- No dajce spokój... - jęknął Theo, gdy jego, jak sądził, bezpieczne położenie nagle przestało takie być i to aż z dwóch powodów na raz.
Nie wiedząc, co gorsze, zbliżająca się znikąd ciemna chmura, której nienaturalność była jasna dla każdego czy równie nagły atak małpoludów, kładący pokotem wojowników obu stron w przerażającym tempie.
Paradoksalnie, jego pozycja była teraz o wiele bardziej niebezpieczna niż ta, którą dopiero co opuścił.
Chcąc, nie chcąc, ruszył więc z powrotem w stronę ruin i klifu.
Po drodze spostrzegł gestykulującego na kolumnie dziada, a także spieszącego w stronę małpiego czarownika Makhara. Podążył więc jego śladem, jako że alternatywą było dołączenie do samobójczego wysiłku Vanira.
__________________ Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |