Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2017, 22:31   #22
Gormogon
 
Gormogon's Avatar
 
Reputacja: 1 Gormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputację

Andrew Moore


Big G. uważnie słuchał słów detektywa Andrew Moore'a kiwając regularnie pozbawioną włosów głową. Pulchnymi palcami kręcił wąsa, a od czasu do czasu w charakterystyczny dla siebie sposób pochrząkiwał. Nim odpowiedział zastanowił się dłuższą chwilę, wyjął z szuflady poplamioną szmatkę i przetarł czoło.
- Prokuratura, tak... Oni zawsze wcisną nosa tam, gdzie nie trzeba. - zaczął mówić Thomas Groove - Chciałbym na bieżąco być w tej sprawie informowany, mam złe przeczucie. I do tego Pezetka. - przetarł raz jeszcze czoło i poprawił zdjęcie stojące na biurku - Dogadaj się z nimi jakoś, wprawdzie stosunki mamy jakie mamy, ale może nam pomogą. - nabrał powietrza i dodał - Postaram się kogoś przydzielić, ale niczego nie obiecuję, mamy dużo roboty, a mało ludzi. A pan burmistrz chce wyników. To dobrze wygląda. Rozumiesz mnie, prawda Moore? A teraz zmykaj do roboty!

***


Moore opuścił komisariat i służbowym Fordem wyjechał z parkingu. Samochód prawie pachniał nowością. Policyjne radio przez całą drogę do Wydziału Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej trzeszczało podając różne, niezbyt interesujące detektywa informacje. Andrew zaparkował pojazd przed wejściem do budynku, wysiadł i zamknął samochód. Szybkim krokiem przemieścił się pod drzwi i zdecydowanym ruchem je otworzył. Machnął 'portierowi' blaszką i przedstawił powód wizyty. Ten sprawdził coś w leżącym przed nim opasłym zeszycie i podał Moore'owi właściwy numer pokoju. Miał w nim rezydować niejaki Eric Vogt.


Szybka wymiana zdań z niskim, rudym, opryskliwym detektywem PeZetki skończyła się dość niekorzystnie dla Andrew. "Nie pozwolimy wam spierdolić roku ciężkiej pracy! Don Candido jest cwanym chujkiem." wciąż wybrzmiewało w jego uszach, gdy odpalał LTD Crown Victorię.

***

Tym razem musiał skorzystać z nawigacji, aby trafić na miejsce. Otaczający go krajobraz się mocno zmieniał. Na ulicach nie leżeli już na kartonach, a w bramach nie stali narkomani. Ściany nie były już pokryte rasistowskimi graffiti oraz plakatami koncertów punkowych kapel. Wjeżdżał do innego świata, do tego pełnego ludzi w garniturach i kostiumach, świata marmurów i profesjonalnie zamontowanych cyberwszczepów. Mieszkańcy tej części NYC mogli pozwolić sobie na MacIntoshe i przenośne telefony. Zwolnił i zaczął szukać wolnego miejsca parkingowego. Finalnie zatrzymał czarny pojazd między luksusowym Mercedesem a sportowym BMW. Detektyw ruszył w kierunku kluby, lecz ten, tak jak się spodziewał, był jeszcze zamknięty.









***

Ostatnim punktem na trasie było miejsce zabójstwa, samochodem był tam już po 10 minutach. Zatrzymał się w zatoczce i rozłożył mapę. Klub był całkiem blisko, nawet na pieszo.

Douglas "Pat" Garrett


- Dziękuję - powiedział do obsługującej go urzędniczki. Położył kartkę na blacie - Poproszę jeszcze o wydruk odnośnie pana Jeroma Warnblaka - wskazał palcem nazwisko na wydruku. Jego policyjna odznaka leżała obok i nadal była widoczna.
Kobieta popatrzyła na detektywa, po czym zwróciła wzrok na ekran wielkiego monitora.
- Jerome Warnblak, tak? - spytała nie oczekując odpowiedzi - O, jest!
Drukarka zawarczała i zaczęła wypluwać z siebie kolejne kartki. Urzędniczka podała mu druczek, na którym znajdowały się dane osobowe oraz adres tajemniczego jegomościa. Pan Warnblak mieszkał z żoną i był od niej 20 lat starszy. “Pat” Złożył kartkę na cztery i włożył do kieszeni. Podziękował kobiecie i opuścił budynek. Dziennikarze wciąż tam stali, a na schodach przemawiał burmistrz. Nienaganny garnitur, krzaczaste wąsy i siwe włosy dodawały mu pewnego rodzaju autorytetu.


Garrett nawet trochę żałował, że ten działał jakby pod wpływem korporacji. Detektyw przecisnął się bokiem i poszedł po motocykl. Powrót zajął mu chwilę. Na komendzie nie spotkał Moore’a, więc sam poszedł na lunch.
 
__________________
„Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!”

Ostatnio edytowane przez Gormogon : 27-07-2017 o 16:49.
Gormogon jest offline