Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2017, 19:03   #49
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Nie wszystko co mówił blondynka zrozumiała, ale jego głos hipnotyzował. Nie dawał się zignorować, ani wykręcić. A ona nie chciała się wykręcać, nawet jak miało boleć. Dzielenie, nie dawanie… znaczy jego też zaboli, a mimo tego chciał się z nią podzielić i to czymś tak ważnym… chyba. No i miał rację - jak bolało znaczy że się żyło. Albo jak paliło pragnienie, albo głód wykręcał żołądek. Albo krew z ran wsiąkała w piach. Powiedział że trzeba ją pić? Ale była taka niesmaczna. Żelazista i niedobra, ale na pustyni gdzie brakowało wody, często zostawała tylko ona.
- Spróbować… tak… chcę... ale jak… jak się nie uda? Jak coś zrobię nie tak i ciebie bardziej zaboli? Nie chcę żeby cię bolało… lubię cię Roger - mamrotała nie umiejąc oderwać wzroku od jego oczu - Jesteś miły i… i zjedliśmy twojego Snickersa… i nie krzyczysz… i masz takie… ładne… - zawiesiła się, gdy przez przypadek musnęła wargami jego wargi. Mrowienie w dole brzucha nabrało na sile, włoski na ramionach stanęły dęba. Każde przesunięcie bioder wywoływało dreszcz i chyba pęcherz spłatał jej psikusa, bo coś tam niedobrego się działo w jego okolicy. Nie dostała udaru, udar tak nie wyglądał… to skąd gorączka i problem żeby się skupić?
- Prze… przepraszam… chyba… muszę się przebrać… bo wypadek - jąkała się patrząc w dół, czerwona ze wstydu. Była duża, duże dziewczynki nie sikały w majtki. - N...nie chciałam… źle się… źle się czuję… znaczy nie źle. Nie wiem… dziwnie… gorąco mi i… i...dobrze… - musnęła jego wargi, tym razem z pełną premedytacją. Powinna wstać, ale jego kolana działały jak magnes. Tak samo jak ręce i oczy. I te usta.
- Nie, nie, nie… - Roger pokręcił szybko głową i lekko przytrzymał dłonią jej bok głowy tak by musiała spojrzeć na niego i jego oczy. - Wszystko jest dobrze. Nie bój się. To cię wzmocni. Udoskonali. Wejdziesz na wyższy poziom. Będziesz bogatsza w doświadczenia. - szeptał z przymkniętymi oczami ocierając się czołem o jej czoło. Jeszcze raz drażniąco przesunął palcem po jej wargach. Tym razem po obydwu. W końcu jego usta zetknęły się z jej ustami. Na dłużej niż przelotne zetknięcia wcześniej. Poruszał szczękami, nieco przekrzywił swoją głowę i objął dłońmi głowę o blond włosach. Jego wargi skubały i wymieniały się z ustami Angie. Doszło też coś jeszcze. Język. Czuła na swoich wargach jego język, jak wędrował po zakamarkach jej ust.

Dobrze… było dobrze. Inaczej niż kiedy całował ją wujek, albo dziadek. Kompletnie inaczej. Wtedy robiło się bezpiecznie i cicho, a Angie szybko usypiała. Teraz serce waliło jej jak szalone, miała problem z oddechem. Jakby przebiegła szybko długi odcinek, ale brakowało zmęczenia. Skóra zrobiła się nieznośnie wrażliwa, a dziewczyna lgnęła do dotykających ją dłoni. Wysunęła własny język, powtarzając ruchy Rogera. Papierosy, wódka i karmel - tym smakował. I jeszcze czymś dziwnym, o wiele lepszym niż najlepszy cukierek. Wierciła mu się na kolanach, próbując się wygodnie usadowić, ale nie pomagało. Ciągle mrowiło ją w dole brzucha, coraz mocniej i mocniej.
- Jest… nie tak… coś jest nie tak - zaprzeczyła słabo, wciskając ramię między ich ciała i rozpinając spodnie. Na dowód złapała go za rękę i pokazała o co jej chodzi, przyciągając ją do spodni. - Tak nie było… tak ma być?

Mężczyzna roześmiał się cicho gdy jego dłoń prowadzona przez właścicielkę dotknęła jej spodni.
- Tak. Właśnie tak. Wszystko jest dobrze. Świetnie ci idzie Angie. - pogłaskał ją po policzku wolną ręką a drugą trochę przemodelował układ. Teraz jego dłoń trzymała jej dłoń i on pokierował ją w stronę swoich spodni. Teraz ona tam coś czuła. Coś tam było pod tymi spodniami. I też czuła żywe, ciepłe ciało pod spodem którym emanowało ubranie. - Widzisz? Wszystko dobrze. - powiedział i puścił jej dłoń w zamian własnymi dłońmi wracając do głowy Angelę a ustami do jej ust. Ale tym razem napierał nieco mocniej. Przechylili się na krawędzi łóżka. Roger w swój przód więc ona w swój tył. Złapał oddech i przestał ją całować a w zamian wodził dłońmi po jej piersiach. Teraz one chyba przykuwały jego główną uwagę.

- Spuchłeś - zauważyła średnio przytomnie, badając palcami wypukłość pod jego spodniami. Widziała nie raz jak wujek albo dziadek sikają, ale to co tu się znajdowało było twarde i mało elastyczne.- Ugryzło… ugryzło cię coś? Pająk? O… one są czasem jadowite… i się… tak puchnie… albo sko… skorpion. Trzeba… coś zimnego… wtedy przejdzie... - mamrotała przez urywany oddech, a ogień na piersiach nie pozwalał się skupić. Przyjemny, pobudzający żar rozchodzący się od dłoni pana z obrazkami do jej ciała.

- Nie. To jest właśnie dusza. Którą zmierzam się z tobą podzielić. A ty masz tu swoją. Którą si wymienimy. - Roger na chwilę znieruchomiał i przestał i całować i dotykać swojego gościa gdy usłyszał jej pomysły i domysły. Jego dłoń zaś wróciła do spodni nastolatki. Czuła dotyk jego palców choć znacznie osłabiony przez napięte spodnie. Jego dłonie zaczęły gmerać przy zapięciu tych spodni zupełnie jakby chciał je zdjąć z właścicielki.

Dusza znajdowała się pod spodniami? To czym w końcu była? Blondynka chciała spytać, bo temat ją ciekawił. Postawiła jednak na działanie. Roger tłumaczył i chyba pokazywał, pozwoliła mu na to. I tak się dowie, do tego dążyli. Uczył ją, pokazywał. Dotykał i całował. Mówił i patrzył, a w niej gotowała się krew, ruchy stały się nerwowe i niecierpliwe. Wróciła na jego kolano, ułatwiając ściągnięcie ubrania. Spodnie, bielizna i buty - te ostatnie szybko poleciały gdzieś pod łóżko, zsunięte ze stóp bez rozwiązywania sznurówek.
- Z Tess też się dzieliliście? Dlatego jest goła? - musiała spytać. Śpiąca pani wyglądała na wymęczoną, ledwo kontaktowała. Ona też tak skończy?

Roger też skorzystał z przerwy gdy Angie pozbywa się swojego ubrania i pozbył się swojego. Chociaż właściwie miał na sobie tylko spodnie więc poszło mu to szybko i sprawnie. Gdy nastolatka spytała o Tess gospodarz odwrócił się by spojrzeć na śpiącą kobietę jakby kompletnie o niej zapomniał. Skrzywił się i niecierpliwie machnął ręką.
- Tak, z Tess też się dzieliliśmy. - potwierdził skinieniem głowy. - Ale ona się nawaliła towarem dlatego taka dętka. - wzruszył ramionami w geście irytacji. - Nie zwracaj na nią uwagi, będzie spać do rana. Chodź. - Roger wyciągnął dłoń by złapać blondynkę i pociągnąć ją z powrotem na łóżko.

- Achaa - Angie przyjęła do wiadomości co mówił o śpiącej pani, przestępując z nogi na nogę. Gapiła się na niego, skupiając uwagę na obszarze bioder. Wyglądał jakby go coś ukąsiło. Pszczoła, albo wąż… coś jadowitego w każdym razie, ale chyba go nie bolało, bo jak siedziała to nie krzywił się, ani nie syczał. A może to tak przez tą duszę spuchł? - A z wujkiem też będę się mogła podzielić? Chciałabym żeby był silniejszy i nic mu nie było i żeby do mnie wrócił jak skończy kontrakta. Cały i zdrowy. To pomoże? Tobie też? Na pewno cię nie boli? Będzie krew? - wróciła na jego kolana, okrążając w pasie udami - Pójdziemy kiedyś na polowanie? Masz śliczne oczy i ładnie pachniesz - pocałowała go prosto w usta, bujając się na jego udach i biodrach przez co robiło się coraz cieplej i bardziej duszno.

- Potem z wujkiem się dogadaj czy wam coś pasuje czy nie. - wystękał Roger pomiędzy pocałunkami jakie składał głównie na ustach. Ale nie tylko, reszcie twarzy też zdołał nimi wycałować. - Krew. Może trochę. Nie przejmuj się to tylko pierwszy raz, potem jest łatwiej. - uspokoił ją i poczuła jak tam, na dole, skąd przed chwilą zdjęła spodnie podrażnia coś a potem przedostaje się do jej wnętrza. - A teraz osuwaj się na dół. - szepnął jej do ucha wyraźnie podnieconym szeptem.

Kujnął ją, znaczy zaczął, a ona się zachłysnęła. Chyba powietrzem, albo napływającą do ust śliną. Było… ciepło, gorąco. Bardzo. I tak miękko na kolanach Rogera, niepodobnie jak u wujka. Wujek nie wsadzał nic w Angie, ani palców. Ani niczego. Do tego miły Roger ponaglał głosem, gestami i sapaniem. Dawał buziaki i napierał biodrami, a ona opadała coraz niżej, wciągając ze świstem powietrze. Swędziało tam w środku, gdzie wchodził. Tym bardziej, im głębiej drapał dziewczynę. Od środka.
- P… pierwszy? - wyjąkała nieprzytomnie kiedy w drodze w dół napotkała opór. Zatrzymała się nie wiedząc co dalej… ale nie chciała żeby się kończyło. Tylko trwało. Mocniej, bliżej. - B...będzie drugi? I trzeci? - pytała prosto w uchylone usta.

- Najpierw zajmijmy się tym pierwszym dobra? - odpowiedział zasapany. Oddychał płytko i szybko jak po jakimś biegu. W międzyczasie muskał ustami, usta nastolatki ale głównie przesunął się po jej policzku i do jej ucha. W ten sposób byli tuż obok siebie. Roger się chyba niecierpliwił. Przesunął dłonie w dół, po ciele Angie do jej bioder. Tam złapał ją za kibić i zaczął napierać tak by pomóc jej w tym opadaniu i zagłębianiu się.

Ruch był jasny i zrozumiały, nie pozostawiał miejsca na wątpliwości. Czyli powinna na nim usiąść. Z nim w środku. Miało sens, ale ciało stawiało opór, coś tam w Angie się naciągało nie chcąc puścić.
- To… to jak nóż? Będzie rana? -Też się niecierpliwiła, to łączenie się było super, chciała jeszcze! A Roger mówił, że to dopiero początek. Teraz ktoś wstawił do pokoju słońce, ale takie co nie świeciło. Ciepło pochodziło z ciała, spomiędzy nóg i złączonych ciał. Oddechu, zapachu… naprawdę ładnie pachniał, ładniej nawet od karamelka. Jego ręce kierowały na dół, bariera w środku irytowała. Była miękka, pan z obrazkami twardy. Wystarczyło zaprzeć się o niego rękami i jednym, mocnym ruchem dobić do ud. Tak też zrobiła, a w pokoju rozległ się zduszony pisk.
Bolało! Ale… ten ból też był fajny.

- O tak! Widzisz? Teraz będzie już z górki! - wyraźnie ucieszył się. Zaraz po tym pierwszym łączeniu się, nastąpiły kolejne. Te kolejne były już szybsze i znacznie bardziej szybsze. Angie po części sama po części kierowana przez biodra i ramiona pana z obrazkami podskakiwała i opadała z powrotem co wywoływało takie charakterystyczne, klaszczące dźwięki gdy naga skóra ud i bioder uderzała o drugi taki zestaw. Roger wydawał się być tym pochłonięty całkowicie bo przestał cokolwiek mówić i jakoś w ogóle nic innego go nie interesowało. Łóżko skrzypiało sprężynami, podrygiwało i trzęsło się tak w rytm tych podskoków. Nawet śpiąca tuż obok Tess też podskakiwała w tym rytmie choć nadal spała.

Ktoś wsadził nastolatce w brzuch cały worek cukierków i ciągle dokładał nowe, dziwne napięcie robiło się nie do zniesienia. Przypominało narastające palenie jak po oparzeniu, tylko zamiast zimnej wody, łagodził je żar ciał i ruch. W górę i w dół i w górę. Angie nie wiedziała co ma widzieć… widziała pana z obrazkami, ale to już od jakiegoś czasu. Z bardzo bliska. Kiedy pojawi się ta dusza? To to ciepło i napięcie mięśni? Pośpiech, urywany oddech i obłęd w spojrzeniu? Nie musiał jej nikt pospieszać, wystarczyło pokazać. Zrozumiała bez słów, gubiąc szarpnięciami wdechy i wydechy, zagryzając do krwi zęby na jego szyi. Posmak metalu w ustach, wypełniający nos czerwoną watą. Upał stał się nieznośny, blondynka zadygotała, ale nie ze strachu. Coś w niej wybuchło, w brzuchu. Małe słońce. Zostali przecież przyjaciółmi. Miała przyjaciela. To była chyba jeszcze lepsze.

Roger pod koniec złapał blondynkę od tyłu, przekładając swoje wytatuowane ramiona pod jej pachami tak, że jego dłonie zamknęły się na jej barkach i przyciskały w dół gdy wszystko wokół wydawało się falować i wybuchać. Potem znieruchomiał i wydawał się całkiem słaby. Głowa opadła mu przyklejając się do głowy o blond włosach.
- No widzisz Angie? Zajebiście było nie? Teraz połączyło nas coś pięknego i prawdziwego. - szepnął jej do ucha zmęczonym ale chyba bardzo zadowolonym tonem. Potem osunął się w tył, całkiem mocno uderzając o łóżko i trochę w śpiącą Tess. Oparł się o nią głową i ramieniem jak o poduszkę i patrzył z zadowoleniem na wciąż siedzącą na nim blondynkę. - Widzisz? Jak tu zostaniesz to możemy się tak bawić codziennie. - wskazał ją palcem jakby chciał podkreślić, że mówi właśnie do niej.

- To… jesteśmy już teraz przyjacielami? Takimi prawdziwymi? - zadała najważniejsze pytania. Siedziała podpierając się rękami o wyobrazkowaną pierś i odzyskiwała miarowy puls i oddech. Opuchlizna ciągle w niej tkwiąca przemijała, pan z obrazkami cały robił się miękki i leniwy, jak ona. Ciało przechodziły coraz słabsze dreszcze, swędzenie w brzuchu zniknęło, wyparte obezwładniającym szczęściem i ulgą dającą się porównać do wskoczenia do chłodnej wody podczas morderczo upalnego dnia.
- Codziennie? - powtórzyła za Rogerem, kładąc się na nim jak na materacu tak, że skroń oparła mu o ramię - A można częściej? Rano jak się wstaje? I przed obiadem i po i wieczorem zanim się pójdzie spać? - sypała pytaniami dociskając się do niego i obejmując zarówno rękami jak i nogami - Jak teraz tu jestem to jeszcze raz? Chcę jeszcze raz. Można? - na koniec podniosła głowę żeby złapać jego spojrzenie. Chciała się tak bawić dalej!

Roger wciąż z lekka zadyszką popatrzył na siedzącą na nim blondynkę. Jakoś tak dziwnie poważnie. Jakby nie dosłyszał albo nie był pewny o czym ona mówi. W końcu jednak roześmiał się. Chwycił ją za nadgarstek i pociągnął do siebie i na siebie. Złapał leżącą gdzieś obok butelkę, odkręcił korek i upił łyk. Potem podał ją leżącej na nim Angie.
- Teraz? Teraz to chyba trzeba ci strugnąć ten obrazek. Póki ja jestem jeszcze na chodzie. - pacnął dłonią w biceps nastolatki przypominając o wcześniejszym pomyśle. Zerknął też w kierunku zapomnianego skoroszytu otwartego z wizerunkiem ćmy.

- Tak! Masz rację, teraz motylek! - nastolatka w mig podchwyciła pomysł, rozpromieniając się i tryskając szczęściem. Napiła się z butelki i skrzywiła, ale piekło w gardło jakby mniej. - Zrobisz mi tego motylka a potem jeszcze raz? - podskoczyła na nim tak jak jeszcze przed chwilą podskakiwała kiedy ją tak swędziało w brzuchu i potem się łączyli tymi duszami czy czymś innym, ale bardzo przyjemnym - Nie musisz chodzić, możesz leżeć i tak będzie fajnie. To się jakoś ładuje? Jak pestki do magów? Jak działa? Długo tak można? - nadawała, zaciskając mięśnie tam na dole, gdzie ciągle tkwił w niej pan z obrazkami, chociaż czułą go słabiej i nie tak gorąco.

- Zobaczymy czy będziesz grzeczna. - uśmiechnął się, zezując na bliską swojej twarzy twarz dziewczyny. - Nie można się wiercić podczas dziarania kumasz? Miałaś już coś dziarane? - zapytał unosząc głowę by spojrzeć na leżącą sylwetkę ale po chwili chyba sam sprawdził. - Widzę, że nie. Czyli pierwszy raz z tym też. - pokiwał głową. Wziął głębszy oddech i sięgnął po leżące na szafce fajki. Chwilę flegmatycznie je wydobywał i odpalał. Znowu dwa. Jednego odpalonego podał Angie a sam wygodniej umościł się na śpiącej Tess. Chwilę palił w milczeniu. Wyglądał jakby się zamyślił bo wpatrywał się w sufit z niezbyt mądrym wyrazem twarzy. - Kurwa co ten kundel tak szczeka? - mruknął jakby dopiero teraz dotarł do niego hałas z zewnątrz. Faktycznie jakiś pies w pobliżu szczekał. Spojrzał na ciemny prostokąt okna jakby miał mu dostarczyć odpowiedzi. Wpatrywał się chwilę z irytacją ale w końcu gdy nic się nie działo wzruszył ramionami. - Dobra. Zostań tu. Przygotuję sprzęt. - powiedział podnosząc się do pozycji siedzącej z wyraźnym ociąganiem.

- Ja zawsze jestem grzeczna, spytaj wujka. Nawet jem brukselkę chociaż nie lubię. I szpinak… a jest okropnie niedobry. Wolę cukierasy - dziewczyna wzięła papierosa i wetknęła go w usta, przetaczając się po łóżku na krawędź. Wstała i zachwiała się, bo miękkie nogi w pierwszej chwili nie utrzymały pionu. Udało się za drugim razem, więc podeszła do okna i wyjrzała ciekawie, ale i z obawą - Macie tu potwory?

- Tak. Tess jak ma zły dzień. - uśmiechnął się Roger chyba rozbawiony tym porównaniem i wskazując na śpiącą kobietę. Angie zaś nic właściwie nie widziała przez okno. Noc jak to noc. Była ciemna i musiało trochę czasu upłynąć nim oczy nawykły do ciemności. A i tak słuch był bardziej przydatny. Na słuch doszła do wniosku, że pies chyba szczekał na tej posesji. Inne, te co mijali gdy tu jechali kombiakiem były raczej zbyt daleko. Chyba, że jakiś psiun pętał się w pobliżu ogrodzenia. Ale wtedy raczej powinien węszyć i sprawdzać teren. Coś co denerwowało i stawało w czujność czworonoga musiało być cichsze od niego. Więc to nie mogło być nic wielkiego. O ile w ogóle coś. W każdym razie blondynka ani nie widziała ani nie słyszała nic podejrzanego. Pies też jakby zaczął cichnąć i szczekanie rozlegało się coraz rzadziej jakby zwierzak się uspokajał.
W tym czasie Roger wstał i sprężyny łóżka znów zaskrzypiało. Podszedł do tej szafki skąd Angie wcześniej wzięła skoroszyt, otworzył jakieś drzwiczki i zaczął wyjmować stamtąd jakieś narzędzia. Wsadził sobie papierosa w zęby i wyjmował kolejne precjoza, jakieś buteleczki, słoiki, pudełka i inne tajemnicze rzeczy. Gdy wrócił na łóżko gdzie to wszystko położył, całkiem ostrożnie, machnął ręką do nastolatki by do niego podeszła. Sam przysunął jedno z krzeseł i zaczął gromadzić świece jakby chciał polepszyć światło.

- To ona jest z Nowego Jorku? - blondynka pokazała palcem śpiącą panią i odeszła od okna. Nawet jak czaiły się tam potwory to w mroku nie dało się zobaczyć, no i pewnie zasadzkowały, więc tym bardziej nie szło ich wypatrzyć. Grzecznie podeszła do łóżka, klapiąc gołymi stopami o podłogę. Po drodze zgarnęła nóż dziadunia, tak na wszelki wypadek. Jakby pojawił się ktoś niemiły i chciał im zrobić kuku. - Długo tu mieszkasz? Masz rodzinę taką prawdziwą? Mamę i tatę? Dziadka i babcię? Masz miskę? Ubrudziłam się. To normalne? - zazezowała na uda poznaczone czerwono-biało-lepkimi zaciekami. Ściągnęła ze śpiącej pani prześcieradło i wytarła pobieżnie zabrudzenia. Wujek mówił że nie wypada chodzić jak kocmołuch, bo to źle świadczy o człowieku.

- Tess? Nie, chyba nie. Taka dziura, że ciężko wymówić nawet jak powie a jak wymówisz to i tak nie zapamiętasz. - machnął ręką zerkając na śpiącą, wytatuowaną kobietę. Gdy Angie ściągnęła z niej prześcieradło okazało się, że jest kompletnie bez ubrania. Roger zerknął chwilę na czyszczącą się nastolatkę i zmarszczył brwi jakby się nad czymś zastanawiał. - Miska i woda jest obok. Wyjdziesz to po lewej, za ścianą. - powiedział wskazując na ścianę przy jakiej stało łóżko. Wedle orientacji nastolatki to chyba powinno być te pomieszczenie gdzie dała szusa gdy Roger wywalił niemiłą panią na zewnątrz. - Przyjechaliśmy tu na wiosnę. Ale w okolicy już trochę jesteśmy. - powiedział gdy opuścił głowę na przyniesione narzędzia. Rozstawiał je na szafce przy łóżku i najwyraźniej przygotowywał je do użytku. Wziął też kartkę z obrazkiem jaki wybrała Angie i zaczął go oglądać w skupieniu.

- Wiosna… to wtedy jak śnieg topnieje i robi się zielono. Po zimie, jak zaczynają kwitnąć kwiatki i robi się ciepło. Zwierzęta zmieniają sierść, zrzucają ciepłą i puchatą, kończy się głód. Dziadek opowiadał… czasem jak miał dobry humor to wieczorem siadaliśmy przed wejściem do jaskini i tam jedliśmy kolację, a on mówił. O czymś innym niż walczenie i robienie trupów, obrona, przetrwanie… wtedy opowiadał o lesie i domku w śniegu. O ludziach jak on którzy walczyli z innymi ludźmi, takimi złymi. O zadaniach jakie dostawał i o pracy. Miał podobną jak wujek - wzięła świecę ze stolika i odpaliła od tych które ustawiał pan z obrazkami. W pokoiku z wodą było ciemno, potrzebowała światła - Na pustyni nie ma wiosny. Tam jest tylko upał i susza. Raz widziałam jak padał deszcz, a mieszkałam tam od zawsze. Wujek zabrał mnie z domu… niedawno. Tu też było już ciepło… to zaraz wrócę - uśmiechnęła się, idąc do drzwi. Szybko przeszła do pomieszczenia obok. Dzięki świecy znalazła jakiś ręcznik i szybko doprowadziła się do porządku, używając miski i wody z kanki. Po wszystkim zdmuchnęła światełko i wróciła tam gdzie Roger i łóżko.

Roger czasem podnosił głowę i kiwał głową gdy opowiadała o swojej przeszłości. Nie przerywał jej, a ręce zdawały się pracować mu same przy przygotowywaniu sprzętu. Podobnie jak dziadkowi albo wujkowi. Tylko oni tam mieli przy czyszczeniu broni albo oprawianiu zwierzyny. Gdy wróciła z powrotem do pokoju Roger uśmiechnął się i pokiwał głową. Nadal siedział nagi nie trudząc się z ubieraniem. Poklepał miejsce obok siebie dając znać nastolatce, gdzie ma usiąść.

- Dobra to które ramię? I gdzie dokładnie? - zapytał Roger wskazując na obrazek leżący obecnie na łóżku między nimi. - Posmaruję ci skórę w tym miejscu. Potem chwilę trzeba poczekać. Zacznę cię dziarać. Trochę kuje i boli oczywiście. Ale da się wytrzymać. Ale nie wierzgaj. To co się wydziara już ci tak zostanie do końca życia. A nawet dłużej. Dziary zostają z nami do końca. Dzięki nim dusza może rozpoznać swoje ciało. Jak umrzemy dziary zostają tu na ziemi, z naszymi ciałami ale też zostają na naszych duszach w tym lepszym świecie. - powiedział z przekonaniem mężczyzna z wytatuowanymi ramionami. W dłoniach miał już naszykowaną jakąś szmatkę nasączona w jakimś płynie. Po zapachu zalatywało spirytusem.

Z każdą minutą Angie chciała zostać w domu miłego Rogera coraz bardziej. Nie dość że umiał robić obrazki, pozwalał jej pić alkohol, częstował papierosami jak dużą, to jeszcze można było u niego chodzić bez ubrania i nie robił z tego powodu afery, a nawet sam go nie nosił! Bo tak przecież wygodniej, nic nie piło pod pachami, nie krępowało ruchów, ani nie drapało szwami… no i dzięki temu obrazki były widoczne.
- Ale jak zasypiamy to skóra się rozpada i zostają tylko kości. Jak u dziadka - usiadła we wskazanym miejscu, patrząc to na kartkę to na ciemnowłosego pana obok - Najpierw napuchł i posiniał, potem były robaki i one zjadły mu mięso… i strasznie śmierdziało. Gorzej niż jak pada zwierzę. Nie będę się wierzgać. Ani wiercić. To może tutaj ten motylek - złapała go za przedramię, jadąc palcem od jego nadgarstka do łokcia od wewnętrznej strony - To będzie widać jak założę bluzę i podwinę rękawy. Bo tak wyżej to nie… a szkoda. To ładny nocny motylek - przeniosła wzrok na kartkę.

Roger na chwilę spojrzał uważniej na nastolatkę gdy mówiła co się stało z dziadkiem. W końcu jednak pokiwał głową.
- No. Tak bywa. Ale dusze i tak odchodzą razem z dziarami jakie miały za życia ich ciała. Dlatego to takie ważne co i gdzie się robi. - powiedział smarując wybrane miejsce szmatką. Pochylił się nad obrazkiem i wpatrywał się w niego. Potem w skórę przetartą wysokoprocentowym alkoholem. W dłonie wziął jakieś rurkowate urządzenie zakończone igłą. - Tatuaż musi być dopasowany do właściciela. - powiedział przesuwając palcami po mokrym jeszcze kawałku skóry. Wyraz twarzy miał skupiony. - Jaka jesteś? Co lubisz? Wybrałaś ćmę. Ćma jest posłańcem. Stworzeniem nocy. Ale to taki kontur. A trzeba go jeszcze wypełnić. Więc? Jaka jesteś? Co lubisz? Za czym tęsknisz? Co byś chciała poznać? Co osiągnąć? Do czego dążysz? - zapytał Roger przenosząc wzrok z ramienia na jej twarz. Sprawiał wrażenie, ze pyta na poważnie i o ważne rzeczy.

Dziewczyna zamyśliła się, skacząc oczami od miłego pana, przez kartkę, okno, śpiącą panią, nieśmiertelnik wujka do noża dziadka.
- Jestem Angie - zaczęła niepewnie, nie za bardzo wiedząc co powiedzieć - Tęsknię za dziadkiem. I pustynią. Ciszą… bo tu ciągle jest hałas. Ludzie tak hałasują i tyle ich, że nie wiem na kogo patrzeć. Są dziwni… nie rozumiem ich. Nie rozumiem was - popatrzyła prosto na mężczyznę i zrobiła smutną minę - Wolę jak jest tylko wujek… albo teraz ty. Ty jesteś miły i tłumaczysz, nie śmiejesz się. Lubię cukierki… i jak jest ciemno, ludzie kiepsko widzą w ciemności. Wtedy można się schować i przeczekać zagrożenie, albo iść spać, albo podejść żeby nikt nie widział. Lubię… kwiatki i zwierzątka… i Vex, bo też jest bardzo miła i ma motur. Wujka lubię… i bawić się nożem. I strzelać. Chciałabym… żeby już ludzie się ze mnie nie śmiali jak coś pomieszam… bo nie z każdego zrobię trupa. Chyba chcę… mieć dom i przyjacielów i żeby już nigdy nie być tylko… żeby mieć do kogo mówić i żeby ten ktoś odpowiadał… i być mądra jak wujek i taka odważna i dzielna. I żeby do mnie wrócił i żebyśmy byli rodziną. Mieszkali razem i razem polowali i dbali o siebie… żeby nie musiał jechać i nie miał już przeze mnie kłopotów. Chcę do domu - wbiła wzrok w podłogę.

- Jesteś ćmą Angie. - Roger spojrzał uważnie na blond nastolatkę i odsunął jej spadający na twarz blond lok. - Jesteś w wiecznej drodze. W wiecznej misji. Możesz zatrzymać się na chwilę. Jak spełnisz swoja misję. Ale gdy to się stanie, gdy odczujesz satysfakcję, gdy się tym nasycisz. Masz skrzydła. Skrzydła ćmy. I one cię poniosą dalej. Nie zagrzejesz dłużej miejsca nigdzie. Jeśli gdzieś zostaniesz dłużej będziesz jak w klatce. Ćma nie została stworzona do siedzenia na dupie. Ćma została do wiecznego ruchu. Musi wypełnić swoje posłanie. Poprowadzić innych. Przekazać wiadomość. Wypełnić misję. Ćma jest wszędzie gościem. - Roger tłumaczył poważnym ale spokojnym głosem odgarniając z twarzy kolejne kosmyki włosów nastolatki. Wydawał się tłumaczyć równie poważnie jak dziadek gdy wyjaśniał jak działa karabin albo wujek dlaczego trzeba chodzić w ubraniu.
- Ćmy wiecznie podążają za swoja misją. Za swoją żądzą. Za swoją pasją. Wiecznie lecą do ognia i Księżyca. Przez mrok, przez wszelkie przeszkody. Widzą to czego nie widzą inni ludzie. Widzą przeszkody i niebezpieczeństwa. Ale to jest też ich największa słabość. W swoim pędzie potrafią zagapić się. Nie dostrzec właściwej natury otoczenia, właściwej twarzy. W swym pędzie są podatne na zranienia. Pożądają ognia tak bardzo, że potrafią dać się jemu spalić. Spalić swojej pasji. Ulec jej całkowicie. Bez względu na ten świat. Świat ludzi. Tych co zna, co poznała, co mogła poznać. Takie są ćmy Angie. Wiecznie balansują na krawędzi. Pomiędzy niewolą, bezruchem gdy bezradnie trzepoczą o szyby. A wiecznym pędem który gna je przed siebie, bez względu na dom, przyjaciół i rodzinę. Aż zostają gdzieś same, i samotnie spopielają się na popiół w jakimś płomieniu. - powiedział i zamilkł na chwilę. Opuścił ręce i wpatrywał się gdzieś w dół. Wydawał się nagle jakiś starszy i poważniejszy.

Była ćmą, miała skrzydła? Jak jakiś mutas? Przecież zauważyłaby podczas mycia, albo i w lustrze! O co mu chodziło? Jakaś misja, zadanie? Że niby będzie całe życie szukać cukierków, a potem ktoś ją spali? Miły Roger mówił tak dużo, a ona słuchała i starała się nie rozdziawiać buzi żeby nie widział aż tak oczywistych oznak zdziwienia. Potem zrobiło się Angie smutno i przykro. Coś w jego słowach sprawiało, że zadrżała jej dolna warga, a w oczach stanęły łzy.
- Jestem Angie - powtórzyła uparcie i zacisnęła pięści. Nagle okno wydało się jej blisko, a wlewająca się przez nie ciemność przyjazna i gościnna. Zapraszała żeby sie w niej schować i nie musieć siedzieć i słuchać o tym że będzie uderzać o szyby i nigdy nie znajdzie domu, ani rodziny i zawsze już będzie lecieć do ognia.
- Nie chcę umierać sama - powiedziała szeptem, odwracając głowę żeby nie musieć patrzeć na pana z obrazkami i żeby nie widział jaką przykrość jej sprawił.

- Jesteś ćmą Angie. - powiedział Roger i wyciągnął ramię by ją przytulić. A, że był od niej nawet na siedząco trochę wyższy to jego twarz wylądowała gdzieś przy czubku jej głowy. - Ale nie jesteś jedyną ćmą. - wyszeptał do jej włosów. - Ćmy mają silne feromony. Uchodzą za bardzo atrakcyjne dla wielu partnerów. Wszędzie są nowe więc wzbudzają ciekawość i pożądanie. Musisz spróbować odnaleźć inną ćmę. Z którą będziesz dzielić pasję. Lecieć przez mrok i przeszkody. Kogoś kto będzie dla ciebie domem. A on dla ciebie. Z kim będziesz szczęśliwa dzieląc z nim swoją pasję. Reszta wtedy stanie się mało istotna. Jak krajobrazy mijane za oknem. - powiedział odsuwając się od niej na tyle by znowu spojrzeć na jej twarz. Potem dotknął jej posmarowanego wcześniej ramienia. Kiwną lekko głową i uniósł trzymane urządzenie. Wpatrywał się przez nie w skórę przygotowaną do tatuowania podobnie jak Angie widziała, że czasem ludzie zastanawiają się nad kartką zanim coś zaczną na niej pisać.

- Atrakcyjna… to znaczy ładna? - upewniła się. Wujek też tak mówił, a teraz Roger. Czyli nie była potworem jak się obawiała - Dlatego ludzie się tak czasem gapią? Co to są feromony… i gdzie… gdzie mam szukać tej drugiej ćmy? Bo… nie mogę tu zostać, tak? - siedziała sztywno jak kołek, mówiąc do gołych kolan. Skoro była ćmą to mogła mieć włochate nogi… ale nie miała, nie tak jak pan z obrazkami albo wujek. Może wujek mógłby być tą drugą ćmą? Z nim robiło się prościej i bardzo go lubiła. Mogli spać w rowie, a i tak dziewczyna czuła się szczęśliwa… ale on musiał wracać do bazy. Ona zostawała sama.
- Lubisz cukierki? I noże? - podniosła głowę, przybierając bliźniaczo poważny ton - Umiesz walczyć i strzelać? Jak nie… mogę ci pokazać. Chciałabym… ci pokazać.
- Nie ruszaj się teraz. Trochę może zakłuć. - powiedział Roger skupionym tonem. Maszynka zaczęła cicho bzyczeć małym silniczkiem i gdy igła zetknęła się ze skórą Angie poczuła te ukłucie tak jak mówił. Zaraz potem następne i zlało się to w jeden kłujący ciąg. Ale do wytrzymania. Zaś cienka igła zaczęła zostawiać po sobie ciemną linię. Skóra nieco krwawiła co od czasu do czasu Roger wycierał ściereczką. - Atrakcyjna to atrakcyjna. Ktoś z kim się chce przebywać bo wydaje się ciekawy, tajemniczy, fascynujący, pociągający. I seksowny. Zwłaszcza seksowny. Wiesz, jak widzisz kogoś i od razu wiesz, że chętnie poszłabyś z nim do łóżka. - w chwili gdy maszynka na chwile oderwała się od skóry Roger podjął wcześniejszy wątek. Popatrzył na powstające linie które na razie mało przypominały ćmę z obrazka. Zwłaszcza dla Angie dla której obydwa obrazki, i ten na kartce, i ten powstający na jej przedramieniu były do góry nogami.
- I jasne że możesz tu zostać. - wzruszył nagimi, wytatuowanymi ramionami wycierając maszynkę i patrząc na twarz nastolatki. - Ale nie o to chodzi z ćmami. - pokręcił głową i znów spojrzał na igłę maszynki. Oglądał ją chwile uważnie. - Ani z szukaniem swojej drugiej, partnerskiej ćmy. - powiedział i chyba zadowolony z oględzin znów pochylił się i swoją maszynkę przy ramieniu blondynki. - Możesz tu zostać. Jesteś na misji. Dajesz się ponieść swojej pasji. Ciekawości. Jesteś bardzo ciekawska. I przez to ciekawa. Cmy tak mają. Teraz skończyłaś pewien etap. Życie składa się z etapów wiesz? - zapytał unosząc na chwilę wzrok do góry by spojrzeć na twarz blondynki. Zaraz jednak ją opuścił by wrócić do maszynki i skóry jaki miała ozdobić. Silniczek znów cicho zamruczał.
- Więc zostań tu jeśli chcesz. Ale jesteś ćmą więc w końcu zacznie ci się tu nudzić. Poznasz wszystko i wszystkich co wyda ci się ciekawe. Zaspokoisz swoją pasję. I głód ciekawości, twoja pasja, znów pogna cię na twoich skrzydłach dalej. Sama poczujesz, że czas znów wzlecieć ku ciemności. Wezwie cię księżyc. Poczujesz jego zew. I odejdziesz. - powiedział a maszynka znów ukłuła nastolatkę swoją igłą zostawiając po sobie kolejne linie.

Miły pan drapał maszynką po ramieniu i mówił, a igła zostawiała początki obrazka. Pierwszego obrazka Angie, albo ćmy wedle teorii obrazkującego. Myślała, że będzie bardziej bolało. Jak zakładanie szwów albo nastawianie kości, ale bardziej drapało… i bzyczało, jakby w urządzeniu zamieszkała wściekła osa.
- Acha… - zgodziła się, chociaż nie ze wszystkim. Iść z kimś do łóżka? Znaczy spać jak z wujkiem, czy przytulać się jak z Rogerem? Do obu rzeczy potrzeba było czegoś więcej niż pierwszego wrażenia. Ten drugi ktoś musiał być miły.
- Myślałam, że mnie wyganiasz… a jakie ty miałeś etapy? Bo jakieś miałeś, tak? I co to są te feromony? - dopytywała dalej, bo nie odpowiedział wcześniej.

- Nie wyganiam cię. Wiesz mi od razu poznasz jak kiedyś miałbym cię wygonić. - Roger uspokoił ją, a trochę chyba pomysł, że to co mówił przed chwilą to miałoby być wygnanie to chyba go rozbawił nawet. Znowu skupił się na tatuowaniu. Kontur ćmy był już całkiem wyraźnie widoczny. Nawet niektóre kreski i wzorki wewnątrz. Roger jednak pracował w milczeniu więc między jego wypowiedziami mijało sporo czasu.
- Tak. Miałem etapy. Każdy ma. Ty, ja, Tess, twój wujek, wszyscy tutaj i gdzie indziej. Wszyscy których kiedyś spotkałaś lub spotkach. Oni wszyscy zmierzają przez jakiś etap. Tylko niektórzy są pomiędzy. Tak jak ty teraz. - odpowiedział Roger zaczynając dorabiać kolejną linię. Przez dłuższą chwilę słychać było odgłosy nocy dobiegające z otwartego okna i ciche brzęki maszynki Rogera. Pies umilkł nie wiadomo kiedy.
- Feromony. No niektóre zwierzęta mają takie piżmo czy inny syf jakim wabią się nawzajem do rozmnażania. - mruknął tatuażysta na chwile przerywają pracę i obserwując jak wygląda powstający właśnie obrazek. - Ale u ludzi chodzi… - przerwał i na chwilę zamiast na dziaraniu skoncentrował się na zagadnieniu o jakim mówił. Chwilę szukał słów. W końcu wzruszył ramionami. - Jak ktoś jest atrakcyjny. Seksowny. Ale niekoniecznie ładny. Ja się tym nie przejmuje i ma spokój ducha, wewnętrzną silę i pewność siebie. To wtedy mówi, się, że wydziela feromony jakie przyciągają płeć przeciwną. Bo niby niczym się nie wyróżnia a wydaje się atrakcyjny. To ciężkie do wyjaśnienia. - Roger spojrzał w końcu wyżej, na twarz Angie by dać wyraz, że lepiej już chyba tego nie wyjaśni. Potem opuścił wzrok i maszynkę wracając do dziarania.

Znowu jej namieszał. To w końcu była ładna, czy nie? I jeszcze wytwarzała jakieś feromony…
- To dlatego pozwoliłeś mi wejść? Bo chciałeś mnie wziąć do łóżka? Dlatego wujek nie chce już żeby na nim spała? Długo się robi taki obrazek? Gdzie się tego naumiałeś? - zadała serię pytań, też skupiając uwagę na pracującej maszynce. To było lepsze niż obserwowanie świeczki na stoliku do której podleciał motylek i zwabiony światłem wpadł w pułapkę... ale nie tylko on dał się zwabić i skończył marnie. Ćmy podobno tak miały.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline