- Człekowi szczeremu, gdy racji nie ma zostaje honor oddać i o wybaczenie prosić. - Bodo rzekł obrażalskiej panience Meitner na odchodne, na tyle głośno, aby dosłyszała
- Durna koza jeno siem donsa po tym uparcie niczem oślica... - mruknał ciszej, ale za złe jej besztania nie chował w sercu wcale.
***
Bodo wprawy w śledzeniu istot innych niż pasożyty nie miał, więc iść za podejrzanym jegomościem, na którego uwagę zwrócili towarzysze nie miał, choć chciał, gdyby umiał.
- Jaki był ten znak Elmerku? - Wanker zapytał konspiracyjnie Lutefiksa skrytego za beczka, samemu niewinnie odccedzajac kartofelki z głowa zadarta do góry podziwiajac pierzaste obłoczki.
- Zmaluje takiego floresa w innym zaułku i obaczym, czy tam hultajów to zanęci, nie?