Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2017, 21:42   #7
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Sześć lat wcześniej
Laboratorium InGen w Waszyngtonie


- Nie wiem jak to Panu powiedzieć Doktorze Grant, ale czegoś takiego nigdy nie widzieliśmy. Tak naprawdę to nikt tego nie widział. Nie wiemy nawet jak to wyjaśnić.
Maurice Kozanov był jednym z wielu czołowej klasy naukowców, których John Hammond zaprosił do udziału w swoim przedsięwzięciu, niesławnym "Parku Jurajskim", w który wskrzesił istoty sprzed milionów lat. Grant, ranny w wybuchu laboratorium w trakcie incydentu na Isla Nublar musiał się do kogoś zwrócić by wyjaśnić swoje... mutacje. I jak nie cierpiał Hammodna, tak był pewien że ten był mu coś winien. Choćby za odebranie jego świata i zastąpienie go komercyjnym sci-fi.
- Najlepiej prosto z mostu - powiedział Allan Grant, doktor paleontologii, który co prawda z medycyną wiele wspólnego nie miał, ale był wystarczająco na bieżąco, by wiedzieć co nieco o genetyce.
- To jest zwyczajne DNA - powiedział Kozanov wyświetlając kolorowy schemat - a to - Tu zrobił pauzę - Pańskie.
Grant patrzył na helisę zawierającą dane genetyczne. O ile zwyczajna podwójna spirala go nie dziwiła, to jego... nie przypominała nijak spirali. Raczej grubą kiełbasę.
- Ma pan dominujące DNA... i kilka zapasowych łańcuchów przeplecionych z właściwym. Nie mamy pojęcia jak to mogło się stać, ale przypuszczamy że to kwestia wirusa, którego używano na Isla Nublar do tworzenia zarodków i energii, która wyzwoliła się przy wybuchu laboratorium. To niesamowity zbieg okoliczności, dosłownie promil promila. Nie wiemy jak to działa, ale udało się nam ustalić jedno - jedna helisa jest dominująca, a w momencie zmiany następuje przemieszczenie cząsteczek. Wyzwolona energia przekracza kilka tysięcy megawatów. Następuje... chyba właściwym słowem będzie "reewolucja". Pańskie ciało w ułamku sekundy degeneruje się do niewielkiego płazopodobnego protoplasty, po czym równie szybko przebudowuje. Masa, struktura... właściwie wszystko ma Pan identyczne jak pierwowzory z parku Hammonda. Nie wiem czy da się nad tym zapanować.
Allan Grant patrzył na kolegę naukowca spokojnie. Nie wierzyłby, gdyby o zdarzeniu nie powiedział mu Tim, młody przyjaciel i podopieczny, z którym przeżył szaleństwo Parku Jurajskiego. A potem nie zobaczył nagrań.
Jeszcze tego samego dnia Allan Grant wykupił kawałek jałowego pustkowia na pustyni Nevada i wyjechał. Nie licząc krótkich wypadów po zaopatrzenie nie widywał się z ludźmi.
Tak było bezpieczniej.


* * *


Czas teraźniejszy
Lądowisko


Allan zdjął okulary przeciwsłoneczne i rozejrzał się po lądowisku i towarzyszach. Wieści o Avengersach i szaleństwie jakie się rozpętało docierały nawet do jego pustelni. Uśmiechnął się do siebie i pokręcił z niedowierzaniem głową. Jeszcze niedawno świat był normalny, a tu nagle naukowcy zaczęli wskrzeszać historię, kilka żywych skamielin pojawiło się na świecie, ba, podobno nawet kilka legend. Do tego dodać stworki, których miejsce powinno być w Strefie 51. Albo jeszcze lepiej - w książkach fantastycznych.

Chciałby się oszukiwać, że wszystko czego chciał to spokojnie kopać w skamielinach, ale nie zamierzał. Coś w jego środku dziko się cieszyło. Został archeologiem by być jak Indiana Jones, tyle że życie to zweryfikowało. Jednak po wydarzeniach w Parku Jurajskim obudziła się jego awanturnicza iskra, a wypadek w laboratorium InGenu dał mu możliwości.
Po prawdzie gdyby SHIELD go nie znalazła, sam by się zgłosił.

- Alan Grant, miło mi was poznać! - zawołał nim jeszcze zgasły silniki lądownika. Miał krzepki uścisk i dłoń człowieka pracy. Ubrany był tak, że od ręki mógłby ruszyć w góry czy do lasu. Przy pasie miał nóż myśliwski, na ramieniu torbę. Złapał plecak.
- Rozpakujmy się i pogadamy przy obiedzie. Będzie jak na obozie skautów. Tylko weselej, bo jesteśmy dorośli i możemy jawnie pić piwo.
Jak powiedział tak zrobił. Długo się nie rozpakowywał, tyle że zostawił swoje graty pod łóżkiem, a na szafce położył kilka książek i wielki jak dłoń zakrzywiony pazur. Nad łóżkiem wpiął zdjęcie swoje i przyjaciół - Ellie i Iana, przyjaciół naukowców, Roberta Muldoona, łowcy który załatwił tyranozaura, Donalda Gennaro, prawnika. Tim i Lexa, nastolatki które udało się im ochronić. Dziwne jak przeżycie szaleństwa zbliża ludzi. Uśmiechnął się do siebie gdy zobaczył antyramę z narysowanym nastoletnią dłonią szkicem logo "Dr Zaurus"
- Niech Ci będzie Lexa, może być Doktor Zaurus - powiedział do siebie Allan Grant i ruszył na stołówkę.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline