Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2017, 15:27   #20
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Gdy tylko burza się uspokoiła wyszedł na pokład i sprawdził, czy ktoś nie potrzebuje jego pomocy. Szukał złamań, zwichnięć, ale znalazł tylko drobne stłuczenia i obtarcia, na które marynarze nawet nie zwracali uwagi i chwilowo nikt nie potrzebował jego pomocy.

A później zobaczył statek wynurzający się spod morskich fal. Medyk zachował zimną krew. Po szaleńczej ucieczce przed goblinami lata temu, po grzebaniu w bebechach człowieka trafionego strzałą z rozpryskowym grotem, po wizytach w domach chorych na trąd, zgorzel, po rozmowach z chorymi na głowę takie rzeczy jak sztorm robiły na nim mniejsze wrażenie i mało co mogło go zaskoczyć. O ile często musiał się napić by później zapomnieć pewne obrazy to w takich chwilach działał mechanicznie, nie pozwalając by emocje zaćmiły rozum i opóźniły podjęcie koniecznych działań. Na zapicie będzie czas później, po bitwie.
Nie było za dużo czasu na przygotowania. W pierwszej chwili chciał zaproponować by rannych znoszono do jego kwatery, nie miało to jednak większego sensu - zbyt daleka droga dla rannych.
- Użyję tej kajuty jako punktu opatrunkowego - Krzyknął do Kratenborga i Cassiniego i nie czekając na odpowiedź zszedł po niezbędne przybory: torbę z medykamentami, bandaże a po chwili wahania także garłacz, ubrał się tez w skórznię. Zapewne dla wielu marynarzy "opieka medyczna" oznaczała faceta, który siedzi z okrwawioną piłą i tylko odcina znoszonym do niego rannym kończyny, bo żadnym innym środkiem leczniczym niż przyżgnięcie kikuta we wrzącej smole nie dysponuje, ale Aureolus coś tam jednak umiał, a i narzędzi miał jakby więcej niż przeciętny cyrulik-pijaczyna, na których kapitanów było zwykle stać.
- Przydacie mi się - zawołał do dwóch chłopców okrętowych. Zbyt młodzi by mogli stanąć przeciwko pomiotom Chaosu, mogli jednak pomóc, przyciągając rannych. Ucieszył się widząc, że Erwin stanął niedaleko.
Póki walka będzie w miarę uporządkowane, zamierzał pomagać na bezpośrednich tyłach. W razie przełamania lub walk na całym pokładzie - w kajucie.

- Czy czarny lotos działa na stworzenia chaosu? Albo jad pająka? - zapytał wyciągając buteleczki. Pierwsza zawierała silną truciznę, druga - środek paraliżujący. Ostrza nimi posmarowane były o wiele groźniejsze. Najlżejsze trafienie mogło spowodować śmierć wroga lub trwający kilka minut paraliż.

***

W czasie bitwy morskiej Aureolus znajdował się tuż za liniami żołnierzy pod dowództwem Diedericha, na których spadł główny ciężar ataku demonów. Lżej rannym kazał przyciągać ciężej rannych, a najciężej rannych oznaczał czarnym kredowym znakiem na pancerzu, by później się nie zastanawiać dwa razy. Skończywszy kreślić czarny krzyż na napierśniku dawał rannemu tylko jakąś pigułkę i zajmował się następnym, lepiej rokującym przypadkiem. W pierwszej fali rannych znalazł trzy takie przypadki. Z pięciu. Nie robił nic wyszukanego, proste zaopatrzenie ran by mogli wytrzymać do momentu aż będzie miał czas zająć się nimi na poważnie, ale i tak zdążył zająć się tylko dwoma, trzeci zmarł z upływu krwi zanim medyk zdołał pomóc pierwszym, a dwóm ostatnim nie dałby rady pomóc nikt. W drugiej fali rannych oprócz swoich rąk wykorzystał też bardziej pracę rąk pomocnika - naraz robił i mówił, tłumacząc co należy robić młodemu.
- Zostaw to żelastwo w ranie. Teraz działa jak korek, tamuje krwotok. Wyjmiesz i zaraz się wykrwawi albo złamiesz i dopiero będzie. Owiń dookoła bandażami, żeby się nie ruszało. A ty żołnierzu siedź na dupie i czekaj, bo sobie coś w środku uszkodzisz. Najpierw muszę twojemu koledze uratować nogę… - ledwo zdążył zszyć duże naczynie, gdy pojawił się kolejny pacjent.
- Doktorze, obejrzyjcie to - żołnierz podsunął medykowi okrwawioną lewą dłoń pod nos - Ugryzło mnie, ścierwo, w rękę. I...
- Oho, ładnie załatwiona ręka. Na czym to się, ciekawe, trzyma? Chyba na rękawie?
- Aureolus był już zmęczony i nie certolił się. - Chłopcze, podaj mi nóż dwójkę i piłę - zwrócił się do pomagającego mu chłopca okrętowego.
- Nie ucinaj mi dłoni, to tylko…
- żołnierz zaczął coś mówić, ale cyrulik naprawdę nie miał czasu. Emocje opadły i z walczących schodziła adrenalina, ludzie orientowali się, że nie cała krew należy do wrogów. Gdy złapał żołnierza za nadgarstek ten zemdlał z bólu.
- No właśnie. Opaska, chłopcze! Mocno! I nie waż mi się płakać! Tarczę przytroczy do przedramienia i w walce nawet nie zauważy różnicy, a od tego jest.
Rana wyglądała paskudnie i w najlepszym razie skończyłaby się gangreną i utratą połowy ręki. Albo czymś gorszym, bogowie wiedzą co te bestie miały na zębach. Piła z ohydnym chrupnięciem wgryzła się w kość powyżej zmiażdżonego nadgarstka. Żołnierz ocknął się i zaryczał. Okropnie, ale krótko. Bo, gdy kość ustąpiła, natychmiast zemdlał znowu.
- I teraz można pracować. Widzisz, teraz dzięki zostawionej nadmiarowej skórze i odciągniętym wcześniej mięśniom można ładnie uformować kikuta, by proteza dobrze się trzymała.
By to osiągnąć odciągnął okostną raspatorem i opracował kość dłutkiem, później zszył wszystkie ważne naczynia, mięśnie, odpowiednio ułożył skórę i zaszył kikut.
- Dobrze chłopcze, bardzo dobrze. Jak skończysz wymiotować otrzyj twarz, sztachnij się z tej buteleczki i pomożesz mi przy tym z żelastwem w brzuchu. Gównem nie śmierdzi, znaczy szanse ma.

***

Po bitwie Aureolus chciał sobie jakiegoś martwego demona obejrzeć, sekcję zrobić, może jakąś dysertację byłaby okazja napisać, niestety nie było mu dane.
- Zostawcie mi jednego do sekcji - poprosił - albo chociaż jakiegoś rannego do sprawdzenia jak jad pająka i inne trucizny na nich działają.
- A jednego półżywego, żeby zobaczyć jak to jest dostać wpierdol od pomiotu chaosu, też chcesz? - warknęła roześmiana Lexa, swoim twardym tonem głosu i szarpnęła jakieś zwłoki za kark.
Nie zdziwił się, że jego pomysł nie spotkał się z akceptacją załogi, ale zaskoczyło go to, że to akurat Lexa okazała się tak ostrożna. Choć być może źle odczytał jej intencje. ~Trudno, pokroję sobie coś w Lustrii - pomyślał ponownie koncentrując się na łataniu kolejnego rannego żołnierza. Zanim skończył łatać rannych, po stworach Chaosu nie pozostał nawet ślad na powierzchni morza.
- Cholerni asekuranci.
 

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 15-08-2017 o 13:57.
hen_cerbin jest offline