Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2017, 20:28   #95
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
11/12

Timothy Zahn - Thrawn


*** - kiepściucha, ale były momenty

Ocena, jaką wystawiam książce, jest trochę nieuczciwa. Pewnie zasługuje na cztery, a może nawet pięć gwiazdek, ale niektóre jej elementy po prostu za bardzo mnie nużyły/irytowały. Może zatem powinienem ją ocenić jako "nawet, nawet, ale momentami było bardzo słabo"?

Przechodząc jednak do recenzji, Thrawn to powrót ulubionego smurfa Gwiezdnych Wojen. Niebieski kosmita z przekrwionymi oczkami pojawił się w dawnym kanonie, sprzed inwazji Myszki Mickey, w 1991 roku w noweli Heir to the Empire, tego samego zresztą autora. Timothy Zahn jest tym samym gwarancją, że nowy Thrawn to ten sam Thrawn co kiedyś, tylko jego historia siłą rzeczy i decyzji marketingowych toczy się inaczej.
No dobrze, ale kim jest ten tytułowy Thrawn? Otóż to taki Sherlock Holmes. To chyba najlepszy sposób, żeby opisać archetyp jego postaci. Genialny strateg, którego zdolności dedukcji prowadzą Imperium od jednego tryumfu do drugiego. Jeśli ktoś lubi Sherlocka, to pewnie polubi też Thrawna, choć ten zamiast się narkotyzować, woli oglądać obrazy i słuchać muzyki.
Kontynuując paralelę do bohatera Conana Doyle'a, każdy Sherlock musi mieć swojego Watsona. W tej konkretnej noweli, rolę Watsona wypełnia niejaki Eli Vanto (postać tak wpadająca w pamięć, że pisząc te słowa musiałem zajrzeć do książki by przypomnieć sobie jak się nazywa, choć skończyłem czytać zeszłego dnia) świeży rekrut imperialnej armii, który z przymusu staje się tłumaczem głównego bohatera. Kolejną rolą do wypełnienia jest oczywiście Moriarty, w którego wciela się niejaki Nocny Łabędź - geniusz do wynajęcia i największy przeciwnik Thrawna, który jako jedyna osoba w noweli dorównuje mu intelektem.
Czy kiedy czytaliście takie klasyki jak Pies Baskervillów, nie marzyliście o tym by zagadka detektywistyczna przeplatała się z perypetiami nudnego urzędasa, który całując tyłki usiłuje dopchać się do władzy? Ja też nie, ale z jakiegoś powodu autor stwierdził, że to genialny pomysł. I w ten sposób do Sherlocka, Watsona i Moriarty'ego dołącza niejaka Ahrinda Pryce.
Nie potrzeba tutaj detektywa, żeby zgadnąć że to właśnie Ahrinda jest kotwicą, która ciągnie książkę ku dnu. Czytelnik w jednym rozdziale kiwa głową z zadowoleniem, patrząc jak taktyczne zagrywki Thrawna wyciągają go z kłopotów, żeby w kolejnym z mozołem przebijać się przez polityczne knowania. Chyba nawet rozumiem, po co w książce jest Pryce. Gwiezdne Wojny to w gruncie rzeczy prosta bajeczka o walce dobra ze złem - piękna księżniczka i przystojny śmiałek (no dobra, można dyskutować o urodzie Marka Hamilla), niweczą zakusy szkaradnego Vadera i Imperatora. Klasyczny Disney, nawet wtedy kiedy jeszcze nie był Disneyem. Nie możemy zatem kibicować Imperium, bo jest złe. Thrawn jest lojalnym żołnierzem Imperium, tylko jak na złość nie jest zły - zabija, jak każdy żołnierz, ale zawsze stara się minimalizować straty ludzkie, zarówno po stronie swoich podwładnych, cywili, jak i (niewiarygodne po Ciemnej Stronie) wrogów. W opowieści musi być zatem ktoś, kto jest zły, kto poddał się korupcji i kto reprezentuje zepsucie imperium. Tę rolę wypełnia Pryce, tylko jest przy tym tak nudna, że szkoda gadać.
Podsumowując, wszystkie rozdziały, które skupiają się na tytułowym Thrawnie są naprawdę niezłe i czyta się je jak dobry kryminał. Wszystkie pozostałe najlepiej byłoby przeskoczyć, lecz niestety przeplatają się ze ścieżkami głównego bohatera i tworzą integralną całość. W efekcie powstał bardzo nierówny miszmasz, który z czystym sumieniem można polecić tylko fanom Wielkiego Admirała Mitth'raw'nuruodo.
 
Zapatashura jest offline