Leonard opanował drżące kończyny i odetchnął głęboko. A jednak, ten szurnięty krasnolud miał rację. To musiał być demon, cholerny demon. Ale co mógł zrobić. Trafić w tę dziuplę. Oko, czy co to tam miało być. Zaklął paskudnie pod nosem, przecież nie trafi z takiej odległości w tak mały punkt.
Mimo to czuł, że powinien spróbować. Tylko jeśli mu się nie uda, a demon go zaatakuje. Przełknął ślinę. "Nie, tylko nie to", pomyślał gorączkowo. Nie chciał ryzykować, nie chciał... Ale chyba będzie musiał.
- Strzelajcie w mroczne młode! - zawołał do łuczników, a sam spiął konia ostrogami. Wychyli się zza karczmy, ociupinkę, spróbuje strzelić. A potem zwieje za karczmę.