Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2017, 22:42   #83
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Kimberly wpadła do pomieszczenia, ciągnąc za sobą Lulu na spółę z Samanthą i Martym. Niedługo później drzwi zostały zaryglowane, a na ich straży zasiadł kompletnie spanikowany Guadencio.
Owszem, sytuacja była niecodzienna. Była wręcz koszmarna, wyciągnięta z najgorszych wizji jakiegoś socjopaty. Jednak nie mogli popadać w panikę. Nie mogli dać się zastraszyć i zamienić w bezbronne i zestresowane kukły, tak jak Lulu i ich nauczyciel.
Łatwo było jednak powiedzieć, trudniej było wykonać. Kimberly Hart trzymała się całkiem dobrze jak na okoliczności, w których się znaleźli.
Bała się. I to porządnie. Starała się jednak panować nad własnym strachem i myśleć racjonalnie. Tylko dzięki temu mogła przeżyć - tak podpowiadała jej intuicja.

Słyszała krzyki pani Marshall. Słyszała także biadolenie profesora. Wiedziała, że nie mogli liczyć na pomoc mężczyzny. Załamał się totalnie. Byli zdani tylko na siebie - garstka nastolatków przeciwko grupie dzikusów żądnych krwi.
Jakkolwiek bardzo chciała wybiec i ratować biedną panią Marshall, Kimberly czuła, że jest to z góry przegrana walka. Byli w mniejszości. Nieważne jak bardzo silny był Ken, jak bardzo zdeterminowana była Lindsay - nie mieli żadnych szans. Nie potrafili walczyć. Nawet nie wiedzieli czy potrafiliby zabić innego z zimną krwią. Co innego o tym myśleć, a co innego zrobić to naprawdę.

Początkowo, o dziwo, spodobał jej się plan Danny'ego. Nawet chciała zgłosić swoją kandydaturę, mimo swojej niechęci do Calistriego. W tej sytuacji jednak wszelkie niesnaski musiały odejść na bok. Musieli grać zespołowo, w jednej drużynie, jeśli chcieli przeżyć. A przynajmniej nie wchodzić sobie w drogę. W pojedynkę nie mieli wielu szans.

Już chciała dołączyć się do rozmowy, kiedy została odciągnięta na bok przez Claire i Deana, a razem z nią Jerry i Marty.
Przedstawili swój plan. Chcieli uciec. Jak najprędzej, póki przeciwnicy zajęci byli biedną nauczycielką. To było okropne, co planowali, ale musieli walczyć o swoje życie. Kimberly czuła, że jeśli dłużej będą siedzieć w tym budynku, tak jak chciał Guadencio, to szybko pożegnają się z tym światem.
Ale czy zostawianie pozostałych było faktycznie dobrym pomysłem? Może nie powinni się rozdzielać? Może powinni działać wszyscy razem?
Nie było jednak czasu na zastanowienie się. Trzeba było działać i to natychmiast.
- Dobra, chodźmy - powiedziała w końcu, chwytając za dosyć pokaźny nóż. - Biegniemy co sił w nogach. Nie oglądamy się za siebie. Trzymamy się razem i próbujemy zdobyć radioodbiornik.
Nie myślała wcale o tym, co działo się z Kate Marshall. Tak było lepiej. Tak było wygodniej.
 
Pan Elf jest offline