Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-07-2017, 20:03   #251
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Najwyraźniej propozycje paladynki nie były poprawne, gdyż zupełnie nic się nie wydarzyło.
-Oblicze ma nie jedno i też nie dwa. Uśmiecha się, kiedy ty się śmiejesz… I co z lustrem? Jest jak lustro gdy mu spoglądasz w twarz?- elf rozglądał się wkoło myśląc nad tymi wersami. Drugi, trzeci i czwarty wers dotyczą bezpośrednio ciebie, a pierwszy częściowo. Co może mi ukraść, żebym nie zbiedniał?[/i]- zastanawiał się.
-Może wzrok? Albo słuch?- wtrącił Maalu.
- Nie, to na pewno nie, bo ucierpisz z braku słuchu i wzroku - odparła Venora i nagle jej coś przyszło do głowy. - Można za to skraść komuś serce… - mruknęła trochę nawet nieśmiało jak na nią. - Miłość?.
- Jak to się ma do lustra? - myślał głośno czarodziej w błękitnej szacie.
Venora już mu chciała wytłumaczyć, ale zrezygnowała, bo i tak nie chodziło o to. Paladynka skrzyżowała ręce przed sobą myśląc intensywnie. Co jej przychodziło coś do głowy to sama dochodziła do wniosku, że nie na pewno nie o to chodzi więc dłuższą chwilę milczała, próbując znaleźć to właściwe słowo.

- Potomek - wypowiedziała na głos paladynka pierwsze co w miarę pasowało jej. Lecz chwila minęła i nic się nie wydarzyło. Panna Oakenfold nie poddawała się. - [i]Może chodzi o odbicie, które kradnie wizerunek... Obraz może... Który ma nasz wizerunek to portret... Ale jak może okraść... Musi chodzić o osobę... Sobowtór może? Bliźniak? - zaczęła myśleć na głos. Jednak nadal nic nie działo się. Czas mijał, ale tylko elf wykazywał zainteresowanie tematem i podobnie jak paladynka, z nieobecnym spojrzeniem próbował znaleźć odpowiedź.
- Może to jakaś bestia? - Venora spojrzała po towarzyszach i zaraz w pamięci zaczęła sobie przywoływać nauki z zakonu na temat potworów które potrafią zmieniać postać, lub ją imitować. - Mimik nie, bo on tylko przedmioty przypomina… Zaraz, co potrafiło przyjmować postać innej istoty… - panna Oakenfold otworzyła szerzej oczy gdy jej się wspomniała konkretna nazwa istoty, która nie posiadała własnej formy - Doppelgänger!
Wokół nic się nie zmieniało. Znudzeni zagadkami Balthazaar i Maalu, rozglądali się bez celu po okolicy -Uwaga! Kolejny drzewiec!- krzyknął mężczyzna, sięgając po miecz. Pozostali jak jeden mąż zawtórowali wojownikowi dobywając swego oręża, lecz szybko okazało się to fałszywym alarmem. Oddalone od grupki o kilka metrów drzewo faktycznie się poruszyło, lecz najwyraźniej to ono skrywało przejście do krypty licza. Roślina odsunęła plątaninę najgrubszych korzeni, ukazując wąską szczelinę w ziemi, prowadzącą do podziemnego korytarza.

Od czasu wyruszenia na swoją pierwszą misję rycerka przeczesała nie jeden taki i grobowa atmosfera już jej nie wzruszała. Pierwsza zajrzała do środka i pierwsza zeszła pod ziemię. Z gleby nad jej głową wychodziła masa korzeni, lecz wszystkie były martwe lub chore. Najwyraźniej nekromantyczna magia zdeformowała wszelkie formy życia w tej okolicy.
Podziemny tunel był krótki i prowadził do małej jaskini. Wszędzie dookoła leżały gnijące trupy różnego rodzaju humanoidów. Licz najwyraźniej zbierał truchła na jakąś większą krucjatę. Venora nawet nie chciała myśleć co by było gdyby go nie powstrzymała.
-Na wszelki blask Selune… Co to jest?...- elf rozejrzał się nie kryjąc obrzydzenia.
-Od setek lat, nauczamy że magia nekromancji psuje umysł i zabija moralność…- pokręcił głową. Smród był nie do wytrzymania, więc grupa ruszyła dalej, wszak plądrowanie gnijących zwłok nie wchodziło w rachubę. Kompani ruszyli dalej. Jama kończyła się dziesięć metrów dalej i przechodziła w kolejną, wąską szczelinę, za którą znajdował się tunel. Venora długo nie czekając ruszyła przed siebie, a za nią kolejno czarodziej, Balthazaar i na końcu Maalu. Grupa przedarła się przez korytarz i znalazła się w kolejnej jaskini. Tutaj było całkiem inaczej. Ziemia pokryta była futrami zwierząt. Na środku jamy stały dwa masywne “stoły” zrobione z kości i innych szczątków. Na jednym leżały różnego rodzaju mapy oraz kilka ksiąg, zaś na drugim znajdował się bogaty sprzęt alchemiczny oraz masa flakonów, zarówno pustych jak i wypełnionych.

Pod ścianą na prawo stały dwa wielkie regały pełne zakurzonych ksiąg. Po drugiej stronie jaskini stał się stół, na którym leżało kilka różdżek oraz granitowych kamieni ociosanych z perfekcją mistrza.
-Same skarby…- burknął z ironią Maalu, zapewne oczekując złota i klejnotów.
-Niczego nie dotykaj. Nekromanta pewnie ukrył tu nie jedną pułapkę- odparł elf.
-Gdzie ten niby relikwiarz?- spytał wojownik.
-To będzie jakiś pojemnik, szkatułka, skrzynka lub inne naczynie- wyjaśnił mag rozglądając się uważnie.
Venora skinęła głową do maga i rozejrzała się po pomieszczeniu. Omiotła spojrzeniem regały z księgami, zastanawiając się czy któraś z nich zainteresowałaby Henka z biblioteki świątyni Oghmy. Rycerka ostrożnie podeszła do stołu, na którym znajdowały się mapy by przyjrzeć się co też mógł planować licz-nekromanta.
Większość map, które przeglądała rycerka dotyczyła Cormyru, ale były tam również szczegółowe mapy niektórych regionów Północy. Jeden pergamin przedstawiał Thay, oraz Rashamen, a ostatnia i zarazem najmniejsza przedstawiała Tethyr.

- Musiał dużo czasu to wszystko kompletować… - stwierdziła paladynka, która następnie sprawdziła książki leżące przy mapach, czy przypadkiem któraś z nich nie jest szkatułką. Gdy dokładnie sprawdziła pierwszy stół, Venora przyklękła i spojrzała pod niego. Po tym przeszła do tego obok, któremu przyjrzała się tylko powierzchownie, obawiając co też tu warzył nekromanta. Na koniec podeszła do blatu, na którym leżały różdżki i granitowe kawałki. - Jesteś w stanie rozpoznać jaką magię mają w sobie? - zapytała Egondrona.
-Te tutaj… wskazał gestem ręki różdżki -nie mają jeszcze żadnej magii w sobie. Ale są już całkowicie gotowe do rytuału nasycenia- spojrzał na kamienie -Te kamienie runiczne nawet nie są gotowe. Myślę, że do czegoś się szykował. Dobrze, że go powstrzymałaś- oznajmił rycerce. Żadna z książek szkatułki nie przypominała. Venore obchodząc tak urządzoną ponuro jaskinię zauważyła w półmroku spore lustro, stojące osadzone w ramie, na trzech metalowych nogach.
Rycerka omiotła wzrokiem jego zdobioną powierzchnię. Zdecydowanie to lustro było tutaj jedynym ładnym elementem wystroju. Na górnej części ramy wygrawerowano maleńki napis, w nieznanym rycerce języku, lecz nauczona jak pokonywać taki problem sięgnęła ona po swój diadem i odczytała wiadomość.
“Znasz już swój cel, teraz potrzebny ci” odczytała w myślach. Lustro odbijało fragment ściany, pod którą znajdował się jeden z regałów z książkami.
-To chyba nie czas na przeglądanie się?- spytał Maalu.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 29-07-2017, 10:40   #252
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
~ Tak, bardzo dobrze, że zdecydowałam się tu przybyć ~ przeszło przez myśl paladynce. Jeszcze nie tak dawno obawiała się, że traci tylko czas próbując znaleźć to miejsce. Smród był trudny do wytrzymania, ale rycerka musiała przyznać, że siedlisko gnolli było gorszym doznaniem dla nosa.
Dzięki bogu przeczucie jej nie myliło, by w ostatniej chwili tak nagle zmieniła plany i zamiast wracać do Suzail to ruszyła przez zatęchłe bagna w to miejsce. Egondron też nie miałby lekko gdyby nie zmiana planów paladynki. Venora zdała sobie teraz sprawę z tego, że rację miała, iż wysłanie tu kogokolwiek na bagna by rozprawił się z liczem mogło stać się śmiertelnie niebezpieczną wyprawą przeciw potężnemu i przygotowanemu wrogowi. Kto wie, któregoś dnia, nieumarli z armii licza mogli dotrzeć aż pod dom jej bliskich. Venora zdając sobie z tego sprawę poczuła zimny dreszcz. Na jej szczęście nekromanta nie docenił jej, tak jak już nie jeden przeciwnik, który przed nim staną na drodze panny Oakenfold.
~ Nic dziwnego zresztą, kto by się spodziewał, że młoda kobieta w towarzystwie smoczydła, mająca pod opieką dziesięcioro dzieci, będzie akurat paladynką, przygotowaną na walkę z nieumarłymi? ~ przyznała w duchu, bo przecież zbroję to może sobie założyć każdy najemny wojownik. Venora coraz częściej doceniała swój niepozorny wygląd. ~ Już nigdy nie będę na to narzekać ~ obiecała sobie. Paladynka westchnęła bezgłośnie i skupiła się na szukaniu, bez niepotrzebnego rozpraszania się przemyśleniami. Na to jeszcze będzie miała czas i zawiesiła spojrzenie na dziwnym, jak na to miejsce, elemencie wystroju.

