Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2017, 10:04   #10
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
15:37, Park miejski Belle Isle, okolice międzynarodowego portu lotniczego w Bostonie
Transporter z rykiem silników poderwał się do góry zostawiając nowych obrońców ludzkości. Kule z brzękiem odbijały się od pancerza nie czyniąc mu szkody. Ale nowi obrońcy ludzkości nie byli tak opancerzeni, przynajmniej nie wszyscy. Wokoło prowizorycznego lądowiska było kilkanaście mniejszych i większych głazów dających jako taką osłonę. Ale nie przybyli tu siedzieć jak robaki pod kamieniami. Musieli znaleźć przenośne wyrzutnie rakiet skierowane na lotnisko. Tylko tych kilkunastu kolesi z bronią automatyczną dopominało się o chwilę uwagi.

Z prawej jakieś 300m od nich dostrzegli dwóch gliniarzy przyciśniętych ostrzałem do ziemi. Mieli tylko pistolety przeciw karabinom. Podziurawiony radiowóz zaczynał właśnie płonąć, a pięciu terrorystów bezlitośnie pruło do policjantów nie dając im uciec.

Z lewej jakieś 500m w cieniu starej szopy dostrzec można było skrzynię. Niby nic specjalnego, ale w takich skrzyniach przewoziło się moduły wyrzutni rakiet. Bezruch wokół szopy budził podejrzenia.



14:30 - 67 minut wcześniej, baza
Solidne wojskowe żarcie, mogło nie przypaść do gustu co bardziej delikatnym podniebieniom, ale było go dużo. Oprócz grupy rekrutów pojawiło się na stołówce kilkanaście osób z obsługi technicznej. Większość zignorowała nowych. Część kiwneła głowami na powitanie, tylko jedna osoba ich zaczepiła. Drobna kobieta o włosach w kolorze, który nie mógł być osiągnięty w naturalny sposób. Biel z nutą fioletu.
- Cześć, jestem Sandy - przedstawiła się z szerokim uśmiechem. - Zawiaduję sekcją łączności. Nie mogłam się doczekać aż was poznam. To musi być ekscytujące tak móc jak wy… no robić te rzeczy. Właściwie co wy potraficie? Bo wasze akta utajnili - powiedziała na koniec szeptem.
Ukradkowe spojrzenia na boki mogły ujawnić jak niektórzy z jedzących z politowaniem patrzą na tą scenę. Najwyraźniej wiedzieli, że tak łatwo nowi się od niej nie uwolnią.

Po obiedzie, zgodnie z zapowiedzią miał się nimi zająć trener. Ale pojawił się wcześniej. Wysoki i proporcjonalnie zbudowany. Ubrany w kombinezon w barwach Shield. Dopiero wprawne oko dostrzegało pomyłkę. Może i barwy były podobne, ale cała reszta nijak nie pasowała. Do tego przez plecy miał przewieszony łuk i miecz. To raczej nie była standardowa broń Shield. W standardach mieścił się tylko pistolet w kaburze na udzie. W ręku niósł hełm stylizowany na czaszkę.
- Po obiedzie? - zagadnął - To nie dobrze, przypadkowy postrzał w brzuch może skończyć się tragicznie. Zbierajcie się. Jest okazja zobaczyć co umiecie. Prawdziwa robota. Za pięć minut na lądowisku. Weźcie co wam będzie potrzebne. Podczas lotu was wprowadzę w sytuację.
Kiedy odwrócił się by odejść, na plecach dostrzegli tarczę, kształtem zupełnie identyczną z tą, jakiej używał Kapitan Ameryka.


15:13, pokład transportowca
- Sprawa jest prosta, w Bostonie miała pojawić się rządowa szycha, paru kolesi miało do niej żal. Postanowili to okazać w spektakularny sposób. Zestrzelić samolot podczas lądowania. na szczęście wywiad w porę się dowiedział, szycha nie przyleci, ale terroryści już są na miejscu, trzeba ich zgarnąć. Trzeba też zabezpieczyć rakiety, by nie odpalili ich w miasto. - popatrzył po wszystkich - To co powiem teraz powiem nie oficjalnie. Jeśli będziecie musieli zabić by przeżyć… zabijcie. Oni nie będą mieli skrupułów. Ale góra nie toleruje ludobójstwa, więc nie przesadzajcie.
Przez chwilę nic nie mówił dając im chwilę na przetrawienie. Potem sięgnął za siebie i wyjął garść komunikatorów i zaczął rozdawać.
- Dla was - powiedział do Yuriego i doktora Zaurusa - technicy coś montują byście nie gubili sprzętu, ale na razie muszą wam wystarczyć standardowe. A teraz relaksujcie się lotem, kapitan wyświetli film.
Jak na zawołanie zabłysnął ekran, niestety była to mapa terenu akcji, z zaznaczonym miejscem lądowania i prawdopodobnym miejscem pobytu rakiet.
- Cześć, tu Sandy - usłyszeli w słuchawkach, - kontrola łączności. Powiedzcie po parę słów. - może to dziwne, ale słychać było, że wypowiadane słowa mają szeroki uśmiech.


15:37, Park miejski Belle Isle, okolice międzynarodowego portu lotniczego w Bostonie - obecnie
- Gotowi do akcji? - zapytał Anthony - mam nadzieję, że tak, bo wchodzicie z marszu. - mówiąc to założył hełm.
Transportowiec gwałtownie przyziemił i otworzył drzwi desantowe.
 

Ostatnio edytowane przez Mike : 18-07-2017 o 12:00.
Mike jest offline