Uciekali przed strażą, a teraz wprost na nich biegł tłum ścigający podpalacza nieopodal Ostendamm. - Ki diabeł! - wykrzyknął ze zgrozą rozpoznając w podpalaczu swą, jakże uroczą, facjatę. Ten minął Zinggera tylko szczerząc gębę w nieudawanej satysfakcji.
Bernhardt zadrżał cały i splunął za zbiegiem ze złością. "Jeszcze Cię dopadnę, skurwysynu czarnoksięski, tak mi Ranaldzie dopomóż" - odmówił w myślach krótkie przekleństwo. - Nie zginiemy w łożu w wieku lat osiemdziesięciu, kamraci. Za dużo przygód nas spotyka na tym świecie. To pewne - odruchowo zsunął z głowy charakterystyczny kapelusz i schował pod poły płaszcza. - Ale jeszcze dzisiaj nie umrzemy. W nogi, powiadam! Tamta uliczka wydaje się pusta - pokazał palcem uliczkę, w której znikał Mayer. - Prowadzi do rzeki. Tam powinna być barka Quartijna.
Teraz pozostało im tylko żwawo przebierać nogami. Magazyn nr 13 musiał poczekać. |