Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2017, 10:17   #45
Asuryan
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
Senny obóz

Esmond
Póki trwała warta łowcy nic się nie działo niepokojącego. W końcu nadszedł czas na zmianę warty i Esmond obudził maga samemu mogąc zapaść w sen. Lecz tym razem nie był ukojeniem od rzeczywistości. Duchy przeszłości postanowiły się odezwać. Rodzice biedni i wychudzeni z oznakami zarazy, która ich trawiła. Matka milczała smutno patrząc na syna. Wzrok ojca był inny, niepochlebny.
- Synu co ty ze sobą robisz? Nie tak cię wychowałem. - jego suchy głos zanikał w mroku jaki otaczała ich wszystkich. Po słowach ojca Esmond zauważył, że stoi po kostki w wodzie. Nie to nie była woda, to był alkohol. Kiedy łowca podniósł wzrok nie dostrzegł swoich rodziców. Stała przed nim jego żona. Oraz dzieci. Piękna kochana twarz uśmiechnęła się do łowcy wyciągając do niego rękę. Alkohol sięgał do połowy ud.
- Chodź do nas - szepnęła zachęcająco, lecz tylko jak mężczyzna postąpił krok w kierunku rodziny ci przybrali upiorny wygląd odzwierciedlający skutek wojny. W przerażeniu Esmond cofnął się potykając się i wpadając pod powierzchnię cieczy. Ostra, wdarła mu się do nosa i drażniła oczy. Starając się wypłynąć łowca na wpół widział swoją rodzinę wyglądającą jak zepsute duchy wirujące dookoła jego. Ktoś sięgnął po niego. Czyjaś ręka pociągnęła go do góry. Esmond ujrzał twarz swojego brata.
- Obudź się - powiedział Sidgar.
- Obudź się - ponaglił niezbyt głośno Hebald pochylając się nad łowcą. Ten czuł się jakby wciąż na wpoły znajdował się pod wodą.
- Już nie śnisz - rzekł mag i uczucie odeszło. Był w obozowisku. Nad nimi wisiała żeliwna klatka.
Łowca mrugnął kilka razy usiłując odnaleźć się w sytuacji. Poczuł napięcie swoich mięśni i dłoń zaciśniętą na rękojeści jednego z noży.
- Nie rób tak więcej, dla własnego dobra-mruknął niewyraźnie odkładając broń- To kiedyś źle się skończy.
- Mam cię nie budzić jak masz koszmary? - zapytał nieco sceptycznie mag krzyżując ręce na piersi. Zaraz jednak odpuścił i podszedł do jednego z worków i zaczął czegoś tam szukać. Nikt poza nim nie był na nogach, więc pewnie musiała być jeszcze jego warta.*
- Nie pierwszy i nie ostatni- odparł łowca, przeciarając twarz dłonią.
- Mam coś co ci może pomóc - mag wyjął z worka niewielką buteleczkę z płynem i podał ją Esmondowi. - Jeśli zażyjesz kroplę nie będziesz śnić. Jeszcze czeka cię reszta nocy. Postaraj się wypocząć.
Z oczu maga zionął smutek.
Esmond przyjął buteleczkę. Zamyślonym wzrokiem wpatrywał się w płyn.
-Wołali mnie- stwierdził myśląc na głos. Jego dłoń odruchowo powędrowała do klatki piersiowej, gdzie pod warstwą ubrań znajdował się wisiorek z jedyną pamiątką po najbliższych. Pokręcił głową i podniósł się z posłania.
-[i]Odpocznij Hebaldzie, wezmę resztę Twojej warty. Sam prędko nie zasnę, muszę pobyć sam na sam z myślami.
- Z chęcią, ale wciąż Lily z Hektorem nie wrócili. Zaczynam się martwić, że coś im się stało… - mag podniósł głowę gdy usłyszeli zbliżające się ciężkie kroki. Rybożer zaczął merdać ogonem ledwo powstrzymując się od gadania. Z holu wyłonił się rycerz z ponurą miną mijając swojego wierzchowca, którego ogon opadł. Na rękach rycerza leżała maginii. Nie ruszała się.
Ristoff wyglądał jakby poraził go piorun. Szeroko rozwartymi oczyma patrzył na zbliżającego się utopca. W końcu udało mu się wydusić.
- Co się stało..? Co się kurw… stało? - niedowierzanie zastąpił na moment gniew, który został zamknięty wewnątrz. Ristoff wrzał w środku patrząc na martwe ciało Lily.
Hektor nie odpowiedział od razu. Zastanawiał się jakich słów użyć.
- Próbowała swoich sił z jakimś rytuałem... - gdy już sie odezwał, jego głos był suchy. - Nie było mnie przy tym…
Twarz Ristoffa wykrzywił grymas wściekłości. Wyglądał jakby się ledwo kontrolował. Cała reszta spała i chyba tylko to trzymało maga w ryzach.
- Gdzie? Jak to wyglądało? - pytał drżącym głosem - Połóż ją… Zasłoń. Trzeba… trzeba będzie ją… pochować
Mag zaklął w obcym dla reszty języku. A przynajmniej tak to zabrzmiało. Złapał się rękoma za głowę i po wściekłym sapnięciu uspokoił się. Pomógł rycerzowi ułożyć ciało na kocu i je zawinąć w materiał. Odsłuchał krótkiej relacji o tym co się stało jednocześnie przeglądając księgę w poszukiwaniu odpowiedzi. W ręku trzymał srebrny wisiorek kobiety.
- Chyba wiem co się stało - mruknął zatrzymując się na opisie jednego z rytuałów.
- Wydaje mi się, że chciała porozmawiać ze swoją matką. Ten wisiorek to jedyna pamiątka jaka jej została… Chyba chciała zmodyfikować rytuał przywołania i użyć tego jako kotwicy. Widma wojny z Upadłym musiały ją dopaść, że postanowiła sięgnąć po zakazaną magię akurat tu i teraz. Nie widzę innego wytłumaczenia. - Hebald podniósł spojrzenie na Esmonda. - A duchy… duchy odchodzą do toni. Tam magia nie sięga. Nawet gdyby… Ech, Lily… kogoś ty przyzwała za zasłony?
Złość uszła z Hebalda zastąpiona żalem. Spoglądał swoimi przenikliwi błękitnymi oczyma na zawinięte ciało.
- To nigdy nie boli mniej.- szepnął - Czy są z bogatszych rodzin, czy osierocone jak ona… Każde życie jest cenne, choć takie kruche.
Mag zamknął księgę. Przez moment patrzył na wisiorek zastanawiając się czy go zatrzymać. Odłożył go jednak na zawinięte ciało magini.
- Spróbujcie zasnąć. Rano zajmiemy się pogrzebem.. Rano..
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline