Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2017, 21:08   #82
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
To nie mogło dziać się naprawdę. Nie mogło, a jednak działo, czego dowody Sam miała niemal na wyciągnięcie ręki. Wyciągać ręki jednak nie zamierzała. Nie…
Nie rozumiała jak to wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej. Przecież widziała Bay’a i Ves, miała ich na oku gdy ruszała do Lulu, a później… Później wszystko pochłonął chaos, z którego wyrwała się dopiero w miejscu, do którego przecież nie zamierzała wchodzić. Cztery ściany jadalni sprawiały wrażenie klatki. Tak, dawały poczucie bezpieczeństwa, jednak dla Samanthy, było to poczucie złudne, kryjące za sobą ten prosty i oczywisty dla niej fakt. Była to klatka do której zostali zagonieni niczym bydło na rzeź. Klatka, w której jej nie powinno być. Ona powinna być z Byronem i Vesną, razem z nimi uciekać.

Nienawiść nie była uczuciem, którego Sam doświadczałaby często, a właściwie nie licząc matki nie żywiła jej do nikogo, teraz jednak sytuacja ta się zmieniła. Lulu… To przez nią rozdzieliła się z przyjaciółmi, to przez nią wylądowała w tej cholernej jadalni. Mogła ją zostawić, lepiej by było gdyby ją zostawiła. przecież ktoś jej już pomagał, więc nie było potrzeby by i ona interweniowała. Nie mogła jednak zostawić tej głupiej dziewczyny, bo po prostu nie mogła. Nawet w tym szale wbijane przez lata zwyczaje i nauki ojca wzięły górę, powodując że teraz tkwiła na środku jadalni i nie mogła się zdecydować czy woli trzasnąć Lulu w twarz żeby się opamiętała, czy samemu zacząć krzyczeć byle wyładować buzującą w niej złość.

W końcu nie zrobiła żadnej z tych rzeczy. Pozostali zdawali się jakoś organizować, ona też musiała. Tym bardziej że Danny podrzucił jej pomysł dzięki któremu mogła wszystko naprawić. Żeby jednak tego dokonać musiała najpierw zebrać wszystko, co mogło jej być potrzebne. Broń przede wszystkim ale nie tylko. Potrzebowała apteczki, czegoś do jedzenia co by miało dużo kalorii i nie ważyło tony. Potrzebna też była woda. Na szczęście wszystko to powinna móc znaleźć na miejscu, do tego jakiś worek żeby zapakować te rzeczy. Nie wiedziała przecież jak długo przyjdzie im przebywać w lesie więc dobrze się było odpowiednio zabezpieczyć. Z broni najlepsza była gaśnica ale i jakiś porządniejszy nóż niż ten obiadowy, który miała w dłoni. Patelnia też nie byłaby zła no i pieprz. Pieprz i chilli, mieszanka która potrafiła wypalić nie tylko gardło ale i oczy.

Los nauczycielki jej nie interesował i nie zamierzała zastanawiać się obecnie nad tym czy była to dobra czy zła oznaka. Nie miała także nic przeciwko temu by ktoś inny jako pierwszy przetestował czy opuszczenie domku było bezpieczne czy nie. Liczyło się tylko jedno, a mianowicie to by dotrzeć do Bay’a i Vesny. Z tą myślą zabrała się do zbierania potrzebnych jej rzeczy ignorując zarówno to co działo się za oknami, jak i w środku. Musiała się porządnie skupić żeby opanować strach i niepokój które uparcie próbowały jej odebrać władzę nad umysłem i przemienić w słabą, roztrzęsioną kukłę pokroju Lulu. Gdyby na to pozwoliła jej przyjaciele mogliby podzielić los Lambo, Hoy i Marshall. I pomimo tego, że była pewna iż ojciec na jej miejscu zostałby i próbował pomóc tym, którzy byli w domku, pomóc im uspokoić się, opanować ich własny strach, to jednak ona nie była swoim ojcem, która to świadomość zabolała, ale też otworzyła oczy. Nie była nim, zatem i jej decyzje nie mogły być takie jak jego. Była bardziej samolubna niż mogłaby przypuszczać, była też bardziej samotna i odizolowana niż sądziła.

Najwyraźniej nie tylko ona wpadła na pomysł by zwiać z tej klatki. Wkurzyło ją to bowiem zabrali jej sprzed nosa element zaskoczenia ale i tak zamierzała swój plan wprowadzić w życie. W jej głowie pojawiła się i inna myśl, paskudna myśl, myśl która tłumaczyła że to nawet lepiej bo przynajmniej sprawdzą czy za drzwiami nikt się nie czaił i jak coś to odciągną tą osobę lub osoby.
- Idę poszukać Vesny i Bay’a - poinformowała pana Gaudencio, po czym rzuciła spojrzenie tym, którzy jeszcze w domku zostali. Wbrew sobie liczyła na to, że ktoś jeszcze ruszy z nią, zanim napastnicy zorientują się co knują ich ofiary. Nie miała jednak zamiaru czekać w nieskończoność. Gdy tylko upewni się że da się bezpiecznie czmychnąć tylnymi drzwiami, ruszy w las. Nie miała wyboru. Nie mogła ich zostawić.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline