Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2017, 16:29   #94
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
- Mam paliwa na manewry, trzeba zatankować wodór na skok. Nie jestem tu pierwszy raz... wiem, co, gdzie i jak. - pilot siadł do sterów i zaczął naciskać przyciski, szykując statek do odlotu - Posprzątajcie ciała... Diego, więcej mocy a lewy silnik, gamoniu...

Operatorzy szybko uporali się z zaciągnięciem zwłok na pokład statku; nie zauważali, żeby ktoś zwrócił uwagę na strzelaninę w hangarze, nigdzie nie wył żaden alarm, a potencjalnych świadków zdarzenia po prostu wywiało. Wyglądało na to, że oprócz czarnych oczu kamer nikt na nich nie patrzył.

***


Mateo - tak przedstawił się pierwszy pilot - prowadził statek pewnie i sprawnie, choć od razu po opuszczeniu hangaru w Cali uderzył szalejący na zewnątrz sztorm. Poszycie kadłuba trzeszczało, smagane strumieniami wody, a statek mimo wysiłków pilota, schodził raz w jedną, raz w drugą stronę z kursu, popychany potężnymi podmuchami wiatru. Cali zrobiła nie bez trudu pętlę (po drodze wyrzucając przez śluzę w kotłująca się wodę zwłoki obsługi hangaru) nad Lewiatanem i schowała się w cieniu burty olbrzyma. Tu było nieco spokojniej; Mateo wyrównał lot i cały czas nadając jakiś komunikat przez radio, powoli przesuwał statek wzdłuż nierównej ściany.

W końcu znalazł coś, co wyglądało jak szrama na pancerzu lotniskowca - ciągnąca się na kilkaset metrów dziura w burcie, która musiała być śladem po pocisku, jakim niegdyś oberwał Lewiatan. Cali powoli zniżyła lot, manewrując tak, by nie rozbić się o sterczące wszędzie powyginane elementy konstrukcyjne. Wylądowali na niewielkiej platformie, która wyglądała, jakby pospawano ją z wszystkich metalowych odpadków, które były pod ręką. Chwilę później z zakamarków lądowiska zaczęły wypełzać humanoidalne postacie, ubrane w grube warstwy ubrań i co do jednej z twarzami zasłoniętymi maskami.

- Załóżcie maski, wychodzimy. Kto nie ma, to w ładowni jest jeszcze vacc suit albo dwa. Bez nerwów, to zaufani ludzie... Tylko bez żadnych głupot i straszenia, bo nas rozniosą bez mrugnięcia okiem. - Mateo kiwną głową załodze i naciągnął na głowę hełm.

***

Na zewnątrz statku było ciemno, zimno i mokro. Z góry nieustannie kapała woda, wszystko było pordzewiałe i brudne, a światło dawały tylko trzymane przez niektórych zamaskowanych prymitywne latarki. Zaprowadzono ich w głąb ciasnych, wypełnionych rurami i dziwnymi urządzeniami korytarzy, gdzie kolejne grupki "powierzchniowców" zajmowały się zbieraniem złomu, hodowlą grzybów czy pracą przy jakiś prymitywnych maszynach. Tłusta, brudna woda chlupała operatorom pod stopami, czasem dochodząc powyżej kostek, a w niektórych miejscach musieli przechodzić przez gęste, lepkie opary mgły. Kilka razy też ich przewodnik nakazywał się zatrzymać z tylko sobie znanego powodu i czekać - a w sąsiednich korytarzach słychać było jakieś dziwne odgłosy człapania, wycia i uderzenia w ściany. Cały czas też w tej podróży towarzyszył im dźwięk deszczu nieustannie walącego w kadłub Lewiatana.

Mateo cały czas rozmawiał z jednym z zamaskowanych; kiedy dotarli do czegoś w rodzaju placu - przez dziury w suficie do środka walił deszcz - pilot kiwnął palcem na operatorów.

- Trzy Pasy mówi, że paliwo będzie kosztować 1500 kredytów. Do tego zapasy na powiększoną załogę... 2500. I... - wziął głęboki oddech - 25 tysięcy za remont. I tysiąc dla mnie i młodego za pracę. Razem 30 dużych baniek. - wyszczerzył zęby - Bez remontu też polecimy, ale nie gwarantuję jakiś braku jakiś niespodzianych efektów. - rozłożył szeroko ramiona - Na waszym miejscu poszukałbym jakiegoś sponsora... ale zawsze to takiej niż kupić statek, nie? - zaśmiał się złośliwie.

- Stąd... - wskazał na plac i odchodzące od niego tunele - Możecie dostać się po kilku godzinach marszu do środka Lewiatana. Ale nie radziłbym, bo grasują tu różne niemiłe stworzonka, a i zgubić się łatwo. Można wynająć przewodnika albo wziąć kolejkę. Jak będziecie mili, to was specjalnie drogo nie skasują. Zawsze możecie też spróbować coś zhandlować. - wskazał głową na stojących tu i ówdzie zamaskowanych, którzy spoglądali na nowoprzybyłych.
- Tak czy inaczej... Witajcie na Placu Cudów i bawcie się dobrze, ja wracam na statek. Diego! Choć tu żesz... - krzyknął na pomocnika i kiwnął drużynie głową na pożegnanie.

Zostaliście sami, otoczeni przez kilkudziesięciu powierzchniowców, których maski nie wyrażały absolutnie nic. Przez dziury w kadłubie przelatywał dziki wiatr, wyjąc wniebogłosy i niosąc ze sobą fale wody, bryzgające z wysokości na zardzewiałą podłogę. Wydawało się, że są tu całkiem osamotnieni, kiedy jednostajny szum zmącił podniesiony głos.

- Banda tchórzy i złamasów! Nie macie jaj! Podwoiłem wam stawkę, rozumiecie? PODWOIŁEM! A wy wciskacie mi jakieś mistyczne mabo-dżambo, puste farmazony i jakieś bzdury kiedy macie kilka tysięcy do zarobienia? Macie w ogóle mózgi za tymi gumolitowymi ryjami, ja się pytam?!! - źródłem zamieszania był wyróżniający się strojem człowiek, który z pasją i złością krzyczał na cały plac po chińsku. Otaczała go grupka zamaskowanych postaci, do których najwidoczniej kierował swoje gwałtowne wyrzuty.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 16-07-2017 o 16:34.
Autumm jest offline