. Grupa Black. Kod wywoławczy osiem. Mam robotę. Musimy być gotowi jak skończą strzelać. Zapasy wypada uzupełnić. Zastąpić braki, zakręcić się za ammo. Są też inne sprawy do ogarnięcia - przekręciła kark aż chrupnęły kręgi, po czym odpaliła holo Obroży, wyszukując przesłanego przez Diaz filmu. Nim to jednak zrobiła, poparzyła Patino w oczy, tracąc resztki pogody ducha. Niby przypadkiem klepnęła się po klacie, by zgrzytnąć finalnie zębami i schować twarz za ekranem.

- Nie potknąłem się o własne nogi. - odparł tak dumnie brzmiącym głosem Latynos, że aż brzmiało jak napuszone obrażenie się na taki pomysł. Jeszcze zadarł wyniośle nos do góry więc Lena znów zachichotała na ten skeczowy numer. - Bohatersko dałem się oplatać likerowi i dzielnie grzmotnąłem o dach windy byś mogła wskoczyć na dół szybu i go rozwalić. - wyjaśnił dalej mentorskim tonem lekko kiwając głową. - Właściwie to powinnaś mi chyba podziękować. Beze mnie byś go nie rozwaliła. - czarnowłosa i krótko ostrzyżona głowa zaczęła się kiwać energiczniej gdy kapral w mokrym mundurze dochodził do tak oczywistych wniosków, że Lena już roześmiała się na całego.

W tym czasie Parch odnalazła plik przesłany przez obrożę Latynoski z Obrożą i odpaliła. Pojawiła się twarz jakiegoś Azjaty rozmawiającego pewnie z właścicielem holo do jakiego w oryginale należało nagranie. - A ja jestem Elenio Patino. Kapral. Kapral to podoficer. Bardzo ważna figura w każdej armii. Bez kaprali właściwie nie byłoby żadnej armii. - mokry kapral tłumaczył obydwu kobietom z jaką ważną figurą mają zaszczyt wędrować. Lena przestała się śmiać ale dostosowała się do stylu gościa i udawała, że łyka tą ściemę tak samo poważnie jak on ją sprzedawał. W odpowiednich momentach kiwała głową, unosiła brwi i w ogóle udawała, że jest pod wrażeniem. Tymczasem Black 8 zdołała obejrzeć filmik do końca i wyłapała bez trudu znane już sobie nazwisko dr. Jenkinsa wspomniane przez faceta z filmu. Latynos jakoś znalazł okazje i gdy nawijał klepnął Nash w ramię z bezczelnie wesołym uśmiechem.

Cytat:
Potężny but Black 7 kopnął coś pod wodą. To coś przesunęło sie o kilka kroków i chyba uruchomiło bo spod wody zaczął wyświetlać się hologram jakiegoś mężczyzny. Wyglądał w garniturze jak klasyczny pracownik biurowy.
- Nie możemy sobie pozwolić na dalszą zwłokę. Próbki zostały wysłane do dalszych badań. Niestety prawdopodobnie zostały przechwycone przez nieznanych sprawców. Sugeruję, że powinniśmy je odnaleźć i zabezpieczyć. W razie konieczności zniszczyć. Konsekwencje wydostania się próbek na zewnątrz są niewyobrażalne. To może okazać się przełomem w tej sytuacji jaka tutaj teraz panuje na zewnątrz. Być może właśnie ten na jaki tak długo liczyliśmy. Potrzebne są jednak dalsze badania. To na co się natknęliśmy jest inne niż wszystko z czym się do tej pory tutaj czy gdziekolwiek wcześniej zetknęliśmy. Ale nie zgadzam się z doktorem Jenkinsem, że to ta jego anomalia. Zresztą on wszędzie widzi wpływ tej swojej anomalii. Tyle mam obecnie do przekazania w tym raporcie. - po czym facet pewnie się rozłączył bo nagranie się skończyło i holoekran zgasł.
Ósemce zaś nie było do śmiechu ni w ząb. Wpatrywała się w wyświetlany obraz, słuchając bardziej nagrania niż otaczających ją ludzi. Westchnęła ciężko, zżymając się na nowe problemy, bo oczywiście za mało na głowie. Wychodziło, że trzeba jeszcze znaleźć czas na rozmowę z doktorkiem… ciekawe kiedy. Pogrążona w czarnych myślach ocknęła się dopiero czując uderzenie w ramię. Wzdrygnęła się, warcząc przy tym w jawnym niezadowoleniu. Patino powinien trzymać przy sobie te przeszczepy, póki… różnie bywało. Saper uniosła wzrok z holo na wyszczerzoną gębę i uniosła pytająco brew, pytając niemo o co mu tym razem chodzi.

- Prawda, że kapral z Armii jest znacznie ważniejszy i o niebo fajniejszy niż jakiś inny kapral? Z jakiejś Floty na przykład. Zwłaszcza z Floty. Prawda? - by nie było wątpliwości jaka jest poprawna odpowiedź kapral z Armii sugestywnie kiwał głową w potakujących ruchach. Lena uprzejmie udawała, że tego nie zauważa czekając z uśmiechem na reakcję Black 8. Szli chyba w stronę jakichś większych i ważniejszych drzwi bo na końcu korytarza było widać i te drzwi i dwóch strażników z automatami w dłoniach. Zachowywali się jednak całkiem spokojnie widząc zbliżającą się grupkę.

- A to ty jesteś z Armii? Myślałam że podjebałeś mundur trupowi. Jak opony z samochodu - Ósemka udała zdziwienie, stukając powoli w klawiaturę. Co prawda miała ochotę skomentować, że nieważne od munduru każdy krwawi i umiera tak samo, nie chciała jednak psuć trepowi radochy. Niech ma i się cieszy, póki nie wrócili na pole bitwy.

- No nie. Lena słyszałaś ją? Noo niee… - Latynos pokręcił głową z przesadzonym znacznie rozczarowaniem takim nożem w plecy ze strony Nash, tak artystycznie opuścił smętnie ramiona, że Lena znów nie wytrzymała i roześmiała się. Westchnął tak strasznie rozczarowany i rozgoryczony i zaczął im obydwu tłumaczyć jak ważną postacią jest kapral i dlaczego kapral Armii jest ważniejszy i co ważniejsze: fajniejszy, od kaprala z innych służb. Zwłaszcza od kaprala z Floty.

Parch słuchała tego popiardywania,przybierając wybitnie kwaśną minę. Odpaliła konsolę holo i napisała parę zdań, jednak naraz prychnęła i wykasowała wiadomość. Mogli sobie dosrywać jeszcze długo i namiętnie, tylko… Parch straciła na to ochotę, tak samo jak zgubiła gdzieś pogodę ducha oraz radość.
- Lepszy, gorszy. Armia, Flota. Pierdolenie - przekazała myśli syntezatorem, spluwając pod nogi - Najlepsi są żywi.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline