Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2017, 19:02   #48
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Angie i Pan z Obrazkami


Niemiła pani rzeczywiście była niemiła! Do tego zła i niedobra knuja, mówiła jakieś dziwne rzeczy i chciała żeby ich gospodarz stanął przeciwko nim, chociaż sam ich zaprosił pod swój dach i jeszcze te obrazki… dobrze, że ją wywalił zanim zrobiła mu krzywdę, albo co gorsza - przekonała do niemiłego planu. A przecież Angie i wujek chcieli tylko przeczekać do rana, a potem pojechać do cioci Ellie. Bez dramatów, zabijania i robienia problemów… ale nie, niemiła, zła pani musiała próbować im narobić kłopotów. Blondynka nie lubiła jej, w końcu celowała do wujka! Jak po czymś takim mogła ją lubić? Na szczęście pan z obrazkami nie dał się przekonać i wyrzucił ją na korytarz, co ze swojego miejsca w ciemnym kącie Angela powitała z szerokim uśmiechem. Byłoby jej bardzo smutno, gdyby najpierw ich zaprosił, a potem zaczął zasadzkować. Poczekała aż przejście zrobi się puste i dopiero wyłoniła się z cieni, stając pod drzwiami znanej już sypialni. Z bluzy wyjęła batonik, patrząc na niego tęsknie. Jej ulubiony, z karmelem i orzechami. Wujek załatwił cały karton, a ona go zjadła. Bez kartonu oczywiście, same batoniki. Ten był ostatni i aż prosił o rozpakowanie i zjedzenie. Z trudem, ale dziewczyna powstrzymała łakomstwo. Zapukała w drzwi, przestępując nerwowo z nogi na nogę. A jak znowu coś zepsuje i zamiast przeprosić jeszcze pogorszy sytuację? Wypadało jednak przeprosić, wujek zawsze mówił, że tak trzeba.


- Spadaj zanim mnie na serio wkurzysz! - zza drzwi doszedł rozzłoszczony głos Rogera przekrzykujący dźwięki głośnej muzyki płynącej z jego sypialni.

- Ale ja właśnie nie chcę żeby pan był zły! - Blondynka pochyliła się i powiedziała swoje przez drewnianą barierę tak że nosem zaryła o deski. Jeszcze tego brakowało żeby i na nią się wkurzył. Znaczy bardziej. Ściskając prezent czekała niepewnie, łypiąc w bok na drogę w cienie. Wujek wiedziałby co powiedzieć, ale go tu nie było. Była tylko Angie i Angie musiała to załatwić.

Przez chwilę, z jakiś oddech czy dwa nic się nie działo. Ale zaraz Angie usłyszała skrzypnięcie łóżka i szybkie, pewne siebie kroki zmierzające do drzwi. Chwilę zgrzytały mechanizmy zamka i drzwi otworzyły się ukazując stojącego w nich Rogera. Teraz widziała go z bliska i wydawał się jakiś taki wyższy i większy. Stał z jedną dłonią opartą na ścianie i drugą o krawędź drzwi. Nadal był w samych spodniach więc te jego obrazki na ramionach widać było bardzo wyraźnie z tak bliska. Sam chyba wydawał się być dość zaskoczony widokiem już nieco poznanej sobie nastolatki.
- To ty? - zapytał w ramach przywitania. - Dobra chcesz coś? - zapytał jakby machnął ręką na te wstępne przywitanie.

Jasna głowa pokiwała energicznie zanim dziewczyna dała radę wydusić z siebie chociaż słowo. Nie wiedziała jak zacząć, z takiej odległości pan z obrazkami był prawie tak wielki jak wujek, ale całkiem obcy. I do tego zdenerwowany poprzednią rozmową, a ona znowu mu właziła do prywatnego pokoju, tym razem od przodu, nie za plecy.
- Bo chciałam przeprosić - bąknęła, patrząc do góry niepewnie, z miną zbitego psa - Przepraszam, nie widziałam krat, ani nie było tabliczki że nie można wchodzić… to weszłam. Nie wiedziałam, że się pan zdenerwuje, nie chciałam nikogo przestraszyć. Pan jest taki miły i ma takie fajne obrazki… i niech się nie gniewa. Jestem Angie i przykro mi… i dziękuję że możemy tu z wujkiem zostać… i proszę - wyciągnęła ściskany kurczowo batonik prawie uderzając nim w zaobrazkowaną pierś - To mój ostatni… bardzo je lubię, bo są z karmelem, ale to dla pana.

Roger zrobił minę jakby był zdziwiony coraz bardziej z każdym kolejnym zdaniem nastolatki. Jakby nie nadążał za tym co i o czym mówi. Spojrzał w dół na wyciągnięty baton ocierający się mu o pierś i po chwili wahania wziął go do ręki. Cofnął się nieco w tył, przez co szczelina w drzwiach zrobiła się szersza i Angie zobaczyła kant stojącego pod ścianą łóżka. Roger zaś chyba chciał w nieco lepszym świetle obejrzeć albo przeczytać otrzymany podarek.
- To baton. Snickers. - przeczytał i pokiwał głową. Zawahał się gdy znów spojrzał na stojącą przed drzwiami nastolatkę. - No spoko mała, dzięki. Nie ma sprawy po prostu nie właź ludziom na kwadrat to będzie luz. - pokiwał głową gdy chyba chciał jakoś wybrnąć z tej niepewnej sytuacji. Pomachał przy tym nieco batonikiem ale wciąż chyba nie był pewny co z nim zrobić czy jak go traktować. - I jakie obrazki? - zmrużył oczy patrząc pytająco na twarz nastolatki.

- No te ładne obrazki - pokazała na jego pierś, oddychając jakoś tak spokojniej. Nie nakrzyczał na nią, ani nie kazał iść daleko od niego. No i nie wywalił jak niemiłej pani, ze spodniami spuszczonymi do kolan - Wujek też ma takie, ale inne. Na plecach i piersi - poklepała się po klacie okrytej podkoszulką z Batmanem i wojskową bluzą. Zamrugała robiąc znowu niepewną minę - Nie włazić na kwadrat? Znaczy przez okno? Okno nie jest kwadratowe… ale podługie. Drzwi też są takie...prostokątne! - uśmiechnęła się, przypominając sobie trudne słowo - Ma pan jeszcze jakieś obrazki? Lubię obrazki. Chciałam też mieć… ale wujek mówi że jestem za mała… nieprawda - skrzywiła się - Jestem już duża.

- Aaa! Chodzi ci o dziary!
- roześmiał się nagle Roger gdy chyba załapał o czym mówiła blondynka. Przestał się śmiać i pokiwał głową obrzucając swojego gościa spojrzeniem przesuwającym się z góry na dół i z powrotem. - Ten duży to twój wujek? Ten co cię wołał? - Roger upewnił się czy dobrze kojarzy twarz z sytuacją i słowami blondynki. - To mówisz, że nie jesteś mała? Czyli już duża? I lubisz dziary? - kiwał głową nadal i w końcu odsunął się od drzwi i otworzył je szerzej. - Dobra to chodź, pogadamy sobie. - powiedział robiąc snickersem zachęcający ruch zaproszenia do środka.

To teraz mogła wejść normalne, sam chciał żeby weszła i chciał rozmawiać o obrazkach! Angie wydawała się przeszczęśliwa, przekraczając próg. Może miły Roger miał jeszcze inne obrazki jakie mogła pooglądać. I on też chyba uważał, że jest już duża… to dobrze. Dobrze było być dużą, nie dzieckiem o które wujek się ciągle martwi.
- Tak, wujek Zordon. On jest Paznokciem. - wyjaśniła obracając się na pięcie żeby stanąć przodem do rozmówcy, dzięki czemu mogła się na niego gapić, a raczej na czarne znaki na jego skórze.

- Paznokciem? - zapytał niepewnie Roger pozwalając wejść blondynce i zamykając drzwi. Znowu zazgrzytał zamykany zamek. - Klapnij sobie. - powiedział wskazując na łóżko. Na nim wciąż leżała jakaś kobieta chodź wyglądała na pogrążoną w głębokim śnie. Roger zdawał się kompletnie nie zwracać na nią uwagi. - Dziary są zajebiste. I magiczne. Każdy powinien mieć. One nas chronią. - powiedział gospodarz podchodząc do radia i ściszając je na tyle, że nie musieli podnosić głosu by siebie nawzajem słyszeć. Sam usiadł na krawędzi łóżka i sięgnął po paczkę fajek i butelkę. Sam sięgnął po jednego skręta z paczki i pytająco wyciągnął w stronę blondyny. - Skąd ty w ogóle jesteś Angie? - zapytał patrząc na nastolatkę.

- No Paznokciem… ma taką tarczę na ramieniu z trzema szramami i można go czasem wynająć żeby robił rzeczy za ludzi - blondynka tłumaczyła powoli i najprościej jak umiała. Znała to uczucie kiedy się czegoś nie wiedziało, więc pomagała jak tylko mogła. Nie każdy musiał znać Paznokcie, prawda? Usiadła obok pana z obrazkami przez pierwszy moment zapadając się w materacu. Miękki, przyjemny i nie trzeszczał sprężynami. Paczkę skrętów najpierw obwąchała, potem obejrzała pod różnymi kątami, kiwając głową. Miał rację, obrazki były super, ale nie do końca rozumiała co mówił.
- Chronią? Jak? - zadała dwa pytania i westchnęła - Też bym chciała… może u cioci Ellie będzie ktoś kto je robi… o ile tam dojedziemy - nagle zrobiła się smutna, przygaszona. Uniosła rękę i przyłożyła ją do tatuaży na klacie miłego pana. Przebierała palcami po plątaninie czarnych linii i mówiła - Mieszkałam z dziadkiem w domu. Znaczy na pustyni. Tam było prosto, nie było miast i ludzi. Byliśmy tylko my… ale dziadek umarł i zostałam sama. - zaczęła się kiwać w przód i w tył - Dziwnie tutaj… zielono. I wody dużo. I ludzi… ale teraz jest wujek i już nie jestem sama - przy wspomnieniu najemnika powrócił uśmiech - Jedziemy do cioci Ellie, bo wujek ma kontrakta i musi wracać do bazy. Ale potem wróci. Obiecał… to wróci po mnie. Nie chcemy waszych dziwnych rzeczy niemiłej pani albo Mewy, tylko dojechać do cioci. A ty skąd jesteś? Skąd masz obrazki? Co z tą panią? - pokazała na łóżko - Ona jest dziwna, widziała mnie… jak weszłam, a przecież uważałam. Umiem chodzić tak że nikt nie widzi, a ona na mnie spojrzała.

- To jest Tess.
- mężczyzna rzucił paczkę na szafkę i w zamian sięgnął po zapalniczkę. - Trochę się nawaliła. - powiedział pstrykając zapalniczką ale szły z niej iskry a nie płomyk więc skupił się na zapaleniu skręta. - Tess widzi, i słyszy, i mówi różne rzeczy. Więc się tym nie przejmuj. - powiedział trochę roztargnionym tonem gdy wreszcie zapalniczka zadziałała jak należy i pojawił się płomyk odpalający skręta.
- No to jesteś sama? Chujowo. Dobrze, że masz tego wujka. Wygląda na mocnego. Ta cała broń i reszta. - machnął ręką gdy zaciągnął się po raz pierwszy. Wydmuchnął dym i zostawił papierosa w zębach sięgając po butelkę i biorąc z niej łyka. Potem przyzwał gestem swojego gościa gdy przekierował butelkę w jej stronę. - Łyknij. I chodź to ci odpalę. - powiedział unosząc zapalniczkę i patrząc na trzymanego przez nią papierosa. Pochylił się i tym razem poszło sprawniej bo papieros odpalił się przy drugiej czy trzeciej próbie. - Zaciągnij się.. Tylko się nie zerzygaj. - zademonstrował jej na sobie zaciągając się swoim skrętem.
- A słuchaj a nie myślałaś kiedyś by przyłączyć się do kogoś? Wiesz jakiejś grupy. Musisz jechać do tej cioci? Zostań może tutaj. Z nami. Tu też jest zarypiaście. I każdy ma dziary. - mówił swobodnie i pewnie a jednak jakoś tak brzmiało po przyjacielsku. - Zobacz na Tess. - powiedział i ze skrętem w zębach zrzucił prześcieradło okrywające śpiącą kobietę. Teraz leżała na brzuchu i przynajmniej to co było widać to była naga. Więc jej obrazki na plecach były ładnie widoczne.
- Widzisz? To moja robota. - w głosie i po minie Rogera pobrzmiewała duma i triumf. Obrazki jednak były bardzo wyraziste. - Tego zrobiłem jej najpierw. Jak do nas przyszła. Każdy się dziara jak do nas przyjdzie. - powiedział unosząc ramię kobiety i ukazując wzorek wokół jej nadgarstka przez co wyglądał jak wytatuowana bransoletka. - I zobacz. Widzisz? - spojrzał sunąc palcami po dłoni śpiącej kobiety. Na niej miała bliznę. Pewnie nic poważnego gdy była ale na tyle poważna by zostawić po sobie bliznę jak po cięciu noża czy pazura. Blizna przechodziła po skosie przez wierzch dłoni i kończyła się prawie stykając się z tatuażem. - Tatuaż ją uchronił. Magia. I wiara. - powiedział z przekonaniem Roger i puścił nadgarstek Tess. Ten po prostu trzepnął o łóżko świadcząc o kompletnej nieprzytomności właścicielki.
- A tu? Widzisz? Strzały po kulach. - powiedział wskazując na owalne placki przy kręgosłupie dziewczyny. Na oko blondynki były to rany wylotowe. Pewnie po pociskach karabinowych lub pośrednich skoro przeszły przez korpus człowieka na wylot. To już musiały być poważne obrażenia. - No i zobacz sama. - Roger który zdążył sztachnąć się papierosem znów złapał go w zeby i złapał za ramiona śpiącą dziewczynę. - No, Tess, pokaż się! - mruknął zachęcająco do niej ale jeśli ta zareagowała to najwyżej jakimś mruknięciem. Gospodarz przewalił ją jednak na plecy i teraz i on i jego gość widzieli front Tess. Palec Rogera spoczął na brzuchu Tess i wskazał na dwie, mniejsze rany na brzuchu idealnie pasujące na wlotowe do tych co przed chwilą widzieli na plecach. Brzuch Tess był też wytatuowany i były tam jaieś wzorki i symbole.
- Widzisz? Jakby tego nie miała już by było po niej. - oświadczył z pewnością - I to wiele razy tak było. Magia dziar i wiary. Jak masz tatuaż i wierzysz w niego to on wierzy w ciebie i daje ci moc która cię ochrania. Dlatego tylko głupki się nie dziarają. No ale wielu po prostu się dziara ale brak im wiary więc u nich to nie działa. - zdawał się być pewny tego co mówi.

Papieros był dziwny, drapał w gardło i wystarczyło raz się zaciągnąć żeby nieprzyzwyczajone do podobnych używek ciało zaprotestowało atakiem ostrego kaszlu. Angelę zgięło, łzy stanęły jej w oczach i miała wrażenie, że zaraz wypluje płuca. Nie porzygała się jednak, tylko spróbowała jeszcze raz. Efekt był już mniej szokujący, strasznie piekło w gardle, dlatego wyciągnęła rękę po butelkę. Wzięła łyka i znowu zapiekło w przełyku, ale kaszel jakby ustąpił, a w żołądku pojawił się ogień.
- T… ty je zrobiłeś? Są śliczne. Też bym taki chciała - pomacała plecy Tess, a na jej twarzy pojawiła się tęsknota. Co prawda nie ogarniała tej części o wierze, ale same znaczki na skórze bardzo się jej podobały. Do tego zrobił je siedzący obok pan. Roger. Miał na imię Roger i nie obraził się jak nagle przeszła na “ty”, a przecież był starszy.
- Wujek jest najlepszy i taki mądry! Tyle wie i zawsze umie tak powiedzieć, że rozumiem… a dużo pytam, bo tu dużo nowego. Jak to miałabym zostać tutaj? - tym razem się zdziwiła, wracając do macania tatuaży na mężczyźnie. On też miał blizny. Blizny i tusz pod skórą. Tak jak wujek - Mam jechać do cioci, nigdy jej nie widziałam, ale wujek mówi że tam będzie mi dobrze, bo są inne dzieci i dużo trawy… i nie ma potworów. Będę bezpieczna i już nie trzeba będzie ćwiczyć co rano i polować… ale lubię polować - zrobiła przerwę żeby zaciągnąć się i przepić… chyba alkoholem. Piła alkohol, pierwszy raz w życiu. - Nie chciałbyś mnie tutaj, robię problemy - przyznała nagle, spuszczając głowę i nagle w jej rękach pojawił się nóż. Obracała go w palcach, przyglądając się głowni w kształcie głowy misia. Tak mówił dziadek: miś. Niedźwiedź. Ona żadnego nigdy nie widziała, ale wierzyła dziadkowi. Dziadek był najmądrzejszy na świecie - Jak z robieniem trupów. Wujek mówi że nie wolno… a dziadek uczył, że tak trzeba. Bo wtedy my nie robimy się trupami. Jak jechaliśmy przez takie miasteczko… tam była taka rzeka. Siedziałam na brzegu wieczorem, a wujek poszedł do pracy to czekałam aż wróci. No i przyszedł taki chłopak… nie usłyszałam go bo miałam słuchawki i muzykę. Wujek zostawił żebym się nie nudziła, to nie słyszałam jak podszedł. Ale podszedł i klepnął w głowę. Chciał zrobić żart, żeby było zabawnie… tylko… podszedł jak zagrożenie. Zagrożenia się likwiduje. Odruch - wzruszyła ramionami - Wbiłam mu nóż w głowę, od dołu tak jak pokazywał dziadek. W podgardle ku górze, przez miękkie tkanki. Jak tak zrobię u cioci Ellie to będą kłopoty… staram się pamiętać, ale czasem nie wychodzi. Nie chcę martwić wujka. Nie mówiłam mu. Zakopałam tego chłopaka w lesie. - gadała i gadała. Alkohol rozwiązywał język i sprawiał że czuła się spokojna, a Roger jeszcze to potęgował. Odstawiła butelkę i nagle zapytała - Mogę ci usiąść na kolanach? Bo jak się kogoś lubi to można, jak nie ma ludziów, a ja cię lubię. Jesteś miły.

Mężczyzna siedział na skraju, palił swojego skręta, czasem gdy Angie nie pociągała z butelki to in to robił i chyba go tak nie drażnił ten alkohol bo nic specjalnego po nim nie było widać. Chociaż trochę mu brwi do góry skoczyły gdy nastolatka opowiadała o epizodzie ze słuchawkami, chłopakiem i nożem. Nie odezwał się jednak i brwi na końcu mu znów skoczyły w górę gdy zapytała czy może mu usiąść na kolanach. Ale szybko uśmiechnął się i klepnął się zachęcająco w udo.
- Wskakuj. - powiedział chyba zadowolony z takiego pomysłu tak samo jak blondynka. - Też jesteś miła. Chociaż dziwnie mówisz. Ale wielu ludzi dziwnie mówi. Zwłaszcza jak są z daleka. - powiedział gospodarz chyba nie uznając tego u podopiecznej wujka Zordona za wadę. Wziął z dłoni Angie butelkę i wypił łyka. Potem znów podał ją swojemu gościowi który już siedział mu na kolanach. - Masz ładną skórę. - powiedział przyglądając się jej dłoniom. - Jasna i gładka. Ciemne kolory będą wyraziste i ładnie kontrastować. - powiedział ciszej za to zbliżając nieco twarz do ucha nastolatki. Dłonią zaś podwinął nieco jej rękaw bluzy jakby chciał obejrzeć jej nadgarstek. - Robię dziary. Tobie też mogę zrobić. Tylko musisz wybrać coś. No i gdzie chcesz.- Gestem dłoni wskazał ogólnie na całą jej sylwetkę.

Z kolejną rzeczą wujek Zordon się nie mylił Jak się kogoś lubiło to to siedzenie na kolanach rzeczywiście było bardzo przyjemne. No i teraz Angie mogła bez przeszkód i z bliskiej odległości oglądać co jej żywe krzesło miało na skórze. Dzielili się butelką, papierosami i ani razu nie usłyszała że jest głupia. Nikt nie walnął też wykładu że źle zrobiła. Na dobrą sprawę nie wiedziała dlaczego mu to powiedziała, ale nie żałowała. Rozumiał, a to podnosiło na duchu. Może rzeczywiście dałaby radę tutaj zamieszkać?
- Co i gdzie… mówisz poważnie?! - odwróciła głowę przez co prawie zderzyli się twarzami. Rozszerzonymi ze zdziwienia oczami gapiła się w jego oczy jakby chciała sprawdzić czy zaraz ich nie zmruży i się nie zaśmieje zadowolony z wycinanego żartu - Lubię motylki. Takie z obrazkami, co latają nocą i mają czaszki o tutaj - położyła rękę na karku Rogera żeby dokładnie pokazać gdzie motylki mają te swoje obrazki. Miał miłą w dotyku, ciepłą skórę bez blizn. Wujek miał w tym miejscu ślad po oparzeniu. - Może być ramię?

Roger kiwał głową zadowolony z reakcji i słów nastolatki.
- No pewnie, że mówię poważnie. - pokiwał głową zapewniając ją o tym jak bardzo mówi na poważnie. Odgarnął z jej twarzy pukiel blond włosów by spojrzeć na nią bardziej bezpośrednio. - Motylki? Świetnie, dla dziewczyny świetnie. Wiele dziewczyn bierze na pierwszy raz jakieś motylki, ptaki albo kwiaty. Są bardzo kobiece. - powiedział i wyjaśnił jednocześnie. - No a nocne motyle, czyli ćmy. One mają trochę inny kształt. Ale mam coś. Skocz sobie tam do szafki, do tych segregatorów. Przynieś je to coś wybierzemy. I zdejmij bluzę, zobaczymy te twoje ramię co i jak tam dopasować. - Roger wskazał trzymaną butelką na jedna z szafek na której Angie dostrzegła jakieś leżące segregatory.

Angela wyglądała jakby ktoś jej przed nosem postawił całe wiadro lodów i dał do ręki łyżkę żeby je zjadła. Szczerzyła się od ucha do ucha, a kiedy minęło pierwsze zaskoczenie zapiszczała z radości i szybko ściągnęła bluzę. Podkoszulkę też, bo i tak piła ją pod pachami, a skoro on siedział bez ciuchów na górze to i ona mogła, no nie? I tak ich nikt nie widział, no i jakby robił jej obrazki i przez przypadek pomacał po bluzce to by była puszczalska, a tak problem znikał. W przypływie euforii wyrzuciła ramiona do góry i objęła miłego pana za szyję, ściskając go z całej siły.
- Dziękuję! - zapiszczała i szybko zeskoczyła na podłogę. Trochę nią zachwiało przy tym, ale dała radę w miarę prosto przejść do szafki i wrócić ze wskazanym przedmiotem.
Ponownie usiadła na kolanach gospodarza.
- Ta jest ładna - pokazała palcem na jedną z kartek, na której widniała podobizna motyla z czaszką. Ćmy. Ćmy były fajne i miały takie miękkie, włochate nóżki.
- Masz włochate nogi? - zadała niepowiązane z tematem pytanie. - Jak ten motyl?

Roger znów wydawał się być kompletnie zaskoczony radosnymi piskami i krzykami swojego gościa. Gdy jednym ruchem ściągnęła i bluzę i podkoszulkę zostając nagle w samych spodniach oczka i usta aż mu się zaświeciły z radości. Roześmiał się dobrodusznie gdy zarzuciła mu ramiona na szyję i objęła. Też ją objął klepiąc przyjacielsko po nagich plecach. Gdy wróciła ze skoroszytami i zaczęli oglądać obrazki okazało się właśnie, że pełno tam obrazków. I jakieś wzory, i krzyże, czaszki, orły, żaglowce, rycerze, motyle ale ćiem było nie tak znowu dużo. Za to Roger pewnie objaśniał co jest co, kiedy, komu i jak robił i różne historyjki i perypetie z tym związane. Pokazał nawet na jednym z obrazków ten tatuaż jaki Tess miała wydziarany na brzuchu. No i pokazywał to na sobie ale w miarę objaśniania co raz częściej i na Angie. Więc jego palce i dłonie śmiało i ochoczo przesuwały się po lokacjach na dany obrazek. Taki na plecy, inny na szyję, jeszcze inny na kark, ramiona, nad piersiami no z samymi piersiami to trzeba było ostrożnie bo bardzo trudne do robienia miejsce. Ale jeszcze były i żebra, i brzuch no i cały dół. Właściwie wedle relacji Rogera to tatuaż można było sobie zrobić chyba w każdym miejscu jakim się chciało.
- Chcesz ćmę na ramieniu? - zapytał gdy wybrała już sobie obrazek. Palce jednej dłoni objęły jej nadgarstek by wyeksponować ramię a Roger całkiem wesołym i rozluźnionym tonem dopytywał się dalej. - A jaki duży? Nie polecam małych. Coś mniejszego od paczki papierosów się nie opłaca. Po latach kleks się z tego zrobi i po co ci to? Tak na dłoń to minimum. - powiedział przykładając swoją dłoń do jej bicepsa. - No i gdzie byś chciała dokładniej? Na ramieniu? - dłoń nieco odsunęła się zostawiając same palce na skórze zakreślając obszar. - Na przedramieniu? - palce zsunęły się niżej w kierunku nadgarstka. - Może być nawet na samej dłoni choć wtedy oczywiście niezbyt duży. - kiwnął głową i palce przesunęły się na dłoń Angie. - Mogę też zjechać ci na bark, w kierunku obojczyka lub łopatki. Wtedy będzie tak częściowo zajęta lokacja i biceps zostanie ci jeszcze na coś innego. - powiedział i palce błyskawicznie przejechały przez całe ramię zatrzymując się na pograniczu ramienia i barku dziewczyny. - Dziara musi mieć swoje miejsce i przekaz. Bez sensu jest przerabiać ciało na gazetę. Więc jedno miejsc na jedną rzecz. - zakończył Roger i wciąż trzymając palcami jednej dłoni nadgarstek Angie, a drugą wodząc po jej barku czekał co powie. - I pewnie, że mam włochate nogi. Przecież jestem facetem. - roześmiał się jakby na koniec przypomniał sobie ostatnie pytanie blondynki.

Obrazki w zeszycie były takie super! Najróżniejsze - duże, małe. Zwierzątka, znaczki, dziwni ludzie i mnóstwo czaszek! Widziała nawet podobnego kurczaka w ogniu jak wujek miał na plecach, ale ten z kartki był czarno-biały i trochę inny, ale te płomienie i pióra zostawały podobne… tylko coś niedobrego działo się z samą Angie. Co prawda słuchała co miły Roger tłumaczy i była z tego powodu szczęśliwa, bo dzięki temu więcej rozumiała, ale skupienie na tym co pokazuje i opowiada robiło się coraz trudniejsze. Coś dziwnego działo się jej w brzuchu, pod pępkiem. Nie bolał… tylko tak dziwnie mrowiło jakby jej tam coś żyło i się ruszało. Wujek mówił żeby nie jadła tylu słodyczy, bo się rozchoruje. Parę razy się zdarzyło, ale nigdy nie w ten sposób. Zacisnęła uda i trochę pomogło, ale ciągle było jej gorąco. Chyba się przegrzała na tym słońcu, ale przecież miała czapkę i uważała. No i siedzieli z wujkiem w barze, a nie na ulicy.
- Tak… ciemę. Ramie jest okey? - zapytała Rogera, próbując się skupić. Szło ciężko, bo miał takie miłe ręce. - A gdzieś indziej też… też się da, tak? Gdzie by pasowało? Ty się znasz i tak ładnie obrazkujesz i tyle ich zrobiłeś… będziesz wiedział. Pokaż… żeby sie wujkowi podobało - poprosiła.

- No widzę, że kumasz czaczę. - pokiwał głową Roger z wyraźnym zadowoleniem. - Od razu wiedziałem, że nadajemy na tych samych falach. - pan z obrazkami nadal był w dobrym humorze. Angie czuła jak odgarnia jej włosy, tak, że opadły z przodu obok jej szyi odkrywając w ten sposób jej plecy. Dłoń przesunęła się z jej barku na jej plecy lekko napierając by te były lepiej widoczne na tatuażysty. - Lubisz pająki? Tu można by walnąć pająka. W pajęczynie. Z góry albo z boku. - palce przejechały po wskazanym rejonie łopatek. - Wtedy można by potem dorobić całą scenkę bo zostanie ci dół pleców. Pająk pożerający ofiarę. Co by było tą ofiarą to jeszcze się pomyśli. - mówił spokojnie i zdawał się być pewny siebie i tego co mówi. Jego twarz gdy mówił zbliżała się coraz bardziej do policzka dziewczyny. - Ale to duży tatuaż byłby i dużo detali. Długo by się robiło, nie da rady na jeden raz. Tą ćmę można zrobić za jednym posiedzeniem. - wyjaśnił. Usta miał już tak blisko twarzy Angie, że czuła jego gorący wilgotny oddech na swojej skórze.

Duży tatuaż, na całe plecy? Taki gdzie było dużo rzeczy jak u wujka? Na samą myśl oczy blondynki zalśniły. Byłaby jak wujek! Ale zamiast płonącego kurczaka miała pająka!
- Lubię pająki bo są takie mięciutkie i jak chodzą po nodze to tak śmiesznie łaskoczą - mówiła gapiąc się na swoje odbicie w oczach miłego pana. Był tak blisko, że widziała dokładnie, jak w lustrze. - Może wujek… pozwoli mi tu zostać, a nawet jak pojadę do cioci to chyba… będę mogła przyjechać? Tutaj, do ciebie? Odwiedzić. Wujek mówił, że ludzie się odwiedzają i to jest w porządku. Chciałabym cię odwiedzić. Kiedyś. Albo… nie wiem, to wujek decyduje. On też ma włochate nogi - zdradziła śmiertelnie poważnym tonem, jakby dzieliła się wielką tajemnicą - Takie jasne mu rosną, jak na głowie. To faceci mają takie futrowate? Zgadzałoby się - pokiwała głową - Dziadek też miał, ale on miał takie szare, a potem białe… no i Puzzle! On ma też, tylko ciemne. Widziałam w barze jak przyjechała ta niemiła pani, co przed chwilą od ciebie wyszła. Jest niedobra i niemiła i kłamie i knuje. Bardzo się zdenerwowała, jak zobaczyła że Puzzle i Mewa są w pokoju bez ubrań. Strasznie krzyczały na siebie i potem pobiły. Mówiły o sobie brzydkie rzeczy. Ona lubi Puzzla, chyba są parą… ale nie jak ja i wujek, bo my jesteśmy zespołem i rodziną. A tam było coś o rżnięciu… że teraz Mewa się z nim rżnie, a niemiła pani jest jak deska? Kłoda? Rżnięcie... nie wyglądali na rannych, nie krwawili, to co za rżnięcie? - zrobiła niepewną minę, marszcząc czoło - No i kupiła mu samochód, ten niebieski… a potem zabrała. Jak to prezent to dlaczego to zrobiła? Jak się coś prezentuje to jest prezentowane i dla kogoś i koniec. Jak to o - złapała za wiszący na szyi medalik z przyczepionym do niego nieśmiertelnikiem.
- Od dziadka i wujka. Prezenty. I nie chcą ich z powrotem…albo batonik dla ciebie. Jest twój i bardzo smaczny, spróbuj! No… nie rozumiem tego… no a potem uciekła i potem jeszcze mierzyła do wujka i go chciała zastrzelić… a my wyszliśmy normalnie. Porozmawiać i wujek mówił, nie zasadzkowaliśmy, chociaż tam było dużo drzew przy rzece i ciemno. Łatwe cele… dziadek tak mawiał. Opowiadał że jak był taki jak ja, już duży… to też miał karabin i chodził między drzewami w takim wielkim lesie, gdzie zawsze jest śnieg i duże misie i takie koty co mają paski… takie pomarańczowo-czarne i były jak konie, takie ogromne - rozłożyła szeroko ramiona żeby pokazać o co jej chodzi. Nawijała z przejęciem - Widziałeś kiedyś takiego kota? Jakbym cię odwiedziła to zrobiłbyś tego pająka? Bardzo bym chciała. Takiego dużego.

Roger wyglądał na zaskoczonego. Ale nie przerywał i słuchał z zaciekawieniem wypowiedzi siedzącej mu na kolanie blondynki. Głaskał ją machinalnie po głowie i włosach i słuchał. Zwłaszcza to co mówiła o niemiłej pani wydawało się go bardzo ciekawić. Przy pręgowanych kotach pojawił się jednak grymas twarzy świadczący, że chyba nie jest do końca pewny o czym Angie mówi.
- Koty z pręgami? - zapytał i zaczął kartkować skoroszyt już znacznie rozbebeszony od oglądania i wybierania co ciekawszych obrazków. Kartkował aż znalazł obrazek jakiegoś kota. Wydawał się być bardzo zły bo miał pysk wyszczerzony jakby miał zamiar zaraz rzucić się na ofiarę. Ale też wyglądał bardzo groźnie. No i miał pręgi. Czarne na pomarańczowo - żółtym tle.
- To tygrys. Ale nie widziałem na żywo żadnego. - powiedział biorąc rzucony wcześniej na łóżko batonik. Snickersa. Odpakował go i sprawdził zapach i zajrzał do środka. Pokiwał głową. - Dzięki za prezent. Ale zjesz go ze mną na pół co? - uniósł nieco brwi do góry uśmiechając się jakby namawiał ją do wspólnego zmajstrowania jakiejś psoty. Podsunął baton pod twarz Angie. Jego druga dłoń zaś zaczęła delikatnie sunąć wzdłuż kręgosłupa.
Obserwował jak nastolatka z uśmiechem bierze gryza a ta czuła jak słodycze rozpływają się jej cudownie w ustach. Roger uśmiechnął się znowu i sam też ugryzł snickersa. Żuł go przez chwilę a wolna dłoń doszła mu już o karku dziewczyny i tam zaczęła wykonywać jakieś kółka, spirale i linie podrażniając skórę od której rozchodziło się dziwne ale przyjemne mrowienie pulsujące aż gdzieś pod potylicą. - I pewnie, że jeśli nie będziesz musiała wyjechać jednak to będziesz mogła tu wrócić kiedy zechcesz. Myślę, że zostaniemy przyjaciółmi. - Roger uśmiechnął się oddając znów batonik dla blondynki.
- A powiedz co jeszcze mówiła Melody i ten Puzzle? Gdzie to było? Dzisiaj? I co to za Mewa? - zapytał łagodnie o kilka rzeczy które chyba go zainteresowały w opowieści nastolatki.

Angie nie odpowiedziała od razu, zajęta żuciem. Karmel kleił się jej do zębów, orzeszki chrupały między szczękami. Oddał jej pół prezentu, podzielił się. Nikt prócz wujka i dziadka nie dzielił się niczym z Angie ot tak. Im dłużej tak siedzieli tym bardziej chciała zostać. Na widok kolorowego kota pokiwała energicznie blond głową, bo zaklejone usta nie dawały jeszcze potwierdzić inaczej. Kotki wyglądały jak te, które dziadek miał na ręku! Tylko u niego kolory były wyblakłe, a te z zeszytu wyglądały jak żywe!
- Przyjaciółmi? - spytała, przełykając pospiesznie. Wyprostowała plecy i zamrugała, a coś ciepłego załaskotało ją w piersi - Nigdy nie miałam przyjaciela-ludzia… tylko dziadka, a teraz wujka. Chciałam mieć, ale my tylko jechaliśmy i… a przedtem… miałam jaszczurkę. Bardzo ją lubiłam. Chodziła za mną i razem spałyśmy. Jak dziadek usnął to mieszkała ze mną, mówiłam do niej... ale pewnego dnia wyszła i już nie wróciła, no i nigdy nie odpowiadała. To było… smutne - skrzywiła się, uciekając wzrokiem na nadgryziony batonik - Było mi smutno, bo dziadek też już nie mówił. Nie było nikogo, tylko piasek. I upał. A niemiła pani biła się z Mewą dzisiaj wieczorem. W barze po drugiej stronie rzeki. Ona chce tą część… Mewa też, ale Mewa jest taka miła! Też mi tłumaczyła i nie śmiała się… to siostra Patyczaka, ale on jest… powiedział że jestem głupia i nie wiem co to negocjacje, a wiem... to mu pokazałam. No i teraz ma siniaki na twarzy - streściła szybko co wiedziała, ale słowa uciekały przegonione ruchami ręki gdzieś z tyłu nad spodniami - No… o tą część się kłóciły. Każde chce ją dla siebie i namawiały wujka żeby im oddał. Mewie lub knujce. Knuja chciała ją żeby potem sobie odejść. Mewa też. One już od dawna ją chcą. Czekały aż Vex ją przywiezie Puzzlowi… a Vex ma motur! I jest najmilsza i najukochańsza na świecie! Przewiozła mnie na Spiku. Tak się nazywa jej motur - przy końcu się ożywiła i uśmiechnęła. Patrzyła na Rogera i zdała sobie sprawę, że nie podziękowała za podzielenie prezentem. Nadrobiła więc, zarzucając mu ramiona na szyję i całując w policzek. To było okey, skoro byli przyjaciółmi.

Blond nastolatka znów zaskoczyła chyba pana z obrazkami gdy go pocałowała ale chyba znowu wyszło jej na dobre bo się ucieszył. Też ją objął ramionami za jej szyję i przyciągnął do siebie tak, że całym bokiem mogła spocząć na jego torsie. Teraz z bliska czuła jego oddech na swoich włosach.
- Lubisz zwierzęta? To powinno ci się tu spodobać. Jaszczurki, ćmy, węże, pająki, pełno tu tego. - powiedział spokojnie Roger. Jego dłoń przesuwała się po blond włosach i zjeżdżała po plecach blondynki aż do granic jej spodni. - A powiedz mi Angie, wiesz gdzie jest może teraz te urządzenie? - zapytał tatuażysta.

- Wujek je miał. Zabrał niemiłej pani bo się żarły z Mewą i nie dało się wytrzymać. Jak nie zgubił to ciągle jest u niego - powiedziała, a jej plecy wyginały się pod dotykiem. Nikt jej tak nie dotykał wcześniej, miła rzecz. Bardzo przyjemna. Tak samo jak obejmowanie Rogera i łaskotki przy uchu, wywoływane przez wydmuchiwane powietrze - Ale nie będziesz się kłócił z wujkiem, tak? My tego nie chcemy… nie nasza sprawa. Może jakbyś porozmawiał z wujkiem to by mi pozwolił zostać? Jak tu są zwierzątka i ty to chcę zostać. Mogę gotować i prać i polować i robić trupy, co trzeba. Wystarczy jakiś koc i jama, poradzę sobie. Sama znajdę jedzenie - wpadła na genialny pomysł. Popatrzyła na niego prosząco, mocniej obejmując za szyję. Przekręciła się też i zmieniła pozycję, zakleszczając go nogami w pasie, a dzięki chwytowi na karku nie spadła, tylko w połowie wisiała na miłym panu prawie stykając się z nim nosami. - Bo nie jesteś jak taka knuja… miły dla Angie bo czegoś chcesz? Czym się tu zajmujesz oprócz obrazków? - dodała kontrolne pytania.

- A widzisz jestem kupcem. Takim pośrednikiem. Pomagam jednym ludziom znaleźć co chcą sprzedać a innym co od nich kupić. - odparł przyjaźnie Roger. Teraz gdy Angie siedziała frontem do niego widziała jak ciekawie zerkał gdzieś tak na jej twarz też ale i coś często patrzył na jej piersi. Ale z początku gdy mówiła i chyba znowu go czymś zaskoczyła. Teraz jednak gdy zaczął jej tłumaczyć dalej głaskał ją po włosach i głowie ale znowu potem dłoń zjeżdżała mu niżej. Początkowo wzdłuż ramion ale coraz częściej sunęły w dół szyi, obojczyków, piersi, boków i po brzuchu. Gospodarz wydawał się być obecnie bardzo zadowolony z gościny, słów i postawy nastolatki.
- I nie obawiaj się, jeśli twój wujek nie zacznie robić problemów to jest moim gościem tak samo jak ty i nic mu się nie stanie. No ale jak zacznie rozrabiać… - podniósł oczy na oczy blondynki i rozłożył ramiona w geście “no co ja mogę?”. Ale Angie znała wujka na tyle, by wiedzieć, że ten dość rzadko komuś robił krzywdę. Chyba rzadziej niż dziadek. Ale z dziadkiem nie miała tylu spotkań z ludźmi jak podczas podróży z wujkiem więc ciężko było to porównać.
- Porozmawiam z twoim wujkiem. Ale potem. Byłoby naprawdę fajnie jakby zgodził się byś mogła tu zostać. Poznałabyś wielu nowych przyjaciół. I my byśmy się bliżej poznali. Chciałabyś? - Roger znów zawinął dłoń o jej włosy ale tym razem przesunął dłoń na tył jej czaszki. Sam zaś zaczął zbliżać powoli swoją twarz do jej twarzy.

- Wujek jest kochany, on nigdy nie szuka problemów, ale jak one go znajdują to wtedy… jest jak dziadek. Ale nigdy nie zrobił nikomu krzywdy pierwszy. - mówiła coraz bardziej nieprzytomnie, obserwując jak się zbliża. Raczej nie chciał jej ugryźć, przecież był miły. I tak ładnie rysował i jeszcze robił obrazki i obiecał że ona też taki dostanie. Nie krzyczał, nie był agresywny. Podzielił się batonem… i miał naprawdę ładne oczy. - Bliżej? Czyli że będę mogła na tobie spać i zostaniemy zespołem? Nie rozumiem… my już blisko siedzimy, można bliżej? Jak? I miałabym przyjaciół? Chciałbyś żebym została tak naprawdę naprawdę? Miałabym obrazki? I dom? Z tobą? Będziesz odganiał potwory i nie pozwolisz im mnie zabrać? - ostatnie wydawało się być dla niej bardzo ważne.

- Spać na mnie? - Roger zmrużył oczy chyba niepewny jak interpretować słowa blondynki. - Możesz. No wiesz ogólnie chodziło mi o spanie razem. - wskazał kciukiem za siebie mniej więcej w stronę wciąż śpiącej Tess. Dalej leżała na plecach przykryta gdzieś do połowy przez prześcieradło. Jej wytatuowany brzuch poruszał się spokojnie i miarowo w rytm głębokiego snu.
- A z byciem bliżej chodziło mi o bycie blisko. - powiedział opierając swoje czoło o jej czoło. - Tak blisko by można było połączyć i dusze i ciała. - dodał i jego ramiona przesunęły sie na jej plecy a potem przycisnęły ją do niego. Angie poczuła bardzo wyraźnie jak jej brzuch napiera na brzuch Rogera a piersi spoczywają na jego piersi.
- I jak zostaniesz będziesz jedną z nas. Będziesz z nami. Tu wszyscy jesteśmy dla siebie przyjaciółmi i jesteśmy jak jedna, wielka rodzina. I wszyscy mamy tatuaże. - teraz gdy byli tak blisko siebie Angie czuła już oddech Rogera to na swoim uchu to karku. Jego dłonie zaś kreśliły dziwne wzory na jej plecach. Tylko gdy mówił o tatuażach wskazał kciukiem znowu na śpiącą obok kobietę. - A o jakich potworach mówisz? Kto miałby cię zabrać? Po co? - ostatniego pytania chyba jednak Roger nie zrozumiał.

Zrobiło się bardzo gorąco, oddech na skórze parzył, a Angie nie wiedziała co się dzieje, ale to było przyjemne.
- Dusza? Co to jest dusza? - pytanie wyszło jej jękliwe - Mam duszę… a gdzie? Ty też masz? Można… można je łączyć? Jak? To boli… to łączenie? Jak nie… to chcę - zaczęła przesuwać rękami po jego plecach, karku i ramionach. Rysowała mu na skórze okręgi i trójkąty, czasem kwiatki i uśmiechnięte buźki.- Potwory… z Nowego Jorku. Wujek mówi… że muszę… muszę uważać, bo mogą mnie zabrać.

- Potwory z Nowego Jorku?
- Roger znowu chyba nie do końca zrozumiał o czym właściwie jego gość mówi. - Nie myśl teraz o tym. - pokręcił głową i nieco ją cofnął by móc spojrzeć na Angie. Dotknął jej policzka wargami cmokając go cicho i delikatnie. Wargi trochę oderwały się od skóry policzka ale musiały być bardzo blisko bo nastolatka czuła ich ciepło i oddech. - A duszę ma się tutaj. - powiedział i wsunął dłoń między swoją a jej pierś. - W środku. W sercu. W umyśle. W życiu. W nas samych. Ale duszę najlepiej widać we krwi. Krew to czysta esencja duszy. Jak z ciebie wycieka tracisz siły, życie i duszę. A nabierasz sił, wzmacniasz się gdy pijesz krew ofiary albo wroga. Zwłaszcza jak to był ktoś mocny, sprytny i silny. Wtedy jego cechy przechodzą na ciebie. To samo jak ze słabymi i chorymi. Dlatego z nimi nie warto. - mówił cicho, prawie szeptał ale jakoś czuć było pewność siebie i moc w jego słowach. Gdy skończył jego usta były tuż przed ustami Angie. Wydawał się być podekscytowany jakimś radosnym oczekiwaniem lub czymś podobnym. - Dzielenie się duszą boli. - powiedział przesuwając palcem po jej dolnej wardze. - Tak samo jak utrata duszy albo jej zdobywanie. Ale wszystko w życiu boli. Ból to życie. Jak boli to znaczy, że jeszcze żyjesz. Jak przestaje to właśnie umarłeś. Jak z dzierganiem. Boli. Dlatego nie robią ich sobie mięczaki i słabeusze. Ale to taka próba dla nas. By stać się silniejszym. Lepszym. Wspanialszym. Doskonalszym. To jak Angie? Jesteś gotowa na próbę? By podzielić się duszą? - Roger zapytał na sam koniec nieco dłuższej niż dotąd odpowiedzi.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline