Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2017, 16:57   #229
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Więc na co czekamy?- spytał podekscytowany walką Malvoin.
-Nie ostygnij, bo już tam ruszamy- oznajmiła Okhe -Tak czy siak- kobieta spojrzała na wóz z dziećmi -Moi ludzie je bezpiecznie posadzą w okręcie. Który i tak nie ruszy bez mej ostatecznej zgody- dodała na koniec.
Zapewnienie, że dzieci będą bezpieczne było tym na co czekała Venora. Skinęła głową kapłance Kossutha.
- Dobrze, tak zrobimy - następnie skierowała wzrok na Grittę. - Zrobisz jak będziesz uważała za stosowne. Wiem, że sobie tu poradzisz i cieszę się, że mogłam ciebie poznać - uśmiechnęła się do niej przyjacielsko. Później spojrzała na Albrechta. - Nie, nie będziemy na własną rękę otwierać kaplicy - podkreśliła jeszcze raz. - Wrócimy do Suzail i zrobimy to jak należy. Nawet wściekły na mnie przeor nie będzie ślepy na to jakie korzyści przyniesie to zakonowi i Helmowi - stwierdziła tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Dobrze więc, czas przygotować się do kolejnego starcia - dodała i skinęła na kapłana by użył zwoju.

Albrecht odpowiedział skinieniem i sięgnął ręką do plecaka, przytroczonego do siodła na swoim rumaku. Mężczyzna wyjął ze środka tubę na zwoje i głośno odczytał jego treść, aż napisy na pergaminie nie zalśniły oślepiającym blaskiem i wyparowały sekundę później. Każdy z stojących w pobliżu towarzyszy poczuł ulgę i efekty zaklęcia.
Kapłan odłożył tubę do plecaka i pomógł z przeszukiwaniem pokonanych i załadowaniem zdobyczy na wóz.
-Zatrzymajcie sobie wszystko - odezwała się Okhe -Ja natomiast zajmę się towarami Pomocnej Dłoni. Przysięgam na Kossutha, że wszystko co zabronione zostanie zlikwidowane, a połowę zdobycznych towarów oddam na rzecz potrzebujących- była to hojna i zacna obietnica, która nieco zdziwiła Venorę -Mam dość złota i nie dlatego to robię- przyznała bez emocji.

Będąc w pełni zdrowia Venora nabrała dużego zapału do walki, która na nich czekała. Spojrzała na swoich bratanków, którzy spośród całej grupy dzieci, jako jedyni zdołali już opanować strach, zaczęli z zainteresowaniem przysłuchiwać się rozmowie dorosłych.
- Tak jak mówiła pani Okhe, pojedziecie na statek i tam będziecie na mnie czekać - odezwała się panna Oakenfold do Netira i Ergona, uśmiechając się ciepło. Spośród łupów Venora wzięła dla siebie flakon z niebieską miksturą oraz buzdygan zwany Zgubą Trupów, który uwiesiła u pasa u prawego boku, bo przy lewym miała już dwie pochwy z mieczami.
Na koniec zacmokała przywołując do siebie Młota i gdy ten przytruchtał do niej, dosiadła go. - Ruszajmy, nie ma czasu do stracenia.

~***~

Ilipur śmierdziało tak samo jak w ten dzień, gdy Venora postawiła swoją stopę tutaj pierwszy raz. Prości ludzie zajmowali się swoimi sprawami. Kupcy, handlarze, rzemieślnicy, złodziejaszki, przybłędy, pijacy, marynarze, zakazane twarze. Tak przedstawiał się widok zalanych błotem uliczek portowego miasteczka. Venora przez chwilę wyobraziła sobie jak by tu wyglądało, gdyby zapanowało prawo i porządek. Gdyby serce miasta zdobiła świątynia Helma, a sieroty i biedacy mogli liczyć na choćby najmniejsze wsparcie od kogoś zwyczajnie dobrego. Grupa otarła się o port, gdzie szybko zostawili dzieci i ruszyli w kierunku wzniesienia, na którym znajdowały się budynki Pomocnej Dłoni.
-Nakazałam odbić i odpłynąć na milę od brzegu. Dotrzemy do nich łodzią. Będzie im się łatwiej bronić niż przycumowanym w porcie- oznajmiła -Miejcie się na baczności. Mimo całej tej ich sytuacji, nadal są niebezpieczni…- przestrzegała Okhe.
-Dajcie mi jakieś łby do rozwalenia grrr…- wtrącił się Malvoin.
-Jeszcze mogę przyzwać niebiańskiego pomocnika. Tam na polanie obyło się bez tego. Tutaj może nie być wyjścia…- mruknął pod nosem Albrecht, skupiając wzrok na budynku, który był już coraz bliżej.
-Gdy nas zobaczą od razu zaatakują. Ci, którzy są tam wyłącznie dla złota prędzej uciekną niż narażą życie, ale za pewne wciąż w ich szeregach są fanatycy ich sprawy. Nie wahajcie się ich zabijać- Okhe spojrzała na Venorę.

- To złe istoty, których brak na tym świecie tylko wyjdzie na dobre - odparła jej paladynka zapewniając, że nie będzie popełniać głupot i litować się nad tymi którzy tylko czekają aż odkryje się swoje plecy. Sytuacja z kultystami w Cormyrze nauczyła ją by nie wierzyć naiwnie, że oni będą chcieli się zmienić. Spojrzała na Helmitę.
- Albrechcie wzywaj sługę Helma przy pierwszej sposobności, z Malvoinem, Rickiem i Balthazaarem damy ci na to potrzebny czas - poleciła.
Kapłan złożył dłonie do modlitwy i spoglądając w niebo modlił się o powodzenie ich misji.
-To brama do ich przybytku. Stoi tam tylko kilku strażników. Najgorsi będą w katakumbach pod miastem-
-Tu są katakumby?- zdziwiła się Gritta.
-Są i w większości ukrywają najgorsze ścierwo…- odparła Okhe. W końcu dotarli do dwumetrowej palisady, otaczającej cztery drewniane i jeden kamienny budynek od reszty Ilipur. Skromna straż przyglądała się bacznie grupce gości, lecz zapewne nie takie rzeczy i nie takich gości tutaj miewali. Z kamiennego budynku wyłonił się mężczyzna o czarnych włosach sięgających ramion, w płytowej zbroi. Mężczyzna uśmiechał się szeroko, lecz gdy ujrzał Okhe oraz towarzyszących jej Helmitów zdębiał.
-Alarm!- krzyknął na całe gardło zamykając się w budynku.


Strażnicy na palisadzie i przy bramie panicznie dobyli oręża i ruszyli w kierunku grupki, lecz nie stanowili oni żadnego wyzwania dla Malvoina, Balthazaara, ani nawet Ricko i po kilku chwilach plac gildii był oczyszczony.
Venora nawet nie miała okazji zamachnąć się mieczem.
- Dokąd teraz? - zapytała spoglądając na Okhe. - Balthazaarze jesteś w stanie wyważyć te drzwi? - wskazała tam gdzie uciekł ten, który podniósł alarm.
Smoczydło spojrzało na rycerkę i odwróciło wielki łeb w kierunku drzwi. Wielkolud buchnął parą z nozdrzy i pochylił się, by podnieść ciało zabitego strażnika. Balthazaar z łatwością dźwignął zwłoki i podszedł pod budynek, po czym energicznie zakręcił się wokół własnej osi i cisnął ciałem idealnie w drzwi wybijając je z zawiasów i futryn. Z wnętrza budynku buchnęły kłęby kurzu a ze środka wybiegło trzech uzbrojonych mężczyzn atakując jaszczuro-człeka.
Paladynka od razu ruszyła atakując jednego ze zbrojnych. Pożoga zalśniła natchniona boską mocą, gdy rycerka wyprowadziła zamaszystym ruchem cios w upatrzonego przeciwnika.
Zbir nie spodziewał się tak szybkiej i skutecznej interwencji, a atak Venory kompletnie go zaskoczył. Pożoga rozcięła jego skórzaną kurtkę chlapiąc krwią na twarz rycerki. Człek z bólu znieruchomiał kompletnie się odsłaniając, a Venora wykorzystała bez skrupułów tę chwilę i dobiła oponenta pchnięciem w trzewia.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline