Harpia wzruszyła ramionami. No cóż, nie jej problem... a zresztą sama nie da rady takiemu dużemu świniakowi. Pech dla brodacza i torturowanej panny, ale w końcu trwa wojna, więc i takie rzeczy się zdarzają. Cicho i ostrożnie odeszła od drzwi, po czym zainteresowała się kobiecą zbroją wiszącą na manekinie.
Ryfui rozejrzała się po kuźni, szukając przydatnej w tej chwili liny. Długo nie musiała szukać, było ich tu w końcu wiele. Najciszej jak potrafiła, ściągnęła zbroję z manekina, zapakowała ją do pierwszego lepszego worka z brzegu, po czym do owego worka przywiązała linę. Następnie zaś kominem do góry, a potem zbroję wciągnąć za sobą.
Za drzwiami obok, świniak był zajęty swoimi więźniami. Gdzieś na zewnątrz zapanował z kolei spory zgiełk, a Harpii coś się nagle wydało, iż odgórny plan dotarcia do celu okazał się klapą... ciekawe z jakiego powodu? W każdym bądź razie brzmiało to wszystko, jakby tam rozpoczęła się sporych rozmiarów potyczka... Strażnicy przy drzwiach albo stali nadal na warcie, albo i polecieli pomóc w bitwie, czy może i jej się przyglądali? W każdym bądź razie, jej mały plan powinien się chyba udać.
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |