Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2017, 14:19   #19
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Niedługo później dopadła ich burza. Borriddim widział niejedną burzę szalejącą wśród ośnieżonych górskich szczytów, które odpowiadały wielokrotnym echem na każdy grzmot żywiołu. Niejedną burzę zdarzyło mu widzieć na szlaku, gdzie o schronieniu pod dachem można było tylko pomarzyć. Żadna z tych, które pamiętał nie przypominała tej tutaj.

Gdy olbrzymie fale za falą zaczęły bić w okręt khazad poczuł mdłości. Wiedział, że to nawrót morskiej choroby spowodowanej kołysaniem, do którego, jak sądził, zdążył się już przyzwyczaić - do takiego huśtania najwyraźniej nie przyzwyczai się nigdy. Nie zastanawiając się wiele wsadził palec w gardło i wywalił zawartość żołądka na pokład, prosto pod nogi jakiegoś człeczego chłystka w marynarskich gaciach. Ten poganiany przez podoficerów ledwo ominął resztki ostatniego posiłku pływające w piwie i żółci, by z przerażeniem w oczach pognać gdzieś dalej.

Mimo, że to nie Dorgundsson był przyczyną jego przerażenia nastrój brodacza z miejsca się poprawił - kołysanie było zdecydowanie znośniejsze z pustym żołądkiem. Miał jednak dosyć widoku rozszalałego morza, więc wrócił pod pokład by przeczekać burzę uczepiony jednego z solidnych słupów. Nudząc się narzekał na fatalne w jego ocenie wykonanie okrętu i ludzką partaninę w ogóle z przerwą na narzekanie na głupi pomysł z morską podróżą ilekroć zalewająca pokład woda przelewała się gdzieś obok niego mocząc mu buty.

Kiedy wszystko ucichło wylazł na zewnątrz. Na pokładzie walały się resztki potrzaskanego wyposażenia i jakieś morskie rośliny przypominające gluty. Niemal wywinął kozła na jednym z nich i z marszu zaczął narzekać na "całe to przeklęte morze z tymi przeklętymi burzami i przeklętymi elfami". Bo przecież ktoś musiał być temu wszystkiemu winny, a skoro urki i grobi nie pływali...

Dowodem na udział szpiczastouchych w całym zamieszaniu było to, co nastąpiło później.
- Przeklęta elficka magia... - Dorgundsson mówiąc to splunął na pokład i roztarł plwocinę podeszwą. Spoglądał na rosnącą w oczach ścianę nieprzeniknionego mroku i zastanawiał się, czy to właśnie teraz przyjdzie mu zginąć.
"Fatalna śmierć, żadnej chwały w ginięciu w wodzie lub lesie. No chyba, że zabierając ze sobą tuziny wrogów." - Pocieszał się w myślach.

Wkrótce wrogowie pokazali swoje paskudne mordy i Borriddim mógł zająć się tym, co lubił najbardziej, czyli rozbijaniem czerepów, łamaniem kości i zarzynaniem przeciwników. Słowem - walką.

Najpierw wrócił do kajuty, by nieco się przygotować. Na pierwszy ogień poszła zbroja kolcza, a gdy tylko podopinał wszystkie paski i rzemienie na głowę założył skórzany czepiec, następnie kolczy i płytowy. Uznał, że jeśli znajdzie się za burtą to i tak pójdzie na dno bez różnicy z pancerzem, czy bez. Sam ciężar pancerza nie był problemem dla khazada - synowie Grungniego przyzwyczajeni do ciężkiej pracy w korytarzach wokół podziemnych twierdz, gdzie podwyższona temperatura i brak świeżego powietrza były dla nich czymś normalnym. Jeszcze tylko osłonił plecy tarczą, wziął dwa bliźniacze topory bojowe, dwuręczny młot i kuszę z magazynkiem na bełty oraz zapasową amunicję i wkrótce był gotowy.

Nie przewidywał skakania po żaglach i wspinania się na maszty - to przystało drzewołazom, a nie statecznym dawi. Zamiast tego miał być pancernym klinem, o który rozbije się wrogi atak.

- Czyż dzisiaj nie jest piękny dzień na śmierć? - oblizał spieczone wargi i zaśmiał się.


 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline