Hlin & Henk
Krasnolud powitał kowala gestem ręki i dziarskim okrzykiem -
Aj aj!- Nie chcąc tracić czasu, Henk podszedł bliżej rzemieślnika i zrzucił z pleców zawinięte w pokiereszowaną kurtę hobgoblina zdobyczną broń. Z podziurawionej zbroi nie było żadnego pożytku, po za posłużeniem krasnoludowi za prowizoryczny tobołek. Henk oparł o ścianę trzy oszczepy, oraz pokazał dwa długie miecze. Nic specjalnego, ale zawsze to jakiś oręż.
-
Zdobyczne- skomentował -
A słyszałem, żeś panie szukał oręża do kupna- brodacz wyprostował się zerkając to na siostrę to na kowala.
-
Ano szukałem- mruknął człek dokładnie oglądając miecze -
To nic specjalnego... Dziesięć złociszy mogę za to dać- Henk zbulwersował się słysząc propozycję kowala
-
Panie własnymi rękami hobgobliny zatłukłem, u progu do waszej mieściny. Wyświadczam wam dwie przysługi na raz, a wy mi tu z taką skromną kwotą?- spytał kręcąc głową -
Trzydzieści panie- dodał szybko.
Kowal zaśmiał się pod nosem i splótł ręce na piersi -
Piętnaście- odparł twardo walcząc o swoją dolę.
-
To zróbmy tak. Ja każdemu z moich kuzynów opowiem gdzie najlepiej zawitać, będąc w tych okolicach. A za oręż zapłacisz trzydzieści...- dargował się dalej uparcie.
-
Dam za nie osiemnaście złotych monet. To moja ostateczna oferta- Henk spojrzał na siostrę i uśmiechnął się, zostawiając najlepsze na koniec.
-
A bo bym jeszcze zapomniał o tym cacku...- wyciągnął dłoń do siostry, a ta wręczyła mu piękny sejmitar wykuty przez nie byle kogo. Kiedy Henk dostrzegł błysk w oku kowala wiedział, że uda mu się wytargować jakąś interesującą kwotę.
-
Dwieście monet za wszystko- zaproponował -
To rozsądna oferta i nie podlega negocjacjom- zaznaczył.
~***~
-
No... Na eliksiry na drogę będzie...- nie krył satysfakcji i zadowolenia -
Teraz trzeba znaleźć resztę-