Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2017, 11:00   #109
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Claire nie mogła uwierzyć w to, co właśnie się stało. Patrzyła oniemiała na uciekającego Jerrego, nie mogąc przyjąć tego za prawdę. Zostawił ją, zostawił ich wszystkich. Tak po prostu zwiał wtedy, kiedy najbardziej go potrzebowali, kiedy Kimberly tak bardzo potrzebowała wsparcia. Nie mogli jej zostawić, nie mogli też płynąć wpław, bo Hart po prostu nie umiała pływać. O ile Claire i Dean we dwójkę by sobie poradzili w takiej sytuacji bez większego problemu, o tyle Kim była dla nich aktualnie kulą u nogi. Nie mogła biegać, normalnie chodzić, nie potrafiła pływać. Przypominały się słowa Calistiego, który opisał ją jednym, trafnym wyrazem: “kaleka”. Lockhart nie mogła jednak myśleć w ten sposób o przyjaciółce, choć coraz bardziej była przekonana, że gdyby nie ona, to z Deanem mogliby uciec, w końcu tutaj nie rozchodziło się głównie o wypadek z pułapką, a umiejętność pływania i fobię przed wodą. Mimo wszystko, nie mogła zostawić Kim i rzucić się wpław, nie mogła spierdolić tak jak Jerry, ten, który ponoć ją kochał. Jeśli tak wyglądała miłość, to Claire było przykro, że jej przyjaciółka trafiła na taki jej rodzaj. Nawet zaczęło ją zastanawiać, co z Martym? Wiedział, że biegną wszyscy nad jezioro, może tu przyjdzie? Ciężko było uwierzyć, w końcu nie miał jakiegoś radaru i nie wyczuwał z daleka krzywdy wybranki swojego serca. Nie przyjdzie. Trzeba było zapomnieć i radzić sobie samemu. Trzeba było w końcu zacząć myśleć.

Dzikus był cały nagi, a jedyną jego osłoną były nałożone na stopy, sportowe buty. Pewnie można by się zastanowić, skąd takowe u niego, ale odpowiedź w głowie Claire przychodziła dosyć szybko, biorąc pod uwagę jaki rodzaj spisku tutaj wyczuła. “To jest zaplanowane… A tamten dozorca? On wie o tym wszystkim? Nie przeżyjemy…”. Nastolatka czuła się coraz gorzej, a zbliżający się mężczyzna, o wyrazie twarzy tak rubasznej, że zbierało się na wymioty, jakoś nie miał zamiaru sobie odpuścić. Wyglądał na pewnego siebie, jakby był już święcie przekonany, że wygrał. W tym momencie Claire wiedziała, że pożyje jeszcze trochę, ona albo Kimberly albo one obie, ale na pewno nie Dean. Lockhart była ofiarą gwałtu, widziała nie raz to spojrzenie, tę minę i uśmiech, nie było mowy o szybkiej śmierci, zanim do niej dojdzie, dziewczyny będę cierpieć. Łzy napłynęły jej do oczu, ale umysł nie zwolnił od myślenia. Słońce świeciło prosto w oczy wroga, musiało go choć trochę oślepiać. Zastanawiała się, kucając przy Kim dyskretnie chwyciła leżący na piachu naostrzony pal. Miała ochotę wbić jego końcówkę w nabrzmiałego kutasa tego pokurwieńca. Rozerwać żylastą męskość na kawałki, aby widzieć jak tryska krwią, nie spermą. Na pewno bez walki się nie odda. Kiedyś się oddała, poddała, prócz wierzgania nogami i bicia rękami nie zrobiła nic, aby powstrzymać oprawce. Teraz jednak nie miała zamiaru dać za wygranę, musiała tylko poczekać chwilę, aż podejdzie bliżej… Musiała tylko udawać, że jest bezbronna, a gdy będzie wystarczająco blisko, razem z Deanem oderżną mu tego zatęchłego fiuta! No i wytrącą broń z ręki, o ile sam jej nie upuści, chcąc złapać swojego krwawiącego ptaka. No i o ile oczywiście Holender nie ucieknie. Wtedy też usłyszała klakson… Czyżby autobusy ruszyły? A może martwy Danny przywalił bezwładną głową o kierownicę? Oby nie to drugie...
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline