Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2017, 02:41   #50
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 11





- A ty zaczynasz mnie wkurzać! - brunetka musiała być wkurzona odpowiedzią brata bo trzepnęła go dłonią w plecy gdy się do niej odwrócił tyłem. Sądząc po odgłosach jakie jeszcze dotarły do byłego marynarza dziewczyna pokręciła się chwilę ale nadmiar złości i energii nie pozwalał jej usiedzieć na kuperku. Usłyszał więc jeszcze jak wstaje ze swojego materaca i zaczyna gadkę z tymi czarnokrzyżowcami. - Cześć chłopaki. Gracie w coś? - zagadała na początek chyba dosiadając się do nich.


Zasnął. Wiedział, że zasnął bo się obudził. Obudził się zaniepokojony instynktownie wiedząc, że coś jest nie tak. Prawie od razu zorientował się w kilku rzeczach. Po pierwsze nadal była noc. Nadal był w garażu który nadal był oświetlany przez kilka świec. Po drugie Mewa nadal była również w garażu. I nadal z tymi dwoma facetami z Black Cross. Sądząc po rozchełstanych strojach i bardzo przemieszanej kompozycji ciał integracja przebiegała gładko i sprawnie. Ale to wszystko wydawało się tłem bo z ciemności dochodził dźwięk. Pomruk, huk, grzmot który narastał i narastał. Jak odległy grzmot błyskawicy który nie trwa i trwa zbliżając i potężniejąc coraz bardziej. Wszyscy w garażu też musieli to usłyszeć bo spoglądali w zdenerwowaniu i niepewności przez okna i wciąż otwarte drzwi na zewnątrz. Mewa i Black Cross, ta blada czarnowłosa dziewczyna co chyba pierwsza poszła spać też się przebudziła.

- Co się dzieje?! - krzyknęła do swoich kompanów ale ci tylko wzruszyli ramionami nie mogąc dać jej na to odpowiedzi. Gdzieś z domu i gospodarstwa też było słychać pytające i zdezorientowane krzyki i głosy ludzi. Widocznie wszyscy którzy nie byli kompletnie wyłączeni z akcji chyba usłyszeli ten huk i mieli podobną orientację co się dzieje jak ludzie w garażu. Czarnokrzyżowcy zerwali się w końcu ze swoich materacy i wyglądało, że gorączkowo próbują pozbierać siebie i swoje rzeczy. Mewa podobnie rzuciła się do swojego posłania za priorytet chyba mając zabranie swoich rzeczy do kupy a nie porządkowania siebie i rozchełstanego ubioru.





- No. - Lester cicho odpowiedział kiwając głową i głaszcząc dłonią włosy Jessici. Jego też chyba ten długi i gorący dzień w końcu zaczął morzyć. Zasnęli oboje wtuleni w siebie na jednym łóżku. Obudzili się w chyba w tym samym momencie. W pokoju nadal panowały ciemności więc wciąż musiała być noc. Przez okno widać było pochmurne niebo i tylko gdzieniegdzie widniały punkciki gwiazd. Ale gdzieś w mroku nocy dał się słyszeć huk. Narastający, potężniejący z każdą chwilą huk jakby coś niesamowicie szybko zbliżało się do nich. Coś potężniejszego niż jakikolwiek człowiek czy potwór o jakim choćby słyszeli.

Lester zeskoczył z łóżka i jednym susem znalazł się przy oknie próbując zorientować się w sytuacji. Inni mieszkańcy lokalu chyba też tak mieli. W pokojach przez ściany i podłogi było słychać głosy zaskoczonych i zdezorientowanych ludzi. Też musieli to usłyszeć i byli w podobnym temacie jak Jessica i Lester. Przez ścianę obok dało się słyszeć walenie jakby ktoś stuknął kilka razy pięścią w ścianę.

- Słyszycie to?! - dobiegł ich wytłumiony przez ścianę i nasycony niepokojem i dezorientacją głos Simona.

- Tak! Zbierać się! Zrywamy się! - krzyknął najstarszy z rodzeństwa wracając od okna i zrywając z siebie szlafrok w jakim zasnął. Gwałtownie starał się zebrać swoje rzeczy ale większość swoich gratów obaj bracia mieli w pokoju w którym teraz był Simon.

To coś zbliżało i już zbliżyło się do nich. Huk przeszedł w łoskot. Od strony rzeki. Coś tam było tuż, tuż. Słychać było protestujący jęk pękających drewien i metalu gdy napotkały siłę potężniejsza od siebie. Przez jedną, krótką chwilę wszystko zdawało się zamarznąć. Lester znieruchomiał w pół ruchu. Okrzyki i krzyki ludzi uniosły się w punkt kulminacyjny i nagle zamarły jak ucięte nożem. To już! Teraz! Świat zdawał się zatrzymać w stop klatce ostatnie sekundy przez zagładą. Jeśli to koniec… To koniec. Nikt się nie uratuje.

Zagłada przybyła. I przeszła dalej. Huk i łoskot dalej szalały na świecie zewnętrznym, wciąż skrywane przez mrok ale w tej chwili jeszcze po nich się nie upomniały.

- Spieprzamy! - wrzasnął Lester łapiąc Jessicę za rękę i pociągając ją do drzwi. Tam jeszcze jeden moment mocował się z zamknięciem gdy wypadł na korytarz. Pociągnął Jessice do sąsiedniego pokoju ale tu też drzwi się otworzyły i stanęła w nich nieco drobniejsza sylwetka młodszego brata chyba równie niekompletnie ubranego jak i reszta rodzeństwa. Za nim stała druga sylwetka, prawie na pewno kobieca o jakichś ciemnych włosach. Simon wcisnął Lesterowi jakiś plecak i ten złapał go i ruszył w stronę schodów na dół pociągając rusznikarkę za sobą. Simon podobnie ciągnąc druga dziewczynę ruszył za nimi. Drzwi do pokojów otwierały się gdy wszyscy inni goście lokalu zdawali się wpaść na identyczny pomysł. Momentalnie korytarz był wypełniony w podobnych proporcjach ciemnością, krzyczącymi i poganiającymi się nawzajem ludźmi i wszechobecnym, prawie zwierzęcym strachem każącym uciekać od źródła nienazwanego zagrożenia.





I Ves i wujek Zordon, a właściwie już Sam, ubrali się bez pospiechu oboje chyba w wyśmienitych humorach po tym podwójnym namydlaniu. Ruszyli z uczuciem przyjemnego spełnienia i satysfakcji w stronę garażu. Wewnątrz paliło się tylko kilka świec ale przy nocnym mroku i tak ciepły, przyjemny blask świec wskazywał drogę jak latarnia. W plamę światła wszedł im jednak kontur sylwetki. Chyba kobiecej. Wujek zatrzymał się patrząc podejrzliwie na nią ale sylwetka miała puste ręce.

- Mam transport dla was na rano. - sylwetka odezwała się głosem Melody. Mówiła dość neutralnym tonem. Kobieta wskazała ramieniem gdzieś w głąb podwórka ale po ciemku równie dobrze mogła wskazywać losowy kierunek.

- Świetnie. - pokiwał głową Sam choć jakoś nie sprawiał wrażenie ucieszonego tym faktem. Albo pojawieniem się brunetki. Spojrzał w stronę wskazywaną przez gospodyni ale zobaczył tam pewnie to samo co i Vex czyli ciemność.

- Pokażę ci. Żebyś rano wiedział. - Melody ruszyła w stronę w którą przed chwilą wskazywała poruszając się dość pewnie po znanym sobie widocznie podwórku.

- Chodź zerkniemy na to. - powiedział do Vex najemnik i ruszył za Melody. Idąc jednak odwrócił się w stronę prostokątnego otworu drzwi od garażu. Widać było posłania, w tym jedno zasłonięte firanką i inne przy którym stał Spike. - A widziałaś może Angie? - zapytał prowadzącą ich dziewczynę.

- Nie. Robiłam tą furę dla was. I słuchałam jak się pieprzycie w mojej. - Melody nie ukrywała tym razem swojej irytacji na taki rozwój wypadków. Pazur wzruszył ramionami ale nie odpowiedział. Zaprowadziła ich do jakiejś szopy czy stodoły w której pod jakąś lampą warsztatową stała osobówka. Standardowo wedle dawnych przepisów na pięć osób więc na dłuższą podróż dla dwóch z ich bagażami a nawet w razie potrzeby trzech całkiem rozsądna opcja. - Sprawdź. - powiedziała głucho przewodniczka wskazując na pojazd. Sam zasiadł za kierownicą i na próbę uruchomił silnik. Czy nie był aż tak wprawnym kierowcą jak ktoś z Det czy samochód nie był tak sprawny jakby był od mechaników z Det to nie było pewne ale samochód na słuch Vex zachowywał się jak przeciętne toczydełko jeżdżące po Pustkowiach powinno. Czyli odpaliło po pierwszej próbie a gdy Pazur zgasił i po chwili odpalił znowu to znów udało się bez jakiś specjalnych przygód.

- Może być. - powiedział w końcu wujek Angie wychodząc z maszyny.

- No to kluczyki za kluczyki. - Melody wyciągnęła dłoń po kluczyki od kombiaka jakie miał przy sobie Sam. Ten zawahał się patrząc na maszynę przy której stał, na Vex, na Melody i na jej wyciągniętą dłoń. - No co? bryka za brykę. Taki mieliśmy deal. Daję ci brykę więc ty mi oddaj moją. - Melody widząc wahanie najemnika rozłożyła ramiona w ponaglającym geście. Wydawała się zniechęcona i zmęczona całą końcówką tego upalnego dnia. Sam milczał jeszcze chwilę ale w końcu sięgnął do kieszeni spodni i wyjął z nich kluczyki kładąc je na pustej dłoni gospodyni. Sam schował kluczyki do nowej maszyny do kieszeni.

- Idę poszukać Angie. - powiedział Pazur odwracając się z powrotem w stronę wyjścia z szopy.

- Zaczekaj. - poprosiła Melody wyciągając dłoń jakby chciała go zatrzymać i słowem i gestem. - To nie jest tak jak myślisz. Przecież jesteś Pazurem. - brunetka zrobiła krok za odchodzącym najemnikiem, ale ten profilaktycznie uniósł dłoń w górę jakby chciał odtrącić chwytającą ją dłoń mimo, że dzieliło ich już kilka kroków.

- Idę poszukać Angie. Chcesz to z nią gadaj. - Pazur spojrzał na Vex kiwając głową w stronę stojącej brunetki która chciała go chyba zatrzymać czy przekonać do swoich racji. Widząc to dziewczyna westchnęła ciężko i przystanęła, a on wyszedł z budynku gospodarczego.

-To nie tak… - westchnęła Melody patrząc w pustą obecnie czerń wyjścia za którą zniknął najemnik. W świetle lampy warsztatowej w tym momencie wydawała się kompletnie rozbita. Pokręciła głową i oparła się o nadkole osobówki. - Ja pierdolę… Jak krew z nosa… Cały dzień. - dziewczyna przykryła twarz dłonią i przymknęła oczy. Wydawała się wymęczona do cna ostatnim dniem. - Może ty go przekonasz? On w ogóle nie chce mnie słuchać. - podniosła wzrok na stojącą Vex patrząc na nią z pytającą prośbą.






- Trochę się robi. Z godzinę czy dwie. - powiedział Roger wciąż głównie w skupieniu pracując nad powstającym na skórze obrazkiem. Przecierał lekko krwawiące miejsca i dalej pracował tą maszynką o cichym brzęczeniu małego silniczka. - A otworzyłem ci bo się dobijałaś, ale do wewnątrz wpuściłem cię bo mnie zaintrygowałaś. Ćmy tak mają. A co do spania z wujkiem to się pytaj wujka. - odpowiedział w kolejnej przerwie. Powoli obrazek wyczarowywał się z jego palców, kłującej maszynki i skóry Angie. Coraz bardziej przypominał motylka jakiego wybrała sobie nastolatka. Był coraz pełniejszy. Choć nie taki sam jak na obrazku. Na skrzydłach motylka pojawiły się bowiem cukierki. Maszynka umilkła. Cisza przedłużała się. Roger wytarł zaczerwienioną i trochę napuchniętą skórę oglądając w skupieniu efekt swojej pracy.

- No. By było. Na razie. - pokiwał głową patrząc wciąż uważnie na obrazek jaki w ciągu posiadówy na łóżko pojawił się na prawym przedramieniu nastolatki. - Potem będzie można coś dorobić. Kompozycję. Wiesz, w scenę przerobić. Może na czymś siedzieć albo do czegoś lecieć. Pomyśl co by to miało być. Ale na razie starczy. - Roger wydawał się usatysfakcjonowany ze swojego dzieła. Zaczął zbierać swoje precjoza do dziarania i zdążył zanieść je do szafki gdy Angie zorientowała się, że Tess obudziła się i się jej bardzo uważnie przypatruje. I jakoś tak dziwnie. Choć nie była pewna dlaczego. Zza drzwi zaś usłyszała głos wujka. Wołał ją i brzmiało jakby jej szukał.

- Cholera… - mruknął niechętnie Roger wracając od szafki i zerkając w stronę drzwi. Nie wyglądało by się cieszył słysząc wujka Zordona za drzwiami. Schylił się i sięgnął po swoje spodnie ubierając je na siebie. Zdołał je ubrać podchodząc do drzwi i wujek właśnie zaczął w nie stukać. - Ubierz się. - powiedział krótko do nastolatki zajęty zapinaniem spodni. Wujek zapukał ponownie, tym razem już bardziej natarczywie.

- Angie? Jesteś tam? - głos wujka Zordona wydawał się być opanowany i nie skory do żartów jak zazwyczaj.

- Zaraz. Już idę. - odpowiedział Roger kończąc dopinać spodnie i podchodząc do drzwi. Zerknął na łóżko i trochę się chyba zdziwił widząc, że Tess usiadła choć wciąż nic nie mówiła i wciąż wpatrywała się w siedzącą obok nastolatkę. - Robiłem jej dziarę. - powiedział Roger chyba do Tess.

- Co?! Otwieraj! - wujek najwyraźniej usłyszał gospodarza i mocniej łupnął w drzwi, chyba pięścią i to całkiem mocno. Roger skrzywił się jakby pojął swoją pomyłkę lub przypomniał sobie o czymś nieprzyjemnym.

Wtedy też doszedł ich odgłos z zewnątrz. Jakiś szum który narastał i wzmacniał się bardzo prędko. Prawie od razu przeszedł w narastający łoskot jak grom w czasie burzy który nie chce się skończyć tylko wciąż zbliża się i pędzi. Roger spojrzał zdezorientowanym wzrokiem w mrok okna jakby przez ten mrok dało się coś dostrzec. To coś musiało być potężne skoro było słychać z tak daleka i wciąż się zbliżało.

- Co tam się dzieje! Otwieraj! Otwieraj bo wyważę drzwi! - pięść wujka załomotała w drzwi. Ale z domu dały się słyszeć nie tylko krzyki wujka ale i inne zdezorientowane i zaniepokojone głosy. Pies zaczął szczekać, ujadać bez opamiętania węsząc niebezpieczeństwo. Cały nocny świat zdawała się ogarniać groza. Ale Angie miała już inne zmartwienia.

Tess się na nią rzuciła! Bez ostrzeżenia wystrzeliła swoimi dłońmi jakby chciała wydrapać Angie oczy! Niesamowity refleks blondynki pozwolił jej w ostatniej chwili przechwycić jej nadgarstki ale to tyle. Tess napierała na nią z niesamowitą siłą. Aż dziwne było gdzie ta dość szczupła dziewczyna może pomieścić tyle siły. Angie miała wrażenie, że na rękę jakby miała się z nią siłować to miałaby bardzo trudno wygrać z czarnowłosą dziewczyną. Ona sama wyglądała z bliska w tym świetle świec i królujących cieni i półmroków dość przerażająco. Jakby chciała wygryźć nastolatce twarz.

- Tess?! Co robisz?! Tylko zrobiłem jej dziarę! Puść ją do cholery! - Roger wydawał się tak samo zaskoczony jak i Angie. Odwrócił się od drzwi i ruszył ku szamoczącym się kobietom. Wujek coś chyba przeklął ale siłująca się z Tess, Angie nie była pewna. Za to słysząc uderzenia o drzwi była pewna, że wujek zaczął jej taranować i z jego masą to jakościowo drzwi nie wydawały się by mogły zatrzymać go na dłużej niż kilka chwil.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 16-07-2017 o 02:48.
Pipboy79 jest offline