Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2017, 12:37   #38
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Anna miała nieodparte wrażenie, że ciągle odkręca to czego Bożywoj z wysiłkiem dokonał. Była jego złośliwym cieniem, co ciągle depcząc mu po piętach, burzy i rujnuje to, co sobie mozolnie wybudował. Nic dziwnego, że jej nienawidził. Zabić powinien...
Miejscowych Lupinów w końcu przekonała. Jiri się z początku oburzył na ograniczenie im ziem, ale wyszedł ostatecznie z założenia, że lepszy rydz niż nic, tym bardziej jak mu Anna wyciągnęła bycie ghulem Bożywoja. Papiery podpisane dostarczyła do kasztelana, ale zapowiedziała, że nie chce lupinów narażać jeśli obędzie się bez walki, toteż pracuje nad rozwiązaniem bezkrwawym, by nowej watahy się stąd pozbyć.
Praca odniosła wysiłki. Tego wieczora ruszyli na Barwałd. Gangrele zajęli się rozpoznaniem dając Annie sygnał, że jest czystko i pusto i może iść swoje plugastwo zakopać. Kręciła się dobrą godzinę wokół ruin próbując znaleźć właściwe miejsce. Zrezygnowała w końcu z kopania uznawszy, że poruszona ziemia bardziej rzuca się w oko i wężowy łeb owinięty w szmaty schowała na dnie przepastnej dziupli drążącej wielkie stare dąbiszcze.

Gangrele odprowadzili ją pod Grójec, gdzie miała kasztelana wtajemniczyć w najnowsze wydarzenia. Zagaiła jeszcze na odchodnym.
-Ja, zanim wymyślę co dalej w kwestii stawów, powinniście podług mnie zająć się pozostałymi zamknami skrzyńskich. Ile ich jeszcze jest poza barwałdem i tym, z któregoście wykopali paskudztwo?
- Grójec i dwa jeszcze… Jeno jeden daleko.
- Ja bym na waszym miejscu wykopała sobie pozostałe i zagarnęła. Pomyślcie, nieważne gdzie nas dalej życie pogoni. Jeśteście gangrelami, żyjecie w puszczy lub przy niej. Z lupinami obok granicy. Taki artefakt wam da pewność, gdzie nie znajdziecie kryjówki, że lupńska łapa tam nie postanie. Gwarancje bezpieczeństwa. To bardzo dużo.
- A skąd pewność, że ten wytwór czartowski klątwy nam jakiej na głowy nie ściągnie? - dociekał Libor nieprzekonany zupełnie. Semenowi oczy się świeciły wilczo i wiedziała, że już przemyśliwuje sobie, jak takowy artefakt wykorzystać twórczo ku własnej chwale. Obojętna Jitka nożem oskrobywała błoto z podeszwy.
- Poniekąd - dodał Oldrzych - czy nas Diabły śladem tych łbów wilczych nie odnajdą?
-Ręczyć nie mogę. Ale wolicie spać za dnia spokojnie, że was te przejezdne lupiny nie najadą, bo jak się wywiedzą, że na Barwałd wleźć nie mogą, to zacznie ich nosić i pewnie zwady będą w gniewie szukać. Czy sobie rzecz nekromancką do chaty przytaszczycie i będzecie mieć spokój? - wyłożyła swoje racje Anna. - I tak zrobicie jak będziecie chcieli. Nie jestem jednym was by mieć prawo głosu, jeno mogę radzić. Ale ja bym jeden dla siebie chciała, nawet jeśli wy wzgardzicie.
Po żywej dyskusji zostało postanowione, że sobie Gangrele jednak wezmą parę głowin na pamiątkę z Żywca, w tym jedną ostawią dla Anny.
Jitka ani razu nie zabrała głosu. Annę albo ignorowała albo schładzała lodowatym spojrzeniem.
- Rozmawiałeś z córką? - szepnęła do ucha Ołdrzycha, gdy go obejmowała na pożegnanie.
- Rozmawiałem. Sprawę załatwię – zapewnił, w co Anna jednak wątpiła.
- Załatw szybciej.

*

Rozmowa z kasztelanem była dość mozolna, głównie przez wzgląd na Aniny opadłe morale. Przetrawiała to co się przytrafiło Otokarowi, za jej co nieco sprawą. Później tą nieszczęsna kobietę w komnacie Bożywoja i jeszcze na koniec Ołdrzych wściekł się na nią. Zresztą, przesadzał.
Kasztelanowi wyznała więc głosem markotnym, że Bożywoj na Pieskowej Skale jest. Armię grmadzi ewidentnie, najpierw lupiny, teraz zbójców. Jak zbierze to co? Na Grójec ruszy? Winien się Aurelius na taką ewentualność szykować. Negocjacje czarno Anna widzi. Opowiedziała jak rozmowa przebiegła i w jakim anturażu. Ta kobieta tam... I ci wszyscy żołnierze. Wzrokiem w bok uciekała żeby kasztelan nie widział, że nadal ta scena wilgoć jej z oczu wyciska. Bożywoj owszem, po przeciwnej stał stronie, ale Anna go nie posądzała wcześniej o sadyzm. Wydawał jej się nawet, gdy wtargnął do jej domu, odrobinę uroczy, czego na głos oczywiście nie rzekła, a teraz wyszło z niego zwierzę. Stracił w Aninych oczach jeśli nie wszystko, to wiele.
Dlatego prawie się nie zachłysnęła rozlaną przez kasztelana krwią, gdy jej zasugerował by się jechała ze Skrzyńskim twarzą w twarz spotkać. Żachnęła się, że znów śmierci jej życzy i po co to? Ofertę jej odrzucił i przegnał precz. Kasztelan nalegał i naciskał, ale koniec końców postanowił, że pośle ghula z listem jeśli Anna jechać nie zdoła. Zdoła, nie zdoła. To nie było właściwe pytanie, ale czy Anna by chciała? Nie chciała, ale uznała, że pojedzie skoro taka Aureliusa wola. Zasugerowała nawet czy by Krzesimira nie zabrać ze sobą, ale stanowczo odmówił. Za eskortę i towarzystwo przydzielił jej za to Hugona. Szykowało się zabawne spotkanie, panowie będą obrzucać się kąśliwymi uwagi i porównywać kto z nich ma mocniejsze oręże.
Została jeszcze kwestia stawów i tego co na dnie siedzi. Opowiedziała znów o swojej podróży w głąb ciemnego odmętu, o wodniku i jak ja coś wypchnęło na powrót do ciała i jak woda z niej ciekła, choć stopy w niej nie zanurzyła. Zasugerowała, że może to być miejsce, gdzie Zoltan zimuje. Może, ale nie musi. A że dzieje się to wszytko pod nosem klasztornym, to Anna zakłada, że Kolomban coś wie na ten temat. Pojedzie tam i spróbuje Lasombrę przycisnąć. Jak? Tego jeszcze nie wiedziała. Zda się na improwizację.
Dostała powóz z okiennicami, Hugona wypachnionego i ufryzowanego jak królewska nałożnica, oraz kasztelańske błogosławieństwo. W drogę, po kolei trzech mężów nawiedzieć. Otokar. Kolomban. Bożywoj. Im dalej tym mniej sielsko...
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 31-07-2017 o 11:51.
liliel jest offline