- Po co liczowi lustro? - zastanowiła się na głos Venora i odwróciła się w kierunku regału, który odbijał się w nim. Podeszła do mebla i zaczęła ostrożnie przeglądać jego zawartość. Na każdej z kilku półek znajdowały się książki. Grube, chude, te większe i mniejsze, w grubej skórzanej okładce, oraz te miękkie, bez okładki.
-Czego szukasz?- spytał czarodziej.
Rycerka najbardziej zainteresowała się tymi grubymi książkami, licząc ponownie, że któraś z nich może być relikwiarzem, przy okazji jednak czytała tytuły, zastanawiając się którą mogłaby zabrać ze sobą.
- Obiecałam pewnemu bibliotekarzowi dostarczenie ciekawych ksiąg z moich wypraw. Myślisz, że któraś by go zainteresowała? - odparła szczerze elfowi.
-Większości z nich nie znam- odrzekł -Ale już po tytułach widzę, że dotyczą dziedziny nekromancji, manipulacji umysłem i iluzji. To zależy, co twój znajomy lubi- dodał.
- Sam twierdzi, że jest wcieleniem swego boga, Oghmy - powiedziała paladynka bez nawet odrobiny ironii. - Ma niesamowitą wiedzę. Może coś o manipulacji umysłem… - zastanowiła się, po czym zaczęła ostrożnie przeglądać książki, wysuwając je ze swych miejsc na regale, by określić czy są księgami czy skrywają w sobie to czego licz nie chciał by zostało znalezione.

“Percepcja mistrza” zainteresowała rycerkę bez konkretnego powodu. Miała ładne zdobienia na rogach okładki, a jej tytuł napisano falowaną czcionką. Cała reszta ksiąg nie dawała Venorze powodu by zwrócić na nie szczególną uwagę. Rycerka wyciągnęła tą pozycje i otworzyła książkę na losowej stronie, gdzieś na środku tomu. Percepcja mistrza traktowała o wpływie magii oczarowania na istoty nie tylko inteligentne, ale również i te najbardziej prymitywne. Tak przynajmniej wywnioskowała rycerka po przeczytaniu kilku zdań z kontekstu.
Zamknęła zaraz książkę i pochwyciła jakiś kawałek materiału by owinąć ją i schować do plecaka. Dopiero wtedy wróciła do lustra i zaczęła je wnikliwie oglądać z każdej strony.
- Jakie są szanse, że to ono może być relikwiarzem? - zapytała Egondroma.
-Podejrzewam, że małe. Nekromanta musiał dobrze ukryć swój relikwiarz. Lustro się wyróżnia na tle tego całego syfu…- pokręcił głową -Coś tu jest napisane…- spojrzał na niewielki grawer.
- "Znasz już swój cel, teraz potrzebny ci" - przeczytała mu go Venora.
-Kolejna wskazówka?- spytał spoglądając kątem oka na towarzyszkę.
- Pewnie tak - zgodziła się z nim paladynka. - Pomyślałam sobie, że może odbicie wskaże miejsce ukrycia tego, ale na tamtym regale nie ma nic - pokręciła głową bezsilnie i jeszcze spojrzała za lustro.

-Lustro wskazuje regał. Może jakaś książka jest odpowiedzią… Tylko która…- zasępił się elf, podchodząc do regału -Znasz już swój cel, teraz potrzebny ci... Hm…- pogładził się po podbródku. Po chwili, do elfa dołączył Balthazaar, przyglądając się uważnie wypełnionym księgami półkom. Smoczydło buchnęło parą z nozdrzy i przykucnęło by przeczytać tytuły najniżej poustawianych książek.
- Nie wiem czemu, ale jedyne co z tamtych tomów mnie zainteresowało to "Percepcja mistrza" nazywa się ta pozycja - przyznała Venora, po czym sięgnęła po nią do plecaka. Wyciągnęła, rozwinęła ze szmaty i wnikliwiej zaczęła ją przeglądać. W tym czasie Balthazaar sięgnął ręką po jedną z książek pod tytułem “Przewodnik”. Pazurzastymi łapami wyciągnął księgę z pomiędzy pozostałych i nagle regał drgnął, a jego środkowa partycja zaczęła się odsuwać do tyłu otwierając towarzyszom drogę dalej. Smoczydło wręczyło rycerce księgę i jak gdyby nigdy nic ruszyło pierwsze.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła… - panna Oakenfold uśmiechnęła się i pokiwała głową z uznaniem. Prędko zapakowała obie książki do plecaka i ruszyła za Balthazaarem.

Kolejna jaskinia była znacznie większa, choć nie tak wielka jak tamta na zachód od Ilipur, w starej twierdzy. Sklepienie znajdowało się kilka metrów nad ich głowami. Po kilku chwilach marszu grupka dotarła do miejsca, gdzie ziemia była schowana pod taflą wody. Pierwszy wszedł w nią Balthazaar. Woda sięgała ledwie kostek, ale dla względów bezpieczeństwa to on szedł teraz przodem. Jama zakręcała i wpadała do jeszcze większej. Tutaj panowała rześka atmosfera, a powietrze było świeże. Dookoła niosło się echo wodnej kaskady odbijającej się od skał i wpadającej do podziemnego jeziorka.
Elfi czarodziej wyinkantował proste zaklęcie, które stworzyło pulsującą, świetlistą kulę.
-Idziemy dalej?- spytał Maalu rozglądając się wokół.


- Tu mógłby się zmieścić smok… - skojarzyło się paladynce, gdy rozglądała się po jaskini. - Tak, idziemy dalej.
Smoczydło skinęło jej głową i ruszyło znów przodem. Balthazaar szedł tuż przy ścianie, robiąc małe, ostrożne kroki, by nie wpaść do głębszej wody. Po drugiej stronie jaskini znajdował się wodospad. Kompani obeszli jeziorko i po kilku chwilach dotarli do wystającej ponad powierzchnię wody ziemi. Podłoże było wilgotne i śliskie, to też każdy z nich musiał uważnie patrzeć pod nogi.

Marsz skończył się, gdy dotarli do ślepego zaułka.
-No ładnie. Wszędzie ściany…- fuknął Maalu.
-I nie widzę żadnych wskazówek, które wskazałyby dalszą drogę…- dodał elf.
Venora podeszła do ściany i zaczęła ją dokładnie oglądać, dłonią gładząc po niej w poszukiwaniu jakiś znaków.
- Może to jest jakaś iluzja? - zasugerowała. - Licz się tym parał. Chyba, że kryjówkę zrobił sobie za wodospadem…
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 30-07-2017, 14:36   #253
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Krótka droga. Można wrócić i zajrzeć- zaproponował człowiek.
- Tak zróbmy - odparła paladynka i ruszyła pierwsza. Bezowocne poszukiwania sprawiały, że zmęczenie tą wyprawą jeszcze bardziej doskwierało. Ale Venora nie zamierzała wracać stąd z pustymi rękami. Dlatego też, choć najchętniej usiadłaby gdzieś w kącie i odpoczęła, to zmuszała swoje ciało do dalszego wysiłku. Uważnie patrzyła pod nogi i ostrożnie stawiała kroki. Rozglądała się też po ścianach w poszukiwaniu śladów smoczych pazurów czy run, które mogłyby wskazać im drogę dalej, z tego też powodu nie zdejmowała już z głowy diademu, by nie tracić czasu, na ciągłe chowanie i wyciąganie go z plecaka.
Towarzysze ruszyli z powrotem w kierunku podziemnego jeziorka i wodospadu, który swoje źródło miał gdzieś w skalnej szczelinie nad głowami śmiałków. Woda była mętna, więc można było podejrzewać, że nad ich głowami znajduje się bagno. Kompani zatrzymali się na brzegu jeziora. Woda zbierała się w ogromnej wyrwie w skale, tak głębokiej że nie było widać dna. By dotrzeć pod wodospad, musieli przejść pod ścianą, na wąskim skrawku podłoża.

-No to w drogę…- Maalu spojrzał na Balthazaara licząc, że smoczydło ruszy przodem. Jaszczur mruknął pod nosem i faktycznie udał się w drogę jako pierwszy. Sunął powoli, ocierając się plecami o ścianę, by dotrzeć pod wodospad. Kiedy już dotarli na miejsce, smoczydło zatrzymało rycerkę gestem ręki i zniknęło za ścianą wody. Balthazaara nie było kilka dobrych chwil. Nagle wyskoczył spod wodospadu wpadając do jeziorka z impetem, jakby coś go wystrzeliło z katapulty. Venora spojrzała zszokowana na wzburzoną taflę jeziora i już miała zajrzeć co kryje się za wodospadem, gdy w ślad za Balthazaarem wyskoczył czarny smok. Jaszczur uderzył całą swoją siłą w paladynkę wrzucając ją do wody tam, gdzie wpadło smoczydło. Rycerka poczuła jak robi jej się ciepło, mimo iż woda była lodowata. Miała na sobie wszak masę ekwipunku. Jakby tego było mało, smok który strącił ją do wody zatoczył koło pod sklepieniem jaskini i wpadł do wody w ślad za swoimi ofiarami.
Venora wynurzyła się na sekundę by złapać powietrze w płuca i ujrzała jak Maalu walczy z drugim smokiem. Na szczęście jeden jak i drugi były jeszcze podrostkami.


Im cięższy był pancerz im więcej metalowych grubych płyt miał on tym lepszą ochronę w walce zapewniał wojownikowi, który ją nosił. To sprawiało, że nie patrzyło się na to jak niewygodne było noszenie ciężkiej zbroi. O tym przychodziło marudzić dopiero gdy trzeba było maszerować przez skwar, deszcz albo bagno. No i ostatnie czego można było chcieć robić mając na sobie tyle żelastwa to pływać...
Venora ponownie znalazła się pod powierzchnią wody, gdzie ciężka półpłytowa zbroja ściągała paladynkę na dno. Adrenalina sprawiła, że zmęczenie i znużenie zniknęło w jednej chwili. Rycerka nie poprzestawała na staraniach by nie dopuścić do tego. Machała energicznie rękami i nogami by zbliżyć się do brzegu jeziorka, spróbować z niego wydostać na brzeg albo przynajmniej złapać grunt pod nogami, by nie walczyć o każdy oddech.
Venora spojrzała w górę. W bladym magicznym świetle stworzonym przez elfiego maga ujrzała płynącego w jej kierunku Balthazaara. Smoczydło zachowało spokój. Rycerka również poczuła, że musi wytrzymać jeszcze kilka chwil i zostanie wyciągnięta z wody. Wtem poczuła silny uścisk na nodze, w okolicach łydki. Venora spojrzała w dół. W półmroku wodnej toni dostrzegła wielkie, smocze ślepia patrzące na nią z nienawiścią, oraz białe zębiska szczerzące się szeroko.

Venora wstrzymując powietrze próbowała wyszarpnąć nogę z paszczy. Była pewna że czarny smok chce ją po prostu utopić. Paladynka wyciągnęła miecz, którego magiczne płomienie na jego ostrzu sprawiały, że woda w koło niego bulgotała. Rycerka trzymając rękojeść w obu dłoniach skuliła się, by sięgnąć w dół, wyprowadzając cios w czarny pysk.
Dźganie smoka pod wodą nie było prostym zadaniem. Rycerka miała niewiele czasu na uwolnienie się z uścisku jego szczęk. O dziwo jedna z prób się powiodła i ostrze Pożogi przebiło cienką łuskę na pysku młodego gada. Stwór od razu puścił nogę Venory warcząc pod wodą i wijąc się energicznie. Służka Helma poczułą szarpnięcie i już po chwili była na powierzchni łapczywie łapiąc powietrze. Balthazaar był jaki był, ale strzegł jej bezpieczeństwa jak tylko się dało. Nim Venora zdążyła wyczołgać się na śliski brzeg, czarny smok z rozpędem wyskoczył z wody, wzbijając się w powietrze. Gad okrążył przeciwników w powietrzu i wylądował tuż przed czołgającą się i łapiącą łapczywie powietrze rycerką. Stwór już miał kłapnąć szczękami w kierunku jej głowy, gdy z ratunkiem po raz kolejny przyszło smoczydło, wrzucając Venorę z powrotem do wody, energicznym szarpnięciem. Panna Oakenfold walczyła z całych sił by znów nie pójść na dno, widząc przez falującą taflę wody jak Balthazaar trzyma gołymi rękami łeb smoka i walczy z nim z całych sił.

~ Czemu mnie wrzucił znowu do wody?! ~ Venora była zupełnie zdezorientowana w sytuacji. Starała się jak mogła by wypłynąć na powierzchnię, ale czuła, że idzie na dno niczym kamień. W tej chwili jej przeżycie zależało tylko od tego czy ktoś przyjdzie jej z pomocą. Dlatego teraz najważniejsze było to, by nie panikować, by powietrza starczyło jej na tyle, by ta pomoc miała czas po nią przyjść... Rycerka w dłoni wciąż trzymała kurczowo Pożogę, której ostry koniec spróbowała wbić w ścianę zbiornika, by spowolnić w ten sposób swoje tonięcie.
Lita skała nie poddawała się ostrzu miecza. Venora spojrzała w górę, gdy usłyszała potężny plusk. Balthazaar wskoczył do wody i już płynął w jej kierunku, lecz sekundę po nim do wody wpadł młody smok. Gad złapał smoczydło za nogę i pociągnął ku górze, uniemożliwiając ratunek towarzyszki. Venora mogłaby przysiąc, że smok uśmiecha się do niej złośliwie czerpiąc satysfakcję z fatalnej sytuacji służki Helma.
Ale paladynka i tak nie zamierzała się poddawać. Schowała miecz i pomimo tego, że mięśnie paliły ją z bólu, jaki wywoływało zmęczenie, nadal starała się choćby spowolnić tonięcie. Jednak pomimo wysiłku wcale wolniej nie szła na dno, a ręce zaczynały odmawiać jej współpracy, drętwiejąc z wysiłku.

Venora opadła na dno. Wszędzie dookoła panowała ciemność i głucha cisza. Rycerka mętnym wzrokiem spojrzała ku górze, lecz tam nic już nie dostrzegała, a magiczne światło elfa było maleńką, falującą na wodzie kropką. Drobne pęcherzyki powietrza unosiły się do góry uwalniane z pod jej zbroi, a także z nosa i ust. Rycerka modliła się w duchu by to nie był jej koniec. Żaden rycerz nie marzył przecież o tak paskudnej śmierci jak utonięcie. Venora oparła dłoń na dnie i spojrzała w tym kierunku. Jasny, opływowy przedmiot ledwie wystawał ponad warstwę miękkiego mułu. Nagle metr dalej, opadło bezwładnie ciało smoka, zostawiając za sobą unoszący się ku górze krwawy ślad. Poczuła szarpnięcie i ledwie uniosła wzrok by spojrzeć na szponiastą łapę Balthazaara. Smoczydło szarpnęło ją ku górze, lecz ona już nie była świadoma, tego co się dzieje.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 30-07-2017, 22:21   #254
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
~***~

Chciała zaczerpnąć powietrza, ale nie mogła. Zgięła się wpół, gdy szarpnął nią spazm kaszlu. Płuca piekły ją z bólu, a łzy nabiegły do oczu, gdy wykasływała z siebie wodę. To było straszne uczucie, przy którym człowiek nie wiedział czy robi się jakkolwiek lepiej, czy może to są ostatnie podrygi w jego życiu. W końcu Venorze udało się opanować i zaczęła w miarę normalnie oddychać. Leżała na boku, z głową położoną na czymś zimnym i chropowatym. Pancerz ciążył jej bardziej niż kiedykolwiek utrudniając jeszcze bardziej oddychanie. Wszystko ją bolało, ręce miała odrętwiałe i nie była w stanie się ruszyć. Panna Oakenfold otworzyła oczy, ale nie mogła zogniskować wzroku. Najważniejsze jednak było to, że żyła.
-Co z nią?- ktoś pytał nad jej głową
-Żyje… I będzie żyła… Musi trochę odpocząć…
-A co to?-
-Zobacz… Nawet tonąc potrafiła się przydać misji…
-To ten cały relikwiarz?-
-Bardzo możliwe… Sprytnie, nekromanta schował go pod wodą. Kto by na to wpadł…
-Na pewno nie ja… Kto by pomyślał, że jednego dnia ubijemy trzy smoki…-
-Odetnij róg-

~***~

Minęło kilka chwil zanim Venora odzyskała świadomość i dostatecznie dużo siły by próbować usiąść. Balthazaar siedział ze skrzyżowanymi nogami tuż obok przyglądając jej się uważnie. Maalu męczył się próbując odrąbać róg smoka, zaś elf zdawał się nad czymś myśleć bądź medytować.
Paladynka oparła się rękami na podłożu i ostrożnie podniosła się z ziemi do pozycji siedzącej. Chciała coś powiedzieć, ale tylko zakasłała. Westchnęła ze zmęczeniem i powoli rozejrzała się wkoło.
- Żyję… - mruknęła dla zapewnienia, gdy zatrzymała spojrzenie na smoczydle. Na tą chwilę, sama paladynka nie wyglądała na zadowoloną tym faktem, ale to tylko była kwestia zmęczenia. Spuściła spojrzenie i tam, na kamieniu znajdującym się między nią a Balthazaarem, stało coś znajomego.


Chwilę się temu przyglądała starając przypomnieć gdzie to widziała, a w obecnym stanie było jej trudno skupić myśli. W końcu skojarzyła.
- Zobaczyłam to na dnie jeziora… - powiedziała Venora i wyciągnęła rękę do przedmiotu. Trzymając go już w dłoni paladynka zdała sobie sprawę z tego, że jej ostatnią myślą jaką miała, nim smoczydło ją pochwyciło i straciła przytomność, była chęć sięgnięcia i zabrania z mułu srebrnego przedmiotu. - ...Pomyślałam, że to może być relikwiarz - mówiąc to spojrzała w kierunku elfa, oczekując, że ten jej to potwierdzi lub też zaneguje.
Czarodziej, zbliżył się nieco i przyklęknął na jedno kolano dokładnie oglądając urnę.
-Bez wątpienia. To relikwiarz… - skomentował -Ile dni temu pokonaliście tego umrzyka?- chciał się upewnić.
- Ostatniej nocy - odparła mu paladynka po drobnej chwili zastanowienia.
-Rozumiem. Więc chyba jeszcze jest czas do jego powrotu. Urna powinna drżeć w momencie przywołania duszy licza, więc w czasie odpoczynku postaw na niej coś szklanego lub robiącego hałas- doradził.
- Tak zrobię - paladynka skinęła, dziękując za tą poradę. - Sprawdziliście leże smoków?

-Kiedy? Dopiero co żeśmy tego skurwiela ubili…- odrzekł Maalu kopiąc drugie truchło gada w łeb.
Venora wzruszyła ramionami, bo sama nie była w stanie ocenić ile czasu była nieprzytomna, stąd też wzięło się jej pytanie. Spojrzała na Balthazaara, chcąc ocenić czy mocno oberwał w walce z młodym smokiem.
- Jak się czujesz? - zapytała smoczydło. Jaszczur wzruszył ramionami. Nie wyglądał na mocno poszarpanego po boju.
Paladynka przywykła do braku komunikacji między smoczydłem, a resztą drużyny, ale nie znaczyło to bynajmniej, że się z tym pogodziła. Venora schowała relikwiarz do plecaka i ponownie spojrzała na jaszczuroczłeka.
- Dziękuję za wyciągnięcie mnie z wody, ale na przyszłość krzycz co cię goni to może moglibyśmy się przygotować na nie…- mruknęła do Balthazaara w tonie pouczenia go, po czym zaczęła podnosić się na nogi. - To zajmijmy się tym leżem i wracajmy - powiedziała do wszystkich.
Smoczydło spojrzało na towarzyszkę chłodno i ruszyło w kierunku wodospadu, profilaktycznie sięgając po swój miecz.

-Dasz radę?- pytał ją z troski elf.
Venora lekko się uśmiechnęła do blondwłosego maga.
- Podtopienie to nie jest najgorsza rzecz, która mi się przytrafiła, więc sądzę, że dam radę - zapewniła Egondroma i powoli stawiając kroki poszła w ślad za Balthazaarem.

Woda uderzała potężnie z góry, zniechęcając nieświadomych podróżników do zajrzenia na drugą stronę wodospadu. Wąska szczelina między skałami była na tyle szeroka, że młody smok z trudem mógł przecisnąć się do drugiej jaskini. Jama kryła kolejne podziemne jezioro. oraz sporo skalnych półek. Nie było jednak widać śladu po skarbach smocząt, ani tym bardziej dużego smoka.
- Może pod wodą trzymają swoje skarby? - zasugerowała Venora i spojrzała wymownie na Balthazaara, który dowiódł, że pływanie nie sprawia mu problemu, podobnie jak wyciąganie z dna zakutej w zbroję paladynki.
-Tak małe smoki, raczej nie zgromadziły wielkich skarbów. Ciekaw jestem, gdzie tamten smok z bagien miał swoje leżę- zastanawiał się elf, wykręcając szatę z wody.
- Myślałam, że może to były młode tamtego smoka. Niewykluczone, że wejście do jaskini, do tego miejsca, znajduje się właśnie pod wodą - paladynka wskazała ręką na jezioro. - Nie dowiemy się jak nie sprawdzimy.

Balthazaar buchnął parą z nozdrzy i rzucił pod nogi swój plecak, po czym wskoczył do wody znikając w ciemnej toni. Venora na czas oczekiwania przysiadła na ziemi, bo cały czas zmęczenie dawało jej się we znaki. Oparła się plecami o ścianę jaskini i wbiła spojrzenie w sklepienie nad nimi. Uśmiechnęła się sama do siebie, zadowolona, że to wszystko co dziś zrobili nie poszło na marne i znaleźli relikwiarz. Ta myśl sprawiła, że nawet obolałe mięśnie i płuca już jej aż tak bardzo nie doskwierały.
~ No właśnie, kto by pomyślał, że jednego dnia trzy smoki staną nam na drodze i to przeżyjemy ~ pomyślała sobie i uznała, że powinna wziąć na pamiątkę łuskę czarnego smoka albo jego ząb.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 31-07-2017, 21:58   #255
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Po kilku chwilach smoczydło wyłoniło się spod wody.
-Podwodna jaskinia. Korytarz. Za długi, żebym go sprawdził…- burknął pod nosem wychodząc z jeziorka.
- Czyli mogę mieć rację… - westchnęła Venora i spojrzała na elfa. - Wracajmy więc do komnaty licza i może tam odpocznijmy. Na tą chwilę będzie to najbardziej bezpieczne miejsce w całej tej okolicy. Przynajmniej dopóki nie powstanie on ze zmarłych. - zaproponowała.
Kompani nie protestowali. Droga, którą pokonali tego dnia była wyboista i pełna cierpienia. Mało, który heros mógłby się pochwalić walką z trzema smokami w ciągu jednego południa. Po powrocie do komnaty Balthazaar rozłożył się na ziemi, kładąc pasek z pochwą miecza obok siebie w zasięgu ręki. Maalu miał ze sobą zwinięty i przypięty do pasa koc. Elf spać nie musiał, wybrał sobie najciekawszą w swoim uznaniu książkę ze zbioru licza i rozsiadł się za masywnym biurkiem, zapalił własną świecę i po chwili już nie było z nim kontaktu. Venora przez chwilę zastanawiała się co ze sobą zrobić, aż w końcu zajęła miejsce w kącie, gdzie było narzucane sporo zwierzęcych futer i systematycznie zaczęła rozwiązywać rzemienie by pozbyć się namokniętej zbroi.

-Chcesz tam płynąć? Pod ziemią, pod wodą?- zagaił Maalu.
- Gdzie? Tam wracać? Nie… - paladynka pokręciła głową przecząco. - Mam już to po co przyszłam i muszę się spieszyć do Suzail, żeby dostarczyć relikwiarz do kapłana, który będzie wiedział jak go zniszczyć - wyjaśniła wojownikowi i zaraz rzuciła na ziemię naramiennik. Maalu spojrzał niezadowolony na rozmówczynię. Najwyraźniej uznał, że paladynka i jej niezwykle skuteczny w boju towarzysz będą ubezpieczali jego plecy do końca wyprawy. Zdziwił się co niemiara. Panna Oakenfold nie skomentowała tego tylko skrupulatnie pozbywała elementów pancerza. Gdy mu się tak przyglądała to zauważyła, że te kąpiele które zapewniły jej smoki sprawiły, że po przedzieraniu się przez bagna nie zostało śladu na płytach. Rozłożyła wszystko do suszenia, licząc że w przeciągu jaki był po zostawieniu otwartego przejścia do podziemi, jakoś jej to wszystko poschnie. Wyciągnęła jeszcze relikwiarz i ustawiła go tak by w razie czego zostali ostrzeżeni o powrocie licza. Już miała się kłaść, ale sięgnęła jeszcze po jedzenie. Było przemoknięte, ale wciąż jadalne.
W końcu paladynka ułożyła Pożogę i buzdygan tak by były pod ręką i położyła się, a przyznać trzeba było, że prosto nie było, by znaleźć w miarę wygodną pozycję na futrach, które pachniały stęchlizną i starością. Rycerka zamknęła oczy i wartko odpłynęła.

26 dzień Przypływu lata 1372 roku rachuby Dolin. Gdzieś na mokradłach.

Kilka godzin później stonowany głos czarodzieja zbudził Venorę i Balthazaara. Gdy otworzyła oczy, ujrzała jak smoczydło leży wygodnie na ziemi i wertuje zabójczym pazurem stronice jakiejś książki. Gad powiódł wzrokiem na Venorę i zamknął książkę zbierając się z podłogi.
-Udajecie się do Suzail?- dopytał elf.
- Tak, mam nadzieję jak najszybciej tam trafić - odparła rycerka, po czym przeciągnęła się i zakrywając dłonią usta ziewnęła.
-My tu jeszcze zostaniemy. Przewertowałem swoją księgę zaklęć i chyba znam jeden czar, który pomoże nam z zbadaniem tej podwodnej jamy zastanawiał się mag -W każdym razie była to owocna współpraca- pokłonił się lekko przed paladynką.
Venora uśmiechnęła się przyjacielsko do elfa.
- Mi również było miło ciebie poznać - powiedziała i spojrzała na Balthazaara. - Będę gotowa do drogi za niecałą godzinę - po tych słowach, siedząc w klęczki pochwyciła w dłonie medalion z symbolem Helma i złożyła ręce do modlitwy, którą zaczęła szeptem odmawiać. Przed snem była zbyt zmęczona, więc teraz nadrabiała zaległości. Smoczydło warknęło w swoim stylu, buchnęło parą z nozdrzy i dudniącymi krokami opuściło komnatę, kierując się do wąskiego korytarza, a dalej na zewnątrz. Venora została sama, ponieważ elf i jego kompan również udali się drogę do podziemnego jeziora, gdzie kryły się smocze skarby.

Paladynka skończyła swoje modły i dopiero wstała. Przeciągnęła się i trochę tego pożałowała, bo zabolały ją wszystkie mięśnie.
~ Droga powrotna będzie drogą przez męki ~ westchnęła i przeczesała palcami włosy układając je jako tako. Zaraz też schowała relikwiarz, który na szczęście tej nocy nie przysporzył im kłopotów. Rycerka nieśpiesznie zaczęła układać elementy pancerza na podłodze, żeby ułatwić sobie jego zakładanie, a gdy już miała to całe żelastwo przywdziać, przypomniała sobie o tym co chciała zrobić. Tak jak stała, wzięła jedynie miecz w rękę i zbiegła na dół do jaskini. Przeszła przez pierwszą i doszła do drugiej. Tam leżało truchło młodego smoka. Venora zbliżyła się do niego i chwilę stała tak nad nim, zastanawiając się.
- Ząb może nie być rozpoznawalny… - powiedziała pod nosem. W końcu poszła na kompromis, wydłubując trzy czarne łuski i jeden ząb, który i tak już po walce chwiał się i praktycznie sam chciał wypaść. Bogatsza o te pamiątki pierwszego spotkania smoka, Venora wróciła do komnaty licza. Na spokojnie ją jeszcze przeszukała i co uznała za wartościowe, zabrała ze sobą, by nie trafiło w niepowołane ręce.

Venorze opłaciło się raz jeszcze poświęcić odrobinę czasu na przeszukanie komnaty. Jedna z najgrubszych ze zbioru nekromanty ksiąg okazała się bowiem był skrytką. W wyciętym idealnie równo w kartkach otworze wielkości dłoni znajdował się wyglądający na bardzo stary i zużyty skórzany mieszek. Przez chwilę zdawał jej się być zupełnie pusty, co sprawiło uczucie zawodu, ale po chwili dostrzegła wyszyty złotymi nićmi przy otworze napis. Panna Oakenfold widziała kiedyś ilustrację przedstawiającą taki worek. Była to torba, która potrafiła przenieść całą swoją zawartość do innego, magicznego wymiaru. Venora wsadziła dłoń do środka i ostrożnie zaczęła wyjmować zawartość.
Dopiero wtedy zabrała się za przywdzianie zbroi półpłytowej, a to zajęło - w subiektywnej ocenie paladynki - całą wieczność i mnóstwo nerwów ją kosztowało. Po tych zmaganiach przypięła do pasa Pożogę oraz buzdygan i sięgnęła po plecak. Sprawdziła jego zawartość. Niczego nie brakowało. Wyciągnęła z niego jeszcze jedzenie i dopiero zapięła, zarzucając go sobie na plecy. Złapała w końcu tarczę i ruszyła korytarzem na zewnątrz.

Na powierzchni przywitały ją pierwsze promienie wschodzącego słońca. Venora musiała aż przymknąć oczy i przysłonić je dłonią, by jej nie oślepiło. Może i miała świetny wzrok, ale nagłe zmiany natężenia światła potrafiły ją przyprawić o niemały ból głowy.
Balthazaar stał z założonymi rękami, czekając na nią. Przywitał ją ponaglającym spojrzeniem i oczywiście nieartykułowanym warknięciem. Paladynka bez przejmowania się podeszła do niego i wręczyła mu do ręki jedzenie.
- Idziemy - powiedziała, od razu kierując się w drogę powrotną i nie dając mu czasu na oburzenie się tym, że znów go potraktowała protekcjonalnie. Ale rycerka z doświadczenia już wiedziała, że gdy nie dawała smoczydłu miejsca na dyskusję to ten ze złością, ale robił to czego od niego wymagała.
Idąc przodem, Venora uśmiechnęła się promiennie. Czuła się świetnie wiedząc ile tu dokonała. W tym momencie była chyba najbardziej dumnym z siebie paladynem w całym Faerunie.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 31-07-2017, 22:18   #256
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
~***~

Znów musieli brodzić w śmierdzącym bagnie, uważać by nie zgubić drogi i kierować się w dobrą stronę. Znów Venorze kilka razy zebrało się na wymioty, gdy odór mokradeł stawał się nie do wytrzymania. Jednak teraz było tak jakoś łatwiej, wiedząc, że osiągnęło się to po co ten wysiłek w ogóle się podjęło.
Nareszcie dostrzegli linię drzew, zdrowego lasu. Paladynka tak się ucieszyła, że nawet pomimo oblepienia błotem i zmęczenia, przyśpieszyła kroku. Już od jakiejś chwili mentalnie czuła zaniepokojenie Młota, zastanawiając się co też może być tego powodem.

W końcu towarzysze wyszli na porośniętą soczyście zielony mchem ściółkę leśną. Venora zaczęła gwizdać i cmokać, by przywołać swojego wierzchowca. Szukali go jeden kwadrans, później drugi. Balthazaar prychał, komentując, że pewnie konie coś zeżarło, lecz paladynka czuła, że Młot gdzieś jest w okolicy. Trudno było opisać to uczucie, ale po prostu to wiedziała.
Godzinę później usłyszeli znajome rżenie i po kolejnych nawoływaniach Venory, czarny wierzchowiec stępem zjawił się przed nią. Obwąchał swoją właścicielkę dokładnie, parskając przy tym. Szturchnął kilka razy Venorę, domagając się pieszczot.
Zaraz za nim zjawił się kasztanek.

~***~

Droga do rodzinnego domu zajęła im niewiele czasu. Przynajmniej w porównaniu z całą wyprawą. Jeszcze przed kolacją dojechali na miejsce. Tam, przywitała ich cała rodzina Venory, również zaadoptowane przez nich sieroty. Matka panny Oakenfold nie szczędziła jej komentarzy, na temat tego jak niebezpieczne było to co zrobiła. Ojciec natomiast nie szczędził jej pochwał, z pełną powagą rozumiejąc jak wielkie zagrożenie wyeliminowała. Paladynka chciała wyruszyć od razu, lecz brat i przekonał ją, że powinna chociaż doprowadzić się do porządku… I zjeść coś.

Możliwość umycia się w balii gorącej wody było niczym powstanie z martwych. Venora ubrała na siebie czyste szaty i czuła się jak nowo narodzona. Natychmiast zaatakował ją głód, więc wspólnie ze wszystkimi - poza Balthazaarem, który znów zostawił Oakenfoldów samych sobie - zjadła kolację. Nie wspomniała o tym jakie problemy mogą na nią czekać w stolicy. Choć obawiała się konsekwencji jakie może wyciągnąć względem niej przeor, to nie mogła zwlekać już ani chwili dłużej. Szczególnie, że nie wykluczone było iż licz wskrzesi się jeszcze tej nocy. Bez pomocy kapłanów z zakonu Venora nie miała szans zniszczyć tego przeklętego relikwiarza.

Ostatecznie Venorze i jej kompanowi udało się zrezygnować z konieczności zabrania wozu. Kasztanowy rumak przyzwyczaił się do smoczydła a i Balthazaar przestał umyślnie go płoszyć. W ocenie paladynki smoczydło albo uznało, że powaga zadania dostarczenia relikwiarza jest znaczna i nie mogą tracić czasu… Albo zwyczajnie uznał, że im szybciej dojadą do stolicy to będzie miał ją, Venorę Oakenfold, z głowy. Przynajmniej na jakiś czas.
W końskie juki zapakowała wszystko co już leżało przygotowane od dnia poprzedniego, a z przemoczonego plecaka przepakowała wszystko do torby, którą znalazła u licza. Zadziwiające było to jak lekka ona pozostawała pomimo zapakowania w nią wielu przedmiotów.

Pożegnanie było krótkie i łzawe, bo nie tylko dzieci nie chciały by Venora odjeżdżała. Wytłumaczyła im, że to konieczne, ale jak tylko będzie miała czas to przyjedzie do nich na choćby jeden dzień.
Będąc już na trakcie, z rodzinnym domem daleko za sobą, Venorę opuścił dobry nastrój, gdy wróciły zmartwienia. W myślach zaczęła się martwić czy zwój był w stanie przywrócić do życia Albrechta, o którym myślała w każdej wolnej chwili… Albo czy zdąży dojechać do stolicy nim licz się odrodzi. Zamartwiała się czy będzie w stanie go pokonać ponownie, jeśli na trakcie im nagle wróci do życia.

27 dzień Przypływu lata 1372 roku rachuby Dolin. Błonia Suzail.



Venora zatrzymała Młota i wbiła spojrzenie w miasto, które przed nimi wyrosło. Był wczesny świt i leniwe promienie słońca przedzierały się przez chmury sunące po niebie. Panna Oakenfold czuła jednocześnie ulgę i obawę. Denerwowała się jeszcze bardziej, ale dzielnie starała się tego nie dawać po sobie poznać. Wiedziała, że teraz czeka ją nie lada starcie. Nie było przecież wykluczone, że zostanie pozbawiona wszystkiego i wtrącona do lochu, by dać przykład pozostałym.
- Ciekawe czy ktoś przede mną tak potraktował przeora… - mruknęła pod nosem, ale dla dodania sobie pewności siebie, w koło wspominała słowa Albrechta. Tak jak on mówił, nie straciła swych paladyńskich mocy w wyniku swoich decyzji, więc to było największym jej atutem, gdy zacznie się tłumaczyć ze swojego zachowania. - Gdzie zamierzasz się zatrzymać w mieście? - zapytała spoglądając na Balthazaara.
-A chcesz by wtrącili mnie do lochu razem z tobą?- odparł wpatrując się w oddalone mury stolicy Cormyru.
- Nie przypominam sobie, żebyś należał do zakonu, więc nic ci nie grozi z mojego powodu - westchnęła, przewracając oczami na tą jego złośliwość.

-Ilu takich jak ja w życiu widziałaś?- spytał ponuro.
Paladynka zasępiła się i spuściła wzrok.
- Jesteś drugim smoczydłem, które spotkałam. Pierwszego spotkania prawie nie przeżyłam - wyznała. - Rozumiem, że znajdziesz mnie jak będę... Jak naprostuję swoje sprawy? - zapytała spoglądając znów na towarzysza.
-Pytaj o mnie w kaplicy Nobaniona w dzielnicy kupieckiej. Tam mój przyjaciel powie ci, gdzie mnie szukać. Nie licz jednak, że będę tygodniami wyczekiwał twojego nadejścia, podczas kiedy ty będziesz gniła w lochu- mówiąc to zeskoczył z końskiego grzbietu wręczając jej wodze.
-Powodzenia Venoro- burknął i ruszył w kierunku plaży i wybrzeża otaczającego Suzail od południa.
- Przyda mi się - odparła i przytroczyła wodze kasztanka do siodła Młota. - Do zobaczenia - rzuciła jeszcze, odprowadzając go spojrzeniem.
W końcu, po zebraniu się w sobie, rycerka ruszyła w kierunku bramy miasta.
~ Mam nadzieję, że nie wtrącą mnie do lochu ~ zmartwiła się jeszcze bardziej.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 02-08-2017, 14:50   #257
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Podróż przez szerokie ulice Suzail była dla Venory przyjemnym doznaniem. Po długiej i intensywnej wyprawie wróciła na stare śmieci. Strażnicy miejscy uśmiechali się do niej. Przechodnie i mieszczanie pokłaniali, jak to przed rycerzem przystało. Ze wschodniej dzielnicy dostała się do portowej, a tam droga na północ w kierunku Górnego Miasta była prosta.
Venorę przywitały trzepoczące na wietrze flagi przedstawiające Wiecznie Czujne Oko. Gdy strażnicy bramy tylko zauważyli pannę Oakenfold w oddali, spojrzeli na siebie i powoli ruszyli w jej kierunku.
-Lady Venora Oakenfold... Mamy rozkaz zaprowadzić cię do lochu i strzec do momentu rozprawy dotyczącej złamania przeorskiej woli, obrazę majestatu Helma oraz plamienie honoru całego zakonu...- widać, że nie do końca zgadzał się z tymi słowami, najwyraźniej słyszał o dokonaniach młodej dziewczyny.
-Pójdź z nami proszę bez robienia problemów, a przeor dowie się o twoim przybyciu jeszcze tego południa-

~ Czyli jednak… ~ paladynka skrzywiła się boleśnie, słysząc zarzuty jakie jej przypisywano. Młot zarżał z niezadowoleniem i niecierpliwie zaczął przestępować z nogi na nogę. Panna Oakenfold ostrożnie zeskoczyła z wysokiego grzbietu swojego wierzchowca, stając naprzeciw strażników.
- Czy mimo to znalazłaby się jakaś szansa na to, że choćby w obstawie, zostanę jeszcze doprowadzona do mojego przełożonego? - zapytała Venora uśmiechając się smutno. - Oczywiście poddam się wszelkiej karze jednak muszę pilnie zdać raport z tego co się wydarzyło. A przede wszystkim przekazać w odpowiednie ręce relikwiarz pokonanego przeze mnie licza, który mam przy sobie, a który to w każdej chwili może wrócić do życia nekromantę - dodała z pełną powagą.
-Według rozporządzenia wielkiego przeora, nie jesteś już członkiem kleru Helma, zatem nie masz prawa rozmawiania z przełożonymi- odparł strażnik ze smutkiem na twarzy. -Lecz zaklinam się na Wiecznie Czujnego, że dostarczę relikwiarz licza w bezpieczne ręce- dodał.

Venora zrobiła mocno zaskoczoną minę słowami strażnika, aż otworzyła usta, nie wiedząc co powiedzieć. Owszem liczyła się z konsekwencjami takimi jak wykluczenie z zakonu, ale wtedy to były tylko jej pesymistyczne założenia, a teraz... Poczuła ukłucie w sercu i dojmujący smutek. Rozżalona zacisnęła dłonie w pięści na tą niesprawiedliwość. Chwilę milczała wpatrując się w świątynne mury.
- Dobrze… - odparła w końcu przez zaciśnięte gardło. W jej głosie była wyraźna rezygnacja. - Proszę tylko byście poinformowali sir Augusta i sir Aleksandra, że wróciłam i pilnie chciałabym z nimi pomówić, a brata Virga poproście by zajął się sprzętem, który przywiozłam z podróży - to mówiąc sięgnęła po torbę i wyciągnęła z niej srebrzysty przedmiot. - To wspomniany relikwiarz - po przekazaniu go odwiązała Pożogę i buzdygan od pasa przekazując drugiemu strażnikowi do rąk. Nie było sensu ich przekonywać. Paladynka czuła, że mogłaby ich namówić do tego by jednak ją zaprowadzili do przełożonych, ale to na pewno na tych dwóch sprowadziłoby problemy. A tego nie chciała im robić. Wierzyła, że jej przełożeni odwiedzą ją w lochu gdy tylko dowiedzą się, że tam jest.

Strażnik odebrał broń Venory i ruszył w kierunku baszty, prowadząc za sobą pannę Oakenfold oraz drugiego ze strażników. Rycerka znała rozkład pomieszczeń oraz korytarz prowadzący do lochów. Zdarzyło jej się odwiedzić to miejsce kilka razy, lecz nigdy w takich okolicznościach jak te teraz. Po drodze minęli kilku przypadkowych strażników, którzy z mieszanymi uczuciami przyglądali się prowadzonej kobiecie. Strażnicy w końcu dotarli do drzwi, za którymi kryły się schody w dół, oraz korytarz otoczony po obu stronach celami.
-Szósta cela, prawy sektor- powtórzył z pamięci najbliższą wolną celę, po czym ruszyli. Kątem oka w jednej z cel Venora dostrzegła Barunga, którego o ironio sama schwytała. Mogła się tylko zastanawiać, skąd goblin się tu wziął. Strażnicy w końcu zatrzymali się przed właściwą celą i otworzyli skrzypiące drzwi przed jej obliczem.

Paladynka omiotła spojrzeniem pomieszczenie za kratami. Dopiero teraz, wraz z zapachem stęchlizny i wilgoci, dotarło do niej, że naprawdę spędzi tu bóg wie ile czasu. Jak najbardziej nie była to przyjemna wizja. Venora spojrzała na strażnika.
- Czy mogę chociaż wziąć księgę do poczytania? - poprosiła. - Mam ją w torbie - dodała.
-Niestety nie… Zbroję i tarczę również musimy ci zabrać- oznajmił z przykrością.
Panna Oakenfold spojrzała w dół, na swój zdewastowany napierśnik. Pancerz przeszedł mocne lanie wiele razy chroniąc ją przed większością ciosów. Ale i tak nie miała zamiaru tęsknić za tą toporną zbroją, więc nawet ucieszyła się, że chcą ją z niej zdjąć.

- Tarcza jest na moim wierzchowcu - poinstruowała i wtedy zdała sobie sprawę, że ta którą dostała od Virga prawie dwa tygodnie temu, została w posiadłości Okhe uwieszona na ścianie pokoju, w którym sypiała. ~ Będę musiała odkupić ~ zasępiła się. Zaraz też zirytowała się na bezczynność, która ją czekała.
- Proszę tylko tą księgę - jęknęła Venora prawie błagalnym tonem patrząc na strażnika. Miała nadzieję, że chociaż tu, w ciemności celi, uwiązana do jednego miejsca, w końcu będzie mogła usiąść nad nią poczytać.
-Mamy rozkazy…- zająkał się jeden ze strażników
-Mamy rozkazy by wtrącić cię do lochu, bez żadnej rzeczy własnej, poza ubraniem i, co wielki przeor sam uznał za akt łaski, twoim świętym symbolem Helma- dodał drugi młodzieniec.


Venora jeszcze do tej chwili odrobinę łudziła się, że to całe wtrącenie jej do lochu jest wyłącznie trzymaniem się procedur zakonu. Ale obdarcie jej, że wszystko jasno dało jej do zrozumienia jak licha jest jej pozycja. Paladynka spuściła głowę i pokręciła nią z niedowierzaniem.
- Przeżyłam walkę z demonem, beholderem, przeklętym druidem i całą rzeszą kultystów Bane'a, do tego jeszcze na drodze stanął mi licz i trzy smoki... - ale gdy już miała wyrazić swoje oburzenie westchnęła tylko ciężko i podniosła spojrzenie na strażników. - Proszę was, przekażcie moim przełożonym, że tu jestem. I czym prędzej przekażcie relikwiarz - to mówiąc odwróciła się do nich tyłem, by nie pokazać że do oczu nabiegły jej łzy, po czym zaczęła siłować się z rzemieniami zbroi, by jak najprędzej zdjąć ją z siebie i oddać.
Strażnicy zamarli w bezruchu, po wyliczeniu przez Venorę listy ostatnich jej potyczek. Wysłuchali słów dziewczyny i pozostawili ją samą sobie w celi. Mężczyźni wyszli z lochów, zatrzaskując za sobą żelazne kraty. Blade światło pochodni tańczyło na śliskich cegłach.
-He he he he… He he…- słyszała rechot goblina.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 02-08-2017, 18:25   #258
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Co ci tak nagle do śmiechu?! Przypomnieć ci jak poniosłeś klęskę z mojej ręki? - warknęła rozeźlona Venora do goblina. Paladynka pozbawiona wszystkiego, nawet pierścieni i znalezionego w Świtającym Gaju medalionu z niebiańskim napisem, siedziała teraz na drewnianej ławce podstawionej pod ścianę więziennej celi. Oparła się plecami o zimną ścianę i wbiła spojrzenie w sufit.
~ Teraz już wszystko leży w rękach Helma ~ przeszło jej przez myśl. Lecz miała nadzieję, że uda się jej prędko stanąć przed przeorem i wytłumaczyć się. ~ Może jeszcze nie wszystko stracone ~ przygryzła wargę w zmartwieniu. ~ Muszę jak najszybciej pomówić z Augustem albo Aleksandrem ~ panna Oakenfold dopiero teraz zaczęła się bać jaką opinię musiała teraz mieć i co o jej samowoli musieli inni usłyszeć.
-Barung marzył… Od tamtego czasu, jak ona schwytała. Dzień w dzień i noc po nocy. Barung marzył by w kajdanach przyprowadzili i wsadzili do celi za mną…- mówił łamanym wspólnym.
Venora spojrzała na niego, a w jej oczach widoczna była irytacja wywołana obecnością zielonego złośliwca.
- Ciesz się póki możesz... - odgryzła mu się zaraz.

-Prorok mówił… Mówił, że tylko najwytrwalsi doczekają chwili, że niewierni, wrogowie jej majestatu umrą jeden po drugim, a spiski i przekupstwo doprowadzi do ich rozkładu…- odrzekł na bezdechu -Mówił prorok, że jeśli wytrwam wiernie sprawie Białej Dłoni odpłaci mi cierpieniem mych wrogów…- dodał.

Venora zaperzyła się. Czekało ją bogowie wiedzą ile czasu z nawiedzonym goblinem. ~ Co on w ogóle tu robi? Przecież trzymali go w więzieniu Purpurowych Smoków… ~ wspomniało jej się. Z drugiej strony i tak nie miała co robić, to przynajmniej dowie się co za ułudy kierowały tym osobnikiem
- A kim jest ten prorok? Co to za ona ma nadejść? - zapytała, wbijając spojrzenie w kraty naprzeciw niej.
-Budzą ją… Budzą… Pięciogłowa! Pięć palców białej dłoni… Prorok? Prorok to ten, który powrócił zza światów w poszukiwaniu korony Pani. Szuka i znajdzie…- warczał goblin. Barung w końcu zamilkł i zniknął Venorze z oczu.
~ Taaak, sama sobie winna jestem, że oczekiwałam po nim sensownej wypowiedzi ~ Venora z rezygnacją oparła się głową o ścianę i przymknęła oczy. Ale słowa goblina echem rozniosły się w jej myślach. Już dawno temu uznała, że jest to wszystko powiązane z jej snami. Nadejście Hegemona, Era Smoków, jej koszmary... Wszystko wiązało się ze smokami. ~ Złymi smokami ~ poprawiła się, wspominając Balthazaara.
Venorze przypomniało się, że walcząc z czarnym smokiem padło imię smoczego bóstwa, za co smoczydło strasznie się wściekło...
- Jak to było... - mruknęła szeptem, sama do siebie. ~ Bahamut ~ odpowiedziała sobie w myślach. Zaraz też próbowała sobie z pamięci przywołać jak nazywało się bóstwo chromatycznych smoków.

~ Tiamat... ~ przypomniała sobie rycinę z jednej z ksiąg w bibliotece zakonnej i wraz z tym od razu wszystko stało się jasne. Venora otworzyła szerzej oczy zaskoczona swoim odkryciem.


~ Pięć głów... No przecież ~ paladynka spojrzała w kierunku celi Barunga. ~ Nawiedzonych proroków nie brakuje. Każdy wzywa o zbawienie świata lub jego zniszczenie. To jeszcze o niczym nie świadczy ~ próbowała sama się przekonać, choć jej serce zaczęło szybciej bić.
Goblin milczał, najwyraźniej uznając, że powiedział już wszystko, a teraz czas na cieszenie się nieszczęściem Venory.

Panna Oakenfold jeszcze chwilę rozmyślała na ten temat. Do czasu aż emocje jej nie opadły, dając miejsce by zmęczenie w końcu dało o sobie znać. A ono było niemałe, gdyż odpoczynku niewiele w ostatniej dobie zaznała.
~ Może przynajmniej odpocznę... ~ pomyślała z ironią. Rozejrzała się po celi. Nie było tu nic poza ławką. ~ Mam nadzieję, że Albrechta chociaż nie wykluczyli z zakonu ~ zmartwiła się o swojego przyjaciela. Nie wybaczyłaby sobie gdyby z jej winy to go spotkało. I tak ledwo znosiła myśl w jakim stanie go zostawiła... Chciała móc powiedzieć, że niepotrzebnie zgodziła się na jego udział. Doskonale wiedziała, że bez niego nie dałaby rady. Albrecht wiele razy ratował jej życie, a i świetnie radził sobie w walce. Ze smutkiem stwierdziła, że może i lepiej, że go tu z nią nie ma, bo ominie go to wszystko... Venora zastanawiała się co ze sobą zrobi jeśli nie zostanie przyjęta na powrót do zakonu. Mogła zostać poszukiwaczem przygód... Ale nie czuła by to było dla niej. ~ Może przyjmą mnie do Purpurowych Smoków... Albo... ~ zasępiła się, aż w końcu z zacięciem uznała, że wtedy wróci do Ilipur. A tam zajęcia nie będzie jej brakowało.

30 dzień Przypływu lata 1372 roku rachuby Dolin. Świątynia Helma.

Światło słoneczne tu nie docierało, ale Venora zrozumiała, że posiłki są jej dostarczane regularnie co kilka godzin. W ten sposób doszła do tego, że spędza w lochu już trzecią dobę od momentu powrotu do Suzail. Od tamtej pory nie odwiedził jej ani żaden z mentorów, ani nikt od przeora, ani nawet Virgo.
-Jadał gorsze rzygi…- niespodziewanie warknął Barung, ciskając swoją miską na korytarz.

Panna Oakenfold powiodła wzrokiem w kierunku gdzie potoczyło się naczynie, ale nie skomentowała tego. Wróciła do swoich myśli. Ponurych rozmyślań. Nie rozumiała co się działo, czemu ciągle tu była i dlaczego nikt do niej nie przyszedł. Czuła się zagubiona i była rozgoryczona stratą czasu.
~ Chyba Balthazaar miał rację… ~ przeszło jej przez myśl. Ale mimo to nie przestawała wierzyć, że przynajmniej dadzą jej szansę się wytłumaczyć.

~***~

Jakiś czas później drzwi zapiszczały w końcu korytarza. Przed kratą stanął strażnik z porcją kaszy i małym kawałkiem mięsa w misce. Mężczyzna zostawił miskę i zniknął w półmroku korytarza, a po chwili Venora ujrzała sir Augusta.
-Ven…- wzruszył się lekko na widok pobladłej dziewczyny.
- Sir Auguście... - odezwała się Venora i natychmiast doskoczyła do krat. Jej głos był zachrypnięty, bo odkąd zrozumiała, że strażnicy musieli dostać zakaz rozmawiania z nią to od tamtego czasu milczała. Przyjrzała mu się uważnie, chcąc upewnić się, że nie przewidziało jej się. - Co się dzieje? Czemu mnie tu tyle trzymają? - zaczęła zarzucać go pytaniami, a dłonie coraz mocniej zaciskała na kratach.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 03-08-2017, 16:46   #259
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Spokojnie dziecko, spokojnie. Przeor pozostaje niezłomny w swojej ocenie- odpowiedział półszeptem -Robimy, co możemy… Przeor traktuje twój występek jako osobisty policzek…- skomentował.
-Jutro zwołał komisję, w której zasiadam z Aleksandrem. Będziemy stać po Twojej stronie… Ale przeor wziął to sobie na poważnie. Wnioskuje o ukaranie cię za złamanie kodeksu rycerza, oraz królewskiego honoru. Grozi ci nawet wiele lat lochu…- pokręcił głową samemu niedowierzając.
- Ale… - Venora nie mogła uwierzyć własnym uszom. To było dla niej nie do pojęcia. - Czemu mnie nie chce chociaż wysłuchać?! - syknęła szeptem. - Przecież to nie moja wina, że kultyści zaatakowali, że porwali moich bratanków i wywieźli poza królestwo... To niesprawiedliwe! - zacisnęła palce na kratach tak mocno, że aż kłykcie jej pobielały.
-Wiem o tym doskonale… Nie mam pojęcia co nim kieruje, dlaczego tak się uwziął… Venoro. Nie możesz tu zostać, czeka cię ważna misja!- oznajmił stanowczym tonem.
To co powiedział zbiło ją z tropu. Venora wbiła pytające spojrzenie swych błękitnych oczu w przełożonego.

~ Czy on… ~ otworzyła szerzej oczy. ~ No tak, Albrecht mówił mi, że August również podzielał zdanie Morimonda, choć przede mną nigdy tego nie wyjawił ~ przypomniało jej się. Tyle pytań pojawiło się w jej głowie, które natychmiast chciała zadać Kryspinowi.
- Relikwiarz, ten który przyniosłam... Czy udało się go zniszczyć? - wypaliła nagle.
-Tak. Licz już nie wróci. Sam tego dopilnowałem…- odrzekł August -Musisz uciekać, inaczej twoja misja się nie powiedzie… Nie wierzę w łaskę przeora. Rozgniewałaś go jak nigdy…- nie krył braku zrozumienia do podejścia Wielkiego Przeora. Venorze te słowa zaparły dech w piersi.
- Ale... Ja nie mogę przecież - odparła zagubiona. - Jeśli ucieknę... to tym bardziej mi nie odpuści... Musi być jakiś sposób. Musi! - dodała gorliwie. - Nie może mnie w lochu trzymać, przecież sam Helm mnie wskrzesił, tyle dokonałam w imię naszego boga! Wytępiłam kultystów z całego Ilipur, tam Albrecht czeka na wsparcie zakonu by założyć przyczółek Helmitów i nieść jego dogmaty na Smoczym Wybrzeżu... Musi być sposób zgodny z prawem… - gorączkowo próbowała sobie przypomnieć czego mogła się chwycić. - Może... Może regentka mnie uniewinni, jak dowie się o mojej sprawie ?! - zapytała z nadzieją w głosie. - Bo przecież to nieprawda, że złamałam kodeks rycerza, tym bardziej nie splamiłam swoją decyzją honoru królewskiego!

Kryspin spojrzał z powagą na rozmówczynię -To jest jakiś pomysł… Lecz, co jeśli przeor zdoła przekonać regentkę do swojego zdania o twej winie? To wpływowa persona… Choć z drugiej strony Alusair jest trochę podobna do ciebie. Nie wiem jednak czy uda mi się w pilnym trybie umówić się na rozmowę. Wszak ta młoda niewiasta sprawuje władzę nad całym królestwem…- zastanawiał się na głos.
Panna Oakenfold uśmiechnęła się blado, ale poczuła jak rośnie w niej nadzieja.
- Ale nawet jeśli przeor pomówi z nią pierwszy to... nic straconego! Jeśli opowiecie o moich dokonaniach, o okolicznościach i motywach, dla których złamałam rozkazy przeora... No i przecież moi bracia są rycerzami, mój dziadek zginął walcząc z demonami... - powiedziała prawie jednym tchem. - Jeśli dasz mi pergaminy i pióro to opiszę wszystko to co działo się ze mną w trakcie mojego pobytu na Smoczym Wybrzeżu, jak walczyłam z kultystami, odbiłam bratanków, pokonałam demona i beholdera… - zaczęła gorączkowo wymieniać.
-Zrobię co mogę, ale nic nie obiecuję. Strażnicy nie są przychylni decyzjom przeora, ale wykonują rozkazy- wzruszył ramionami.

- To jeśli możesz jeszcze chwilę dłużej zostać to ja ci o wszystkim opowiem. W Ilipur mam teraz sprzymierzeńca, który jest skory wspomóc nas by Helmici rozpoczęli działania w tamtym miejscu. Zakon musi wysłać jak najszybciej kapłanów na misję w tamto miejsce, gdy kultyści i sprzyjająca im gildia zostali rozgromieni. Lepszej okazji nie będzie - przekonywała.
-Venoro nie mogę tu być. Złamałem rozkaz zwierzchnika… Przyjdę w nocy, wtedy porozmawiamy…- August odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku wyjścia, lecz zatrzymał się, gdy goblin do niego przemówił
-Żegna, żegna. Niedługo królestwo smoka spłonie, a my będziemy iskrami, które wszystko zaczną! Taaak... - burknął Barung, śmiejąc się gromko. Kapłan spojrzał na zielonoskórego, zignorował go i ruszył w kierunku wyjścia.
Venora podniosła z ziemi miskę ze swoim posiłkiem i odsunęła się od krat. Wróciła na swoje miejsce, siadając na drewnianej ławce. Od spania na niej miała obolałe już całe plecy i czuła się przez to niczym starzec z reumatyzmem. Bezruch bardzo źle na nią działał, ale na szczęście wizyta mentora znacznie poprawiła jej nastrój. Już nawet goblin wydawał się być mniej irytujący.

Z tego co zauważyła to ją karmiono tu lepiej niż Barunga, co potwierdzało słowa Kryspina co do tego, że strażnicy nie zgadzają się z decyzją przeora. Venora jeszcze poprzedniego dnia miała pomysł by wprowadzić strajk głodowy, ale zrezygnowała uznając, że nie osiągnie tym niczego poza osłabieniem własnego ciała. Wciąż nie mogła zrozumieć czemu przeor tak się na nią uwziął i jest ślepy na argumenty. Kara, którą jej chciał zasądzić była niezmiernie przewyższająca jej występek. Ewidentne nadużycie władzy. Już samo trzymanie jej w tym lochu było uwłaczające godności rycerza. To tego ten okrutny zakaz widywania kogokolwiek... Venora zachodziła w głowę jakie motywy kierowały tym człowiekiem, bo zwykłe zadufanie w sobie tego nie tłumaczyło.
Paladynka zjadła, a puste naczynie odstawiła na miejsce przy kratach. Stanęła na środku swojej celi i usiadła w klęczki. Złożyła dłonie do modlitwy. Tak spędzała cały czas jaki tu była, poświęcając go wznoszenie modlitw do Helma. Nie miała żadnych ksiąg, z których mogłaby czytać psalmy pochwalne, więc robiła to z pamięci, często wykazując się własną inwencją w układaniu słów modlitwy. Jej bóg wielokrotnie dawał oznaki, że jej los nie jest mu obojętny, więc i teraz rycerka nie traciła wiary, że jest on przy niej.

1 Dzień Słonecznego zenitu. Lochy, pod zakonem Helma

Venora nie spała za dobrze. Spała bardzo krótko. Niewygodna prycza oraz cała sytuacja bardzo mocno odcisnęły się na jej nerwach. Gdy usłyszała pisk zawiasów drzwi do strażnicy przebudziła się na amen. W bladym świetle słońca, które wpadało do pomieszczenia na górze pojawił się Aleksander. Starzec zszedł po schodach, uważając pod nogi.
-Dziecko drogie…- rzekł z żalem, gdy tylko dostrzegł młodą dziewczynę w celi.
Panna Oakenfold usiadła na brzegu i ciężko westchnęła. Przeciągnęła się, ale zaraz cicho jęknęła czując ból w karku. W końcu wstała i podeszła do krat. Uśmiechnęła się niepewnie do przełożonego, spoglądając na niego pytająco.
-Co się stało? Strażnik nie chciał mnie wpuścić…- przeżywał człek.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 04-08-2017, 12:01   #260
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Venora oparła się o kraty. Tkwiła od paru dni w bezruchu, a mimo to czuła się wykończona.
- Źle się czuję siedząc tu, zupełnie bezczynnie... To wszystko jest takie frustrujące... - mruknęła. - Czy wiadomo już kiedy mnie wypuszczą? - zapytała podnosząc wzrok na oczy Aleksandra.
-Jutro w południe odbędzie się przesłuchanie w obecności samego przeora…- odparł ze spokojem.
- Przesłuchanie? - zdziwiła się. - Znaczy, że ja będę przesłuchiwana przez niego? Gdzie?
-Tu w świątyni. W komnacie na górnym piętrze katedry- odrzekł starzec. Aleksander spuścił wzrok -Podobno August proponował ci ucieczkę…-
Panna Oakenfold uśmiechnęła się nieznacznie i lekko skinęła głową.
- Nie mogłabym - odparła kręcąc głową.

-Wiesz, co cię może spotkać? Wiesz jaki może paść wyrok?- dopytywał i chyba zarazem sugerował, że może Venora powinna rozważyć tę opcję jeszcze raz.
Uniosła brwi zaskoczona, ale i niepewna czy on akurat to ma na myśli. W końcu spuściła wzrok.
- Wiem... Ale ucieczka teraz, dałaby przeorowi ciężki do podważenia argument co do mojej rzekomej winy - westchnęła. - No i tym schańbiłabym dobre imię mojej rodziny, a sama do końca swoich dni byłabym skazana na omijanie stolicy, może nawet zmuszona do opuszczenia królestwa... Nie chcę tego... Nie chcę, żeby moi bratankowie się wstydzili mnie - uniosła smutne spojrzenie. Doskonale też zdawała sobie sprawę z tego, że konsekwencje jej ucieczki ponieśliby wszyscy, którzy by jej w tym pomogli, a na to nie mogła pozwolić. - Uczyliście mnie wszyscy, że trzeba stawiać czoła przeciwnościom. Ja ich mam całe mnóstwo, lecz je przetrwałam. Może... I tym razem tak będzie?
Człek skinął głową -Rozumiem. Dobrze. Będziemy tam z tobą- pocieszył ją spokojnym tonem.
- Czemu on mnie tak nienawidzi? - zapytała nagle, z rozżaleniem w głosie mając na myśli przeora.

-Ja…- stęknął -Ja… Przeor… przeor to trudny człowiek…- podsumował.
- Przecież sama wróciłam, nie stawiałam oporu przy zatrzymaniu ani nie przysporzyłam nawet najmniejszego problemu… - żaliła się. - A on mnie traktuje gorzej jak tego goblina. Wszystko zostało mi zabrane, zakazano komukolwiek przychodzić do mnie pod groźbą kar…
Aleksander westchnął tylko ciężko i położył jej dłoń na ramieniu by dodać otuchy. Wkrótce jego czas minął i musiał zostawić Venorę samą.

Paladynka ponownie wróciła usiąść na pryczy. Po wizycie Kryspina, który pomimo obietnic już więcej się nie pojawił, dwóch strażników wstawiło do jej celi to prowizoryczne łóżko. Po paru dniach spędzonych na siedzeniu na drewnianej ławce było ono całkiem wygodne. Venora skuliła się na nim.

Zastanawiała się co by Morimond teraz zrobił gdyby jeszcze żył. Uśmiechnęła się smutno gdy stwierdziła, że jej mentor pewnie wywołałby awanturę na całe Suzail. Tak bardzo teraz za nim tęskniła. Nawet nie miała okazji by choćby chwilę pomodlić się nad jego grobem... I jeśli przeor dopnie swego to długo już nie będzie miała na to sposobności.
~ Nie mogę myśleć pesymistycznie, szczególnie nie teraz ~ zganiła się w myślach, ale ciężko było mieć inne podejście będąc zamkniętym tu na dole, za kratami. Naprawdę chciała wierzyć, że to wszystko ma jakiś sens, że nie bez powodu została zamknięta i jest dla niej cień szansy na pozytywne zakończenie, by najwspanialszych lat młodości nie straciła w tym mroku...
Bardzo ceniła sobie, że były osoby, które dla niej były gotowe ponieść karę, by tylko ją stąd wydostać, choćby nawet podstępem i bezprawnie. Ale dlatego tym bardziej nie mogła się na to zgodzić, bo skoro ją przeor wtrącił do lochu za tak błachy występek jak nie pojawienie się na kolacji, to co dopiero czekało osoby oskarżone o umożliwienie jej ucieczki.
~ Chyba od razu stryczek by dostali... ~ pomyślała ponuro.

Panna Oakenfold próbowała sobie wytłumaczyć czemu wcześniej nie dostrzegała jaką osobą jest przeor. W sumie to on o jej istnieniu chyba dowiedział się, albo zainteresował, gdy odniosła sukcesy w Grumgish.
~ Po co ja się zgodziłam wtedy dowodzić... ~ użalała się nad sobą. Ale odpowiedź znała doskonale. ~ Bo ktoś inny mógłby zrobić to źle... ~ skuliła się jeszcze bardziej.
Wszystko co robiła, czyniła by jak najlepiej wypełniać obowiązki rycerza, na którego została pasowana kilka miesięcy temu. Sumiennie wypełniała dogmaty swego boga i nigdy nie skalała się kłamstwem. Jeśli przeor nie odpuści to jaki przekaz to będzie miało dla innych Helmitów w zakonie?
~ Czy to o to chodziło Albrechtowi, gdy mówił o tym, że sam najlepiej wie czym jest wierna posługa Helmowi? ~ zastanowiło ją to teraz, tak samo jak to czy jej obecność w tym miejscu mogła być częścią planu jaki miał co do niej Helm. Tylko czemu miało by służyć trzymanie jej w zamknięciu i zupełnym odosobieniu?
~ Na pewno wyraźnie teraz widzę kto jest mi sojusznikiem, a kto wrogiem w zakonie... ~ przyszło jej na myśl. Ogólnie zawsze jej się wydawało, że jest raczej lubiana tu przez wszystkich. Dobre zdanie o niej mieli zarówno rówieśnicy, z którymi przez te lata się szkoliła, jak i nauczyciele, którzy nie raz widzieli jak dziewczyna będąc na granicy własnej wytrzymałości zalewała się łzami, ale mimo to nie poddawała się i dążyła do celu jakim było stanie się rycerzem.

Im dłużej Venora się nad tym wszystkim zastanawiała tym bardziej zagubiona się czuła. Przez chwilę nawet przyszła jej do głowy myśl, czy może sam Helm nie jest zadowolony z zaślepienia Wielkiego Przeora Grimila i... Rzuca Venorze to wyzwanie. W końcu paladyn nie tylko toczy boje swym orężem, ale również musiał potrafić wykazać się dyplomacją, która przecież mogła zdziałać jeszcze więcej. Ale jak ona, młoda i niedoświadczona niewiasta miała tego dokonać?
~ Ale czy takie myślenie nie podchodzi pod bluźnierstwo? ~ skonsternowała się.

Venora okryła się cała kocem, starając się odciąć od tych niepokojących rozmyślań. Wróciła do tego co w ostatnim czasie było jedyną skuteczną metodą na ukojenie jej nerwów. Modlitwa. I jak zwykle modliła się za braci wysłanych do Tilvertoon, by wrócili żywi, o Albrechta by był zdrów i wkrótce doczekał się wsparcia z zakonu, za Okhe by nigdy nie poprzestawała na próbach uczynienia Ilipur lepszym miejscem. Panna Oakenfold modliła się za każdą dobrą duszę, którą napotkała na swej krótkiej, ale krętej drodze rycerza.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 04-08-2017 o 12:11.
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172