Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2017, 21:58   #255
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Po kilku chwilach smoczydło wyłoniło się spod wody.
-Podwodna jaskinia. Korytarz. Za długi, żebym go sprawdził…- burknął pod nosem wychodząc z jeziorka.
- Czyli mogę mieć rację… - westchnęła Venora i spojrzała na elfa. - Wracajmy więc do komnaty licza i może tam odpocznijmy. Na tą chwilę będzie to najbardziej bezpieczne miejsce w całej tej okolicy. Przynajmniej dopóki nie powstanie on ze zmarłych. - zaproponowała.
Kompani nie protestowali. Droga, którą pokonali tego dnia była wyboista i pełna cierpienia. Mało, który heros mógłby się pochwalić walką z trzema smokami w ciągu jednego południa. Po powrocie do komnaty Balthazaar rozłożył się na ziemi, kładąc pasek z pochwą miecza obok siebie w zasięgu ręki. Maalu miał ze sobą zwinięty i przypięty do pasa koc. Elf spać nie musiał, wybrał sobie najciekawszą w swoim uznaniu książkę ze zbioru licza i rozsiadł się za masywnym biurkiem, zapalił własną świecę i po chwili już nie było z nim kontaktu. Venora przez chwilę zastanawiała się co ze sobą zrobić, aż w końcu zajęła miejsce w kącie, gdzie było narzucane sporo zwierzęcych futer i systematycznie zaczęła rozwiązywać rzemienie by pozbyć się namokniętej zbroi.

-Chcesz tam płynąć? Pod ziemią, pod wodą?- zagaił Maalu.
- Gdzie? Tam wracać? Nie… - paladynka pokręciła głową przecząco. - Mam już to po co przyszłam i muszę się spieszyć do Suzail, żeby dostarczyć relikwiarz do kapłana, który będzie wiedział jak go zniszczyć - wyjaśniła wojownikowi i zaraz rzuciła na ziemię naramiennik. Maalu spojrzał niezadowolony na rozmówczynię. Najwyraźniej uznał, że paladynka i jej niezwykle skuteczny w boju towarzysz będą ubezpieczali jego plecy do końca wyprawy. Zdziwił się co niemiara. Panna Oakenfold nie skomentowała tego tylko skrupulatnie pozbywała elementów pancerza. Gdy mu się tak przyglądała to zauważyła, że te kąpiele które zapewniły jej smoki sprawiły, że po przedzieraniu się przez bagna nie zostało śladu na płytach. Rozłożyła wszystko do suszenia, licząc że w przeciągu jaki był po zostawieniu otwartego przejścia do podziemi, jakoś jej to wszystko poschnie. Wyciągnęła jeszcze relikwiarz i ustawiła go tak by w razie czego zostali ostrzeżeni o powrocie licza. Już miała się kłaść, ale sięgnęła jeszcze po jedzenie. Było przemoknięte, ale wciąż jadalne.
W końcu paladynka ułożyła Pożogę i buzdygan tak by były pod ręką i położyła się, a przyznać trzeba było, że prosto nie było, by znaleźć w miarę wygodną pozycję na futrach, które pachniały stęchlizną i starością. Rycerka zamknęła oczy i wartko odpłynęła.

26 dzień Przypływu lata 1372 roku rachuby Dolin. Gdzieś na mokradłach.

Kilka godzin później stonowany głos czarodzieja zbudził Venorę i Balthazaara. Gdy otworzyła oczy, ujrzała jak smoczydło leży wygodnie na ziemi i wertuje zabójczym pazurem stronice jakiejś książki. Gad powiódł wzrokiem na Venorę i zamknął książkę zbierając się z podłogi.
-Udajecie się do Suzail?- dopytał elf.
- Tak, mam nadzieję jak najszybciej tam trafić - odparła rycerka, po czym przeciągnęła się i zakrywając dłonią usta ziewnęła.
-My tu jeszcze zostaniemy. Przewertowałem swoją księgę zaklęć i chyba znam jeden czar, który pomoże nam z zbadaniem tej podwodnej jamy zastanawiał się mag -W każdym razie była to owocna współpraca- pokłonił się lekko przed paladynką.
Venora uśmiechnęła się przyjacielsko do elfa.
- Mi również było miło ciebie poznać - powiedziała i spojrzała na Balthazaara. - Będę gotowa do drogi za niecałą godzinę - po tych słowach, siedząc w klęczki pochwyciła w dłonie medalion z symbolem Helma i złożyła ręce do modlitwy, którą zaczęła szeptem odmawiać. Przed snem była zbyt zmęczona, więc teraz nadrabiała zaległości. Smoczydło warknęło w swoim stylu, buchnęło parą z nozdrzy i dudniącymi krokami opuściło komnatę, kierując się do wąskiego korytarza, a dalej na zewnątrz. Venora została sama, ponieważ elf i jego kompan również udali się drogę do podziemnego jeziora, gdzie kryły się smocze skarby.

Paladynka skończyła swoje modły i dopiero wstała. Przeciągnęła się i trochę tego pożałowała, bo zabolały ją wszystkie mięśnie.
~ Droga powrotna będzie drogą przez męki ~ westchnęła i przeczesała palcami włosy układając je jako tako. Zaraz też schowała relikwiarz, który na szczęście tej nocy nie przysporzył im kłopotów. Rycerka nieśpiesznie zaczęła układać elementy pancerza na podłodze, żeby ułatwić sobie jego zakładanie, a gdy już miała to całe żelastwo przywdziać, przypomniała sobie o tym co chciała zrobić. Tak jak stała, wzięła jedynie miecz w rękę i zbiegła na dół do jaskini. Przeszła przez pierwszą i doszła do drugiej. Tam leżało truchło młodego smoka. Venora zbliżyła się do niego i chwilę stała tak nad nim, zastanawiając się.
- Ząb może nie być rozpoznawalny… - powiedziała pod nosem. W końcu poszła na kompromis, wydłubując trzy czarne łuski i jeden ząb, który i tak już po walce chwiał się i praktycznie sam chciał wypaść. Bogatsza o te pamiątki pierwszego spotkania smoka, Venora wróciła do komnaty licza. Na spokojnie ją jeszcze przeszukała i co uznała za wartościowe, zabrała ze sobą, by nie trafiło w niepowołane ręce.

Venorze opłaciło się raz jeszcze poświęcić odrobinę czasu na przeszukanie komnaty. Jedna z najgrubszych ze zbioru nekromanty ksiąg okazała się bowiem był skrytką. W wyciętym idealnie równo w kartkach otworze wielkości dłoni znajdował się wyglądający na bardzo stary i zużyty skórzany mieszek. Przez chwilę zdawał jej się być zupełnie pusty, co sprawiło uczucie zawodu, ale po chwili dostrzegła wyszyty złotymi nićmi przy otworze napis. Panna Oakenfold widziała kiedyś ilustrację przedstawiającą taki worek. Była to torba, która potrafiła przenieść całą swoją zawartość do innego, magicznego wymiaru. Venora wsadziła dłoń do środka i ostrożnie zaczęła wyjmować zawartość.
Dopiero wtedy zabrała się za przywdzianie zbroi półpłytowej, a to zajęło - w subiektywnej ocenie paladynki - całą wieczność i mnóstwo nerwów ją kosztowało. Po tych zmaganiach przypięła do pasa Pożogę oraz buzdygan i sięgnęła po plecak. Sprawdziła jego zawartość. Niczego nie brakowało. Wyciągnęła z niego jeszcze jedzenie i dopiero zapięła, zarzucając go sobie na plecy. Złapała w końcu tarczę i ruszyła korytarzem na zewnątrz.

Na powierzchni przywitały ją pierwsze promienie wschodzącego słońca. Venora musiała aż przymknąć oczy i przysłonić je dłonią, by jej nie oślepiło. Może i miała świetny wzrok, ale nagłe zmiany natężenia światła potrafiły ją przyprawić o niemały ból głowy.
Balthazaar stał z założonymi rękami, czekając na nią. Przywitał ją ponaglającym spojrzeniem i oczywiście nieartykułowanym warknięciem. Paladynka bez przejmowania się podeszła do niego i wręczyła mu do ręki jedzenie.
- Idziemy - powiedziała, od razu kierując się w drogę powrotną i nie dając mu czasu na oburzenie się tym, że znów go potraktowała protekcjonalnie. Ale rycerka z doświadczenia już wiedziała, że gdy nie dawała smoczydłu miejsca na dyskusję to ten ze złością, ale robił to czego od niego wymagała.
Idąc przodem, Venora uśmiechnęła się promiennie. Czuła się świetnie wiedząc ile tu dokonała. W tym momencie była chyba najbardziej dumnym z siebie paladynem w całym Faerunie.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline