Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2017, 18:15   #17
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Weddien nie wierzył własnym oczom, kiedy dostrzegł przeklęty okręt, wyłaniający się z kipieli. Słyszał różne historie, ba, widział już niejedno jako doświadczony żeglarz, który przemierzył niezliczone morskie szlaki. Węże morskie długości kilkunastu sążni, kałamarnice oplatające mackami kadłuby, dryfujące statki bez załogi, korsarzy Druchii... Wszystko to zbladło jednak przy widoku upiornej fregaty oraz towarzyszących temu zjawiskach nie znajdujących racjonalnego wytłumaczenia. Nieprzyjacielska salwa szybko przywróciła go do rzeczywistości. Elf oceniał odległość i przypadkowo dostrzegł zarys lądu. Wykrzyczał nowinę, nie wątpiąc, iż doda wszystkim otuchy. Na dole Casini komenderował przerażoną załogą i nawet bosman musiał przyznać, że w tej chwili Lorenzo jako jedyny potrafi zmusić ich do pełnienia marynarskich obowiązków. Sam również nie tracił czasu. Zwinnie zsunął się z punktu obserwacyjnego i ryzykując skoczył na pertę, by pomóc w rozklarowaniu żagli. Każda chwila była cenna, musieli zyskać zdolność manewrowania, a przede wszystkim zmniejszyć przewagę szybkości wrogiego okrętu...

Ten rósł w oczach, co potęgowało jeszcze jego wielkość i poczucie grozy. Rozpaczliwa salwa, która sprawiła, że kadłub "Ladacznicy" zadrżał niczym w ataku febry, nie przyniosła spodziewanego efektu. Przeciwnik za nic miał mielizny i przeszkody na swoim kursie, bez trudu je taranując. Weddien zrozumiał, że nie ujdą przed pogonią. Naprędce udał się do kajuty, gdzie narzucił skórzaną kurtę, chwycił tarczę, miecz oraz linę z kotwiczką. Nie przypuszczał, że tak wcześnie na powrót stanie się żołnierzem...

Kiedy wybiegł na pokład, dostrzegł formujące się grupki najemników. Jedynie oni mogli powstrzymać natarcie, a może pokusić się o szarżę na obcy statek? Elf z brawurą wskoczył na burtę w bojowym rynsztunku, dając popis nie lada zwinności. Jednostki miały już za chwilę sczepić się w bezlitosnym chwycie. W pełni zgadzał się z Casinim - walka o życie miała być również walką o ocalenie duszy... Ścisnął w garści elfi medalion, szepcząc słowa: "Los mnie zranił ostrym szponem, dziś w ramionach śmierć trzymałem. Jestem morza narzeczonym, miłość ta moim sztandarem!". Uzbrojony spoglądał w złowrogie, spaczone sylwetki, które zapowiadały zaciekłą przeprawę...
 
Deszatie jest offline