Ludzi było o tej porze kręciło się tu niewielu. Wieczór wchodził w późną fazę, a w tych rejonach nie było sensu szwędać się nawet po poziomie 1. Kto chciał poszaleć po mieście udawał się raczej bliżej centrum ku nie tak dalekiemu City Place. Tam funkcjonowały setki barów i klubów na trzech poziomach pomiędzy Fort York a słynną iglicą CN Tower i powszechnie uznawano ten teren za największą imprezownie w całym Golden Horsehoe. Prócz pojedynczych przechodniów jedyną większą grupką w zasięgu wzroku, było kilka prostytutek pod ścianą jednego z budynków. Zwracała uwagę choćby pod tym względem, że trwała tam spora awantura, bo cztery dziewczyny okładały
jedną leżącą na ziemi.
Wyjątkowo brutalnie.
Seraphine zarejestrowała jak prowodyrka praktycznie z rozbiegu kopnęła bitą w twarz, jak dawniej kopacze piłkę w amerykańskim footballu, ale nie zamierzała ingerować, jakoś specjalnie. Cały ten wieczór był jednym wielkim kopaniem w twarz. Złapała w przelocie kubek kawy z kafejkowego dystrybutora ustawionego przy wejściu do “Kammy”, niewielkiej kafejki w pobliżu kościółka i przechodząc rzuciła nieco drobnych na ziemię.
Gwizdnęła na palcach i nie odwracając się specjalnie rzuciła chowając twarz w kubek:
- To nie wasza kasa tam leży?
Czmychnęła nim zdążyły zareagować.
W końcu znalazła kawałek miejsca, gdzie czuła się niezbyt wystawiona i przez omnifon połączyła się z panelem domowym umożliwiającym zdalną, pełną kontrolę nad domem. Weszła do systemu alarmowego kościółka, ale gestykulację, którą przesyłała komendy starała się prowadzić oszczędnie by nie zwracać na siebie uwagi. Naciągnęła daszek czapki głębiej i wrzuciła podgląd z kamer nad wejściem na połowę gogli.
Czekała popijając paskudną kawę.
Trochę to trwało nim na obrazie wyświetlanym na okularach Seraphine coś zaczęło się dziać. Obserwując poczuła lekką satysfakcję widząc Wielebnego siedzącego pod swoją siedzibą i popijającego z kubka, który wręczyła Billowi. W jednej chwili spokój został zaburzony przez dwa RV, które na pełnej prędkości podjechały pod kościółek. Wysiadło z nich sześciu ludzi i udali się oni wprost do drzwi.
Prowodyr, znany już kotołaczce murzyn z holotatuażem smoka na policzku, wywołanie info o kimś czekającym przed drzwiami uczynił tylko raz i nawet niespecjalnie długo czekał na odzew, którego doczekać się nie miał szansy.
Niebieskowłosy azjata wyciągnął strzelbę, którą ABS używał zwykle do neutralizacji AV borgów i strzelił w drzwi.
Wparowali do środka już wszyscy pod bronią.
Niebieskowłosy zbliżył się do pozostawionego w środku mężczyzny, który był ofiarą akcji w Lady’s Lue, ale ten obudzony wystrzałem jedynie kulił się na sofie dla gości, toteż tylko brutalnie wzięto go za fraki i wywleczono do samochodu. Przez kilka minut Seraphine patrzyła jak wysłani przez księcia wampirów ludzie buszowali w jej siedzibie. Było to dosyć dziwne, bo Camarilla nie miała prawa zwierzchności nad innymi istotami nadnaturalnymi w Toronto. Nie była to sprawa ‘wewnętrzna’ i Koenig z pewnością ryzykował srogą czapą gdyby napaść vel włamanie zostało zgłoszone. Jego ludzie jednak ani nie pieprzyli się z wejściem, ani specjalnie nie kryli przed monitoringiem przeszukując kościółek.
W końcu odpuścili, ale trzech z nich zostało w środku. Niebieskowłosy wszedł za bar i z dystrybutora zamówił kilka drinków, kiedy murzyn z tatuażem i jego dwóch kompanów wracali do samochodów.
Odjechali w chwilę później pozostawiając trzech kolegów w środku.