Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2017, 18:20   #7
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Abishai, Asderuki i Cranmer

Dziennikarka zasłoniła ziewnięcie dłonią podczas wysiadania z taksówki. Poleciła swojej muzie wykonać opłatę dla przewoźnika i ruszyła do wejścia. Morf kobiety był rasy ciemnoskórej. Obecnie przyozdobiony bobem w kolorach pastelowego fioletu. Grzywka kończyła się tuż nad brwiami, które wraz z oczami były obecnie zasłonięte przez duże okulary z kolorowymi lustrzanymi szkłami. Na lewym policzku wyłaniał się spiralny tatuaż. Kobieta ubrana była w krótką, fioletową, opalizującą kurtkę z kominowym kołnierzem i rękawami trzyczwarte. Reszta morfu ubrana była w ciasno opinający czarny kostium. Również czarne buty na grubym obcasie miały z przodu w okolicach kostki opalizujący fioletowy prostokąt materiału pasujący do kurtki. Dziennikarka przybyła na miejsce bez swojego wiernego GNAT’a. Miała tylko torebkę pasującą do swojego stroju. Idąc zwróciła uwagę na inną osobę, która przybyła wraz z nią na dach. Nie rzucała jednak podejrzliwych spojrzeń. NIe miała jeszcze podstaw. Ze stukotem butów przemierzyła ostatnie metry do mężczyzny pod ścianą. Uśmiechnęła się swoimi nienagannie umalowanymi ustami w zgodzie z najnowszymi trendami.
- Bill - przywitała się ciepło odprawiając niemal rytualny całus w powietrze obok ucha mężczyzny. Weszło jej to bardziej w nawyk niż by chciała. Teraz jednak nie było czasu na poprawianie się.
- Jeszcze Smith będzie… i jeszcze ktoś - dorzuciła pospiesznie
- Tak, ktoś jeszcze został zwerbowany - przyznał Bill, po czym raz jeszcze obejrzał Opal od góry do dołu. - Czy ty chcesz, żeby ci biedni gliniarze udławili się pączkami i kawą?
Smith ruszył nonszalancko w kierunku obojga. W czarnym jak noc stylowym klasycznym garniturze… z młodszymi rysami i młodzieńczą energicznością. Gładko zaczesane czarne włosy, równo przystrzyżona broda. Człowiek wręcz z innej epoki. Gdy się zbliżał do obojga sięgnął do kieszeni i założył na twarz lustrzanki, oraz wyciągnął plastikowe karty. Wizytówki. Tak jak za pierwszym razem gdy się spotkali.
- Jak zwykle przyciągasz wzrok pani Blackwater. - tasował je w dłoni niczym karty, po czym podał jedną Opal, a drugą Billowi.-Tym raczej sprawa prywatna, więc odpuszczę sobie biznesowe formułki.
Dziennikarka przyjęła wizytówkę i zaraz się uśmiechnęła kręcąc głową.
- A pan trzyma się swoich zasad - wizytówka powędrowała do torebki. - A ty Bill mówisz jakbym kiedykolwiek nosiła coś innego.
- Jak dotąd zawsze to mi się opłacało.- stwierdził z uśmiechem Smith przyglądając się to dziewczynie to Billowi.- Zakładam że już zostałaś wtajemniczona w szczegóły dotyczące… owego Rękawa ?
*Beep* *Beep*
Stojący mogli usłyszeć ciche piszczenie małego robota który podreptał do nich zwracając ich uwagę w stronę nadchodzącej osoby. Było to wysoki i charakterystyczny w swej dziwności morph Hyperbright w osobie...
- Ramirez Santama. Uszanowanie pani i panom.
Zza ramienia psychologa wyleciał robot typu guardian angel, przeskanował szybko zebranych i schował się ponownie za przybyłym.
- Nie jestem do końca pewien po co akurat mnie tu wezwano… pozostałem w świadomości, że moja współpraca to głównie konsultacyjna sprawa, nie operacyjna.
- Opal Blackwater. Dobrze zakładam, że pan OpenEye? - dziennikarka odwróciła się do nowoprzybyłego wyciągając dłoń na przywitanie.
Ramirez ujął dłoń i w starym geście pocałował wierzch dłoni.
- Tak to byłem ja i przepraszam raz jeszcze za spowodowane tamtym najściem niedogodności. W ramach rekompensaty jestem w stanie zaoferować zabezpieczony obszar na serwerach… wybranej przez was firmy lub nawet postawić tokowy w ramach strzeżonych przestrzeni mojej firmy.
- Zobaczymy. To Pan Smith i Bill Fregusson - dziennikarka postanowiła nie marnować czasu i przedstawiła resztę towarzystwa. Zamierzała nie tracić czasu na niuanse i trzymać się konkretów.
- Bill… em o ile dobrze myślę… powinniśmy pójść do kostnicy - słowa były skierowane do jedynego policjanta w tej drużynie, z nadzieją, że dzięki niemu dziennikarka nie będzie musiała się przesadnie wdzięczyć o pozwolenie.
Smith podał Ramirezowi swoją wizytówkę w milczeniu. Nie był zainteresowany hojną ofertą Santamy. Miała bowiem jedną wadę... wszystko co on oferował, sam mógł podejrzeć. A Smith po prostu mu nie ufał i jego intencjom. I wolał nie zawierzać swego bezpieczeństwa temu wścibskiemu osobnikowi.
Bill uścisnął rękę Ramirezowi.
- Myślę że nasz wspólny przyjaciel lubi po prostu zaskakiwać, również w kwestii personalnego zaangażowania w sprawę - skierował spojrzenie na Smitha. - Dobrze cię znowu widzieć. Chodźmy… Sam nie jestem pewien, czy chodzi o kostnicę, ale ufam intuicji Opal. Jest w końcu dziennikarzem do diaska.
Drzwi do holu z windami kontrolowała fotokomórka. W środku znajdowały się cztery szyby obsługujące ruch pomiędzy trzydziestoma czterema kondygnacjami naziemnymi i dwudziestoma kondygnacjami podziemnymi. Nie zabrakło też windy serwisowej. Bill przywołał windę i wybrał na panelu dotykowym piętro -10, gdzie jak twierdził powinna być zlokalizowana kostnica. Podróż trwała kilka sekund i grupa stanęła w czymś, co można było nazwać recepcją - Szeroki hol na środku, którego ustawiono niedużą ladę w kształcie litery “U”. Zza lady wystawał synth, który jak szybko się okazało miał humanoidalną sylwetkę tylko od pasa wzwyż. Nogi zastąpił mu pojedyńczy “stojak” osadzony na dwóch kołach ze wspomaganiem żyroskopowym. W powietrzu unosił się zapach formaliny.
Bill powołując się na swój stopień, uciął sobie krótką rozmowę z recepcjonistą i udało mu się zerknąć na listę “przyjęć”. W istocie, ledwo trzy godziny temu pojawiło się w kostnicy ciało denata i jeszcze nie zdołano przeprowadzić żadnego badania. Jednakże nic więcej nie udało się wyciągnąć. Morf figurował w ewidencji jako niezidentyfikowany, a na dodatek został oflagowany “ograniczonym dostępem”. Oznaczało to tyle, że tylko osoby upoważnione przez kapitana tego posterunku mogły mieć dostęp do denata. Bill do tych osób nie należał.
-Szybko poszło.- uśmiechnął się kwaśno Smith i zwrócił do Billa.- Jesteś w stanie określić, kto tak oflagował trupka? Jak wysoko sięgają łapki pociągające za sznurki? Oraz… komu przypadnie śledztwo w związku z denatem?
Poprawił lustrzanki na nosie dodając.-Żadne nas nie jest lekarzem, patomorfologiem czy też specjalistą od morphów. Nie musimy osobiście oglądać trupka jak banda podnieconych wielbicieli turpizmu, wystarczy dostęp do dokumentacji sekcji zwłok.
- Mogą nie zwrócić uwagi na coś co dla nas będzie istotne. Nie wiem czy powinniśmy zwracać na siebie uwagę, ale mogę spróbować nakłonić kapitana do udostępnienia sekcji… - kobieta zamyśliła się na moment. - Aaalbo zostawić tam kilka rzeczy.
Opal uśmiechnęła się myśląc już o swoim robociku. Dyskretnie go wypuściła na ziemię. Potrzebowała tylko wiedzieć gdzie znajduje się ciało lub gdzie będzie robiona jego sekcja - o ile już nie została zrobiona.
-Bo ja wiem... to są specjaliści, prawda? Znają się na swojej robocie.- to pytanie Smitha było bardziej do Billa niż do Opal. Po czym zwrócił się do samej dziewczyny.- Tak czy siak i nakłanianie kapitana i zostawianie rzeczy… będzie zwracaniem na nas uwagę, choć samo nakłanianie może być uznane tylko za poszukiwanie materiału na newsa… a jeśli zdołasz go wyciągnąć z gabinetu tooo… pan OpenEye może się popisać talentami hakerskimi a Bill i ja możemy go osłaniać. Bardziej niż ja co prawda.
- Brzmi rozsądnie, warto będzie mieć dostęp do live feed’a z sekcji jak również informacji kto ją przeprowadził i gdzie. Jak Pan Smith przytomnie zaznaczył nikt z nas nie jest lekarzem konwencjonalnej medycyny ciała to nie warto w pełni ufać publikowanym raportom które mogą być mniej lub bardziej przekłamane.
Ramirez poklepał kieszeń garnituru.
- W razie potrzeby służę mikroprzekaźnikiem jeśli rzeczy do pozostawienia nie mają stabilnej komunikacji ale są mobilne, ta zabawka niestety nie jest,
Bill skinął głową.
- Biorąc pod uwagę to, że sam z kapitana niewiele dam radę wyciągnąć, to jest dobry plan. Posterunek ma jednak swoje systemy zabezpieczeń nawet przed tak małymi intruzami. Trzeba będzie je unieszkodliwić, jak już nasz haker będzie miał dostęp do biura kapitana… - urwał. - Coś mi tu śmierdzi. Albo z ciałem jest coś poważnie nie tak, albo trafiliśmy na ważniaka. Nie ogranicza się dostępu z byle powodu. Jak słusznie podejrzewa Pan Smith, ktoś postawiony wyżej od kapitana mógł maczać w tym palce. Nie podejrzewam policji, by wiedziała cokolwiek o sprawie, która nas tu skierowała. To zaś oznacza, że musimy być podwójnie ostrożni.
-Tak czy siak bierzmy się do roboty i ruszajmy do kapitana.- stwierdził krótko Smith.-Chyba już omówiliśmy wszystko.
- Haker to takie brzydkie słowo, preferuję określenie ‘specjalista od zabezpieczeń’.

Muza w windzie, uprzejmym, kobiecym głosem udzieliła informacji o lokalizacji biura kapitana. Należało się udać na piętro 16, a następnie podążyć wskazaną na prostej mapie ścieżką korytarzy, mijając niedużą kafeterię oraz przeszklony pokój relaksu. Jedno było pewne - dostać się do zwierzchnika lokalnych sił policji było skomplikowane. Na szczęście był na miejscu i miał akurat czas przyjąć gości, o czym również poinformowała policyjna muza, gdy tylko Opal wyjawiła chęć spotkania.
Suwane szerokie drzwi otworzyły się gdy tylko wykryły obecność. Biuro nie było duże i sprawiało wrażenie zagraconego. Szafa z podwójnymi drzwiami, na której stała pojedyncza roślina. Wieszak dźwigający niedbale zarzuconą kurtkę. Kredens zakryty niemal w całości jakimiś papierami oraz biurko, czyste tylko i wyłącznie dlatego, że stanowiło dodatkowo wyświetlacz komputera. Za biurkiem zaś siedział kapitan Gabriel Graad (jeśli wierzyć plakietce przy drzwiach).


Gdy tylko ujrzał w drzwiach dziennikarkę przeczesał odruchowo włosy i podniósł się z fotela.
- Pani Blackwater jak mniemam. Miło poznać.
- Wzajemnie Panie Graad- odpowiedziała Opal uśmiechając się i podając dłoń do uściśnięcia. Póki co starała się być neutralna. Rozpięła wysoki kołnierz odsłaniając szyję i powracający do modny srebrzysto tęczowy choker ze złotą gwiazdką na środku. Zdjęła okulary odsłaniając teraz fioletowe oczy z delikatnym jasno fioletowym cieniem nad nimi. Wszystko po to aby wydawać się bardziej przystępną do rozmowy. Chciała zobaczyć czy jej rozmówca będzie grał z nią w grę czy da się poprowadzić.
Uścisk ręki był typowy dla faceta, który nie wiedział do końca jak się ma zachować wobec kobiety. Zbyt delikatny - jakby bał się, że mógłby ją skrzywdzić.
- W czym mogę pomóc? Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się pani… ani jakichkolwiek dziennikarzy.
- To dobrze, bo ja nie z tych co chcą wzbudzać tanią sensację. Znaczy, że to czym się interesuje jeszcze nie trafiło do głównego nurtu. - uścisk dziennikarki był pewny, ale nie zbyt mocny. Opal utrzymywała kontakt wzrokowy starając się przekazać maksymalną dawkę pewności siebie. Nawet teraz kiedy wcale nie czuła się na siłach.
- A to co mnie interesuje to sprawa pewnego rękawa. - tak, bez konkretów póki co. Trzeba uważnie obserwować reakcje. Drgnięcia palcy, nerwowe spojrzenia, napinanie mięśni. Obserwer, morf Opal, nadawał się do tego najlepiej.
Kapitan zmrużył oczy i założył ręce na piersi. Milczał przez dwie sekundy najwyraźniej zbierając myśli.
- Jeśli mowa o Marku Klytemenesie… - zaczął.
Opal uśmiechnęłą sie i pokręciła głową.
- Nowego denata. Pod pańską jurysdykcją.
- Nie jestem pewien, o jakim denacie mowa. Od kilku dni nie trafiła do nas żadna nowa sprawa. - skłamał, choć niezbyt umiejętnie.
Dziennikarka uniosła jedną brew do góry wciąż trzymając delikatny uśmiech na twarzy.
- Nie prosze o wiele. Wystarczy mi wgląd w wyniki jego sekcji.
Gabriel Graad wzdrygnął się. Postąpił krok do przodu, wciąż z założonymi rękoma.
- Przyznaję, że nie wiem skąd się pani o tym dowiedziała, ale obawiam się, że ta rozmowa właśnie się zakończyła.
Opal nie cofnęła się doświadczając już wcześniej takich sytuacji. Zachować spokój. Potem upór albo szantaż. Coś na pewno znajdzie.
- Czemu? Nie brużdżę policji w śledztwie. Koledzy po fachu na pewno potwierdzą. Nie bądź taki kapitanie. Mogę tobie pomóc. Ewentualnie tym, którzy kazali ci trzymać trupa pod kwarantanną.
- Skąd o tym wiesz? - odbił piłeczkę. - I skąd wiesz, czy ta sprawa potrzebuje jakiejkolwiek pomocy?
- A czemu zwykły denat, jakich mimo wszystko wciąż jest na pęczki w New Shanghai, miałby być odcięty dla zwykłego personelu? - Opal uniosła brew do góry starając się wykazać nie do końca swój ciąg myślowy. - Szczególnie tak szybko po przybyciu na posterunek.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie - zripostował. - Skąd dostałaś cynk o denacie?
- Od swojego informatora. Jego imię musi zostać tajemnicą - Opal mogła próbować wcisnąć czyjeś imię, ale nie znała ani tutejszych policjantów ani ich profili. Nie chciała jednak sprawdzać tego teraz kosztem płynności rozmowy. Na wszelki wypadek wykasowała maila od Vertigo.
Usiadł z powrotem za biurkiem. Gdy się odwracał, Opal miała wrażenie że westchnął.
- Zróbmy tak. Ponieważ wydaje się być pani miłą osobą, puszczę panią wolno i zapomnę, że zadawała Pani niewygodne pytania.
Opal podparła bok dłonią i spojrzała na kapitana z góry.
- To miłe z pana strony kapitanie. Daj znać jak już sobie poradzicie z wirusem - powiedziała odwracając się zamierzając wyjść.
Opal zdążyła dojść do drzwi, kiedy zatrzymał ją głos Gabriela.
- Czekaj do diaska! Jaki wirus? - po czym powtórzył ciszej uświadamiając sobie że nie powinien o tym krzyczeć - Jaki wirus?
To był najlepszy moment na wykorzystanie chwili czasu jaką da jej “zawahanie się”. Opal korzystając z Mental Speed uruchomiła research na temat kapitana Gabriela Graada. Do tego specjalna apka została puszczona aby wyszukać siatkę relacji opartych o użytkowanie meshu.
Reporterka zdołała w krótkim czasie pozyskać garść informacji z meshu budując sobie bardzo ogólny obraz kapitana. Na szybko wysnute wnioski miały zaledwie 65-procentowe pokrycie, ale to musiało wystarczyć. Gabriel Graad zbudował swoją karierę bardzo szybko wykazując się w szeregu głośnych spraw. Gdy jednak objął stanowisko kapitana, gdzie zderzył się z większą odpowiedzialnością i polityką, jego rozwój zatrzymał się, a sam Gabriel wpadł w okres stagnacji trwającej do tego dnia. Ten schemat był też obecny w jego życiu społecznym. Niegdyś obecny i energiczny, obecnie co najmniej “mało interesujący”. Było o nim na tyle cicho, że Opal miała trudności z rozpoznaniem jego stanu cywilnego, a oprogramowanie do budowania relacji nie było w stanie odnaleźć odpowiednich powiązań społecznych!
Patrząc na czas rzeczywisty, który minął od momentu włączenia Mental Speed, Opal odliczyła odpowiedni moment aby odwrócić głowę do kapitana. W jej spojrzeniu dało dostrzec się błysk.
- A podzielisz się ze mną kartoteką denata?
Dłuższe milczenie było dobrym znakiem. Kapitan zastanawiał się.
- Rozdmuchasz to - brzmiało to jak zarzut.
- Tylko jeśli będę miała w tym cel - tutaj Opal nie miała potrzeby kłamać - Ale później… pewnie napiszę artykuł. Mogę o tobie wspomnieć. O ile będziesz chciał kapitanie.
- Nie będziesz miała celu - oznajmił dyktując warunki - Zostawisz to przynajmniej na kilka dni. Nie będziesz wspominać o mnie, ani o tym posterunku policji. Ani słowa. Źródło sobie wymyślisz… w końcu skądś wiesz o tym wirusie.
- Wygodnie ci na twoim stanowisku co? Może być. - Opal nie powstrzymała się od komentarza i odwróciła się do kapitana podając mu dłoń.
Przez moment musiała trzymać dłoń zawieszoną w powietrzu bez odpowiedzi. Kapitan dopiero po chwili raczył odwzajemnić gest z grymasem niezadowolenia.
- Wygodnie czy nie, to są moje warunki - uśmiechnął się kwaśno. - A teraz zaproś swoich towarzyszy. Z tego co widzę, nie są ochroniarzami…


Tymczasem na zewnątrz…

Biuro znajdowało się na zakręcie korytarza. Obok drzwi postawiono donicę ze sztucznym kwiatem. Jedna kamera zawieszona pod sufitem w rogu, na drugim końcu korytarza, obracała się w kierunku drzwi co dziesięć sekund. Nad drzwiami biura zamieszczono jeszcze fotokomórkę, obecnie w stanie aktywnym, dzięki której drzwi otwierały się, gdy tylko ktoś przed nimi przystanął. Z tego też powodu Ramirez i Smith nie mogli stać bezpośrednio pod nimi.
Smith stanął nieco z boku, podparł plecami ścianę i rozglądał się dookoła niczym zaciekawiony turysta wykorzystując swe lustrzanki do przeskanowania całego pomieszczenia we wszystkich możliwych pasmach.
Korytarz nie krył zbyt wielu tajemnic. Zbierając informacje z pasma lidarowego, mikrofal, ultrafioletu i podczerwieni, Smith uświadomił sobie, że ta część biurowca jest mało uczęszczana. Trochę cieplejszy ślad pozostał po przemaszerowaniu czwórki detektywów, ale nic poza tym. Niewyraźne kształty humanoidów były widzialne przez okoliczne ściany w niewielu sąsiadujących biurach. Można też było wychwycić wyraźny promień skanujący w falach tetraherzowych, którego źródłem był emiter podczepiony pod kamerę. Ktokolwiek nadzorował monitoring mógł również przenikać wzrokiem ubrania, zapewne w poszukiwaniu broni. Niemniej było tu dość mało zabezpieczeń, mniej niż się Smith spodziewał, więc uśmiechnął się w zadowoleniu i poprzez Katona przesłał informacje o tym co zobaczył Ramirezowi.
Ramirez przyjął informację po czym sam przeprowadził ‘delikatny skan’ nie interesowały go zabezpieczenia i ograniczenia fizyczne. Był szereg wyglądających na zupełnie przypadkowe lub błędne przekierowania przekierowania na lokalne serwery Mesh’u. Każdy z zupełnie innej klasy, innego miejsca nie więcej niż dwa powtórzenia na podstawie algorytmu losowego. Celem było zbadanie zabezpieczeń i ocena ich jakości.
Posterunek policji miał solidne zabezpieczenia. Pierwsze “miękkie” próby penetracji okazały się być nieskuteczne. Analiza odpowiedzi pozwoliła jednak rozpoznać siłę pierwszej warstwy firewallu. Ramirez był pewien, że przy odrobinę większym wysiłku byłby w stanie je złamać.
 
Asderuki jest offline