Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2017, 23:33   #172
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Wszystko działo się tak szybko. Richard przysiadł na kamieniu i obserwował otaczających go ludzi poruszających się z szybkością wiatru… Nie był w stanie nawet odwracać głowy na tyle szybko, żeby podążać za nimi wzrokiem. Wszyscy wkoło mówili tak szybko. Pojawiło się jedynie kilka momentów gdy dziwny letarg został przerwany.

Wtedy w lesie. Czas biegł normalnie.

Teraz stał na sterowcu. Minęło kilka minut od podkręcenia jego implantu. Ale czy na pewno? Słońce zachodziło. Czas nie płynął tak jak widział to szlachcic. Wtedy, w czasie walki zdawał się zwolnić dając mu szansę na łatwe pokonywanie przeciwników. A później przyspieszył praktycznie wyłączając go z działania. W lesie znowu poczuł adrenalinę. Tak jak teraz, przy ewakuacji. Później fale przyspieszyły. I ludzie wokół też. Zabawne, że właśnie teraz do głowy przyszła mu melodia zasłyszanej niedawno piosenki.

Nic nie może przecież wiecznie trwać
Co zesłał los trzeba będzie stracić

Wpatrywał się w otwartą dłoń. Palce mu drżały. Ale jakby wolniej niż chwilę temu. Jakby jego mózg odzyskiwał kontakt z rzeczywistością. Jakby czas w jego głowie znowu chwytał czas ten, w którym byli wszyscy na pokładzie sterowca. Drżenie dłoni ustawało. W końcu Richard zacisnął ją na rękojeści pistoletu. Ruszył powoli wzdłuż burty. Fale zaczynały poruszać się coraz wolniej. Zatrzymując się na rufie znowu spojrzał na prawą dłoń. Nawet nie drgnęła. Zacisnął pięść, a na jego twarzy wykwitł uśmiech.
- Tak.
Szybkim ruchem sięgnął po wciśnięty w kaburę pistolet skałkowy. Wycelował w kępkę wystających nad powierzchnię wody drzew. Były na wzniesieniu i dlatego najdłużej opierały się atakom rozszalałego morza. Szlachcic zmrużył oczy. Implant zadziałał jak dawniej. W oczach Richarda liście drzew urosły, jak gdyby były na wyciągnięcie ręki. Zastanawiał się, czy kula dotarłaby do liści. Wiedział, że musi zaopatrzyć się w nową broń. Tymczasem pistolet wylądował w kaburze. La Croix wyprostował się. Wyglądał jak nieogolony najemnik, a to przecież nie przystoiło osobie o jego statusie.

W czasie gdy Arcon w asyście Malfloya eksplorował głębiny, a Cooper nurkował w zakamarkach swej pamięci, Richard postanowił zadbać o swój wygląd. Udało mu się zdobyć brzytwę i lustro. Mimo nikłej wiedzy mechanicznej wiedział również, że gorącej wody znajdzie sporo w okolicy silnika parowego. Mimo kołysania się potężnej maszyny implant pomagał mu utrzymywać równowagę.

Po kilkunastu minutach głowa znów połyskiwała. Zniknęły też ślady twardej szczeciny z szyi. Po wszystkim szlachcic rozczesał brodę i ruszył na obchód jednostki.

Splótł dłonie za plecami. Rany już mu nie doskwierały jak przy pierwszym spotkaniu. Oblicze znów przywodziło na myśl najszlachetniejszych władców. Wypięta pierś ukazywała dumę. Zaszczuty najemnik jaki przybył wprost z płonącego miasta na sterowiec Black Cross zniknął bez śladu. No prawie. Rozpięta pod szyją koszula nosiła ślady krwi, przypalenia od wyładowań elektrycznych, a nawet resztki błota z latającego miasta.

W jednej z kajut znalazł felczera uratowanego przez Manuel. Zajmował się akurat oceną stanu więźniów wyswobodzonych przez Coopera. W zasadzie nic im nie byo, dlatego La Croix nie wahał się przerwać specjaliście.
- Ten implant, który podkręcałeś… - w przerwie szlachcic bezgłośnie poruszył szczęką, jakby mieląc każde kolejne słowo przed wypuszczeniem ich ze swoich ust.
- … czy w razie potrzeby będziesz mógł zrobić to jeszcze raz? I czy wiążą się z tym jakieś trwałe konsekwencje?

Richard mimo całego zamieszania pamiętał dobrze, jak przed pierwszą ingerencją w implant powiedziano mu, że to jednorazowa szansa. Ale powiedziano to umierającemu najemnikowi. A teraz przed tym samym lekarzem stał młody szlachcic niemal w pełni sił.

==============


La Croix wysłuchał odpowiedzi nie komentując jej w żaden sposób i ruszył dalej. Na mostku zastał ich etatowego historyka. Tak… ostatniego dostępnego. To Richard doprowadził do takiej sytuacji i był tego świadom. Za każdym razem gdy spoglądał w stronę Manuel utwierdzał się w przekonaniu, że zrobił dobrze. Ferata prawie nie znał.

Z drugiej strony ten wybór nie poprawił w żaden sposób jego i tak napiętych kontaktów z Jacobem. Jednak przez te kilkanaście wspólnych dni obaj zdążyli się już zorientować, że są sobie potrzebni.
- Dlaczego nie dziwi mnie, że znalazłem cię własnie na mostku. Czyżbyś już mianował się kapitanem naszego nowego nabytku?
Ktoś tak spostrzegawczy i inteligentny jak Cooper nie mógł zignorować wyraźnej przemiany La Croix’a. Choć mógł udawać, że jej nie widzi, co akurat bardzo pasowało do obrazu jaki wokół siebie budował.
- Ruszamy tam? Na spotkanie władcy zarażonych? Na ostateczną konfrontację z Black Cross?

Szlachcic powolnym krokiem przechadzał się, po mostku przyglądając się meblom i aparaturze. Wcześniej nie miał okazji porównać tego okrętu ze swoim sterowcem.

- Shagreen jest specem od ładunków wybuchowych, skoro w izolacji zbudował bombę. A jego nadrzędnym celem jest zabicie Barensów. Wygaszenie ich rodu. Podobno na spotkaniu ma mieć mało obstawy.

Richard rzucił wyzywające spojrzenie Jacobowi.
- Nie trzeba być geniuszem, żeby wpaść na pomysł, że chce się wysadzić zabierając jak najwięcej ofiar ze sobą.

Po tych słowach szlachcic rozsiadł się wygodnie w fotelu kapitańskim i pochylił się składając dłonie przed twarzą. Zależało mu na wygodnej pozycji, bo spodziewał się patetycznego monologu geniusza.
- Ale ty już masz jakiś plan, prawda? Tym razem wolałbym go poznać zanim wylądujemy między żądnymi krwi agentami Czarnokrzyżowców.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline