-
Stark czekaj! - Zawoła T'challa, ale milioner już był w powietrzu.
Dach otworzył się w pochmurne niebo. Stark przeleciał przez otwartą kopułę... i miał wrażenie jakby właśnie grzmotnął głową w lustro. Potylica pulsowała bólem, a rzeczywistość rozsypała się się w milion odłamków.
Gdy świat przestał migotać i wirować Stark zdał sobie sprawę że leży na miękkim mchu. Podnosząc głowę musiał przesłonić oczy przed słońcem. Znajdował się za obrośniętym zielskiem ulicy niczym z serialu "Ziemia po Ludziach". Sądzą po warstwie rdzy na porzuconych wrakach samochodów musiały minąć lata od kiedy kierowy opuścili swoje pojazdy. W dodatku powietrze było rześkie i świeże. Coś nie do pomyślenia w mieście.
Nagle ciszę i spokój przerwały strzały i wrzaski. Z jedne z przecznic wytoczył się metalowy twój o obyły cielsku i cienkich metalowych nogach. Żołnierze w czarnych mundurach i lustrzanych maskach ostrzeliwali go ze wszystkich stron usiłując zatrzymać.
-
Z drogi śledzie, bo Dama jedzie! - rozległ się radosny okrzyk gdzieś nad głową Starka.
Kobieta o włosach lśniących niczym babie lato i stroju z pajęczyny który odsłaniał niemal wszystko poza kilkoma strategicznymi punktami przemknęła w powietrzu na modłę Spider-man'a. Siłą rozpędu wpadła na mechaniczną bestię, a jej cios pozostawił głębokie wgniecenie w korpusie wroga.
Metalowy stwór przewrócił się i wierzgał przez chwilę dopóki strzały żołnierzy go nie unieruchomiły na dobre.
-
Poprzednia Biała Dama, była mniej brawurowa... i bardziej się ubierała - odezwał się jeden z żołnierzy do półnagiej kobiety.
-
A tam szczegóły! - zachichotała niewiasta.