De Ayolas wiedział już, do czego był tamtej trójce pakunek przypominający zwłoki. Bo zapewne jakieś zwłoki w środku były.
Nie było czasu do stracenia. Ganianie za miejscowymi znającymi pewnie każdy okoliczny zaułek nie wydawało się rozsądnym zajęciem. Tym bardziej, że przynajmniej dwóch kawalerów zostało poturbowanych w przepychance z oprychami.
Pozostało tylko jedno. - Mordercy! Za Jelenim Susem! Straż! - drąc się wniebogłosy Estalijczyk pognał w kierunku przeciwnym do tego, który obrali nieznajomi mężczyźni.
Liczył przy tym, że towarzysze się szybko zorientują i zrobią dokładnie to samo, co on. Jeśli nawet strażnicy ich zatrzymają, to będą mogli opowiedzieć o trójce bandytów porzucających ciało w zaułku w pobliżu gospody, w której byli umówieni na spotkanie z Mossbauerem. Jeśli zatrzymają tamtych również, to będzie słowo przeciwko słowu. A jeśli autorytet szlachetnie urodzonego i magistra kolegium coś znaczy, to właśnie tamta trójka, której zapewne daleko było do osób o nieposzlakowanej opinii, powinna znaleźć się pod kluczem w miejskim loszku. - Mordercy! Za Jelenim Susem! Straż! - Nagle zmienił zdanie i pobiegł prosto do gospody. Jeśli Mossbauer potwierdzi znajomość z nimi, to może uda się wywinąć spod niesłusznych oskarżeń, jak i załatwić spotkanie ze zleceniodawcą.
Pozostawało mieć nadzieję, że to nie Mossbauer znajduje się w worku, który leżał w zaułku...
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |