|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
20-07-2017, 20:44 | #251 |
Reputacja: 1 | - No to taka niby buźka była, taka okrągła - odpowiedział Elmer przyjacielowi - Tylko nie wiem czy to dobry pomysł z tym zmazywaniem i rysowaniem, ale zrobita jak chceta. Ja to bym jeszcze chwileczkę poczekał, a w razie czego, jak się Mossbauer nie zjawi to poszedłbym do świątyni Vereny i sprawę wyjaśnił. |
20-07-2017, 22:53 | #252 |
Reputacja: 1 | Durbein wygrzebał usłużnie z torby kawałek kredy. Poczuł się dumny, że wreszcie się do czegoś przyda. Podrapał się po niezbyt gęsto porośniętym włosiem podbródku i pośpiesznie machnął esa floresa na ściance obok. - Taki ma być? - zapytał. Starsi awanturnicy pokiwali głową, więc chłopak zmazał uślinionym palcem rysunek i ruszył narysować buźkę gdzieś w nieco dalszym zaułku. |
21-07-2017, 20:21 | #253 |
Reputacja: 1 | Innych znaków w okolicy nie udało się odnaleźć. Ten, który nieznajomy zostawił na ścianie gospody był nie do rozpoznania po zabiegach jakie zostały na nim przeprowadzone przez Ehrla i Santiago. Chwilę potem te same znaki pojawiły się w kilku innych miejscach narysowane rękami awanturników. * Czekanie w ukryciu opłaciło się. Na chwilę przed oznaczonym czasem spotkania, w jednej z uliczek prowadzących na tyły Jeleniego Susa pojawiła się trójka zamaskowanych mężczyzn, taszczących podłużny, owinięty płótnem pakunek. Szli ostrożnie, rozglądając się na boki. Wyraźnie widać było, że wypatrują czegoś na ścianach. Gdy zobaczyli jeden z wymalowanych przez Durbeina znaków, rozluźnili się i przyspieszyli kroku. Gdy znaleźli się pod ścianą Susa, bezceremonialnie cisnęli w zalegające na uliczce błoto swój ładunek. Jeden z nich mruknął coś do pozostałych, wskazując na beczki, za którymi ukrywali się Santiago i Elmer. Wszyscy trzej skierowali się w ich kierunku, znów bacznie rozglądając się na boki. |
22-07-2017, 13:57 | #254 |
Administrator Reputacja: 1 | Powiadają, że w nocy wszystkie koty są szare. Wilhelm kotem nie był, lecz w ciemnym płaszczu i nasuniętym na oczy kapturze był w ciemnym zaułku równie widoczny, jak przedstawiciele wspomnianych futrzaków. I tylko przypadek mógł sprawić, że ktoś by go wypatrzył, gdy stał przyklejony do drzwi jakiegoś zapuszczonego domostwa, stojącego na tyłach gospody. Zabili Mossbauera, pomyślał przez moment, gdy trzech osobników przytargało pakunek. Po chwili jednak doszedł do wniosku, że ich zleceniodawca jest jakby wyższy... Jednak tamci nie wyglądali na przyjaciół Mossbauera i Wilhelm doszedł do wniosku, że świat tylko na tym zyska, gdy trzech oprychów trafi do Ogrodów Morra. Zgromadził magiczną energię, gotów do rzucenia czaru. Gdyby tak uśpić któregoś z tamtych, mieliby kogo przepytać... Poczekał, aż cała trójka zbliży się jeszcze bardziej do beczek, po czym rzucił czar. Ostatnio edytowane przez Kerm : 22-07-2017 o 14:02. |
23-07-2017, 19:19 | #255 |
Reputacja: 1 | Elmer nie wiedział co o tym myśleć, ale sytuacja robiła się niebezpieczna. Najciszej jak potrafił zaczął splatać wiatry magii. Gdy napastnicy się zbliżą miał zamiar wyskoczyć znienacka i czarem snu wyeliminować jednego z nich. Oby Santiago dał radę pozostałym dwóm. |
23-07-2017, 21:31 | #256 |
Reputacja: 1 | Estalijczyk był ciekawy, cóż za pakunek taszczyli ze sobą trzej mężczyźni. Gabaryty z grubsza przypominały ludzkie ciało, ale jakiż był sens porzucania zwłok w oznacznym tajemniczym znakiem miejscu? Gdy tamci zaczęli zbliżać się do beczek, za którymi ukrywali się Santiago z Elmerem ten pierwszy zdał sobie sprawę z tego, że mogą skończyć właśnie jak jeden z takich pakunków - czy to będąc niewygodnym świadkiem przestępczych interesów lokalnego półświatka, czy też trafiając prosto w łapska tych, którzy mieli przeszkodzić im w realizacji zadania verenitów. W pewnym momencie zauważył, że czarodziej zaczyna coś mamrotać i poruszać dłońmi - najwyraźniej przygotowywał jakieś paskudne zaklęcie na zbliżających się oprychów. To dobrze, bo po oddaniu rapiera i kuszy do depozytu miejskiej straży de Ayolasowi pozostał jedynie sztylet, co mogło okazać się niewystarczające w starciu z trzema oponentami. Jeśli jednak któryś jakimś cudem będzie stanowił zagrożenie po zaklęciu Elmera, to Santiago powinien sobie z nim poradzić. Estalijczyk postanowił czekać na rzucenie zaklęcia, po czym pchnąć beczki prosto pod nogi tamtej trójki licząc, że uda się któregoś przewrócić. Dalej to już tylko Myrmydia mogła pomóc chroniąc go przed atakami wrogów. Jako uzależniony od adrenaliny awanturnik w głębi ducha radowała go zbliżająca się walka. Wrodzony optymizm nie dopuszczał myśli, że coś mogłoby pójść nie tak.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
24-07-2017, 04:45 | #257 |
Northman Reputacja: 1 | Bodo w napięciu obserwował trójkę mężczyzn. Aye, przyszli za znakiem w nikczemnym celu sobie tylko wiadomym. Czy zostawić w uliczce mieli trupa, skradzione fanty, zakładnika, czy jeszcze co innego, cholera raczyła ich wiedzieć. Kiedy jednak szli ku beczkom nieświadomi obecnych tam ludzi, Wanker westchnał wiedzac, że dobrze ten dzień się nie skończy. Jako, że typy wpadły niczym szczury w pułapkę, Bodo żywił goraca nadzieje, że to nie przypadkowe menty. Szczurołap stał na zeksa za winklem obserwujac karczmę oraz główna ulicę, aby rzyci gołej nie wystawiali do innych zbirów lub miejskiej straży, przed czym ostrzegać miał lub uwagę mieszczan i stróży prawa od zaułku odciagać; drogę uciekajacym z zasadzki kurwisynom zastępować tudzież, z siecia, proca, szczurołapia tyczka i kozikiem.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
25-07-2017, 13:05 | #258 |
Reputacja: 1 | Młodziak przygryzł wargę i raz jeszcze wychylił się zza Winkla, po drugiej stronie ulicy niż ten, za którym skrył się Bodo. Nie miał broni, bo miecz i siekierę zmuszony był zostawić strażnikom w kordegardzie. Ale miał potrzaski, owinięte w koce. Zaczął szybko wygrzebywać jeden z nich, ale pomyślał, że to na nic. "I tak zobaczą, jakby uciekali", pomyślał. "A jakby się straż pojawiła i zaczęła pytać skąd to, źle by się wszystko skończyło". Wziął więc tylko leżącą obok brudną, starą dechę i stał tak, zaczajony za rogiem. |
25-07-2017, 21:48 | #259 |
Reputacja: 1 | Wszystko poszło nie tak! Najpierw Jegomość Wilhelm wypadł ze swojej kryjówki wykrzykując ostatnie sylaby zaklęcia, ale zrobił to tak niefortunnie, że zgromadzona energia magiczna zamiast odurzyć oprycha, zamieniła się w obłoczek białego dymu, który po chwili rozwiał się w nicość. Taki sam manewr, zmierzający do uśpienia bandyty miał zamiar przeprowadzić Elmer. I jemu niemal się powiodło. Zaklęcie zostało pomyślnie rzucone, ale psyche mężczyzny, który był celem czaru okazało się zbyt silne i zaklęcie po prostu nie zadziałało. W tym momencie trójka mężczyzn była już świadoma obecności nieznajomych w zaułku za karczmą. I gdy Santiago rozpychał beczki, kierując je w stronę oprychów, ci już brali nogi za pas. - Mordercy! - rozległo się jak na komendę z gardeł biegnących mężczyzn. Nagle jednak na ich drodze wyrośli dwaj pogromcy złego. Z jednej strony wychylił się Bodo uzbrojony w sieć, a z drugiej dzierżący równie śmiercionośną dechę, Ehrl. Trzech rozpędzonych osiłków wpadło na dwójkę awanturników, rozdając ciosy na lewo i prawo. Jednemu z nich udało się pochwycić ciśniętą sieć, którą sam mocno pociągnął, obalając szczurołapa na ziemię. Inny dostał dechą przez ramię, ale cios niezbyt dał mu się we znaki, biorąc pod uwagę jego fizys przywodzące na myśl tura. Odwinął się i trzasnął Ehrla łapskiem w głowę. W łepetynie Durbeina coś zaszumiało i z potwornym bólem upadł obok Wankera, tracąc na chwilę przytomność. - Mordercy! Za Jelenim Susem! Straż! Straż! - nadal wrzeszczeli uciekający, niknąc w mrokach nocy i znanych sobie zaułkach miasta. |
26-07-2017, 10:30 | #260 |
Reputacja: 1 | De Ayolas wiedział już, do czego był tamtej trójce pakunek przypominający zwłoki. Bo zapewne jakieś zwłoki w środku były. Nie było czasu do stracenia. Ganianie za miejscowymi znającymi pewnie każdy okoliczny zaułek nie wydawało się rozsądnym zajęciem. Tym bardziej, że przynajmniej dwóch kawalerów zostało poturbowanych w przepychance z oprychami. Pozostało tylko jedno. - Mordercy! Za Jelenim Susem! Straż! - drąc się wniebogłosy Estalijczyk pognał w kierunku przeciwnym do tego, który obrali nieznajomi mężczyźni. Liczył przy tym, że towarzysze się szybko zorientują i zrobią dokładnie to samo, co on. Jeśli nawet strażnicy ich zatrzymają, to będą mogli opowiedzieć o trójce bandytów porzucających ciało w zaułku w pobliżu gospody, w której byli umówieni na spotkanie z Mossbauerem. Jeśli zatrzymają tamtych również, to będzie słowo przeciwko słowu. A jeśli autorytet szlachetnie urodzonego i magistra kolegium coś znaczy, to właśnie tamta trójka, której zapewne daleko było do osób o nieposzlakowanej opinii, powinna znaleźć się pod kluczem w miejskim loszku. - Mordercy! Za Jelenim Susem! Straż! - Nagle zmienił zdanie i pobiegł prosto do gospody. Jeśli Mossbauer potwierdzi znajomość z nimi, to może uda się wywinąć spod niesłusznych oskarżeń, jak i załatwić spotkanie ze zleceniodawcą. Pozostawało mieć nadzieję, że to nie Mossbauer znajduje się w worku, który leżał w zaułku...
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |