Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2017, 12:00   #88
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Erven w Edios i powrót do karczmy

- Jak ja ją dorwę... - mruczała Zero - A co robisz tutaj? Nie pojawiłeś się rano.
- Wpadłem na jakiś trop. A dokładniej, moje duchy. Stwierdziłem, że w pierwszej kolejności muszę wysłać zawiadomienie do stolicy. I tak czekam, aż zmontują to ustrojstwo. Przy okazji odsypiam wczorajszą noc. Przepraszam pani Kapitan. - rzekł z lekką skruchą młodzieniec.
- Otwórz umysł młody. - powiedział surowo Erven opierając się z wyzutą z emocji twarzą o futrynę i nie czekając długo przekazał obraz konkubiny do jego umysłu - Czy ten “trop” tak wyglądał?
- Trochę niewyraźny ten obraz. Miała krótkie białe włosy i błękitno biały strój. Sukienkę. Nic nie wskazywało na to by była demonem. Duchy powiedziały że jednak jest. Minęliśmy się w mieście, a gdy chciałem ją złapać zniknęła za miastem. Kierowała się w stronę stolicy. Choć nie mam pewności czy to ta sama, której wy szukacie. - wyjaśnił - Moje duchy reagują na ukryte demony tylko w najbliższym otoczeniu.
- Czyli to ona. -mruknął ponuro Sharsth - Wpłynęła na wicehrabiego by sporządził bardzo niekorzystny dla mnie dokument, a potem go zamordowała. Nie ma mocy prawnej, bo nie widnieje tam mój podpis, ale ma moce wpływania na umysł, więc… - zawiesił na chwilę głos - ...daj mi znać jak tylko połączenie będzie otwarte.
- Się wie. A jeszcze jedno. Ktoś cię szukał. Nie mam jednak pojęcia jak się nazywał ani jaki był jego cel. Młody, około 1,6 wzrostu. Szermierz.
- Ktoś mnie szukał? To dość nietypowe… - powiedział z namysłem Erven - ...jak wyglądał?
- Krótko ścięty, z warkoczem. Opasły strój z białym zbrojeniem, ale na pewno nikt z białych oddziałów. Twój rekrut?
- Nie, nie kojarzę nikogo takiego. O co dokładnie pytał?
- Nie wdawał się w szczegóły. Podał twój opis, a gdy usłyszał imię skwitował że to ty. Sprawdź w mojej głowie, powinien być obraz.

Rzeczywście, obraz był klarowny, ale Erven za cholerę nie rozpoznawał człowieka, choć… te drobne symbole przemycone tu i tam mogły świadczyć o tym, że należał do jakiejś gildii…
- Interesujące… - mruknął - ...wygląda na to, że będę musiał się nim zająć przed przemową na wszelki wypadek gdyby jego obecność tutaj nie była nam sprzyjająca.
Spojrzał na zgromadzonych w tym miejscu i powiedział.
- Trzymajcie mnie poinformowanego. Pójdę sprawdzić co wieść niesie i przygotuję się do naszego małego wystąpienia… Zero, chcesz mi w tym towarzyszyć?
- Nie. Zaczekam tutaj, muszę za raportować to co się stało w rezydencji. {zero}
Z urządzenia dało się słyszeć narastający szum.
- O! Zaczęli działać - oznajmiła Weronika
- W takim przypadku i ja złożę swój raport. - kiwnął głową Erven. - Chyba, że wolisz bym poczekał na zewnątrz kiedy będziesz zdawać swój?
Szum zamilkł.
- Jak widać, strojenie jeszcze trochę potrwa. Swój raport złożysz później, na razie zajmij się czymś. - oznajmiła delikatnie zaciskając pięści.
- Jak coś by się działo znajdziecie mnie w mieście. Dajcie tylko znać jak już łącze będzie kompletne. - powiedział z lekkim uśmiechem Erven po czym ruszył do miasta. To było oczywiste, że Zero chciała utrzymać treść swojego raportu w tajemnicy… pytanie tylko co dokładnie planowała przekazać? Nieistotne, miał szermierza do odnalezienia.
W mieście panowało trochę większe poruszenie niż zazwyczaj. Zapewne za sprawą działań białych oddziałów.
Poszukiwania wszelkiej persony należało prawie zawsze rozpocząć od karczmy. Nawet jeżeli nie zostanie tam odnaleziona, to na pewno ktoś ją tam widział.
Tuż na wejściu do budynku mag zderzył się z wychodzącą osobą.

Na szczęście nikomu nic się nie stało i nikt się nie przewrócił. Wyglądało to trochę jak przytulenie. Dziewczyna wpadła twarzą w pierś ervena i na niej się zatrzymała.
Nim jednak Even zdołał cokolwiek powiedzieć dziewczyna podniosła głowę. Drobne, bo 145cm wzrosu, dziewczę, zrugało maga gniewnym spojrzeniem, ostrzegając przed niewłaściwym komentarzem.

- Przepraszam, jestem trochę w pośpiechu i nie zauważyłem… nic ci się nie stało? - zapytał Erven.
- Nie zauważyłeś? - brew delikatnie jej drgnęła
- Kiedy człowiek ma wiele na głowie tak czasem się zdarza, że rzeczy istotne umykają uwadze. Przepraszam raz jeszcze. Może mógłbym jakoś wynagrodzić tą dość niezręczną sytuację?
- Ech. Luz. Nic się nie stało. Po prostu uważaj następnym razem. A już myślałam że to elf. - mruknęła pod nosem i odsunęła się od wejścia.
Za nią podążał osobnik łudząco podobny do Aresa.
- Wiesz może gdzie znajdę kogoś z oddziałów stolicy. Miałam się do nich zgłosić. - zapytała rzucając spojrzenie przez bark.
Erven też zrobił miejsce by ludzie mogli wchodzić i wychodzić, po czym powiedział.
- Może nie jestem białym rycerzem, ale jestem z nimi. W czym możemy pomóc?
- Przybyłam z platformy by was wesprzeć, zarówno mentalnie jak i fizycznie. Miałam się zgłosić do osoby zarządzającej zebranymi oddziałami. Gdzie ją znajdę?
- Zarządzającej… - mruknął Erven ujmując podbródek w dłoń - ...w takim przypadku to pewnie będzie Herbia, ale głowy nie daję. Umacnia właśnie barykady. Znajdziesz bez problemu. Swoją drogą, widziałaś może…
...i tutaj mag opisał mężczyznę którego “pokazał” mu Reinhard.
- Powinien być w środku w piwnicy. Był z nim jeszcze taki jeden, któremu źle z ryja pisało. Więc uważaj i dzięki. - pomachała na pożegnanie.
- Jenny co z Darianem? - zapytał błękitnowłosy gdy zaczęli się oddalać.
- Dołączy później. {Jenny}
Erven uśmiechnął się lekko i chwilę krótką odprowadzał dziewczę. Może nie miała wiele z przodu, ale z tyłu już wyglądało bardziej obiecująco… tak czy inaczej udał się do piwnicy z dłonią na rękojeści miecza i z różdżką w rękawie. Pora sprawdzić co kto od niego chciał.
Młodzieniec siedział samotnie przy stoliku w piwnicy popijając sok jabłkowy. W karczmie było stosunkowo pusto, więc nie było trudu go odnaleźć. Poza nim, w piwnicy był tylko jeszcze jeden mężczyzna.

Siedzący stolik za młodzieńcem.
Pewnym krokiem mag udał się do stolika tego który go szukał i powiedział.
- Słyszałem, że szukasz pewnego człowieka…
- Chyba to właśnie on znalazł mnie. Ty jesteś Erven S...s...s..., ten mag od układów w Rockviel? - zapytał przy akompaniamencie dziwnego klaśnięcia w sali.
- Być może tak, być może nie… zależy kto pyta.
- Ee. Daj mi moment. - wyciągnął jakiś notatnik z kieszeni i zaczął nad nim dumać. - Przybywam z ramienia Podziemia, jako posłaniec. Czemu używają tak mało pompatycznej nazwy? No więc, Podziemie chce zawrzeć z tobą układ. Chcą mieć... szlaki handlowe? Ale on mówił inaczej. Twój dostęp do Rockviel. Współ dostęp? Masz tam dojścia więc najwidoczniej chcą z nich też korzystać.
- Tutaj pojawia się misinterpretacja sytuacji ze strony twojego pracodawcy przyjacielu. - powiedział spokojnie Erven - Mam tylko udziały, ale nigdy tam nie byłem. Co więcej, kwestia dotarcia tam opiera się w głównej mierze na postanowieniach okolicznych Władców i ich polityki granicznej. Nie widzę sposobu, aby moja pomoc mogła wam pomóc w dostaniu się tam.
- Popatrzmy... Do Rockviel prowadzą 2 drogi. Pierwsza to przełęcz zajmowana okazyjnie przez Sezon Burz. Prowadzą z niej dwie odnogi. Pierwsza wychodzi na pustkowia, kilka poziomów niżej, druga prowadzi wprost do warowni. Druga droga prowadzi przez kopalnie w Sanderfall. Rzekomo jakoś, bo chyba trzymają to w tajemnicy, lub droga nie jest zabezpieczona. Co by znaczyło, że droga do warowni jest chroniona, pod pewnymi względami. Dlatego pewnie wybrali ciebie. Udziałowiec powinien mieć swobodny dostęp w tę i wewtę. Pracodawca chce żebyś dał takowe pozwolenie, dopóki sami nie zbudują sobie tam przyczółku. W sumie mogli nasłać zabójców, widocznie chcą to rozwiązać jak najbardziej pokojowo. Mam zapisane że mogą udzielić pomocy finansowej, informacyjnej lub na czarno.
- Interesujące. Nie mniej, nasłanie zabójców kategorycznie odcięło by ich od możliwości zawarcia ze mną paktu i musieliby zdać się całkowicie na siebie by tam dotrzeć. Tak więc ta groźba jest na wyrost. Co więcej, aktualne ogólniki mnie nie przekonują. Dlaczego chcecie założyć przyczółek w Rockveil?
- Emm. Nic tu nie ma napisane. Widocznie nie chcą byś wiedział, albo będzie to w ramach zapłaty. Nikt ci póki co nie grozi. Zwykle próbuje się wzięcia zzakładników lub postawienia dublera. Widocznie musiało wpaść im coś do słuchu o twojej aktualnej sytuacji z Viscountem. Mogą rozwiązać twój problem jak także dostarczyć dowodów przeciwko tobie. To akurat mam zapisane. Z tego co mi się kojarzy... to choć prawo dla przybyszów jest zdeczka inne, to zabójstwo władcy wciąż pozostaje zbrodnią. Chyba tylko z Diukiem udało się to bez Echa.
Erven patrzał obojętnie na człowieka który siedział i najwyraźniej był niekompetentny w swojej roli posłańca.
- Teraz grozisz mi szantażem? To nawet zabawne… bo mógłbym, teraz, zabić was obu na miejscu. Póki co młody to szturchasz nie te struny. Uważaj, bo niewprawione do gry palce łatwo krwawieją.*
Ciężka ręka opadła na ramię młodzieńca.
- Takomi. Zamieńmy się. - powiedział mężczyzna siedzący za nim. Jego czoło było czerwone i widać było pulsującą żyłę.
- Sempai.
- Zamień się! - Rzekł gniewnie.
- H.. hay.
- Panie Erven, proszę mu wybaczyć. - rzekł zasiadając - To osobnik niezdatny do negocjacji, choć umiejętny pod wieloma innymi względami. Zapewne zdolniejszy od nas obojga. Tyle że przygłupi. A więc ponowię pewne sprawy i je uszlachetnię. Panie Erven, Podziemie, chciałoby skorzystać z twojej pomocy przy pewnym przedsięwzięciu. Jak już zostało nieopatrznie zdradzone. Chcielibyśmy utworzyć przyczółek w Rockviel. Niestety potrzebujemy przykrywki, by się przedostać przez granicę. Współdziałanie nie wpłynie w żaden sposób negatywnie na twoją opinię w danej strefie, a i osoby korzystające z niej rozpłyną się zaraz po przedostaniu się. Może pan natomiast zyskać jedną ze wspomnianych pomocy. Oczywiście Podziemie nie zwykło wyjawiać swoich planów bez uprzednich przygotowań. Zarówno w wiedzy na twój temat, jak i innych poczynań. Wiedzą już co zamierzamy, i działając przeciwko temu, podziemie może bardzo uprzykrzyć Panu życie. Nie mniej nie zamierzamy użyć gróźb czy szantażu, to tylko forma zabezpieczenia. Z drugiej strony proszę się zastanowić czy rozwiązanie jednego z pańskich problemów poza wzrokiem innych nie jest kuszącą ofertą.
- Pięknie powiedziane, ale niestety pokrywa się z tym co powiedział pański znajomy. Mam inny układ. W zamian za dostęp do Rockveil… zerwiecie wszelkie kontakty z demonami i wypowiecie im wojnę. - powiedział wyzutym z emocji głosem.*
Mężczyzna zasiadał chwilę w ciszy rozważając dane słowa. Widocznie nie była to tak prosta sprawa jakby się wydawało.
- Nie musicie dawać odpowiedzi teraz. Weźcie ile czasu wam potrzeba i być może nawet skontaktujcie się z przełożonymi. Wiedzcie tylko, że jeśli wasze poczynania w Rockveil przyczynią się do mojej niekorzyści, lub będziecie wymigiwać się od naszej umowy… to będę bardzo zły, a nikt kto żyje nie widział mnie złego. Nie ma pośpiechu. Wojna jeszcze potrawa długie miesiące jak nie lata. Nie mniej… prosicie o wiele. Tak jak ja.
- Jeśli miałbym wybrać kogo bardziej się boję, wybrałbym moich przełożonych. Niemniej przekażę im pańską propozycję. Sam jestem zresztą ciekawy jak to w rzeczywistości jest. O ile mi wiadomo podziemie nie ma paktu z demonami więc ten układ musi wynikać z innych czynników. Rzekłbym że prosi Pan o więcej niż sprawa w rzeczywistość wymaga. Sugeruje pan duży zysk za znikomy wkład własny. Bo przecież w rzeczywistości tak to właśnie przedstawiłem. Przemyt jednostek przez granice i zerwanie wszelkich poszlak z pańską osobą. Nie zdziwiłbym się gdyby przełożeni, znaleźli już inny sposób załatwienia tej sprawy a jedynie uprzejmie sprawdzali pańską postawę. Mam więc przekazać pańskie żądanie w niezmienionej formie?
- Widzi pan… mam więcej wspólnego zdaje się z pańskimi przełożonymi niż może się panu wydawać. Ja również działałbym na wielu frontach szukając rozwiązania danego problemu, bo skreślenie jakiegokolwiek jest nielogiczne. Nie mniej, nie znam powodu przemytu. Powodu, który państwo przede mną ukrywają. Stąd moja propozycja, ale jak to w negocjacjach bywa sprawa jest otwarta. Też mam swoich informatorów i proszę się nie martwić. Państwa położenie pozostanie tak długo tajemnicą jak długo ja lub moi najbliżsi sojusznicy żyją. Jeśli stanie się komukolwiek krzywda, a będzie choć najmniejsza poszlaka co do tego, że to Podziemie maczało w tym palce… to nawet zastępy demonów tutaj nie pomogą. Bądźmy szczerzy. Zarówno ja, jak i państwa przełożeni nie należymy do miłych osób. Być może w przyszłości nawiążemy dłuższą współpracę opartą na wzajemnym szacunku. Nie mniej, na tą chwilę, wszystko leży w rękach pana przełożonych. Nie zdziwię się jeśli odmówią, ale wtedy… tylko potwierdzą, że posiadają układ z demonami, prawda?
- Kto wie. W takim razie pozwolę sobie przekazać wieści przełożonym.
- Jak już mówiłem, jestem otwarty na dalsze negocjacje. Jednakże, jeśli pana przełożeni już znaleźli inny sposób na rozwiązanie tego problemu nie pogniewam się jeśli nasze negocjacje pokojowo się urwą.
- Jeżeli pańska osoba nie jest Jedyną opcją w tym problemie, nie musi się pan obawiać żadnych represji. W przeciwnym wypadku ta rozmowa odbywała by się zapewne całkiem inaczej. Takomi zbieramy się. - powstał z miejsca.
- Tak Sempai. Teraz stolica?
- Nie. Udamy się teraz do Targas. Osobą ze stolicy zajmie się druga grupa. My nie nadalibyśmy się do rozmowy z tamtą kobietą. Życzę więc panu, Panie Erven, udanego dnia. Oby nasze kolejne spotkanie odbyło się w równie przyjemnej atmosferze. - Delikatnie się ukłonił udał w stronę wyjścia, z podążającym za nim młodzieńcem.

Erven skinął głową i pogrążył się na chwilę w myślach. Podziemie, Targas… nie miał z nimi żadnych stosunków, a “propozycja” była jedną z tych które by odrzucił. Tym bardziej, że miał za mało informacji. Jeśli ktoś nie chciał się nimi dzielić to nie był poważnym przedsiębiorcą. Mógł mieć tylko nadzieję, że wszystko rozejdzie się po kościach. Wrócił do głównej sali i zamówił miód pitny. Potrzebował chwili by przemyśleć wszelkie plany i opracować plan działania… to, że Podziemie interesowało się Rockveil nie było dobrą nowiną.
Tak czy inaczej teraz był sprawdzian pomyślunku dowódców podziemia… nie mogli go, ani jego “bliskich” zabić bez zgładzenia jego “popleczników i informatorów”, bo inaczej ich “brudne” sztuczki wyjdą na jaw. Jeśli dobrze pomyślą to zaproponują coś mniejszego. Zresztą, sam mówił, że jest otwarty na negocjacje, a podstawą negocjacji jest zawsze żądanie więcej by zejść do tego co się chce…
Uśmiechnął się pod nosem i bawił się pucharem wina przy ladzie opierając się beztrosko pogrążony w swoich myślach. Bądźmy szczerzy… Targas, Podziemie, miało kontakty takie czy inne z demonami. To było oczywiste dla każdego kto miał choć trochę oleju w głowie. Wątpił by się wyparli demonów i wątpił by był jedyną osobą która może im pomóc… była jeszcze kobieta ze Stolicy… ale Erven nie miał dość informacji by co najmniej zawęzić prawdopodobieństwo jej tożsamości. Tak, więc, nie miał zamiaru się tym przejmować. Targas miało dwie drogi. Pierwszą, mniej prawdopodobną, ale o wiele bardziej zyskowną na przestrzeni czasowej… czyli zerwanie z demonami i dołączenie do wojny, co by oczyściło ich z podejrzeń i dało “aurę niewinności” która odwlekłaby wszelkie podejrzenia i dała im szansę na udany atak zdrajcy wymierzony w serce Unii. Druga opcja to zachowanie swoich koneksji z zastępami w liczeniu na to, że wygrają i zagarną co nieco dla siebie w końcówce wojny. Co było myśleniem naiwnym na wskroś. Problemem Targas był Las z którym wypowiedzieli wojnę. Taktycznie dobry ruch by odciąć posiłki sojusznicze dla Unii, ale jawnie odsłaniające ich powiązania z demonami przed wszystkimi którzy mieli choć trochę oleju w głowie.
Erven upił nieco miodu i uśmiechnął się leniwie do samego siebie wpatrzony gdzieś przed siebie. Pozostało tylko czekać. Nie istotne było to co wiesz, ważniejsze było to co inni myślą że wiesz. Kontrola informacji, plotki… to były rzeczy którymi mag posługiwał się dobrze i choćby dlatego nie dementował swojej reputacji człowieka miłości wszelakiej… ani innych plotek na jego temat…

Uwagę samotnego maga zwróciła schodząca po schodach piękność. Twarz miała dziwnie znajomą, w przeciwieństwie do ciała, które najbardziej zwracało uwagę.

Anielica podeszła do Ervena i z grymasem oświadczyła.
- Nie rozumiem po co wam tyle ubrań. Ni to wygodne, ni poręczne.
- Mają swoje plusy, ale to temat rzeka. - powiedział luźno i z uśmiechem Erven, po czym uniósł lekko kielich - Miodu?
- Spróbujmy tego ludzkiego Napitku.
Echo z lekką trudnością zabrała się do uniesienia kielichu z miodem. Uniesione naczynie lekko się chwiało.
- Koordynację też macie dziwną. Ale czego się spodziewać to takich łapach.
Upiła jeden solidny łyk.
- Bogactwo smaków... - oświadczyła wpatrzona w substancję w pucharze jak dziecko które znalazło coś interesującego.
- Ludzie mogą sprawiać wrażenie prymitywnych, ale zdecydowanie są pomysłowi... - powiedział ciepło mag - ...czy my się znamy? Zdajesz się być mi znajoma, ale po prawdzie nie poznaję.
- No coś ty, Ervenie. Ledwie dzień wcześniej walczyliśmy ramię w ramię, a dwa leciałeś na mnie. Czyżbyś zapomniał dotyku mojego futerka. - rzekła obrażona
Erven spojrzał dokładniej na anielicę… cóż… Echo?
- Pamiętam dobrze… - mruknął przyjemnie - ...ale przyznasz, że teraz wyglądasz dość inaczej… prawda, Echo?
- Pracowałam nad tą formą. Jest bardziej przystępna w tym środowisku. Swoją drogą... niewielka liczba mych braci pozostaje w formie zbliżonej do pierwotnej. - Odparła już z pogodniejszym wyrazem twarzy.
Widocznie przemiana miała również wpływ na charakter jej zachowań.
- Będę trochę tęsknił za twoim futerkiem… było takie mięciutkie… ale widząc to co widzę muszę przyznać, że wykonałaś kawał dobrej roboty. Jestem pewny, że będziesz mieć wielu adoratorów…
- Wasz olbrzymi pociąg seksualny do drugiej płci też zdaje mi się lekko wyolbrzymiony. Jak większości raz przyziemnych. Ale tego raczej nie pojmę. Aniołowie jako byty wyższe powstają w całkiem inny sposób. - upiła łyk i znów się uśmiechnęła.
- Jeśli kiedykolwiek będziesz chciała zrozumieć to służę pomocą, a jeśli ktoś będzie się narzucał to powiedz że jesteś zajęta i nie zainteresowana. - Erven puścił jej oczko - Możesz wskazać mnie jako partnera.
- Skorzystam z takiego słownictwa. Choć nawet gdyby ktoś taki się znalazł, nie sądzę by był w stanie cokolwiek uzyskać. Swoją drogą... coś mnie ominęło?
- Rzeczy o których nie mogę mówić w miejscu publicznym… - mruknął cicho i tylko dla jej uszu Erven. - ...na osobności, czy chcesz się dowiedzieć razem z całym Garollo? Mam mowę do wygłoszenia. Niewdzięczna robota.
- Coś złego? Byłam nieświadoma podczas przemiany. Kolejny atak demonów?
- Może porozmawiamy na górze?
- Chodźmy więc. Też mam pewną sprawę do wybiórczych uszu. - orzekła wstając dumnie od stołu i w wielkim geście opróżniając kufel.
Erven wstał od stołu z lekkim uśmiechem i ruszył przodem od czasu do czasu oglądając się na Echo.

- Więc? - Zapytała zamykając za nimi drzwi i chwilę mocując się z zamkiem. - Co miało miejsce?
Kiedy Echo zamykała drzwi, Erven podszedł do łóżka i na nim usiadł.
- Usiądź.. - zachęcił poklepując delikatnie miejsce obok niego - ..nie ma sensu męczyć nóg staniem.
Anielica usiadła na łóżku zarzucając nogę na nogę i uwydatniając ich ponętne piękno.
- Do rzeczy Ervenie.
- Demonica Zaafiela, najprawdopodobniej jego, zinfiltrowała siedzibę wicehrabiego, pana tych ziem. - powiedział luźno Erven patrząc jej w oczy - Nakłoniła go do sporządzenia bardzo wrednego dokumentu na moją niekorzyść i go zamordowała. Zbiegła udając się w stronę stolicy z kopią dokumentu.
Chwila ciszy.
- Co?! - zapytała Echo z lekką dezorientacją.
Jej mina nie wyrażała zbyt wielkiego zaskoczenia, czy gniewu. Choć... szyba w oknie nienaturalnie pękła sama z siebie. Zapewne pod wpływem niewidocznej dla oka aury.
Erven swobodnie sięgnął do pasa i dobył tubę na zwoje. otworzył ją i wydobył dokument wręczając go Echo.
- Ostatnia kopia tego dokumentu. Niestety ślady w sypialni Gerwazego nie dały mi dość poszlak by zawęzić możliwych winowajców, ale jedno było pewne. Demoniczna aura i zniszczona dusza. Rozszarpane gardło… tak czy inaczej od denata nie było co się dowiedzieć.
Echo wczytała się w dokument mimowolnie zaciskając ludzkie dłonie.
- Czy coś jeszcze nienaturalnego działo się pod moją nieobecność? Dokument daje jedynie, jak to mawiacie... wstępne podejrzenia?
- Nadzorca nie pamiętał jej, ale był obecny kiedy widziałem się z wicehrabią… - mag uśmiechnął się lekko - ...kiedy przekazałem mu obraz mentalny tego jak wyglądała był w szoku. Kimkolwiek była ta demonica, ma zdolność manipulacji umysłem i niezłą wprawę w zmianie wyglądu i ukrywaniu swojej obecności.
Krzywy uśmiech zawitał na jego twarzy.
- Ten władca był… bardzo “lubiany” przez swój lud… jestem pewny że wszyscy będą go “opłakiwać”.
- A miasto, ludzie, ktoś coś zauważył. Niektóre demony samą swoją obecnością wpływają na otoczenie i nie wywołuje to wcale demoniczna moc. Przynajmniej jak nauczał mój mistrz.
- To świeża informacja. Jeszcze nie miałem okazji nikogo przepytać i zrobię to po przemowie, ale to najpewniej był ktoś z… demonicznej rasy.
- Nie jestem w stanie wywnioskować więcej, niż zapewne sam zdążyłeś już odgadnąć. Przypuszczam trzy możliwości. Pierwsza, twoja obecność nie miała znaczenia. Druga i trzecia. Byłeś lub jesteś w posiadaniu czegoś co ich interesuje. Wątpię by podała się za ciebie, choć jeżeli faktycznie jest tak dobra w przemianach... Domyślasz się o co może chodzić? Zwój masz przy sobie? - zapytała delikatnie wystraszona.
- Wszystko co najcenniejsze noszę zawsze przy sobie. - odpowiedział uspokajająco kładąc dłoń na jej dłoni - Jedyne co spoczywa w mojej rezydencji to szkice i koncepcje wynalazków. Dobytkiem wszelakim zajmuje się mój “zarządca”. Jedynie kryształ z archaniołem jest w posiadaniu Generała. Nie ma tam nic co by interesowało demony…. chyba, że chcą mnie pozbawić wszystkiego, by opcja przyłączenia się do nich stała się złudnie realna...
Wtedy Erven zrobił duże oczy.
- Kostur… ale to mierna zdobycz, choć mogą znaleźć dla niego zastosowanie.
- Jaki kostur? - zapytała zaskoczona|
- Kostur jednego piekielnika, fleciarza. Zezwala na zwiększone wskrzeszanie i przyzywanie nieumarłych? - zapytał.
- To raczej marna rzecz... choć każdy artefakt ma w sobie cząstkę czystej mocy którą my anioły przyswajamy. Dla demonów to jedynie oręż. Nic większego…
Nekromanta westchnął cicho z ulgą.
- Czyli jak myślałem. Jakieś pomysły? Co chciałaś mi przekazać?
- Mam wrażenie, że... ale obym się myliła. Ma to coś wspólnego z wiedzą która wykracza poza naszą. Zostawmy to na później. Bez poszlak będziemy jedynie błądzić. Moja sprawa dotyczy wspomnianych demonów. Mam na myśli Lucyfera i Zaafiela. Chciałabym spróbować zniszczyć obozowiska po tej stronie świata. - zapewne miała na myśli piekielne wyrwy - A przy okazji spróbować skontaktować się z Lucyferem. Jeszcze nie wiem co nasz czeka, zarówno przy spotkaniu jak i przed nim... ale czuję, że Lucyfer miał większy cel niż spacer. Opuszczenie przez niego piekła może oznaczać kolejny bunt. Albo... w piekle doszło do czegoś nieprzewidzianego.
- Pamiętasz naszą rozmowę z tamtą dwójką demonów? - zapytał z lekko uniesioną brwią Erven odbierając od niej dokument i chowając go do tuby - Ich zdaniem Lucek nie jest zainteresowany wojną. Nie zdziwiłbym się jakby szukał czegoś… czegoś kluczowego, ale nie chciał nikomu zdradzić, by ograniczyć przeciek informacji. Wojna jest doskonałą okazją, bo pozostałe Korony skupiają się na powierzchni i nikt by nie zauważył, a przynajmniej nie szybko, jego zniknięcia. To by mu dało czas.
