Edmad jako swoje miejsce w sali wybrał ścianę przy drzwiach. Zabezpieczone plecy oraz szansa na szybkie opuszczenie pomieszczenia, zdecydowanie to miejsce miało najwięcej plusów.
Sytuacja była dziwna, nawet bardzo. Trzeba trzymać rękę na pulsie, bo nie wiadomo jak to się może skończyć.
Lewa dłoń spoczywała na pasie przy którym schowany był sztylet.
Rozmyślenia o tej dziwnej sytuacji przerwał błękitny genesi, który zaskakująco milo się przywitał. Witaj... miło poznać...
Ja nazywam się Edmaad, i jestem .... hmm ... specjalistą od zabezpieczeń.
Edmaad był ubrany w skórzaną dopasowana zbroję. Twarz miał owiniętą zakurzona chustą co świadczyło ze jak wszyscy podróżował ostatnio przez pustynię.
Włosy miał ciemne zniszczone przez palące słońce pustyni, spojrzenie zdecydowanie bystre. Szczery uśmiech zwrócił uwagę na poparzona lewa część twarzy. |