Cyrulik kiedy weszli na Plac Cudów rozglądał się wokoło i starając się... Nieważne, przerwał mu pilot pilot ze swoimi żądaniami. Widać myślał, że znalazł frajerów... trzeba będzie to obgadać w kryjówce, bo co jak co, ale nie podobało mu się jego podejście. Jeśli ma plecy to czemu lata gratem? ...a może by jednak go sprzątnąć? Tak czy inaczej kombinezon próżniowy był wielce niewygodny i zastanawiał się, czy Mika ma ten sam problem co on... Kyle i RJ zdawali się mieć maski... psia krew...
Tak czy inaczej pilot poszedł w pizdu i Jack szybko rozejrzał się po Placu notując w pamięci skupiska ludzi, potencjalne "zagrożenia", możliwych handlarzy i drogi ewakuacyjne... problem w tym, że nie znał Lewiatana, więc nie wiedział gdzie ewentualna droga powiedzie, ale był RJ, a on zdawał się mieć łeb na karku.
Wtedy usłyszał raban i uśmiechnął się lekko zza przykrywy hełmu zwracając się do ich kontakta-żołnierza.
- Widzę, że i pan zna chiński.
- Robimy tak. RJ i Mika idą przepytać grupkę powierzchniowców z którymi chciał robić interesy. Jaka praca, ile oferował i czemu odrzucili. Ja i Kyle idziemy do chińczyka wypytać czy coś się stało i czy możemy pomóc. Kupię czas, a kiedy zdobędziecie informacje podbijacie do nas i zdajecie raport. Potem przejdziemy do właściwych negocjacji z typkiem. Mika?