- W niebie jest to rzadkie, na ziemi częste, a w piekle to tradycja. - rzekła nucąc jakby mantrę - Rywalizacja o władzę. - dodała - Macie na ziemi takie powiedzenie, gdy kota nie ma... Możliwe że pod jego nieobecność ktoś stał się łasy na więcej. Nie zdziwiłabym się gdyby to czego szuka zaginęło z czyjejś ręki. Tylko cóż może być tak ważne, by sam Lucyfer musiał się po to udać. Czyżby... jego grzech? - ostatnie słowa wyszeptała do siebie pogłębiając się w zadumie.
Przez chwilę naprawdę nie było z nią żadnego kontaktu. Nie reagowała zupełnie na nic. Po chwili jednak wróciła do siebie i zapytała.
- Jak myślisz?
Erven w międzyczasie po raz drugi położył dłoń na jej dłoni. tym razem lekko gładząc.
- Cokolwiek to było musi być warte wszystkiego, ale nie znam się na historii demonów i aniołów, więc nie wiem o co chodzi z tym Grzechem… Nie jest to coś co się nosi w sercu aby?
- Zastanawia mnie to od dłuższego czasu... Co ty robisz? - zapytała spoglądając na głaszcząc dłoń i na ervena. A zapytała tak naturalnie i bez emocjonalnie jakby pytała o pogodę na zewnątrz.
- Odciągam twoją uwagę, od przykrych myśli. - odpowiedział Erven
- To nie działa. - rzekła z lekkim uśmiechem.
Widocznie choć przyjęła ludzką postać wciąż wewnętrznie - mentalnie pozostawała aniołem.
- Grzech. To określenie używane dla upadłych. Czynnik, czynność, rzecz która wprawiła ich w bunt. Doprowadziła do zdrady. Używanie tego określenia jest wśród mej rodziny powszednie, jednak... nie wymawia się ich głośno. Stąd nie znam dokładnej historii Lucyfera czy innych upadłych. Kiedyś słyszałam o “dewastacji” świątyni. Ale upadły zginął już dawno temu z ręki braciszka Saturiela.
- Hmm…tylko jak “zgubić” Grzech? Pogodzić się z tym i wybaczyć sobie? To by było… nietypowe.
Erven zaśmiał się krótko i cicho.
- Ale wracając do tego co robię… wygląda na to, że choć przyjęłaś ludzką formę, to nadal masz wiele do nauki. Chcesz zadanie które trochę pozwoli tobie nas zrozumieć? ...a przynajmniej otworzyć furtkę ku zrozumieniu?
- Grzech może być czymś materialnym. - mruknęła. - Jakież to zadanie?
- Obserwuj i ucz się. Obserwuj i nie osądzaj. Podejdź do tego jak do nowej wiedzy. Droga do poznania wiedzie przez zrozumienie. Rozmawiaj z naszymi drużynnikami. Pytaj, dociekaj i ucz się. Jedni będą potrzebowali czasu by się otworzyć, a z czasem nauczysz się jakie zadawać pytania i poznawać ich nastroje, i najważniejsze. Ciesz się z każdej nowej pozyskanej informacji.
- Brzmi skomplikowanie. A tym bardziej... gdy w grę wchodzą podrzędne formy życia. - mruknęła w zamyśleniu.
- I to jest właśnie blokada. “Podrzędne”. Kiedy jednak poznasz te rasy bliżej dostrzeżesz, że takie podrzędne nie są. Ot, inne, czasami prymitywniejsze, a czasami zmyślniejsze. Tylko nie oceniaj całej rasy przez pryzmat jednostek. Uwierz mi, debile zdarzają się wszędzie, a uprzedzenia to najgorszy przeciwnik poznania i wiedzy. Otwarty umysł jest kluczem.
- Bycie człowiekiem jest trudniejsze niż mi się wydawało. Bracia zawsze mawiali, że wystarczy zapewnić wasze potrzeby życiowe: jedzenie, sen, alkohol i kobiety. I tyle wystarczy wam do życia. Przemyślę twoje słowa Ervenie i postaram się ich przestrzegać.
- Jakbyś miała jakieś pytania, wątpliwości, czy chciałabyś się czegoś dowiedzieć możesz zawsze zwrócić się z tym do mnie, choć pewnie nie zawsze będę dostępny od ręki. Sam też będę sprawdzał od czasu do czasu jak sobie dajesz radę jeśli nie masz nic przeciwko?
- O ile czas na to pozwoli, Ervenie. O ile czas pozwoli. A teraz zbierajmy się, siedząc nie posuniemy się nigdzie dalej.
- Mamy dość czasu Echo… dość czasu. Mam nadzieję, że nie będziesz niepotrzebnie ryzykować jak ostatnio. Jesteś integralną częścią tej strony wojny, a za bardzo mi na tobie zależy by ciebie tracić tylko z powodu młodzieńczego zapału.
- Pomimo wielkiej wiedzy Ervenie, zdajesz się nie doceniać możliwości demonów. Ty nazywasz to młodzieńczym zapałem, choć to jedynie ostrożność. Poza tym jestem od ciebie dużo starsza. - uśmiechnęła się złośliwie - Chciałabym, jeszcze nim dojdzie do kolejnego starcia, stoczyć walkę z przedstawicielem Osnowy. Poznać kolejną wrogą stronę.
- Rozumiem, jednak mamy w przydziale ochronę tej, ostatecznej, linii frontu, a demony mogą zaatakować w każdej chwili, choć pewnie nie prędzej niż jutro… ale masz rację. Pora wygłosić mowę do ludu, chcesz mi towarzyszyć?
- Będę stać z tyłu... słuchać i obserwować. - oznajmiła dumnie.

Przemowę należało zacząć od zebrania gawiedzi. Plan okazał się niezbyt wyrafinowany. Wystarczyło wejść do karmy i ogłosić, że ma się zamiar ogłosić ważne informacje przy okazji stawiając każdemu po browarze. Do karczmy napłynęły rzecze ludzi zainteresowane nowymi “informacjami”.

Przemowa

Erven usadowaił się w wielkiej sali która powinna pomieścić większość słuchaczy, a kiedy doszedł do wniosku, że jest dość zgromadzonych wszedł na stołek i zaczął przemowę.
- Jestem Erven Sharsth. - powiedział donośnie - I w imieniu moim, oraz Królewskich Oddziałów pragnąłbym was poinformować o tym, że… Wicehrabia Gerwazy nie żyje. Zamordowany zdradziecko przez demonicę Zaafiela którego sojusznik Croatan w tym momencie zmierza w tym kierunku by przynieść nam śmierć. Wiem, że ten władca był wyjątkowo nielubiany. Sam go nie lubiłem i przyznajmy szczerze… był skurwielem który patrzał tylko na własny zysk mając głęboko w dupie dobrobyt i rozwój Zachodnich Równin!
Reakcje ludności były mieszane. Chciałoby się powiedzieć że to żart. Potem zakrzyknąć “Huraaaa!”. Lecz widmo demonicznej intrygi zwiastowało grozę. Tak więc widok ludzi z uniesionymi, w radości, rękoma ze skwaszoną miną był raczej powszedni. Co bardziej nadgorliwi zdążyli już podrzucić coś do góry z gromkim zakrzyknięciem, lecz zapomnieli to później złapać.
Można jednak odnieść wrażenie, że większość była raczej... zadowolona.
- Wiem, że wielu z was doznało krzywdy ze strony tego dupka, ale jego dość krwawe zejście z tego świata nie ułatwia Królewskim Oddziałom pracy. Rozmawiałem już z Kapitanem Straży Vasylim który jest przychylny naszym propozycjom i obiecał przedstawić je nowemu władcy. Niestety nie ma mocy sprawczej, więc z petencjami będziecie musieli poczekać na nowego włodarza tych ziem. Nie mniej! Nas, Białych Rycerzy i sojuszników jest niewielu, i choć rekrutujemy przybyszów to nadal za mało. Potrzebujemy was, wiernych, prawdziwych i jedynych synów, i córek tej ziemi by obronić ją przed nadchodzącym atakiem. Vasyli obiecał udostępnić arsenał. W obliczu nadchodzącej wojny wszyscy jesteśmy żołnierzami, a ci z was którzy są skorzy stanąć do walki, ci oczekiwać mogą nagrodę po wojnie. Kto jest ze mną? Jak wielu z was stanie do walki? Kto stanie w obronie swoich rodzin, bliskich i życia?
Przemowa wywarła dobry wpływ na obecne zgromadzenie. Większość pokiwała potwierdzająco głowami, spora część uniosła się gromkim “Ou!”. Co bardziej zaprawieni w boju wojownicy, delikatnie się uśmiechali, lecz nie okazywali większych ambicji.
Echo uważnie przyglądała się całej rozmowie i mruczała coś pod nosem.
- Nie wiemy kiedy demony zaatakują... - kontynuował Erven kiedy tłum się nieco uspokoił - ...ale może to nastąpić w każdej chwili. Kapitan Straży oczekuje z bronią na wydanie. Lepiej mieć ją, niż nie mieć, kiedy nasi wrogowie, wrogowie wszelkiego życia i wolności przyjdą. Wygramy, jeśli będziemy monolitem. NIe dajcie się zwieść wątpliwościom. Choć nadchodzą ponure czasy to miejcie wiarę i cel. Wolność, niezawisłość, sprawiedliwość… a odpłacimy demonom po tysiąckroć nim jeszcze wyrządzą nam krzywdy!
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline