Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2017, 21:31   #256
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Estalijczyk był ciekawy, cóż za pakunek taszczyli ze sobą trzej mężczyźni. Gabaryty z grubsza przypominały ludzkie ciało, ale jakiż był sens porzucania zwłok w oznacznym tajemniczym znakiem miejscu?

Gdy tamci zaczęli zbliżać się do beczek, za którymi ukrywali się Santiago z Elmerem ten pierwszy zdał sobie sprawę z tego, że mogą skończyć właśnie jak jeden z takich pakunków - czy to będąc niewygodnym świadkiem przestępczych interesów lokalnego półświatka, czy też trafiając prosto w łapska tych, którzy mieli przeszkodzić im w realizacji zadania verenitów.

W pewnym momencie zauważył, że czarodziej zaczyna coś mamrotać i poruszać dłońmi - najwyraźniej przygotowywał jakieś paskudne zaklęcie na zbliżających się oprychów. To dobrze, bo po oddaniu rapiera i kuszy do depozytu miejskiej straży de Ayolasowi pozostał jedynie sztylet, co mogło okazać się niewystarczające w starciu z trzema oponentami. Jeśli jednak któryś jakimś cudem będzie stanowił zagrożenie po zaklęciu Elmera, to Santiago powinien sobie z nim poradzić.

Estalijczyk postanowił czekać na rzucenie zaklęcia, po czym pchnąć beczki prosto pod nogi tamtej trójki licząc, że uda się któregoś przewrócić. Dalej to już tylko Myrmydia mogła pomóc chroniąc go przed atakami wrogów.

Jako uzależniony od adrenaliny awanturnik w głębi ducha radowała go zbliżająca się walka. Wrodzony optymizm nie dopuszczał myśli, że coś mogłoby pójść nie tak.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline